„Koleżanki zastanawiały się, jak udało mi się usidlić Bartka. Przecież nie jestem ani szczególnie piękna, ani mądra”

Kobieta z kompleksami fot. Adobe Stock, goodluz
To ja chciałam podjąć decyzję o naszej przyszłości. Przerwałam to, aby nie utracić kontroli nad swoim życiem.
/ 02.06.2021 12:01
Kobieta z kompleksami fot. Adobe Stock, goodluz

Przed Bartkiem ostrzegały mnie wszystkie moje koleżanki z pracy. Mówiły: Zobaczysz, Daria, wykorzysta cię i zostawi dla innej”. Kilka z nich dodawało jeszcze: „Tak jak mnie”. Nie przejmowałam się tym, że znajomość z Bartkiem może się szybko skończyć. Nie byłam gotowa na poważny związek, miałam ochotę raczej na coś gorącego, szybkiego… Coś, co rozbudzi moje zmysły.

Czułam, że Bartek oczekuje tego samego, więc z przyjemnością dawałam mu się podrywać. Choć koleżanki wciąż twierdziły, że lecę jak ćma do ognia. Pierwsze miesiące z Bartkiem spełniały dokładnie moje marzenia. Było cudownie, romantycznie i ekscytująco. Kiedy zwierzałam się z tego koleżankom, tylko dobrotliwie kiwały głowami i mówiły: „jeszcze zobaczysz, jaki on naprawdę potrafi być”.

Nie rozumiały, co on we mnie widzi

Tymczasem nadszedł miesiąc siódmy mojego bycia z Bartkiem i nic nie zapowiadało, żeby miała się stać jakaś katastrofa. To prawda, że pierwsze gorące porywy nieco osłabły, powoli zaczęła się wkradać rutyna i nawet zdarzyła się noc, którą po prostu przespaliśmy obok siebie, zamiast się kochać do rana. Ale to się przecież zdarza w każdym zwykłym związku i musi nadejść wcześniej lub później.

Moje ciągłe bycie z Bartkiem zaczęło za to intrygować koleżanki z pracy. Któregoś dnia, przypadkiem, podsłuchała ich rozmowę w toalecie.
– Jak ona to robi? – zastanawiała się pierwsza. – Przecież ani nie jest nadzwyczajnie ładna, ani bystra – za te słowa najchętniej bym ją walnęła, ale byłam zbyt ciekawa, co powiedzą dalej.
– Racja – kiwnęła głową druga.
– Wiesz, mówiła mi Krysia – tak miała na imię moja najlepsza koleżanka. – że ona go jakoś zaczarowała…
– Jak to zaczarowała?
– No, rzuciła urok, jakąś laleczkę czy coś...
– Naprawdę? – powątpiewała pierwsza. Chyba nie wierzyła w moc tajemniczych guseł.
– Naprawdę – przekonywała tamta. – Zresztą pomyśl, z jakiego powodu byłby z nią taki facet jak Bartek? Poza tym Krysia dowiedziała się tego od samej Darii.

Wkrótce połowa moich koleżanek w pracy myślała, że uprawiam czarną magię. Oczywiście bawiło mnie to i nawet postanowiłam podtrzymać tę wersję. I choć wcześniej nie mówiłam nic takiego Krysi, to teraz, „w wielkiej tajemnicy”, zdradziłam jej kilka magicznych szczegółów, pozwalających mi utrzymać przy sobie Bartka. Po tym już żadna kobieta w pracy nie wątpiła, że jestem wiedźmą.

Wieść ta dotarła nawet do najbardziej zainteresowanego.
– Gdzie pobierałaś nauki, czarodziejko? – zapytał mnie któregoś wieczoru.
– Słucham?
– Nie bądź taka skromna – uśmiechnął się. – Jestem pewien, że sama uczestniczyłaś w kolportowaniu tych bzdur. Za dużo tam szczegółów z naszej prywatności.
– Bez przesady, nie zdradziłam żadnej tajemnicy… Ale która ci doniosła?
– Obiecałem być dyskretny. Dzięki temu dowiedziałem się, jakich straszliwych czarów używasz, żeby mnie przy sobie zatrzymać.
– I co nie boisz się?
– Przecież i tak nie mam wyjścia. Twoje czary są zbyt potężne.
– A tak naprawdę… To dlaczego wciąż ze mną jesteś?

Swoje pytanie rzuciłam niby żartem, choć tak naprawdę ja również, tak jak moje koleżanki, zaczęłam się nad tym ostatnio poważnie zastanawiać. Miałam trochę różnych kompleksów na punkcie swojego wyglądu, trzeźwo oceniałam, że nie jestem „posągową pięknością”. I choć wiedziałam, że mogę się podobać mężczyznom, to jednak na dnie mojej duszy czaił się strach, że Bartek jest tak długo ze mną nie dla mnie samej, ale z jakiś innych, dziwnych powodów.

– Jak możesz pytać? – Bartek uśmiechnął się i przytulił mnie. – Przecież wiesz, że cię kocham.
– Ale wcześniej kochałeś też inne.
– To było coś zupełnie innego. Ja wiem, jaką miałem opinię, zanim się lepiej poznaliśmy. Ale to nie było całkiem tak, jak mówią. Widzisz, ja miałem wrażenie, ba nawet wręcz pewność, że te dziewczyny przed tobą nie oczekiwały ode mnie zbyt wiele. Ot, jakiś szalony, gorący romans. Najlepiej zakończony jakimś dramatycznym rozstaniem. Po prostu nie chciałem ich rozczarować, dlatego je zostawiałem. – uśmiechnął się szelmowsko. – A z tobą to coś zupełnie innego…

Możecie sobie wyobrazić, jak zrobiło mi się głupio. W pierwszej chwili chciałam się przyznać Bartkowi, że moje oczekiwania były podobne. Ale nie zrobiłam tego i coraz bardziej miałam wrażenie, że jakoś go oszukuję. To z kolei sprawiło, że zaczęłam czuć się w tym związku źle. To przeze mnie wybuchało coraz więcej sprzeczek między nami.

Zerwałam z nim ze strachu

Wreszcie, po jednej z bardziej gwałtownych, powiedziałam Bartkowi: „To koniec!”. Po wszystkim odetchnęłam z ulgą. Nie tylko zresztą ja. Podobnie zadowolona była większość moich koleżanek. Trudno im się było dziwić. Wreszcie ten wspaniały Bartek był znów do wzięcia. I okazał się jeszcze bardziej interesujący, bo udało mu się uwolnić od „czarownicy”. Nikt bowiem nie miał wątpliwości, że to on mnie zostawił, a ja tego nie prostowałam.

Teraz, gdy nie byłam już z Bartkiem, zaczęłam dostrzegać, jak bardzo ten związek mnie zaskoczył. Nie myślałam, że zrodzi się z tego coś poważnego. Nie byłam na to gotowa. Zaś Bartek coraz częściej dawał mi do zrozumienia, że może powinniśmy zastanowić się nad wspólną przyszłością. Na szczęście przerwałam wszystko w ostatniej chwili, żeby nie utracić kontroli nad swoim życiem. Tak przynajmniej uważałam. Teraz mogłam wszystko przemyśleć na spokojnie. I jeśli uznam, że łączy mnie z Bartkiem coś, co warto kontynuować, postaram się powoli odbudować nasz związek.

Życie miało wobec mnie inne plany. Po kilku tygodniach gruchnęła wieść, że Bartek odszedł z firmy i wyjeżdża na drugi koniec Polski. Podobno już złożył wypowiedzenie, wziął zaległy urlop i miał więcej nie przychodzić do pracy. Przestraszyłam się. Przecież chciałam od niego odpocząć tylko kilka miesięcy.

Oczywiście, mogłam po tych kilku miesiącach stwierdzić, że Bartek nie jest dla mnie odpowiednim facetem. Ba, nawet wydawało mi się, że tak zdecyduję. Ale nagle miałam zostać postawiona przed faktem dokonanym, bo ktoś za mnie podjął już decyzję… Byłam wściekła na Bartka. Postanowiłam do niego pojechać i wyjaśnić sytuację! Bartek otworzył drzwi i potężnie kichnął.
– O cześć… nie musiałaś… – wpuścił mnie do środka. – Jakoś sobie radzę, lekarz już u mnie był.
– To ty… chory jesteś?
– A nie dlatego mnie odwiedzasz?
– A ty nie rzuciłeś pracy i nie wyjeżdżasz na drugi koniec Polski?
– Nie… dlaczego miałbym to robić?
– Bo… tak mówiły koleżanki w pracy…
– Mówiły też, że jesteś wiedźmą – spojrzał na mnie uważnie. – Ale tym się nie przejmowałaś. A teraz przybiegłaś tu, jakby mój wyjazd cię obchodził.
– Bo… – zrozumiałam, że jeśli ja i Bartek mamy być razem, to czas na szczerość. – Bo ja się przestraszyłam…, że możesz wyjechać i że już nigdy…
Nie dokończyłam, bo Bartek chwycił mnie w ramiona i pocałował.

Czytaj także:
„Mąż prowadził drugie życie z ciężarną kochanką. Nie mogłam znieść myśli, że to ja byłam tą starszą, gorszą kobietą”
„Mąż mnie zostawił, bo nie mógł znieść myśli, że mogę umrzeć. Przez raka straciłam męża, pierś i kilka lat życia”
„Ledwo przeszłam na emeryturę, a moje córki już każą mi objąć etat prywatnej niani dla ich dzieci. Oczywiście za darmo”

Redakcja poleca

REKLAMA