Na randkę biegłam jak na skrzydłach. Gdy Tomek zaprosił mnie do kina, miałam ochotę fruwać z radości. Pół biura do niego wzdychało, a on wybrał właśnie mnie.
Kiedy pojawił się w firmie, moje serce też zabiło mocniej
Nienaganne maniery, oczy błękitne jak u doktora House’a i posągowa postura musiały robić wrażenie na kobietach. Nie łudziłam się, że zwróci uwagę akurat na mnie. Nie wyróżniam się specjalnie, a w naszym babińcu co druga dziewczyna jest ode mnie atrakcyjniejsza. A jednak to ze mną Tomek najczęściej plotkował przy kawie i konsultował prezent dla babci. To właśnie ze mną najbardziej się zakumplował. Tylko tyle, i aż tyle.
Za nic miał moje maślane oczy, strojenie się i makijaż, który dla niego robiłam staranniej niż kiedykolwiek. Mogłabym przyjść do pracy w bikini, a on by tego nie zauważył. Aż do dziś, gdy przy porannej kawie, między ekspresem a lodówką, zapytał znienacka:
– Gosia, mam do ciebie sprawę… – zająknął się uroczo. – A może wyskoczylibyśmy do kina dzisiaj po południu?
– Jasne, chętnie – powstrzymałam się, żeby nie podskoczyć ze szczęścia.
– Super, to widzimy się o osiemnastej – stwierdził i ciepło się uśmiechnął.
Ledwie wysiedziałam w pracy te nieszczęsne osiem godzin, a potem, w domu, przerzuciłam chyba całą szafę do góry nogami i nie mogłam się zdecydować na odpowiednią sukienkę. W końcu po raz pierwszy mieliśmy się spotkać poza firmą i miałam nadzieję, że przeniesiemy naszą znajomość na inny grunt. Ubrana w jedną z ulubionych sukienek gnałam do kina w nadziei na udaną randkę.
– Ślicznie wyglądasz – Tomek pocałował mnie w policzek, a w moim brzuchu roztańczyło się milion motyli.
– Dzięki – ucieszyłam się.
Wieczór był przemiły, Tomek okazał się wspaniałym kompanem. Film może nie był pasjonujący, ale opowieści Tomka – owszem. Dowiedziałam się o nim wielu rzeczy, że pasjonuje się Indiami, że marzy o podróży dookoła świata i czyta szwedzkie kryminały. Wywiązała się nawet dyskusja o wyższości Jo Nesbo nad Camillą Lackberg, ale nie udało nam się osiągnąć porozumienia.
– Świetnie się bawiłam – powiedziałam szczerze, gdy odprowadził mnie pod drzwi.
– Ja też – uśmiechnął się. – Musimy to powtórzyć. Może w piątek? – pocałował mnie w policzek i po prostu odszedł.
Chociaż mam na karku trzydziestkę, poczułam się jak zakochana nastolatka.
Czułam, że coś jest nie tak
Kolejne dni wydawały mi się pięknym snem. Zaczęliśmy się z Tomkiem spotykać regularnie. Cała firma szeptała o nas, koleżanki patrzyły z zazdrością, a ja nie posiadałam się ze szczęścia. Nasza znajomość rozwijała się powoli, ale ja już w marzeniach wybierałam imiona dla dzieci. Spotykaliśmy się coraz częściej, chodziliśmy do kina, kawiarni i na spacery, potrafiliśmy rozmawiać godzinami o książkach i muzyce. Miałam wrażenie, że trafiłam na ideał.
Tylko jedna myśl czasem świtała mi z tyłu głowy: że czegoś tu brakuje i mimo kwiatów, trzymania za rękę, pocałunków i patrzenia w oczy nie jest tak romantycznie, jak oczekiwałam. Miałam wrażenie, że wyszliśmy ze strefy przyjaźni tylko jedną nogą… Bo on, choć szarmancki, ujmujący i opiekuńczy, nie patrzy na mnie z takim ogniem, jakbym chciała. Nie ma między nami chemii, choć podobał mi się niebotycznie, a gdy byłam blisko, serce waliło mi jak młotem.
– Naoglądałaś się seriali i teraz głupiejesz – stwierdziła moja siostra, gdy zwierzyłam jej się z moich wątpliwości.
– Może i tak – uśmiechnęłam się niepewnie, bo gdy powiedziałam to na głos, rzeczywiście wydawało mi się głupie. – Jest super, a ja szukam dziury w całym. Wszystko w swoim czasie, a na wybuchy namiętności przyjdzie jeszcze czas – tłumaczyłam bardziej sobie niż jej.
– Gosiu, chcę cię zaprosić na ślub mojej siostry. Chciałbym cię przedstawić rodzinie – powiedział któregoś dnia, a moje serce zabiło żywiej.
– Oczywiście, będę zaszczycona – odpowiedziałam i pomyślałam, że to wspaniale.
Chce mnie przedstawić rodzinie, czyli się nie myliłam, traktuje mnie poważnie – pomyślałam z satysfakcją.
Do tego wesela przygotowywałam się wyjątkowo starannie. Długo szukałam kreacji, zastanawiałam się nad fryzurą, starałam się wypytać dyskretnie o rodzinę mojego wybranka. W końcu pierwszego wrażenia nie da się poprawić. Chyba wywarłam niezłe, bo tylko brat Tomka, Marcin, przyglądał mi się tak sceptycznie, że aż czułam się nieswojo. Najwyraźniej nie był zadowolony z tego, że tu przyszłam. Mierzył mnie nieprzyjaznym wzrokiem.
– Chyba nie spodobałam się twojemu bratu – powiedziałam na weselu do Tomka.
– Nie o to chodzi – odparł tajemniczo, czym mnie zaintrygował.
– A o co? – dociekałam.
– O nic, chodź tańczyć – złapał mnie za rękę i porwał na parkiet, a ja nie zadawałam więcej pytań tylko dałam się ponieść zabawie.
Chyba nigdy się tak nie wybawiłam. Tomek był wobec mnie szarmancki, z jego mamą i babcią plotkowało się najlepiej na świecie, tylko Marcin zachowywał dystans, ale postanowiłam się nim nie przejmować. „Kiedyś się do mnie przekona” – pocieszałam się w myślach.
Jak wszystko, co dobre, noc minęła szybko i wróciłam do domu przekonana, że zdałam egzamin. Utwierdziłam się w tym na drugi dzień, gdy zadzwonił Tomek i powiedział, że jesteśmy zaproszeni do jego rodzinnego domu na Mazurach.
– Nie chcę cię martwić, ale to urodziny babci Jadzi, a ona powiedziała, że bez ciebie mam się nie pokazywać – poczułam, jak ciepło rozlewa mi się po sercu.
– W takim razie nie mam wyjścia – roześmiałam się do słuchawki.
Podsłuchałam jego rozmowę z bratem
Tydzień minął szybko i zanim się obejrzałam, już jechaliśmy do Olsztyna. Aż jęknęłam z zachwytu, gdy zobaczyłam dom nad przepięknym jeziorem. Poczułam się jak prawdziwa szczęściara.
– Cieszę się, kochanieńka, że Tomek cię przywiózł. Muszę ci powiedzieć, że on jeszcze nigdy nie przedstawił nam żadnej swojej wybranki, więc musisz być wyjątkowa – przywitała mnie babcia Jadzia, a ja poczułam, jak płonę wdzięcznym rumieńcem
– Oj, babciu, nie pesz mi dziewczyny – uratował mnie Tomek i weszliśmy do domu.
Wydawało mi się, że widzę kątem oka, jak Marcin uśmiecha się dziwnie pod nosem, ale szybko to zignorowałam. Atmosfera była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam: ciepła, rodzinna. Po prostu wspaniała. Nawet Marcin pokazał ludzką twarz, pomyślałam, gdy wziął do ręki gitarę i zaczął grać. Wtuliłam się w ramię Tomka i zasłuchałam w ciepły głos jego brata.
To dziwne, śpiewa tak ciepło i pięknie o miłości, a na nas patrzy tak chłodno – zdziwiłam się, gdy znów poczułam, jak jego wzrok przewierca mnie na wylot. Spojrzałam na Tomka, ale on zdawał się tego nie zauważać, patrzył gdzieś niewidzącym wzrokiem – często go na tym przyłapywałam i wydawało mi się to nawet pociągające.
Spędziliśmy razem piękny dzień i noc…Obudziłam się w jego ramionach i pomyślałam, że to cudowne uczucie i chciałabym, aby takie poranki stały się moją codziennością.
Przeciągnęłam się leniwie i zeszłam do kuchni na kawę.
– Nie jesteś takim śpiochem, jak mój brat – przywitał mnie rozczochrany Marcin.
– Jestem kawoszem – uśmiechnęłam się.
– No to siadaj, zrobię ci najlepszą kawę na świecie – zapewnił
– O, duże słowa. Pokaż zatem, co potrafisz – odpowiedziałam i usiadłam wygodnie, a Marcin zabrał się za parzenie kawy.
Lepszej nigdy nie piłam. Miał rację, jego deklaracje nie były na wyrost. Miło nam się gawędziło. Marcin był całkiem miłym facetem, choć muszę przyznać, że czułam się trochę jak na przesłuchaniu. Musiałam odpowiedzieć na pytania: gdzie się z Tomkiem poznaliśmy, od kiedy się spotykamy, itp. Przez cały czas był zdystansowany. Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
– No pięknie. Co się tu wyprawia, gdy ja śpię!? – niespodziewanie w drzwiach pojawił się Tomek i zabawnie wziął się pod boki.
– Tylko kawa – zapewniłam i zeskoczyłam z krzesła, by pocałować go w policzek.
Marcin przyglądał się temu z tym swoim dziwnym wyrazem twarzy.
– Lecę się przebrać, panowie – pożegnałam się grzecznie i wyszłam z kuchni.
– Źle robisz, nie powinieneś jej tu przywozić. Nie powinieneś się z nią spotykać, wiesz, że to nie jest dla ciebie – już po chwili dobiegł do moich uszu głos Marcina.
– Przestań. Nie mów mi, co mam robić – odezwał się Tomek.
– To ty przestań, póki nie jest za późno. Kiedyś musisz stawić temu czoła – ton Marcina był zimny jak stal.
Aż skurczyłam się w sobie. Szłam na górę i usiłowałam powstrzymać łzy napływające do oczu. Co ja mu zrobiłam? – myślałam zrezygnowana. Było mi potwornie przykro, ale ton głosu Marcina nie dawał mi spokoju. Zauważyłam też, że Tomek posmutniał, jest milczący i zamknięty. Nie wiedziałam tylko, o co naprawdę w tym wszystkim chodzi.
– Czy Marcin uważa, że nie jestem odpowiednią kobietą dla ciebie? – zdobyłam się na odwagę i zapytałam Tomka, gdy wróciliśmy z rodzinnej imprezy i staliśmy na progu mojego mieszkania. – Co jest ze mną nie tak?
– Już mówiłem, nie chodzi o ciebie – zapatrzył się w jakiś punkt za moimi plecami
– To o co? O kogo? – zapytałam, choć przeczucie zaczynało mi podpowiadać, że może nie powinnam tego wiedzieć…
– Wejdźmy do środka – powiedział cicho.
Usiedliśmy przy stole, zapadła krępująca cisza, którą w końcu przerwał:
– Przepraszam. Bardzo cię przepraszam. Jesteś wspaniałą dziewczyną i naprawdę myślałem, że może coś z tego będzie, może coś się zmieni, ale… Marcin ma rację, nie jesteś dla mnie – popatrzył mi w oczy.
– Dlaczego? – wyszeptałam zszokowana, z trudem łapiąc oddech.
– Bo cię nie kocham i nie będę w stanie pokochać. Jestem gejem i chyba wreszcie muszę się do tego przyznać. Przed tobą, przed sobą i przed innymi – schował twarz w dłonie, a ja zrozumiałam, że mówi prawdę, że nie jest to tylko okrutny żart.
– Więc miałam być tylko przykrywką, tak? Chciałeś mnie wykorzystać? A pomyślałeś o mnie? O moich uczuciach? – zaczęłam podnosić głos – Wynoś się z mojego życia– wrzasnęłam wściekła.
Zranił mnie do szpiku kości, tak bardzo, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czułam upokorzenie i palący wstyd.
– Chciałem cię pokochać, ale oszukiwałem sam siebie – tłumaczył.
– Wyjdź – wycedziłam, a on posłuchał.
Kolejne dni były koszmarem. Nie mogłam się pozbierać, nie umiałam normalnie funkcjonować. Wzięłam nawet kilka dni wolnego, żeby nie musieć patrzeć w pracy na Tomka, bałam się powrotu do firmy. Po kilku dniach dostałam jednak SMS-a: „Odszedłem z pracy, nie będziesz musiała mnie więcej oglądać. Nie będę już dłużej ukrywał tego, kim jestem. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Nie chciałem cię skrzywdzić, wiedz, że zawsze masz we mnie przyjaciela. Jeszcze raz przepraszam” – przeczytałam tę wiadomość i znów się rozpłakałam, ale tym razem nie tylko nad sobą, ale i nad nim.
Przecież ta sytuacja musiała być trudna i dla niego… Po chwili odpisałam więc: „Wybaczę, ale potrzebuję czasu. Trzymaj się” i z chwilą, gdy nacisnęłam „wyślij”, poczułam się lepiej. Powoli zaczęłam dochodzić do siebie i po jakimś czasie zdobyłam się na długą i szczerą rozmowę z nim. Doradziłam mu, żeby powiedział rodzinie, że jest gejem.
– Są wspaniali, zrozumieją – zapewniłam.
– Będzie im trudno, sam nie wiem…
– Mnie też było – uśmiechnęłam się gorzko. – A jednak to dźwignęłam. Daj im szansę.
Tomek mnie posłuchał. Podobno był szok, niedowierzanie, a nawet lament babci, ale z czasem jego bliscy zaczęli się z tym godzić. Tylko dla Marcina nie było to żadne zaskoczenie, on wiedział o tym od dawna.
Kilka tygodni później ktoś zadzwonił do moich drzwi. Gdy przez wizjer ujrzałam brata Tomka, zaniemówiłam.
– Cześć, Tomek dał mi twój adres. Bo widzisz… ja nie mogę o tobie zapomnieć, a babcia mówi, że szkoda wypuszczać cię się z rodziny – powiedział na jednym wdechu, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć. – Mogę ci zrobić kawę? – zielone oczy spojrzały na mnie tym razem bez cienia chłodu.
– Zapraszam, pokaż co potrafisz – otworzyłam drzwi i pomyślałam, że faktycznie, szkoda opuszczać tę rodzinę.
Czytaj także:
„Pazerni krewni przestali dzwonić, kiedy wuj zapisał mi dom. To była ruina, ale plotkowali, że odziedziczyłem fortunę”
„Matka mojego chłopaka patrzyła na mnie z pogardą, bo nie zdałam matury. Teraz jej łyso, bo prowadzę intratny biznes”
„Na chwilę straciłem wózek z moją córeczką z oczu. Przez ramię widziałem, jak jakaś wariatka porywa mi dziecko”