Rodzice głośno o tym nie mówili, ale wiem, że gdy pierwszą klasę liceum skończyłam jako najlepsza uczennica, zaczęli po cichu planować moją karierę. Kim to ja nie miałam zostać! Lekarką. Prawniczką. Ekonomistką.
Z wypiekami na twarzy studiowali rankingi najlepszych uczelni i zastanawiali się, którą wybiorę. Sami skończyli edukację na zawodówce, więc byli ze mnie bardzo dumni. Tata prowadził dochodowy warsztat blacharsko-lakierniczy, pieniędzy nam nie brakowało. Dodatkowe lekcje angielskiego, nowy laptop – wszystko co najlepsze dla kochanej córeczki.
Słyszałam te ich wieczorne narady, ale się nimi nie przejmowałam. Wiedziałam dokładnie, co chcę w życiu robić. Miałam mieć własną restaurację, a może i program kulinarny w telewizji.
Wszystko zrujnowała miłość
W sumie to postawiłam na swoim. Od roku pracuję w kuchni ośrodka pomocy społecznej. Dostaję minimalną stawkę za godzinę, ale mogę się najeść i zabrać do domu resztę jedzenia, która ewentualnie zostanie.
A kariera naukowa? Raczej nic z tego nie będzie. Nie mam nawet matury, w ogóle do niej nie podeszłam. Bo rok wcześniej spotkałam Krystiana i zakochałam się bez pamięci.
W tamtym czasie namiętnie oglądałam w internecie amerykańskie seriale dla młodzieży. W oryginale, więc wmawiałam sobie, że doskonalę język. Wymuskani, eleganccy chłopcy, bystre, wygadane dziewczyny. To był inny świat niż w polskiej rzeczywistości. Moi rówieśnicy byli pryszczaci, nosili wyciągnięte koszulki i nie mieli nic mądrego do powiedzenia.
To była osiemnastka Elizy, na działce za miastem. Wypiłam już dwie puszki piwa, więcej niż kiedykolwiek. Pewnie dlatego, gdy pod furtkę zajechał na motocyklu Krystian, byłam pewna, że to wyobraźnia płata mi figle. Czarna, opadająca na oczy grzywka, modne okulary, skórzana kurtka i dżinsy rurki. Wyglądał jak bohater jednego z tych seriali… Nonszalancko zeskoczył z motoru i wszedł na działkę. Widziałam, że wszystkie dziewczyny zamarły.
– Hej, kuzyneczko, sto lat – zawołał do Elizy i wręczył jej białą różę. Z kilkunastu nastoletnich piersi wyrwało się głośne bezwiedne westchnienie.
Od tego momentu impreza kręciła się już tylko wokół Krystiana. To on puszczał muzykę, wymyślał gry. Gdy zaproponował konkurs mokrego podkoszulka, wszystkie byłyśmy gotowe, by wziąć w nim udział.
– Żartowałem, małolatki, żartowałem – tłumaczył ze śmiechem.
Była druga w nocy. Z głośników leciała wolna muzyka. Siedziałam na pieńku mocno wstawiona i użalałam się nad sobą. Wtedy poczułam, że ktoś okrywa mi ramiona kurtką. Podniosłam wzrok, to był Krystian.
– Co tak tu siedzisz sama, maleńka? Może się pobujamy?
Zatańczyliśmy, a ja czułam na plecach wściekłe spojrzenia koleżanek. Ciągle zastanawiam się, czemu wtedy wybrał mnie. Na imprezie było mnóstwo ładniejszych, zgrabniejszych, lepiej ubranych. Czasem mam podejrzenie, że wiedział, kim jestem. I kim jest mój tata, bo Krystian bardzo potrzebował pieniędzy, zwłaszcza łatwych pieniędzy.
Niestety, mocno się przeliczył. Gdy wyprowadziłam się do niego, tata wyraźnie dał mi do zrozumienia, że dopóki go nie zostawię i nie wrócę do domu, nie dostanę od niego ani złotówki.
Z tamtej imprezy Krystian odwiózł mnie pod same drzwi. Było jak w filmie – na horyzoncie powoli wstawało słońce, a my pędziliśmy wśród drzew. Pod domem zsadził mnie z motoru i postawił przed sobą. Spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął mnie całować. A ja o mało nie zemdlałam z wrażenia.
Bolało jak diabli
Przez następne dwa tygodnie wszystko robiłam pierwszy raz w życiu. Pierwszy raz byłam na randce w kinie. Siedzieliśmy w ostatnim rzędzie i cały czas się całowaliśmy. Pierwszy raz poszłam z chłopakiem do restauracji, gdzie Krystian zamówił karafkę włoskiego wina z bąbelkami. No i ten najważniejszy pierwszy raz…
– Moi rodzice wyjeżdżają na weekend na wesele – napomknęłam mimochodem. – Może wpadniesz? Ugotuję spaghetti z moim sekretnym sosem.
Zaproszenia nie musiałam dwa razy powtarzać. Krystian zjawił się u mnie już w piątek po 17 i wyszedł dopiero w niedzielę wieczorem.
Jeszcze przy kolacji zainteresował się barkiem taty. Trochę się wystraszyłam, gdy nalał sobie pół szklanki jego najlepszej whisky. „Doleje się wody” – pocieszałam się w duchu.
Zastanawiałam się, co się wydarzy dalej, ze strachu wypiłam pół butelki wina. Koło północy Krystian włączył muzykę. W tańcu zaczął mnie rozbierać, a ja nie protestowałam. – Jesteś dziewicą, prawda? – zapytał szeptem. Skinęłam głową i poczułam, że spiekłam raczka od stóp do głów.
– To mam świetny pomysł. Zrobimy to pod prysznicem. Szkoda pościeli – powiedział. Wtedy nawet ten jego pragmatyzm wydał mi się taki romantyczny. – Chcesz, prawda? Jasne, że chciałam. Gdy już staliśmy nago pod prysznicem nagle przestał być czuły i delikatny. Zaczął dziwnie dyszeć, odwrócił mnie twarzą do ściany i poczułam ostry ból. Nawet nie pisnęłam, bo trochę się go w tym momencie bałam. Po chwili zobaczyłam, że woda w brodziku robi się czerwona…
– I już. Pierwsze koty za płoty. Zobaczysz, teraz już będzie przyjemnie – zapewniał mnie i wszedł we mnie znowu. Dalej bolało jak cholera, ale uśmiechnęłam się i powiedziałam tylko: – Tak, cudownie…
Gdy rano obudziłam się w łóżku rodziców, na szafce stała taca ze śniadaniem.
– Dzień dobry, kochanie – Krystian wsunął głowę w drzwi. Znowu był czuły i czarujący. – Jak się czujesz? Kochasz mnie?
Nie zdążyłam nawet napić się kawy, bo po chwili Krystian już leżał na mnie. Odważyłam się i zapytałam go o prezerwatywę.
– Fuj – wzdrygnął się. – Z prezerwatywą to nie ma przyjemności. Nie martw się, za pierwszym razem nie zachodzi się w ciążę.
Chciałam powiedzieć, że to już był kolejny raz, ale nie miałam śmiałości.
Krystian potrzebował pieniędzy
Wponiedziałek pojechałam do sąsiedniego miasta do lekarza. Dostałam receptę na tabletki antykoncepcyjne, nie chciałam ryzykować, bałam się, że zajdę w ciążę.
Coraz więcej czasu spędzałam z Krystianem, coraz częściej też pożyczałam mu pieniądze.
– Mamy z kumplem świetny pomysł na biznes. Na razie nie mogę powiedzieć, jaki. To niespodzianka – słyszałam ciągle.
Poza tym Krystian potrzebował gotówki na mieszkanie, jedzenie. W tajemnicy przed rodzicami przestałam chodzić na angielski. Pieniądze oddawałam Krystianowi, tak samo jak całe kieszonkowe.
Zaczęłam też podkradać mamie drobne sumy z portfela, wiedziałam, że się nie zorientuje, bo zawsze była taka roztrzepana.
Nie miałam też czasu na naukę. Pojawiły się pały, ale rodzice nie wiedzieli, bo nie mówiłam im o kolejnych wywiadówkach.
A potem były moje urodziny. Mama z tatą wynajęli restaurację w centrum miasta. Wszystko miało być na najwyższym poziomie. Kelnerzy w muchach podawali dania, do tańca przygrywał na żywo didżej.
– Jezu, Aśka, jest lepiej niż na niejednym weselu – zachwycały się przyjaciółki.
W tajemnicy przed rodzicami zaprosiłam też Krystiana. Pomyślałam, że to wspaniała okazja, żeby go poznali. Imprezy to jego żywioł. Zobaczą go z najlepszej strony. Czarujący, dobrze wychowany, dusza towarzystwa. „Może nie będą pytać, co robi, czy się uczy…” – łudziłam się.
Minęła północ, a Krystiana ciągle nie było. Zaczęłam panikować. Na pewno coś się stało, przecież nie zapomniał o moich urodzinach. Od tygodnia mówił o tym wspaniałym prezencie, który dla mnie szykuje.
Nagle usłyszałam jakieś zamieszanie przy drzwiach.
– Wpuszczaj, debilu… Jestem narzeczonym jubilatki… – usłyszałam głos Krystiana. Był kompletnie pijany. Odepchnął portiera i wtoczył się do środka, przy okazji zrzucając na posadzkę wielką wazę z kwiatami.
– Aniele mój, wybacz spóźnienie, ale zatrzymały mnie ważne sprawy – wybełkotał, rzucił się przede mną na kolana i wręczył lekko przywiędłą czerwoną różę.
– Asiu, ty znasz tego pana? – zaniepokoił się tata.
Nie miałam wyjścia. Złapałam Krystiana za rękę i zmusiłam go, żeby wstał.
– Mamo, tato. Poznajcie Krystiana, mojego chłopaka, a niedługo pewnie też narzeczonego i męża – wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu. – Bardzo się kochamy – dodałam jeszcze.
Mama zakryła usta ręką. Tacie niebezpiecznie zaczęła drgać brew, wiedziałam, że jest wściekły. Ale opanował się, nie chciał robić skandalu.
– Panie Krystianie, miło pana poznać. Myślę, że powinien się pan napić mocnej kawy – tata złapał Krystiana za ramię i wyprowadził na zaplecze. Mama pobiegła za nimi, a ja za nią.
– Aśka, jak długo znasz tego pajaca? – zapytał tata, gdy nikt nas nie widział.
– Dwa miesiące – wybąkałam. – Bardzo go kocham i bez względu na to, co o tym myślicie, będziemy razem.
– Razem? Proszę bardzo. Ale nie pod moim dachem. Albo z nim zerwiesz tu i teraz albo jutro pakujesz manatki i się wyprowadzasz. W końcu jesteś już dorosła – krzyczał ojciec.
– Staszek, nie unoś się. Porozmawiamy o tym w domu. Asia, jesteś młoda, zakochałaś się, ale po prostu wielu rzeczy nie rozumiesz – próbowała łagodzić mama.
Ale nie słuchałam. Złapałam Krystiana za rękę i szybko wstałam.
– Jak sobie życzycie. Wyprowadzam się. Więcej mnie nie zobaczycie. Sami jesteście sobie winni, że od tej pory nie macie już córki – powiedziałam zdenerwowana. Nie mam pojęcia, skąd miałam w głowie te górnolotne zdania. Pewnie z jakiegoś serialu… – Juto zabiorę swoje rzeczy.
– Swoje? Ty nie masz swoich rzeczy! To wszystko są moje rzeczy – tata był purpurowy na twarzy i wrzeszczał już na cały głos.
Pociągnęłam Krystiana do tylnych drzwi i wyszliśmy na dwór.
Nici z mojego planu
– Kochanie, czy ty wiesz, co robisz? Mieszkam w wynajmowanym pokoju, biznes jest ciągle w powijakach, zastanów się.
Krystian wystraszył się na dobre. Nie dość, że straci źródło finansowania, to jeszcze będzie musiał mnie utrzymywać. Ale ja oczywiście wtedy nie zdawałam sobie sprawy z jego prawdziwych intencji. Byłam młoda, głupia i ciągle zakochana.
– Kochanie, nie martw się. Będzie dobrze. Oni mnie nigdy nie rozumieli. Damy sobie radę. Przecież ja też mogę iść do pracy.
Pomimo totalnego zamroczenia alkoholowego to zdanie Krystian zapamiętał doskonale. Gdy obudziłam się rano w jego brudnym pokoiku, przy łóżku nie czekała taca ze śniadaniem.
– To kiedy znajdziesz robotę? – Krystian siedział przy stole z piwem w ręku i od razu przeszedł do konkretów. – Wiesz, czynsz trzeba zapłacić, zakupy zrobić. Rusz tyłek!
Do oczu napłynęły mi łzy. Zauważył i chyba zrozumiał, że przesadził.
– Kochanie, wiem, że ci smutno, ale prędzej czy później i tak byśmy razem zamieszkali. Tylko stało się to ciut szybciej, ale zobaczysz, będziemy szczęśliwi – w jego oddechu, gdy pochylił się, żeby mnie pocałować, czuć było przetrawiony alkohol.
Gdy pojechałam do domu po swoje rzeczy, drzwi były zamknięte od środka. Na wycieraczce stała torba z moimi ubraniami. Tylko ubraniami. Zrozumiałam, że nici z mojego planu, że sprzedam laptop, tablet, sprzęt grający i w ten sposób na jakiś czas zaspokoję potrzeby Krystiana.
Wtedy jeszcze wierzyłam, że uda mi się połączyć naukę i pracę. Do końca roku szkolnego pracowałam nocami w sortowni śmieci. Dosypiałam na lekcjach. Jakoś udało mi się skończyć drugą klasę.
W wakacje robiłam mnóstwo rzeczy. Zbierałam owoce, wyprowadzałam psy, sprzątałam, roznosiłam ulotki. A Krystian ciągle planował swój wielki biznes i wciąż był niezadowolony, że za mało zarabiam.
– Chodź tu na moment – zawołał mnie raz wieczorem, gdy rozbierałam się do snu. Podeszłam w samej bieliźnie. – Obróć się – zaordynował. Posłusznie zrobiłam, co kazał. – Wiesz, ty w sumie niezła jesteś. Wiesz, są takie kluby, gdzie mogłabyś nieźle zarobić. Pobujasz się przy rurze, pokręcisz tyłkiem. Nic wielkiego, a kasa dobra.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam.
– Krystian, oszalałeś?! Chcesz, żeby mnie za pieniądze macali obcy faceci? – krzyknęłam, z trudem tłumiąc łzy.
– Od razu obmacywali – oburzył się.
– To jest taniec, egzotyczny. Ale jak chcesz. Jeśli wolisz ręce urabiać od rana do nocy, to twój wybór.
Krystian więcej nie wrócił do tematu. Ale od tamtej pory parę razy śniło mi się, że przyprowadza do domu jakiegoś śliniącego się grubasa i każe mi dla niego tańczyć. Budziłam się, gdy facet próbował zdjąć mi stanik…
Koniec sielanki
Pod koniec wakacji Krystian po raz pierwszy mnie uderzył. Wrócił do domu kompletnie pijany, a ja po prostu weszłam mu w drogę. Nic nie zrobiłam, nie powiedziałam. Nagle odwrócił się i uderzył mnie w twarz. Gdy runęłam na podłogę, wyraźnie poprawił mu się humor.
Rodzice dali mi jasno do zrozumienia, że jeśli tylko rzucę Krystiana, mogę w każdej chwili wracać i wszystko będzie jak dawniej. W przeciwnym razie mam się im nie pokazywać na oczy.
Gdy zaczęłam zbierać swoje rzeczy, wrócił Krystian z wielkim bukietem kwiatów. Kajał się, przepraszał, tłumaczył, że miał trudny wieczór. – Ten ch…, mój wspólnik, opróżnił nasze konto i zniknął – opowiadał. Trochę się zdziwiłam, bo nigdy nie słyszałam, żeby Krystian miał jakieś konto, ale dałam spokój. Przez cały dzień był znowu dawnym, czarującym Krystianem. Ugotował kolację, kupił wino, tańczyliśmy na balkonie. Wszystko mu wybaczyłam.
We wrześniu nie wróciłam do szkoły. Krystian załatwił mi tę pracę w garkuchni. – Pomyśl, zarobisz i jeszcze na jedzeniu oszczędzimy. A uczyć się możesz wieczorowo, to nie hańba – przekonywał.
Zgodziłam się. Nawet nie wspomniałam, że u nas w mieście nie ma wieczorowego liceum. Nie chciałam go denerwować.
O tym, że rzuciłam naukę, mama dowiedziała się od mojej koleżanki. Pomimo zakazu ojca, któregoś dnia przyszła z wizytą. Weszła do naszej klitki, rozejrzała się i zaczęła płakać: – Asia, co ty wyprawiasz ze swoim życiem? Dlaczego nam to robisz?
– Mamusiu, to tymczasowo. Gdy Krystian rozkręci swój biznes, wszystko się ułoży. Wrócę do szkoły, pójdę na studia – przekonywałam. Nie jestem pewna, czy wtedy jeszcze sama wierzyłam w to, co mówiłam.
– Dziecko, co ty wygadujesz? Jaki biznes?! Ten chłopak całe dnie spędza w mordowni nad rzeką. Przepija to, co zarobisz. Wiem, że kiedyś wróci ci rozum, mam nadzieję, że nie będzie za późno.
To było rok temu. Mama w tajemnicy przed ojcem wpada do mnie raz na tydzień, przynosi jedzenie, ubrania. Ale nigdy, choć prosiłam, nie dała mi gotówki. – Nie mogę. Wiem, że mu ją oddasz, po prostu nie mogę. Kupię ci, czego potrzebujesz, ale nie dam ci pieniędzy – powtarza za każdym razem.
Próbuje mnie też przekonać, żebym wróciła do domu. Konsekwentnie odmawiam, już sama nie wiem, dlaczego. Chyba mi wstyd przyznać przed nią, tatą i samą sobą, że popełniłam wielki błąd. Już dawno nie mam złudzeń. Krystian mnie nie kocha, zresztą ja też już się odkochałam. Wiem, że nie ma i nie będzie żadnego biznesu. I że nie wrócę do szkoły, nie otworzę restauracji.
Może kiedyś zbiorę się na odwagę, żeby po prostu wstać i stąd wyjść. Ale jeszcze nie dziś.
Czytaj także:
„Przespałam się z 24-latkiem, żeby uciszyć myśli o starości. Zaliczyliśmy wpadkę i dorwała mnie brutalna rzeczywistość”
„Rzucił się na mnie, wybił zęby i brutalnie zgwałcił... Jak w kimś tak pięknym może czaić się tyle zła?"
„Szwagier przy rodzinnym obiedzie stwierdził, że żałuje ślubu i dzieci. Najchętniej przyłożyłbym mu w gębę”