„Ktoś próbował okraść moją babcię metodą >>na wnuczka<<. Zastawiliśmy na złodzieja pułapkę i... okazało się, że go znam”

kobieta, która nie dała się oszukać fot. Adobe Stock, Mangostar
„Instrukcji udzieliła nam policja. Babci kazano oddzwonić na podany numer do >>adwokatki<< i umówić się na przekazanie pieniędzy. Dwóch policjantów schowało się w sypialni, ja z Karolem w salonie. Szczerze mówiąc, najbardziej bałam się, że oszustka jednak zmieni zdanie i się nie pojawi, a policja straci szansę na jej ujęcie”.
/ 10.08.2022 09:15
kobieta, która nie dała się oszukać fot. Adobe Stock, Mangostar

Spotkanie klasowe przeciągnęło się do północy, więc nie zdążyłam odwiedzić babci. Wiedziałam jednak, że zrozumie. Ciągle mnie namawiała, żebym więcej spotykała się z ludźmi.

No i jak było, Marianko? – zapytała następnego dnia, kiedy przywiozłam jej nowe gazetki z historiami, które uwielbiała. – Ile to lat od końca podstawówki minęło? Dziesięć? Piętnaście?

– Dwadzieścia jeden, babciu – uśmiechnęłam się. – Kilku osób nie poznałam! Ale mi wszyscy mówili, że się nie zmieniłam.

– Oj, pamiętam te twoje koleżanki…– babcia zamyśliła się z uśmiechem.

Od czwartej klasy podstawówki mieszkałam z nią z powodu problemów mamy z alkoholem i narkotykami. Dobrze zapamiętała, że moje koleżanki często odprowadzały mnie po lekcjach i wpadały do nas na chwilę. Dopiero po latach zrozumiałam, że dom mojej babci był bezpieczną przystanią nie tylko dla mnie. W naszym mieście, po „złej” stronie rzeki, gdzie mieściła się moja szkoła, życie nie było łatwe. Większość ojców była bezrobotna, prawie każdy nadużywał alkoholu, dzieci rzadko kiedy miały własny pokój i zagwarantowany ciepły posiłek chociaż raz dziennie.

Ja sama mieszkałam z mamą i przyrodnimi siostrami w nieogrzewanej kamienicy z problemami z wodą i elektrycznością. Dopiero jako nastolatka podsłuchałam rozmowę mamy i babci, z której dowiedziałam się, że nasza rodzina mieszkała tam „na dziko”. Mama nie miała pracy, piła coraz więcej, zaniedbywała mnie i siostry.

Otaczała opieką mnie i... nie tylko

Od mojego i ich ojców nie miała żadnej pomocy, była niewydolna wychowawczo, więc w którymś momencie zostałyśmy jej odebrane. Dziewczynki były jeszcze malutkie, znaleźli im dobrą rodzinę zastępczą. Mnie, nastolatkę, czekał pobyt w domu dziecka. I tam bym skończyła, gdyby nie wzięła mnie babcia – matka mojego biologicznego ojca, która właśnie wtedy dowiedziała się o mojej tragicznej sytuacji.

Myślę, że wiele moich koleżanek miało podobne problemy w domu, dlatego tak lubiły wielkie mieszkanie i wielkie serce babci. Mogłyśmy u niej się w spokoju uczyć, ale też bawić, nawet śpiewać i bębnić na pianinie, które stało w salonie z wielkim balkonem. Babcia, zawsze ładnie ubrana, pachnąca, z ułożonymi włosami, dawała nam obiad, często też pomagała mnie i dziewczynom w odrabianiu lekcji.

Po podstawówce poszłam do dobrego liceum i tam już nie było dzieci „z marginesu”. Poznałam dzieci prawników i lekarzy, ambitne dziewczyny uczące się, by dostać się na akademię medyczną, i chłopaków, którzy wybierali się na politechnikę. Wtedy byłam już podobna do nich – dobrze ubrana, zadbana, ładnie się wysławiająca i świadoma siebie. Byłam już bardziej podobna do mojej babci niż do mamy, która praktycznie zniknęła z mojego życia, z czego się skrycie cieszyłam.

Po ogólniaku poszłam na studia, dostałam dobrą pracę w znanej firmie, związałam się z chłopakiem, który planował otworzyć własną klinikę weterynarii. Nic z tego nie byłoby moim udziałem, gdyby babcia mnie nie uratowała.

– Jeśli utraci sprawność, zamieszka z nami – zapowiedziałam mojemu chłopakowi na początku znajomości. – Nie ma mowy, żebym oddała ją pod opiekę obcym ludziom.

– Na razie twoja babcia to okaz sprawności i zdrowia! – żartował Karol, który też uwielbiał moją nestorkę.

Faktycznie, babcia, mimo dziewięćdziesiątki na karku, wciąż dbała o siebie. Nadal przywiązywała wagę do nienagannego wyglądu i zdrowego trybu życia. Była też w pełni sił intelektualnych, doskonale znała się na bieżącej sytuacji w kraju i za granicą. To właśnie dlatego od razu zorientowała się, że ktoś próbuje oszukać ją metodą „na wnuczka”…

Zadzwoniła do mnie późnym wieczorem z pytaniem:

– Czy ty dzisiaj spowodowałaś jakiś wypadek, Marianko?

– Że, słucham, co?! – aż podskoczyłam na łóżku. – Jaki wypadek? Jestem w domu, z Karolem, czytam książkę!

I tak dowiedziałam się, że do babci dosłownie kilka minut wcześniej ktoś zadzwonił z informacją, że jestem w areszcie, bo jechałam po alkoholu samochodem i na przejściu potrąciłam pieszego.

– Ta kobieta mówiła, że jest twoją adwokatką i że podałaś jej mój numer, żeby pozyskała pieniądze na kaucję – wyjaśniła babcia, a ja poczułam, jak zalewa mnie wściekłość, że ktoś ją chciał tak podstępnie oszukać.

– Co jej powiedziałaś, babciu? – zapytałam.

– Że potrzebuję czasu, żeby znaleźć pieniądze, ale że oczywiście je jej przekażę – odpowiedziała i wyczułam w jej głosie uśmieszek. – Zaraz się rozłączę i zadzwonię na policję. Zrobimy zasadzkę i złapiemy tę oszustkę! Ale powiem ci, Marianko, że gdybyś mnie tyle nie ostrzegała, to bym się pewnie dała podejść. Ta kobieta wiedziała o tobie wszystko. Nawet to, jakim samochodem jeździsz, i że twój Karol jest weterynarzem.

To mnie zdumiało. Skąd jakaś oszustka mogła znać takie szczegóły? Babcia streściła mi ich rozmowę i wyszło na to, że tamta baba naprawdę znała moje życie.

Była zdesperowana, ale to jej nie tłumaczy!

– Powiedziała, że wjechałaś swoją skodą na pasy i że Karol nie może ci pomóc, bo sam też był w tym samochodzie, również pijany, i teraz dopiero trzeźwieje. A poza tym on nie ma oszczędności, bo wszystko wydał na wynajęcie lokalu pod przychodnię weterynaryjną. A pieniądze są potrzebne natychmiast, bo dzisiaj piątek, i jak ona od razu ich nie wpłaci, to zostaniesz w areszcie do poniedziałku rano.

– Babciu, jedziemy do ciebie! – powiedziałam. – Chcę być przy aresztowaniu tej oszustki!

Dalszych instrukcji udzieliła nam już policja. Babci kazano oddzwonić na podany numer do „adwokatki” i umówić się na przekazanie pieniędzy. Dwóch policjantów schowało się w sypialni babci, ja z Karolem ukryłam się w salonie. Szczerze mówiąc, najbardziej bałam się, że oszustka jednak zmieni zdanie i się nie pojawi, a policja straci szansę na jej ujęcie.

Ale chciwość najwyraźniej wygrała i niedługo po pierwszej w nocy zadzwonił dzwonek do drzwi. Policjanci kiwnęli głowami, że babcia ma otworzyć drzwi, wpuścić przestępczynię i skłonić ją do powtórzenia historyjki. Potem miała podać jej dużą kopertę z pociętymi papierami udającymi pieniądze, a policjanci wkroczyć do akcji. Babcia podeszła do drzwi, szczęknął zamek i po chwili usłyszałam głos „adwokatki” mówiącej, że ogromnie się spieszy, bo prokurator właśnie postawił zarzuty i trzeba zawieźć pieniądze w ciągu godziny.

– Cholera, znam ten głos! – szepnęłam do Karola kompletnie zaskoczona.

Chwilę później okazało się, że miałam rację. Kiedy policjanci się ujawnili i aresztowali zaskoczoną kobietę za oszustwo i próbę wyłudzenia znacznej kwoty, wyszłam z pokoju i stanęłam twarzą w twarz z Jagodą.

Była moją koleżanką z podstawówki, ale ostatni raz widziałam ją kilka dni wcześniej. Siedziała obok mnie na zjeździe absolwentów, kiedy opowiadałam, co u mnie. Słuchała więc o Karolu i jego planach z przychodnią dla zwierząt. A potem, kiedy wszyscy się rozchodzili, zapytała, czy nie podwiozłabym jej do domu. Właśnie tak dowiedziała się, jakim samochodem jeżdżę.

– Jagoda…– powiedziałam, nie wiedząc właściwie, jak skończyć zdanie. – Ale… Jagoda, dlaczego…?

Jagoda była jedną z dziewczynek, które najczęściej mnie odwiedzały u babci. Wiedziałam, że u niej w domu się nie przelewało, że nieraz nie było nic w lodówce. Koleżanka nigdy nie była na wakacjach, nigdy nie miała też nic nowego, wszystkie ubrania donaszała po starszym rodzeństwie. Przypomniałam sobie, że na spotkaniu klasowym niewiele o sobie mówiła, a kiedy ją odwoziłam, wyglądała na spiętą.

– Nie wiem, w jakim nastroju będzie mąż, jak wrócę – zwierzyła mi się. – Ostatnio jest bardzo nerwowy, bo stracił pracę… Nie lubi, kiedy wychodzę, bo musi siedzieć z dziećmi… Mamy czwórkę, nie jest łatwo.

Kiedy policja ją zabrała, trzęsłam się ze stresu i złości. Rozumiałam, że Jagodzie było ciężko, ale wpaść na coś takiego? Podjąć próbę obrobienia osoby, która zawsze była dla niej tylko dobra? Która ją karmiła i pomagała całymi latami? Wykorzystać informacje, którymi się z nią podzieliłam, żeby wyrwać staruszce kilka tysięcy złotych? Jak ludzie mogą być tak podli? I czy można jeszcze komuś ufać? 

Cieszę się tylko, że babcia nie dała się okraść. I że Jagoda odpowie za swoją żałosną próbę przestępczą. Nawet mi jej nie żal.

Czytaj także:
„Rodzice wzięli ślub, bo mama była w ciąży. W domu były ciągle awantury i latały talerze, ale byli razem dla mojego >>dobra<<”
„Zakochałem się w kobiecie, której udzielałem rozwodu. Gdy zaprosiłem ją na kawę, myślała, że jest >>w ukrytej kamerze<<”
„Po moim eks zostało mi dziecko i alergia na facetów. Tym draniom przyświeca jasny cel: zbałamucić, zaliczyć i zostawić”

Redakcja poleca

REKLAMA