„Kończyły nam się oszczędności, a mąż nie garnął się do pracy. Marzyłam o dziecku, ale z kim? Z tym leniem z kanapy?”

Zdradziła go z jego bratem fot. Adobe Stock, Andrey Popov,
„Czy odtąd tak będzie wyglądać moje życie? Liczyłam, że szybko zabierzemy się za starania o dziecko, ale ostatnio coraz rzadziej myślałam o powiększeniu rodziny, zwłaszcza patrząc na męża z pilotem od telewizora w ręce i paczką czipsów na brzuchu. W tym samym czasie ja harowałam za dwoje, żeby wystarczało nam na rachunki i jedzenie”.
/ 22.06.2022 11:00
Zdradziła go z jego bratem fot. Adobe Stock, Andrey Popov,

Tuż po ślubie chcieliśmy szybko mieć dziecko. Niecierpliwie czekałam, aż nasz dom zatętni życiem, po parkiecie będą biegać małe stópki. Ale ostatnio rzadko myślałam o powiększeniu rodziny. Widok męża na kanapie wpatrzonego w telewizor nie zachęcał mnie do tego.

Czy to już czas na rodzinę?

Zamknęłam laptopa z trzaskiem i wstałam od biurka. Byłam podenerwowana, ponieważ ledwo wyrabiałam się z pracą i zmęczenie dosłownie zwalało mnie z nóg. Nie dość, że robiłam swoje w biurze, to jeszcze część zadań zabierałam do domu, by wykonać je na prywatnym laptopie. Nie miałam jednak innego wyjścia. Musiałam utrzymać się w tej pracy za wszelką cenę. Z głębi mieszkania dało się słyszeć odgłosy rozgrywającego się na ekranie telewizora meczu i szelest otwieranej paczki czipsów. Odetchnęłam głęboko, chcąc zapanować nad rodzącą się złością.

Pod ścianą leżał porzucony odkurzacz. Przed wyjściem wyjęłam go z szafy, w nadziei, że Eryk posprząta mieszkanie pod moją nieobecność. Raz jeszcze wzięłam głęboki oddech i wyszłam z pokoju, który służył mi za biuro, kiedy musiałam pracować w domu. Tuż po ślubie obłożyliśmy ściany kremową tapetą z nadrukiem w misie. Chcieliśmy od razu starać się o dziecko. Tymczasem dostałam awans i musiałam odsunąć te plany na bliżej nieokreśloną przyszłość. Pamiętam, że Eryk był zły. W ramach protestu przemalował pokoik na brzydki szarobury kolor, który straszy w nim do dziś. Czasem, kiedy tak siedziałam pod oknem, wypełniając pokój miarowym stukaniem klawiatury, zastanawiałam się, jak wyglądałoby nasze życie, gdybym wtedy podjęła inne decyzje. Pokoik pewnie tętniłby życiem, a drewniany parkiet byłby usłany klockami i zabawkami. Powtarzałam sobie, że nic straconego, że jeszcze kiedyś tak będzie, że wszystko przed nami, musi tylko nadejść odpowiedni czas. A potem znów zanurzałam się w świecie cyfr, tabelek i raportów.

Ostatnio coraz rzadziej myślałam o powiększeniu rodziny, zwłaszcza patrząc na rozpartego w fotelu Eryka z pilotem od telewizora w ręce.

– Mógłbyś posprzątać – rzuciłam, wchodząc do salonu.

Zaszeleściła foliowa torebka. Pilot od telewizora stuknął o blat stolika kawowego. To były dźwięki, które towarzyszyły Erykowi nieustannie od kilku tygodni, niemal doprowadzając mnie tym do szału. Potrafiłam jednak zdusić w sobie negatywne emocje, wkładając maskę opanowanej i rzeczowej kobiety.

– Nic nie mówiłaś – kątem oka zauważyłam, jak Eryk wzrusza ramionami.

– A muszę? – zacisnęłam zęby i strzepnęłam poduszkę, żeby czymś zająć ręce.

– Dobra, zaraz to zrobię – Eryk zdjął nogi ze stolika i przeciągnął się tak, że aż chrupnęło mu w kręgosłupie.

Nie byłam w stanie dłużej znieść jego obecności

Cisnęłam poduszkę na kanapę i wyszłam, nie oglądając się za siebie. Po drodze chwyciłam sweter i torebkę. Chwilę później szłam już chodnikiem, zostawiając za sobą blok, a w nim kupione na kredyt mieszkanie i zalegającego na kanapie męża. Czy odtąd tak będzie wyglądać moje życie? Sięgnęłam do torebki po telefon i wystukałam esemesa do przyjaciółki. Po kilkunastu sekundach przyszła odpowiedź. Na Magdę zawsze mogłam liczyć, mimo że miała wiele spraw na głowie. Umówiłyśmy się na kawę w ulubionej knajpce. Musiałam wylać z siebie tę frustrację, zanim pęknę. Czułam potrzebę porozmawiania z kimś mądrym. Nie o sprzątaniu, niezapłaconych rachunkach ani o tym, co na obiad albo czego brakuje w lodówce.

Kiedy wyszłam zza rogu kamienicy, na horyzoncie od razu dostrzegłam drobną postać. Magda już na mnie czekała.

– Bogu dzięki – wysapała mi do ucha, kiedy się ściskałyśmy na powitanie.

To ja powinnam dziękować – odparłam, otwierając przeszklone drzwi i przepuszczając przyjaciółkę jako pierwszą.

Przy okazji zauważyłam, że znowu schudła. Zrobiło mi się głupio, że chcę zwalić na jej wątłe barki lawinę moich smutków.

– Uwierz mi, to działa w obie strony – kontynuowała, rzucając wielką torebkę na obitą ciemnozielonym materiałem kanapę.

– Czyżby macierzyństwo nie było takie cukierkowe, jak pokazują w reklamach? – ironizowałam.

– Daj spokój. Ząbkowanie w połączeniu ze żłobkowymi infekcjami to taka kombinacja, że padam na twarz. Całe szczęście, że mama zgodziła się zostać z Emilką. Lepiej mów, co u ciebie! – wyrzuciła to z siebie na jednym wydechu.

Dopiero kiedy usadowiła się na miękkiej kanapie i odrzuciła nieco przerzedzone włosy do tyłu, dostrzegłam, jaka jest zmęczona. Magda od roku była mamą uroczej dziewczynki, która najwyraźniej wysysała z niej całą energię. Początkowo bardzo obawiałam się o naszą przyjaźń, ale okazało się, że mimo różnych wyborów wciąż doskonale się dogadujemy.

– I tak ci zazdroszczę – westchnęłam. 

Chciałam, żeby to wyglądało na żart, ale zabrzmiało wyjątkowo poważnie.

– Co się dzieje? Zeznawaj! – Magda znała mnie jak nikt inny.

– No wiesz, Eryk… – westchnęłam, skubiąc rąbek serwetki.

– Daj mu jeszcze trochę czasu. Na pewno wkrótce coś znajdzie.

Wciąż to sobie powtarzam, ale ile to jeszcze potrwa?! Zaraz skończą nam się oszczędności. Haruję jak wół, a ledwo starcza na skromne życie i konieczne opłaty. Sama długo tak nie pociągnę, nie dam rady.

Magda uniosła brew.

– A mówiłaś mu o tym?

Podeszła do nas kelnerka, a ja do kawy zamówiłam drinka na rozluźnienie.

– Czasem coś tam wspomnę – bąknęłam.

– Wspomnisz? Klaudia, to nie wiesz, że facetom trzeba kawę na ławę wywalić, wszystko wprost i dosadnie? Oj, dziewczyno, ile ty masz lat…

Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, delektując się tym, że obie jesteśmy w tym momencie z dala od naszych problemów i przytłaczającej rutyny. Z tą różnicą, że Magda miała tymczasowy kryzys, spowodowany zmęczeniem. Zanim się obejrzy, Emilka podrośnie, a ona znów będzie tryskać energią. Może zajdzie w kolejną ciążę, bo niby dlaczego nie?

Miała kochającego męża i poukładane życie

Ja zaś czułam się tak, jakbym traciła grunt pod nogami. Moje uczucie do Eryka ostatnio znacznie osłabło. Czasem nie miałam nawet ochoty na niego patrzeć, kiedy tak siedział rozwalony na kanapie albo rozparty w fotelu, z nosem wlepionym w ekran smartfona albo z paczką czipsów na kolanach. Nie był sobą, odkąd stracił posadę w firmie, w której zatrudnił się tuż po studiach.

Wiązał z tą pracą duże nadzieje, poświęcił się jej, lecz redukcja etatów uderzyła także w niego. Pocieszałam go, tłumacząc, że na pewno szybko znajdzie coś nowego. Kładłam mu do głowy wszystkie te frazesy, że każdy koniec jest nowym początkiem. On jednak zupełnie stracił motywację. Twierdził, że wysyła zgłoszenia, ale nie ma żadnej odpowiedzi. Zaczęłam więc brać na siebie coraz więcej pracy. Frustrowało mnie to i nie umiałam pomóc ani jemu, ani sobie. Czułam się jak w potrzasku. Przez głowę przemykały mi najróżniejsze myśli.

Zaczęłam nawet uważać, że chyba nie jest nam już po drodze… Stanęłam na życiowych rozstajach. Rozsadzała mnie ambicja, a zarazem pragnęłam stabilizacji i myślałam o macierzyństwie. W tym momencie jednak żaden z tych scenariuszy nie mógł się spełnić. Nie mogłam się rozwijać, ponieważ trzymałam się stabilnej posady, by nas utrzymać, byśmy mieli co jeść. Nie mogłam także zdecydować się na dziecko, bo zwyczajnie nie było nas na nie stać.

Cała ta sytuacja godzi w jego męskie ego – zauważyła Magda. – Do tej pory to on zarabiał więcej, czuł się głową rodziny, a tu nagle znalazł się na utrzymaniu żony.

– Och, nie na tym polega rola głowy rodziny – zaoponowałam. – Wystarczyłoby mi, żeby wziął się w garść, stawił czoła tej trudnej sytuacji, a nie żarł tanie czipsy i oglądał durne teleturnieje.

– Tak mówisz? – Magda popatrzyła na mnie znacząco.

Spuściłam wzrok i zanurzyłam usta w słodkawym drinku. Lekko szumiało mi już w głowie, lecz wcale nie poczułam się dzięki temu lepiej.

Może sytuacja go przerosła, wymknęła mu się spod kontroli? – ciągnęła przyjaciółka, marszcząc czoło.

Kochana, naprawdę się tym przejmowała, mimo że co chwilę zerkała na leżący na stoliku telefon, spodziewając się wieści o pozostawionej pod opieką mamy przeziębionej córeczce.

Znów dopadły mnie wyrzuty sumienia

– Słuchaj, a może trzeba mu w tym pomóc? Wiem! – rozpromieniła się Magda. – Piotrek mu coś załatwi, ma kontakty.

– Naprawdę? Mógłby? – Spojrzałam na nią szklącymi się oczami.

– Że też wcześniej o tym nie pomyślałam! – Magda klepnęła się w czoło. – Pogadam z nim jak wróci z pracy.

Piotrek pracował jako doradca finansowy. Rzeczywiście miał kontakty z wieloma przedsiębiorcami i zapewne bez trudu mógłby coś Erykowi załatwić. Wstąpiła we mnie nowa nadzieja. Jak na skrzydłach pognałam prosto do domu. Na klatce schodowej dobiegł mnie szum pracującego odkurzacza, co jeszcze bardziej poprawiło mi humor.

– Kochanie! Posłuchaj! – wpadłam do mieszkania jak burza, potykając się o kabel i przekrzykując hałas.

Eryk nacisnął stopą przycisk wyłącznika i odkurzacz zamilkł.

– No co tam? Pali się?

Spojrzałam mu w oczy, chyba po raz pierwszy od bardzo dawna. Zobaczyłam w nich ten dawny błysk, ale tylko przez ułamek sekundy. Jego brązowe oczy patrzyły na mnie z nieogolonej twarzy, na którą niechlujnie spadały kosmyki za długich włosów. Nagle dostrzegłam w nim zagubionego człowieka, którego dopadła proza życia. W każdym małżeństwie zdarzają się kryzysy, ale to nie powód, żeby się poddawać. Zwłaszcza że oto przybywam z odsieczą!

– Rozmawiałam z Magdą. Piotrek może będzie coś dla ciebie miał. Fajnie, co? – klasnęłam w dłonie, licząc na entuzjazm ze strony Eryka.

On jednak zmarszczył brwi.

– Co masz na myśli?

– No jak to co? Chodzi o pracę. Nową pracę – wyjaśniłam oczywiste.

– Myślisz, że sam nie potrafię znaleźć sobie roboty?! – ryknął tak głośno, że aż się cofnęłam wystraszona.

Zupełnie nie rozumiałam jego reakcji

Patrzyłam, jak ze złością kopnął obudowę odkurzacza, a potem opadł ciężko na fotel. Miałam ochotę wreszcie wybuchnąć i urządzić mu karczemną awanturę. Przemówić do rozumu, postawić jakieś ultimatum, może nawet zagrozić rozwodem, ale jak zwykle stłumiłam to w sobie. Co pomogą wrzaski?

Z Erykiem działo się coś niedobrego, a ja byłam jego żoną. Zrobiło mi się go żal, kiedy tak siedział w fotelu ze wzrokiem wbitym w ścianę. Pod powiekami zapiekły mnie łzy. Podeszłam do fotela i kucnęłam u stóp męża. Wsunęłam dłoń w jego zaciśniętą pięść, a on ścisnął moje palce.

– Przepraszam – wymamrotał. – Zawaliłem na całej linii.

– Ja też cię przepraszam.

– Ty? Za co? – spojrzał na mnie zgnębiony. – Gdyby nie ty, to… to nie wiem, co by teraz z nami było.

– Dlatego właśnie ty masz mnie, a ja ciebie. Małżeństwo to drużyna. Wspieramy się, raz jedno jest silniejsze, raz drugie. Zapomniałam, że mężczyzna też człowiek i ma prawo do słabości – zażartowałam. – Załamałeś się, a ja… – głos mi zadrżał, po policzku spłynęła pierwsza łza.

– Nie płacz, bo poczuję się jeszcze gorzej. A Piotrek nie musi mi niczego załatwiać. Jutro mam rozmowę o pracę.

– Tak? Wspaniale! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?

Skrzywił się lekko.

Mało ostatnio gadamy, Klaudia, sama wiesz… Poza tym to tylko rozmowa kwalifikacyjna, to jeszcze nic nie znaczy…

– Wstawaj! – podniosłam się i wyciągnęłam do niego rękę.

Nie protestował

Poddał się jak dziecko, które potrzebuje pomocy mamy w najprostszych czynnościach. Jeszcze tego popołudnia pojechaliśmy do fryzjera, a po powrocie do domu zagoniłam Eryka do łazienki, żeby się ogolił.

– Najwyższa pora się ogarnąć – podsumowałam. – Zwłaszcza że jutro czeka cię ważny dzień. To nie jest tylko rozmowa, ale aż rozmowa!

Wieczorem, kiedy zmęczona wsunęłam się pod kołdrę, usłyszałam pochrapywanie. Eryk już spał. Zostałam sama ze swoimi myślami. Firanka poruszała się delikatnie w otwartym oknie, za którym już na dobre rozpanoszyła się noc. Czułam, że denerwuję się tą rozmową kwalifikacyjną bardziej niż Eryk. Oznaczało to jednak, że mąż wciąż jest dla mnie ważny, nadal mi na nim zależy.

Niczego nie pragnęłam bardziej niż tego, żeby wróciła mu chęć do życia i motywacja do pracy. Oby dostał tę posadę. Nie chciałam mieszać do tego Magdy i Piotrka, skoro Eryk tak źle zareagował na samą propozycję. Poczuł się urażony i nie rozumiał, że chcemy mu tylko pomóc. Dla jego poczucia własnej wartości będzie dużo lepiej, gdy samodzielnie zdobędzie pracę. Następnego ranka nie mieliśmy zbyt wiele czasu na pogawędki.

Życzyłam Erykowi powodzenia i pobiegłam do biura

Dzień dłużył mi się niemiłosiernie, aż w końcu wskazówki zegara dobrnęły do godziny szesnastej.

– Wiesz, co masz zrobić na jutro? – zagadnęła mnie przed wyjściem szefowa.

Poczułam pulsowanie w skroni na samą myśl o kolejnym popołudniu przed laptopem. Szefowa bez skrupułów wykorzystywała mój zapał do pracy, spowodowany koniecznością zwiększenia zarobków. Zlecała mi nawet zadania, które wchodziły w zakres obowiązków koleżanek. Zacisnęłam zęby. Nie mogłam się sprzeciwić. Przynajmniej do czasu, kiedy Eryk znajdzie nową pracę. Wychodząc z biura na ruchliwą ulicę, powzięłam jednak pewne postanowienie.

Jeśli Eryk dostanie pracę, przystąpimy do starań o dziecko. Im dłużej będziemy to odkładać, tym trudniej będzie nam się zdecydować, bo zawsze znajdzie się jakiś kontrargument. Praca, lepsza praca, wyższa pensja, większy samochód, remont… Aż zrobię się za stara na matkę. Na razie pragnęłam jak najszybciej znaleźć się w domu i dowiedzieć się o wyniku rozmowy kwalifikacyjnej męża. Po schodach niemal wbiegłam i zdyszana wpadłam do mieszkania. Od razu poczułam się lepiej, kiedy zamiast rozpartego w fotelu faceta w dresie zobaczyłam ogolonego i uczesanego Eryka odzianego w gustowną marynarkę.

– I co? – dopytywałam. – Jak ci poszło?

– Wiesz, jak to jest – odparł spokojnie. – Mają się odezwać…

Czyli jeszcze nic pewnego, ale już zaszła w nim widoczna zmiana. Policzki miał lekko zarumienione, a oczy błyszczące. Najwyraźniej żywił duże nadzieje w związku z tą rozmową, chociaż nie chciał się do tego przyznać. Najważniejsze, że w końcu wyrwał się z kanapowo-fotelowego marazmu.

– Chodźmy na drinka – zaproponowałam. – Uczcijmy to „odezwą się”.

Uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi. Pół godziny później szliśmy w stronę pubu, trzymając się za ręce jak za czasów narzeczeństwa.

– Czasem trzeba zrewidować poprzednie postanowienia – zaczęłam tajemniczo, kiedy już usiedliśmy przy stoliku.

Eryk patrzył na mnie wyczekująco.

Może jednak postaramy się o dziecko, kiedy już dostaniesz pracę? Chyba dojrzałam do roli mamy. Wiesz, mam przeczucie, że jeśli się postaramy, to wszystko się ułoży. A jak pojawią się problemy, to je pokonamy. Drużynowo.

– Mówisz poważnie, kochanie? – Eryk aż cały się rozpromienił.

Chyba potrzebował takiego bodźca. Pokiwałam tylko energicznie głową, bo nie mogłam mówić przez ściśnięte ze wzruszenia gardło. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA