„Kumpel rzucił żonę dla 20-letniej cizi, a ona szybko zaczęła podrywać jego żonatych kolegów. Ten pajac rozwalił naszą paczkę!”

Kumpel rzucił żonę dla 20-letniej modelki fot. Adobe Stock, Sergey Nivens
„Musieli się bardzo szybko zaprzyjaźnić, bo kiedy kilka chwil później weszła tam Magda – Grzesiek wpijał się w usta Moni, a ona trzymała rękę w jego spodniach. Widziałam to na własne oczy. Bo gdy Magda zamarła w drzwiach kuchni bez ruchu, zorientowałam się, że coś jest nie tak i poszłam sprawdzić. – Czyś ty na głowę upadł?! – wrzasnęłam”.
/ 03.10.2022 07:15
Kumpel rzucił żonę dla 20-letniej modelki fot. Adobe Stock, Sergey Nivens

Poznaliśmy się jeszcze w liceum, ponad 30 lat temu. Po wyjeździe do miasta na studia staraliśmy się trzymać razem. Potem paczka powiększyła się o nasze dziewczyny i chłopaków, którzy stali się z czasem żonami i mężami. Przez lata nikt się nie wykruszył. Wszyscy, dzięki Bogu, jesteśmy zdrowi i aż do zeszłego roku omijały nas rozwody. Jasne, każda z par miała problemy, czasem też ktoś się z kimś poprztykał, ale w końcu się godziliśmy. Kiedy Marek latem zeszłego roku na kilka spotkań przyszedł sam, nikt z nas się nie domyślił, że w jego małżeństwie źle się dzieje.

Marek sypał pretekstami

Kasia źle się dzisiaj czuje, Kasia umówiła się z przyjaciółkami, Kasia musiała pojechać do rodziców – kiedy te wymówki zaczęły się powtarzać, zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak. Marka z całej paczki znam najdłużej. Chodziliśmy razem już do przedszkola, siedzieliśmy koło siebie na nocnikach. W liceum przez krótką chwilę byliśmy nawet parą, ale szybko doszliśmy do wniosku, że lepiej wychodzi nam przyjaźń. Kiedy zakochał się w Kaśce – pięknej studentce iberystyki – to ja mu doradzałam, jak ją zdobyć. Jak widać skutecznie, bo pobrali się rok po ukończeniu studiów. Uznałam, że najlepiej będzie, jak to ja z nim pogadam. Spotkaliśmy się w kawiarni.

– Wiesz, Ewa, dobrze się domyślasz – mamy z Kaśką problemy. A tak naprawdę, to już ich nie mamy. Rozwodzimy się…

Potem się dowiedziałam, że Marek w czasie tej rozmowy nie powiedział mi całej prawdy. Twierdził, że po prostu przestali się rozumieć, że jak ich syn Jasiek się wyprowadził, to stracili temat do rozmów i zrozumieli, że już się nie kochają. Miałam nadzieję, że po rozwodzie, jak już minie trochę czasu, znowu będziemy się spotykać wszyscy razem. Ale Kasia z dnia na dzień się od nas odcięła. Po którymś z moich kolejnych telefonów napisała: „Zostawcie mnie w spokoju”.

Potem zrozumiałam, że Kaśka pewnie myślała, że znałam prawdę. I że ja i reszta towarzystwa trzymamy stronę Marka. Dziś bardzo żałuję, że nie naciskałam, bo musiało jej być naprawdę ciężko. Marek zaczął się zmieniać jeszcze przed rozwodem.

Nowa fryzura, ciuchy, zapisał się na siłownię… 

OK, przymierza się do nowego otwarcia – pomyślałam.

Nie mieliśmy pojęcia, że swoją drugą młodość Marek zaczął już dużo wcześniej. Nie wiem, jak długo Marek zamierzał ukrywać przez nami Monię, ale zanim ją nam przedstawił, wpadł na nich na ulicy Grzesiek.

– Ona na nim wisiała, a on ją trzymał za pupę, serio – opowiadał mi wieczorem przez telefon. – Na mój widok zrobił się purpurowy. Jezu, ja mu nie żałuję, Ewa, ale ta dziewczyna jest na pewno młodsza od Jaśka. Ja w ogóle nie wiem, czy ona jest dorosła!

Grzesiek trochę jednak przesadził – kiedy już poznaliśmy Monię, okazało się, że ma 22 lata i jest początkującą modelką. Marek poznał ją na firmowej imprezie – pracowała tam jako hostessa. Ale tego wszystkiego dowiedzieliśmy się dopiero po kilku tygodniach, kiedy Marek przyprowadził ukochaną na grilla urządzanego przez Grześka i Magdę. Przyszli mocno spóźnieni. Wszyscy byliśmy już po kilku piwach czy lamkach wina. Ile razy ulicą przejeżdżał jakiś samochód – zamieraliśmy. A i tak w końcu przegapiliśmy ich wejście.

– Hej, halo – Marek musiał krzyknąć, żebyśmy zwrócili na niego uwagę. – Poznajcie Monikę. Monia – to są wszyscy.

Odwróciłam się i zamarłam

Dziewczyna wyglądała, jakby szła na bal przebierańców pod hasłem: króliczki „Playboya”. Trąciłam w bok Magdę, która stała koło mnie. Też się odwróciła i gapiłyśmy się tak na nową dziewczynę Marka chyba ze dwie minuty. Dziewczyna miała srebrne kozaczki na koturnie (był lipiec), brokatową spódniczkę ledwie zakrywającą pośladki, jaskrawo różową perukę (bo to chyba była peruka?!) i trzy centymetry tapety na twarzy.

– Cześć, jestem Ewa, miło mi poznać – udało mi się w końcu wykrztusić, podeszłam do niej i podałam jej rękę.

– A ja Magda, gospodyni – moja przyjaciółka po chwili również odzyskała rezon. – Czego się napijesz?

Kiedy padła odpowiedź, uznałam, że tak naprawdę powinnyśmy się jej spodziewać.

– Szampana, jeśli można. Dziękuję – Monia uśmiechnęła się, błyskając garniturem lśniących, równych zębów.

No nie można. Białe wino? Dasz radę? A jak koniecznie z bąbelkami, to mamy mineralną – zorientowałam się, że u Magdy szok zastępuje powoli irytacja.

– Jasne, Magda, Monia żartowała – do rozmowy włączył się Marek.

Potem złapał ukochaną za łokieć i zabrał pokazać ogród.

Magda, to się dzieje naprawdę? – zapytałam.

Magda tylko skinęła głową.

– Muszę się napić, na trzeźwo nie dam rady…

Zanim nowa znajoma znudziła się naszym towarzystwem, zdążyła nam opowiedzieć, że „Mareczek jest słodziakiem, że zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia i że właśnie świętowali piątą miesięcznicę pierwszego seksu”.

Dokonałam w głowie szybkich wyliczeń

Marek już znał Monię, kiedy zaczął sam przychodzić na imprezy. Spojrzałam na niego. Był purpurowy na twarzy, unikał mojego wzroku. Chwilę później przeprosił i oznajmił, że muszą już lecieć. Ledwie zamknęły się za nimi drzwi taksówki, wybuchnęliśmy śmiechem. Takim zaraźliwym, od którego aż boli brzuch. Romek uspokoił się jako pierwszy.

– Rany boskie, co to było? Czy nasz Mareczek zwariował? ­

– Biedna Kasia. Myślicie, że ona wie? – Ala, żona Romka, nagle spoważniała. – No, zostać porzuconą to jedno, ale dla dwudziestoletniej cizi? Jak ona musi się czuć…

Następnego dnia zadzwoniłam do Kaśki. Nie odebrała. Napisałam esemesa: „Poznaliśmy Monikę. Jezu, jak mi przykro”. Odpowiedź przyszła po chwili: „No, to już wiecie”. Chciałam się z nią spotkać, ale napisała mi, że wróciła w rodzinne strony: „Daj znać, jak będziesz w okolicach Rzeszowa”.

To nie było tak, że z dnia na dzień przestaliśmy Marka zapraszać. On po prostu sam przestał przychodzić. Postanowiłam zapytać, dlaczego. Ale ledwie wybrałam numer, mąż zabrał mi telefon.

– Hej, Marek, wiem, że masz fajną nową dziewczynę, ale tak nas zupełnie porzucasz? Wiesz, my bywamy przydatni – Jacek niby żartował, ale chyba nie do końca.

Marek długo coś odpowiadał. Na koniec Jacek mruknął tylko „cześć”.

– No mów, co ci powiedział – zaczęłam się domagać wyjaśnień.

– A czego się spodziewałaś? Nawrzucał mi. Że byliśmy dla Moni niemili, że teraz ona nie ma ochoty się z nami więcej spotykać, a przecież nie zostawi jej w domu. I że jest bardzo zakochany, i szczęśliwy, i jeżeli tego nie rozumiemy, to nic na to nie poradzi.

My? Niemili? Kiedy? Bo co, Magda powinna lecieć do sklepu po szampana dla niej czy jak? Nie jesteśmy po prostu dla niej towarzystwem, więc się wykręciła, a Marek łyka wszystko, co Monia powie. Kurczę, Jacek. Ja rozumiem, że Markowi odwaliło. I że może nawet myśli, że ona go kocha, a nie tylko jego konto w banku, ale…

Marek był z nas wszystkich najbogatszy

Po architekturze długo pracował dla innych. Aż za namową Kaśki założył własną pracownię. I mu się powiodło. Kilka miesięcy później Marek pojawił się na imieninach Jacka. Pewnie lepiej byłoby, gdyby i tym razem odmówił. Monia nie miała już różowych włosów. W bluzeczce w cętki odsłaniającej pępek i obcisłych spodniach z lycry wyglądała ciut lepiej niż poprzednio. Jacek szybko nalewał alkohol i po godzinie rozmowa zaczęła się powoli kleić. Monia miała chyba słabą głowę i wkrótce zaczęła głupio chichotać. Wstała od stołu i włączyła muzykę ze swojego telefonu. I zaczęła się wić na środku naszego salonu. Nagle zerwał się Grzesiek i do niej dołączył. Już po chwili Monia wiła się dookoła niego. Marek udawał, że jest pogrążony w rozmowie z Magdą.

– Wody, muszę się napić wody – wybełkotała Monia i tanecznym krokiem ruszyła do kuchni.

Grzesiek zaś za nią. Byli tam kilka minut. Musieli się bardzo szybko zaprzyjaźnić, bo kiedy kilka chwil później weszła tam Magda – Grzesiek wpijał się w usta Moni, a ona trzymała rękę w jego spodniach. Widziałam to na własne oczy. Bo gdy Magda zamarła w drzwiach kuchni bez ruchu, zorientowałam się, że coś jest nie tak i poszłam sprawdzić.

Czyś ty na głowę upadł?! - wrzasnęłam.

Grzesiek odwrócił się gwałtownie i nieporadnie zaczął zapinać spodnie.

– My tylko, no wiecie, takie żarty… No Madzia, znasz mnie przecież… – tłumaczył się bez składu, purpurowy na twarzy.

Ale Magda nie słuchała. Trzasnęła go w twarz na odlew, złapała torebkę i wybiegła. Chwilę mi zajęło, zanim się otrząsnęłam i pobiegłam za nią.

Złapałam ją na rogu

– Magda, zaczekaj, proszę. Mam pojechać z tobą do domu?

– Nie, poradzę sobie. Ale powiedz tej świni, żeby się w domu nie pokazywał. A Markowi pogratuluj wspaniałej dziewczyny – Magda miała oczy pełne łez, ale się nie popłakała. – Sorry, że popsułam imprezę.

W tym momencie podjechała taksówka. Kiedy wróciłam do domu, Marka i Moniki już nie było. Grzesiek skulił się na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach. Jacek siedział obok i klepał go po plecach, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć. Romek i Ala popijali wino, patrząc w ścianę.

– To my też już pójdziemy – zerwali się na mój widok.

Nikt ich nie zatrzymywał. Grzesiek przenocował na naszej kanapie. Rano przepraszał, mówił, że się wstawił, że tak naprawdę nie wiedział, co robi. Próbował dzwonić do Magdy, ale nie odbierała. Pozwoliła mu wrócić kilka dni później. Marek tydzień później wyrzucił Monikę z domu – dowiedział się, że jednocześnie spotyka się z innym starszym panem. Ale nic już nie było tak, jak przedtem. Marek odmawiał przychodzenia na imprezy, na których będzie Grzesiek. Magda zrobiła się chorobliwie zazdrosna. Na krok nie odstępowała męża. W czasie weekendowych kajaków uznała, że Grzesiek za dużo czasu spędza z Alą. Zrobiła dziką awanturę.

– Magda, opanuj się, przecież to Alicja. Naprawdę myślisz, że po tylu latach zapałaliśmy do siebie szalonym uczuciem? – próbował się tłumaczyć.

Roman, który już trochę się wstawił, wprawdzie nie do końca wiedział, o co chodzi, ale uznał, że pewnie Grzesiek obraził jego żonę, więc walnął go pięścią w twarz. Ledwie ich rozdzieliliśmy. Rano wszyscy rozjechali się do domów, choć mieliśmy płynąć dalej. To było nasze ostatnie spotkanie w tym gronie. Nikt już z nikim nie rozmawiał. O tym, że Grzesiek rozwodzi się z Magdą, dowiedziałam się od jego brata, którego spotkałam przypadkiem na ulicy. Kilka tygodni temu nieoczekiwanie i bez zapowiedzi wpadł Marek. Wyglądał źle. Nieogolony, w pomiętej koszulce.

Jasiek mi powiedział, że Kaśka wychodzi za mąż. Za jakiegoś Krzyśka, chłopaka, z którym chodziła w liceum. On jest wdowcem. Kaśka nie chciała, żebym się dowiedział. Jasiek powiedział mi tylko dlatego, bo zacząłem mu opowiadać, że spróbuję odzyskać mamę. I że się do niej wybieram. Co ja narobiłem… – Marek zaczął płakać.

– No fakt. Sam to wszystko spieprzyłeś, Marek – nie chciałam go dobijać, ale też nie miałam zamiaru kłamać. – Rozwaliłeś swoje małżeństwo, pośrednio małżeństwo Grześka i Magdy, i naszą paczkę. I pewnie nie da się już tego naprawić. Musisz sobie wybaczyć i spróbować żyć dalej.

Trzy dni temu zadzwoniła do mnie Kaśka

– Cześć, Ewa. Domyślam się, że już wiesz. Co prawda, trochę to szalone, ale wierzę, że nam się uda. Okazało się, że mamy ciągle z Krzyśkiem mnóstwo wspólnego, chodziliśmy razem do szkoły i wiesz, jak to jest… – jej głos brzmiał zupełnie inaczej, niż kiedy rozmawiałyśmy ostatnim razem. – Wiem od Janka, co się stało. Smutne to. Też zawsze myślałam, że zapiszemy się na zajęcia na uniwersytecie III wieku i będziemy jeździć razem na wycieczki dla seniorów. Nie wyszło… Ale może da się coś jeszcze ocalić? Powiedz wszystkim, że zapraszam na ślub i wesele. Może jednak da się uratować paczkę? Wiesz, powiedziałam Jaśkowi, że jeśli Marek chce, to też może przyjechać. Chyba już mu wybaczyłam… Obdzwoniłam wszystkich. Na razie zaproszenie przyjęli tylko Romek i Ala. Magda nie odbiera telefonu, Grzesiek powiedział, że może, jeśli jego była żona się zgodzi. Ciągle jeszcze się łudzę, że uda się jakoś poskładać naszą paczkę do kupy. Ale to pewnie szczyt naiwności… 

Czytaj też:
Małgorzata Socha ukrywa swojego męża przed mediami? „Nie jest osobą publiczną i nie chce się pokazywać”
Sandra Kubicka o zerwanych zaręczynach. Wyznała, dlaczego odwołała ślub miesiąc przed ceremonią
Katarzyna Figura o relacji z Dodą: „Bywało różnie”

Redakcja poleca

REKLAMA