„Kumpel pouczał mnie, jak nie dać się uwiązać żonie, a sam miał tylko psa. Gdy dorobił się syna, zaczął śpiewać inaczej”

Przyjaciele w kłotni fot. Adobe Stock, Andrey Popov
„– No co ty! To przecież facet! Niech się przyzwyczaja od małego, że świat nie pachnie tylko fiołkami. Ani się obejrzysz, jak sam zacznie jarać – przedrzeźniałem go rozbawiony. – No dobra, przestań już. Wiem, że byłem głupi. Należało mi się. Ale sam rozumiesz, jak to jest. Punkt widzenia zależy od punktu posiadania… Dzieci… – przyznał zażenowany”.
/ 01.09.2022 06:30
Przyjaciele w kłotni fot. Adobe Stock, Andrey Popov

Czy wiecie od czego zależy punkt widzenia? Wcale nie od punktu siedzenia. Przekonałem się o tym, gdy z moim najlepszym kumplem, Patrykiem, opijaliśmy narodziny naszych dzieci. Po raz pierwszy spotkaliśmy się z tej okazji u mnie dwa lata temu. To właśnie wtedy przyszedł na świat mój ukochany synek. Podobny do mnie jak dwie krople wody. Gdy po powrocie do domu trochę ochłonąłem z emocji, oczywiście zadzwoniłem do Patryka.

– Mam syna! – zakrzyknąłem uradowany w słuchawkę.

– Stary, gratuluję! Bardzo się cieszę! Szykuj szkło, zagrychę, musimy to natychmiast opić! Inaczej twój dziedzic będzie chorowity – usłyszałem.

Chociaż byłem wykończony, bo rodziłem razem z żoną, nie protestowałem. Czego jak czego, ale toastów za zdrowie syna przecież się nie odmawia. No i chciałem odreagować poród. Mówcie sobie co chcecie, ale dla faceta nie jest to łatwe przeżycie.

Kumpel przyjechał pół godziny później

W jednej ręce trzymał sporych rozmiarów butelkę wódki, w drugiej popitkę. Od razu zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy wznosić toasty za zdrowie i pomyślność mojej Ani i Kubusia. Ledwie wypiliśmy jednak po dwa kieliszki, gdy Patryk wyciągnął z kieszeni papierosy. W moim domu zawsze można było palić, bo sam „zjadam” prawie dwie paczki dziennie, ale żona zapowiedziała, że po narodzinach dziecka wprowadzi absolutny zakaz.

Zgodziłem się bez szemrania. Sam nie chciałem, żeby synek wdychał truciznę. Umówiliśmy się więc, że jak będę chciał zapalić, to wyjdę na balkon albo na podwórko.

– Schowaj fajki. Anka z małym wraca za dwa dni. Jak poczuje dym, to się wścieknie – powiedziałem Patrykowi.

– Eee, tam, wywietrzy się… – wzruszył ramionami i sięgnął po papierosa.

– Mówię poważnie! Nie chcę, żeby mały wąchał te smrody. Jest przecież jeszcze bardzo malutki i delikatny – złapałem go za rękę.

– Nie wygłupiaj się. To facet! Niech się przyzwyczaja od małego, że świat nie pachnie tylko fiołkami. Ani się obejrzysz, jak sam zacznie jarać – zarechotał i wsadził peta do ust.

Wkurzył mnie tym okropnie

– W naszym domu od dzisiaj obowiązuje absolutny zakaz palenia. Albo idziesz na zewnątrz, albo się w ogóle żegnamy!  – wydarłem się, a on popatrzył na mnie zdziwiony.

– No dobra, nie drzyj się tak. Już idę… – ruszył w stronę tarasu – Ale swoją drogą… Co z ciebie za facet. Ja tam nie pozwoliłbym się tak terroryzować. Zawsze paliłem we własnym domu i będę tak robił, żeby nie wiem co – prychnął obrażony.

– Poczekamy, zobaczymy!

– Przekonasz się! W przeciwieństwie do ciebie jestem twardzielem – odparł i zamknął za sobą drzwi.

Potem już tuptał palić na zewnątrz bez głupich komentarzy, ale atmosfera nie była tak przyjemna jak na początku. W końcu, czemu on ma czelność wygadywać u mnie w domu takie bzdury. Gość ma ponad 30 lat, a na koncie ma tylko psa i mieszkanie po starych. Wkurzył mnie do granic możliwości.

Rozstaliśmy się w zgodzie, ale obiecałem sobie, że przy najbliższej okazji udowodnię mu, że nie jest takim twardzielem, za jakiego się uważa. Minął rok. I nagle wśród znajomych rozeszła się wieść, że żona Patryka jest w ciąży. Kumpel szalał ze szczęścia. Kilka miesięcy później odebrałem od niego telefon.

– Mam syna! – zawołał uradowany.

– Gratuluję, stary! Bardzo się cieszę! Szykuj szkło, zagrychę, musimy to koniecznie opić. Bo inaczej twój pierworodny zacznie chorować! – powtórzyłem zasłyszany od niego tekst.

Gadał głupoty, więc mu się należało…

Pół godziny później stawiłem się w mieszkaniu Patryka. Z dużą butelką wódki i popitką. Postawiłem je na stół. Obok od razu położyłem paczkę papierosów. Po dwóch kieliszkach wyciągnąłem jednego i włożyłem do ust. Rozejrzałem się za zapalniczką.

– Chyba nie zamierzasz tu palić? – Patryk spojrzał na mnie groźnie.

– A co, nie wolno? Przecież niedawno mówiłeś, że nigdy nie przestaniesz palić w domu. Czyżby coś się zmieniło? Żona postawiła jakieś ultimatum? – udawałem zdziwienie.

Lekko poczerwieniał.

– Coś w tym rodzaju… Ale sam rozumiesz, to dla dobra syna… Po co się ma biedak truć? Jest jeszcze taki malutki, bezbronny – wykrztusił.

– No co ty! To przecież facet! Niech się przyzwyczaja od małego, że świat nie pachnie tylko fiołkami. Ani się obejrzysz, jak sam zacznie jarać – przedrzeźniałem go rozbawiony.

– No dobra, przestań już. Wiem, że byłem głupi. Należało mi się. Ale sam rozumiesz, jak to jest. Punkt widzenia zależy od punktu posiadania… Dzieci… – przyznał zażenowany. 

Czytaj także:
„Znalazłam na koszuli męża dowód zdrady. Miałam ochotę udusić drania, na szczęście przyjaciółka przemówiła mi do rozsądku”
„W domu to ja jestem twardą ręka, bo mąż zachowuje się jak smarkacz. Mam dość jego humorów, ile można niańczyć duże dziecko?”
„Tyle panienek chodzi po świecie, a syn wybrał rozwódkę z dzieckiem. Chciałam normalną synową, a nie kobietę z odzysku”

Redakcja poleca

REKLAMA