„Kuzyn z Ameryki śpi na kasie, ale słoma mu z butów wystaje. Stać go na sprzątaczkę, ale na obiad podał żarcie z fast foodu”

kobieta szykuje się na przyjęcie fot. Adobe Stock, DragonImages
„Przyjęcie zapowiadało się uroczyście, zdecydowałam więc włożyć najnowszą kreację z miękkiej, granatowej dzianiny. Mój mąż bronił się przed włożeniem garnituru, w końcu jednak dał się namówić. Wypolerował półbuty na błysk, koszulę wybrał białą w delikatne, niebieskie paseczki, do tego gładki, ciemnoniebieski krawat. Wyglądał bardzo elegancko”.
/ 21.02.2023 10:30
kobieta szykuje się na przyjęcie fot. Adobe Stock, DragonImages

Zostaliśmy z mężem zaproszeni na przyjęcie do dalekiego kuzyna. Przyjechał na miesiąc do Polski po prawie czterdziestu latach emigracji, bo nagle zatęsknił za rodziną.

– Mówię ci Basiu, jaki to wytworny mężczyzna – chwaliła kuzyna ciocia Emilka, siostra mojej mamy. – Żonę ma też elegancką, ale ona raczej jest skromna. Ot, taka nieduża kobietka.

– A kim on w ogóle dla mnie jest, ciociu? – dopytywałam, bo prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie słyszałam o wuju Edwardzie.

– To przyrodni brat twojej babci. Pamiętasz jeszcze babcię? – ciocia Emilka na każdą wzmiankę o własnej matce miała łzy w oczach.

– Naturalnie, jak mogłabym zapomnieć babcię Kornelię? Była dla mnie taka kochana… – stwierdziłam i mnie samej łezka w oku się zakręciła.

Zaraz też zaczęłam gorączkowo liczyć, że babcia, gdyby żyła, miałaby dziś 110 lat.

– A ile lat ma ten wuj Edward? Musi być strasznie stary!

– Och, dziecko, twój pradziadek, a mój dziadek, był wyjątkowym człowiekiem. Czy raczej …wyjątkowo płodnym – ciocia aż się zarumieniła. – Edward jest siódmym dzieckiem pradziadka z trzeciego małżeństwa, i ma zaledwie siedemdziesiąt dwa lata! – dodała z dumą.

Wystroiliśmy się jak stróż w Boże Ciało

Od Emilii dowiedziałam się jeszcze, że wuj Edward na czas pobytu w Warszawie wynajął wielkie mieszkanie w kompleksie apartamentów na Woli oraz duży, luksusowy samochód, który czekał na niego już na lotnisku. Zaraz po przylocie z Nowego Jorku zatrudnił też pomoc domową, aby jego krucha żona nie musiała się trudzić zakupami i gotowaniem, nie mówiąc o sprzątaniu, do którego w ogóle nie nawykła.

Wszystkie te rewelacje wskazywały na to, że nasz daleki krewny jest człowiekiem zamożnym. Nic dziwnego, że ciotka określała go mianem wytwornego. Mógł sobie na tę wytworność pozwolić.

Wuj chciał, aby pierwsze spotkanie w gronie rodziny odbyło się nie w żadnej restauracji, tylko u niego, w wynajętym mieszkaniu, gdzie z pewnością wszyscy będą się swobodnie czuli.

Przyjęcie zapowiadało się uroczyście, zdecydowałam więc włożyć najnowszą kreację z miękkiej, granatowej dzianiny. Brakowało mi tylko jakiejś biżuterii, więc popołudnie w przeddzień kolacji u wuja Edwarda spędziłam na zakupach. Odwiedziłam kilka sklepów i w końcu udało mi się dobrać elegancką bransoletkę i pasujący do niej wisior. Niestety, oba drobiazgi pochłonęły wszystkie moje zaskórniaki.

Mój mąż lubi luźne, swobodne stroje, więc bardzo bronił się przed włożeniem garnituruW końcu jednak dał się namówić. Wypolerował półbuty na błysk, koszulę wybrał białą w delikatne, niebieskie paseczki, do tego gładki, ciemnoniebieski krawat. Wyglądał bardzo elegancko. „Szkoda, że częściej tak się nie stroi” – pomyślałam wtedy.

Pojechaliśmy po ciocię Emilię. Ona przepada za kapeluszami. Tym razem zaskoczyła nas fantazyjnym, z szerokim rondem. Popatrzyliśmy na siebie nawzajem, konstatując, że na pewno będziemy się prezentować odpowiednio. Zależało nam na tym bardzo, bo na kolacji u wuja miał się pojawić kuzyn z Wrocławia, znany w rodzinie elegant…

Otworzyła nam żona wuja – przemiła starsza pani – w idealnie dopasowanym dresie oraz adidaskach, co trochę nas zaskoczyło. Weszliśmy, a urocza pani domu stwierdziła z przepraszającym uśmiechem, że Edwarda w tej chwili nie ma, ale na pewno lada moment przyjdzie.

Dziękuję, już wolę pomidorową...

Zajrzałam do jadalni – na stole już czekały rozłożone nakrycia. Tymczasem pani domu zaproponowała drinka. Wybraliśmy wino. Skromny był wybór, bo w barku stała samotna butelka mołdawskiego. Okazało się bardzo dobre. Więc piliśmy je powoli, po łyku, bo nie wiadomo było, jak długo przyjdzie nam czekać.

Na szczęście po chwili usłyszeliśmy zgrzyt klucza w zamku.

– Hello! – usłyszeliśmy wesoły, tubalny głos Edwarda.

Wyjrzeliśmy z salonu. W przedpokoju stał pan domu i z dumną miną trzymał przed sobą dwa kubełki jedzenia z popularnej fastfoodowej restauracji. Spojrzał z lekkim zdziwieniem na nasze odświętne stroje, ale nie przejmując się niczym, umieścił kubełki na środku stołu.

Rozmowa w ogóle się nie kleiła, jednak Edward zdawał się tryskać dobrym humorem.

Częstujcie się. Smacznego! – powiedział radośnie, po czym na chwilę zaległa cisza.

W końcu sięgnęliśmy po udka, skrzydełka i frytki pachnące sfatygowanym olejem. Były nieprzyjemnie chłodne, a po nałożeniu na talerze ostygły zupełnie. Jeśli oni tam, w Ameryce, uważają takie rzeczy za odświętny przysmak – to ja dziękuję, wolę pomidorową. A może to tylko Edward zapomniał już, na czym polega polska gościnność?

Czytaj także:
„Był przystojny, szarmancki i nie ukrywam – bogaty. Tylko co z tego, skoro słoma mu z butów wystawała?”
„Szwagier to prostak, który zamiast się uczyć, woli doić krowy. Jednak gdy uratował mojego syna, zmieniłem o nim zdanie”
„Nowy facet mamy był okropnym snobem. Uważał naszą rodzinę za prostaków i kręcił nosem na wszystko, co robimy”

Redakcja poleca

REKLAMA