„Kuzynka załatwiła mi pracę, lecz gdy odkryłam jaką, złapałam się za głowę. Wolę gryźć trawę niż oszukiwać ludzi”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, nenetus
„Kiedy odszedł Marcin, szybko zrozumiałam, że nie utrzymam siebie i Kasi z samych zasiłków i alimentów. Musiałam znaleźć jakieś zajęcie. Tylko kto zatrudni samotną matkę z trzyletnią córeczką? Gdziekolwiek poszłam, wszędzie odsyłano mnie z kwitkiem”.
/ 02.03.2023 16:30
załamana kobieta fot. Adobe Stock, nenetus

Liczyłam na to, że ta praca szybko postawi mnie na nogi. Zwłaszcza że od czasu rozwodu nie mogłam wyjść na prostą. Kiedy odszedł Marcin, szybko zrozumiałam, że nie utrzymam siebie i Kasi z samych zasiłków i alimentów. Musiałam znaleźć jakieś zajęcie. Tylko kto zatrudni samotną matkę z trzyletnią córeczką? Gdziekolwiek poszłam, wszędzie odsyłano mnie z kwitkiem. I kiedy już prawie straciłam nadzieję, moja kuzynka Patrycja zaproponowała, że załatwi mi pracę w telemarketingu.

– Dzwonisz do klientów, kiedy chcesz, kasujesz wysokie premie za sprzedane towary lub umówione spotkania. I żyjesz sobie jak królowa. Ja, odkąd się za to zabrałam, nie mam żadnych problemów finansowych – przekonywała.

Nigdy nie bałam się rozmawiać z ludźmi, niektórzy twierdzili nawet, że jestem zbyt gadatliwa, więc chętnie się zgodziłam. Oczami wyobraźni już widziałam, jak zamiast liczyć każdą złotówkę, idę do sklepu i kupuję to, na co tylko mam ochotę. Nie posadzono mnie od razu przy telefonie. Najpierw musiałam przejść szkolenie. Uczestniczyło w nim kilka osób. Okazało się, że na początek wszyscy będziemy zapraszać seniorów na bezpłatne badania w ramach narodowego programu ochrony zdrowia.

Byłam w szoku

– Nawet nie wiedziałam, że jest taki program. Muszę powiedzieć o tym mamie – szepnęłam do dziewczyny siedzącej obok.

– Lepiej nie mów. Przecież to ściema.

– Ściema? Nie rozumiem…

– O rany, to tylko pretekst, żeby ściągnąć na spotkanie jak najwięcej ludzi. A tam już spece od sprzedaży będą próbować im wcisnąć cudowne urządzenie mające uchronić ich przed różnymi chorobami. To dzisiaj prawdziwy hit, bo przez pandemię ludzie boją się o zdrowie jak nigdy.

– A to urządzenie jest naprawdę takie cudowne?

– Zwariowałaś? Ale ciemna masa wszystko kupi. I bardzo dobrze, bo od sprzedaży też dostajemy prowizję – zatarła ręce.

Byłam zszokowana. Podejrzewałam, że telemarketerzy jak wszyscy sprzedawcy muszą trochę koloryzować i naciągać fakty, ale coś takiego nie mieściło mi się w głowie. Nie mogłam uwierzyć, że można bez żadnych skrupułów żerować na ludzkiej naiwności, niewiedzy i strachu przed chorobami. Myślałam nawet o tym, żeby wyjść ze szkolenia, ale zostałam do końca. Nie chciałam narobić kłopotów kuzynce. Przecież to ona załatwiła mi tę pracę. Kiedy jednak dzień dobiegł końca, natychmiast do niej zadzwoniłam.

W nocy długo nie mogłam zasnąć

– No i jak tam nowa praca? Zadomowiłaś się już? – zaszczebiotała.

Nie i chyba się nie zadomowię. Nie potrafię w tak bezczelny sposób oszukiwać ludzi – odparłam i streściłam jej tamtą rozmowę.

– Oszukiwać? Przecież ty nie sprzedajesz tych urządzeń! Tylko zachęcasz do pójścia na spotkanie! A co się dzieje potem, to już nie twoja sprawa. Ci ludzie mają przecież rozum i sami podejmują decyzję. 

– I nie masz żadnych wątpliwości?

– Miałam przez chwilę. Ale jak sobie uświadomiłam, że mam także kredyty i rachunki do zapłacenia, to zniknęły. Przestań więc zadawać głupie pytania, tylko dokończ szkolenie i zabieraj się do roboty. No chyba że chcesz razem z Kasią trawę jeść!

Zastanawiałam się, co zrobić. Z jednej strony nie chciałam brać udziału w tym procederze. Nie potrafiłam się tak łatwo rozgrzeszyć jak Patrycja. Ale z drugiej… Na samą myśl, że nadal mam klepać biedę, wszystkiego sobie odmawiać, robiło mi się słabo. Koniec końców postanowiłam więc posłuchać rady kuzynki. Dokończyłam szkolenie i dwa dni później połączyłam się z pierwszym potencjalnym klientem.
Odebrała starsza kobieta. Nie czuła się najlepiej, bo w słuchawce słyszałam jej ciężki oddech.

Od tamtej pory minęły 2 tygodnie

– Dzień dobry. Dzwonię z narodowego programu zdrowotnego… Chcę panią zaprosić na bezpłatne badania… – zaczęłam recytować wyuczoną formułkę.

– Naprawdę? Nawet nie wie pani, jak się cieszę. Jestem ostatnio taka słaba i schorowana, a nie mogę dostać się do lekarza. To gdzie mam przyjść? – zapytała z ufnością w głosie. Wtedy coś we mnie pękło.

– Nigdzie, bo to jedno wielkie oszustwo. I w przyszłości niech pani nie wierzy we wszystko, co obiecują pani przez telefon. Najlepiej w ogóle nie rozmawiać, tylko natychmiast się rozłączyć – dokończyłam, a potem wstałam i wyszłam z tej pożal się Boże firmy, nie oglądając się za siebie.

Nadal szukam pracy i liczę każdy grosz. Czy żałuję, że zrezygnowałam z telemarketingu? Nie! Brzydzę się kłamstwem. Wolę już klepać biedę, niż żerować na innych. Zwłaszcza na starszych, bezradnych ludziach, którzy z ufnością słuchają telemarketerów i potem nieraz tracą pieniądze, które są im potrzebne na lekarstwa.

Czytaj także:
„Moja przyjaciółka to zwykła złodziejka. Jest dumna z tego, że oszukuje sprzedawczynie i zarabia na ich roztargnieniu”
„Z mlekiem matki wyssałem nienawiść do kobiet. Rozkochiwałem, oszukiwałem i zdradzałem, by pomścić jej ból”
„Przez 15 lat prowadziłam podwójne życie, oszukiwałam męża i dzieci. Moją grę kłamstw i pozorów przerwała... choroba”

Redakcja poleca

REKLAMA