Kobieta, która tamtego dnia stanęła na progu mojego mieszkania, miała zmartwienie wypisane na twarzy. Mimo to próbowała grać rolę roześmianej i wesołej, choć nie bardzo jej to wychodziło. Od razu domyśliłam się, dlaczego udaje.
Ludzie niby wierzą w czary i chodzą do wróżek po radę, ale nie do końca im ufają. Już od progu próbują je sprawdzić. Myślą sobie: „Jak pokażę, że jestem zamyślony lub smutny, to zasugeruję jej, z jakim problemem przychodzę”.
Przedstawiła się jako Karolina. Miała nie więcej niż 30 lat. Jej elegancki strój świadczył o tym, że zna się na modzie i przykłada dużą wagę do wyglądu. Na pierwszy rzut oka widać było, że potrafi być osobą zorganizowaną, która jednak nie bardzo wie, jaki powinna obrać sobie w życiu cel.
Potrafię szybko nakreślić profil psychologiczny
Zaprosiłam ją do pokoju, w którym wróżyłam klientom. Usiadłyśmy przy stoliku z kartami. Zapaliłam świecę i zanim zaczęłam tasować karty, poprosiłam, żeby się rozluźniła i przestała myśleć o sprawach, które zostały za drzwiami mojego mieszkania.
– To raczej nie jest możliwe – wzruszyła ramionami. – Kłopoty są z nami zawsze i nic nie da się na to poradzić.
– Ale tylko od nas zależy, jak mocno będą absorbować naszą uwagę. W końcu jedne kłopoty odchodzą, ich miejsce zajmują następne, więc nigdy nie będzie tak, że pozbędziemy się ich na zawsze. Dlatego trzeba nauczyć się z nimi żyć i nie przejmować się…
– To co pani mówi, pięknie brzmi, ale wcale nie jest takie łatwe – westchnęła. – Krysia ma rację, że lepiej przez cały czas uważnie rozglądać się dokoła, niż potem niespodziewanie dostać czymś w tył głowy.
Przetasowałam karty i poprosiłam Karolinę o ich przełożenie. Osoby wróżące potrafią szybko nakreślić profil psychologiczny klienta. Kiedy ktoś umie czytać tak zwaną mowę ciała, dowie się o człowieku takich rzeczy, o których nawet on sam nie ma pojęcia. Mnie, prócz zmysłu spostrzegawczości, wspierają karty. Te zaś w wypadku tej klientki wskazywały, że jest podatna na wpływy. Jak ona powiedziała? „Krysia ma rację…”. No tak…
Prócz tego w rozkładzie kart widać było, że klientka ma nieustabilizowane życie emocjonalne.
– Miała pani dotąd trzech narzeczonych i przyszła pani się dowiedzieć, co z czwartym – oznajmiłam jej.
– No i? – spytała niecierpliwie.
Wskazałam na karty.
– Jest pani w nim zakochana, i to z wzajemnością – dodałam. Na twarzy Karoliny pojawił się wyraz ulgi. Ucieszyła ją ta wiadomość.
– Co jeszcze może mi pani powiedzieć? – spytała, zerkając na zegarek. Czyżby się gdzieś spieszyła, była z kimś umówiona? Na to wyglądało…
– Widzę przeszkodę, która może uniemożliwić przemianę waszego związku w coś poważniejszego, pełniejszego. W to, żeby zakochanie zmieniło się w głęboką miłość. Tak, to na pewno… – chciałam jeszcze coś dodać, ale w torebce klientki nieoczekiwanie zadzwonił telefon.
Odebrała, co już było dziwne, bo zazwyczaj klienci albo wyciszali komórki przed wejściem na seans, albo odrzucali połączenia, przepraszając mnie, że wcześniej nie wyłączyli telefonu.
– Tak, Krysiu – Karolina wydawała się dziwnie zdenerwowana. – Oczywiście, że opamiętam o naszym spotkaniu. Gdzie jestem…?
W jej głosie pojawiła się lekka panika. Zachowywała się trochę jak małe dziecko, które spodziewa się, że za sekundę dostanie burę od mamy. Najwyraźniej wstydziła się, że siedzi przy stoliku, na którym wróżka właśnie rozłożyła karty, bo skłamała:
– W sklepie papierniczym. Oglądam karty… Takie, ehm, do gry. Może kiedyś zagramy, jak będziesz oczywiście miała ochotę… Masz rację, kochana, to kompletna bzdura. Już wychodzę. Niedługo się spotkamy. Pa!
– Przyjaciółka? – spytałam.
– Kuzynka ze strony ojca. Zatrzymała się u mnie na krótki czas.
– Dwa lata to nie tak krótko…
Karolina spojrzała na mnie zaskoczona i zamrugała powiekami.
– Wyczytała to pani z kart?
– To i dużo więcej – odparłam.
Przez chwilę wahała się, jakby niepewna, co dalej, a potem znów zerknęła na zegarek, z westchnieniem wstała z miejsca i ruszyła w stronę drzwi.
– Niestety, muszę już iść…
– Cóż, zapraszam ponownie.
Ona jednak nawet się nie odwróciła, więc nie wiedziałam, czy moje słowa do niej dotarły. Miałam nadzieję, że choć trochę ją zaciekawiłam i ta kobieta jeszcze do mnie wróci.
Po powrocie do pokoju sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Staszka.
– Właśnie wyszła – powiedziałam. – Fajna dziewczyna. Gdybym była facetem, nawet bym się nie zastanawiała. Wiem, wiem, przed nami jeszcze daleka droga… Jeśli nie wróci, twój plan weźmie w łeb i tyle. Ale myślę, że niedługo do mnie zajrzy! – roześmiałam się. – Wiesz, jak się przedstawiła? Karolina… Tak, ja też myślę, że tamta kobieta podporządkowała ją sobie całkowicie. Pośpiesz się, bo jeśli przyjdzie jutro, to oboje leżymy i kwiczymy.
Zgadza się, moi drodzy czytelnicy – wkręciłam was. Nie jestem wróżką, choć mam talent aktorski i potrafię ją dobrze udawać. W swoim życiu dużo grałam w teatrach amatorskich, przez dwa lata studiowałam nawet w szkole aktorskiej. Okazało się jednak, że dużo większy dryg mam do zupełnie czegoś innego, więc rzuciłam to zajęcie.
Staszek jest moim bratem. Zakochał się w Monice (bo tak naprawdę ma na imię kobieta, która do mnie przyszła), ale szybko się zorientował, że Monika jest marionetką w rękach pewnej intrygantki. Babsztyl pojawił się w jej życiu znienacka i całkowicie nią zawładnął całym jej światem. Zamieszkał u niej dwa lata temu i całkowicie ją sobie podporządkował. Dlaczego? Zapewne z powodu sporego majątku, który po swojej śmierci zostawił Monice jej ojciec.
Brat zatrudnił dwóch detektywów. Ich zadaniem było odkryć przeszłość kobiety, która oplotła Monikę pajęczyną uzależnienia. Od pewnego czasu zbierali materiały, na razie jednak niewiele ustalili. Staszek zamierzał zebrać dowody przeciwko tej całej Krysi, a potem… No właśnie… Sprawić, żeby Monika w nie uwierzyła. A nie było to wcale łatwe.
Nieraz już próbował rozmawiać z Moniką o jej „kuzynce”, lecz ona broniła jej jak lwica swoje małe. Więc wymyślił wróżkę. Wiedząc o tym, że jego ukochana wierzy w takie rzeczy, postanowił niby przypadkiem podsunąć jej adres „świetnej specjalistki”, która naprowadzi ją na odpowiednią ścieżkę. Czyli mój adres. Ale żeby dobrze wykonać swoje zadanie, potrzebowałam jeszcze kilku ważnych informacji. Przede wszystkim – kim była Krysia, skąd się wzięła i czego chciała od Moniki.
Nie wiedziałam, co mówią karty, za to znałam fakty
Dziewczyna wróciła do mnie dwa tygodnie później. Najwyraźniej urwała się ze smyczy tylko na chwilę, bo znów nerwowo spoglądała na zegarek. Przyszła z siatkami pełnymi zakupów, które chyba miały robić za jej alibi.
Znowu tasowałam karty, przekładałam je, ponownie tasowałam, a potem zaczęłam powoli rozkładać je na stoliku. Niecierpliwość Moniki rosła, a ja udawałam, że z uwagą przyglądam się każdemu wyłożonemu obrazkowi.
– I co? – spytała.
– Widzę kobietę… – powiedziałam wreszcie. – Nie ma dobrych zamiarów – dodałam, patrząc na nią uważnie. – Czy wie pani, kim jest kuzynka, która u pani mieszka? Z jakiego miasta pochodzi, ile ma lat, kim była jej matka? Monika pokręciła głową.
– Niee – zawahała się. – Właściwie to znam ją od niedawna…
– Skąd pewność, że to kuzynka?
– Zna wiele szczegółów z życia mojego ojca. Wiedziała o jego wadach i przyzwyczajeniach. Tylko ktoś z bliskiej rodziny mógł to wiedzieć.
– Ona nie jest pani kuzynką – powiedziałam stanowczo.
– Jak to? – była zdezorientowana.
– Jesteście spokrewnione, ale inaczej niż pani myśli. Jej zamiary też są inne, niż je przedstawia…
Nadchodził kulminacyjny moment naszego spotkania. Monika jakby go przeczuła, gdyż wstrzymała oddech.
– To zła osoba, która całkowicie panią sobie podporządkowała – ciągnęłam. – To ona zburzyła pani ostatnie związki i to samo chce zrobić teraz.
– Ona tylko wskazuje mi wady mężczyzn – rzuciła obronnie Monika. – Poza tym Krysia nie ma w tym żadnego interesu, to moja… przyjaciółka.
– Karty mówią coś zupełnie innego.
Nie wiedziałam, co mówią karty, ale znałam ustalenia detektywów.
– Pani ojciec miał przed laty kochankę – wyjawiłam jej. – Urodziła mu córkę, on jednak wrócił do żony i ślubnego dziecka, czyli pani. Krystyna, pani przyrodnia siostra, i jej matka nienawidziły pani ojca za to, co im zrobił. Teraz w ramach zemsty Krystyna chce zburzyć pani życie… – nagle, udając zaskoczenie, wskazałam króla pik. – Wybieracie się może do notariusza?
– Obiecałam Krysi, że upoważnię ją do zarządzania majątkiem ojca… – wyjąkała zszokowana Monika. – Ona zna się na akcjach i papierach wartościowych. Będzie miała szybszy dostęp do tych pieniędzy, bo… – urwała, po czym otworzyła szeroko oczy. – Przepraszam panią… – poderwała się z krzesła i wybiegła.
Tydzień później dowiedziałam się od brata, że Krystyna jeszcze tego samego dnia wyjechała z Warszawy. Monika powoli dochodzi do siebie. Pomaga jej w tym uczucie Stanisława. Razem z bratem postanowiliśmy, że na razie nie powiemy Monice o roli, jaką spełniłam w całej tej historii. Jeszcze na to za wcześnie. Ale kiedyś na pewno to zrobimy. Bardzo polubiłam moją przyszłą bratową i chciałabym być dobrą ciotką dla jej dzieci.
Czytaj także:
Postanowiłam uciec z naszego domu na wsi. Wszystko zaczęło się od... awantury o rodzaj makaronu
Szewc bez butów chodzi. Mój mąż był zaangażowanym wychowawcą, ale olewał własnego syna
Zamiast zajmować się dzieckiem siostry, wolałam opiekować się psem mamy