Moje przyjaciółki uznały, że skoro sama nie mogę znaleźć sobie faceta, zrobią to za mnie. Nie chcą, żebym została sama na starość, bez kogoś, kto mógłby mi podawać herbatę. Prawdę mówiąc, dobrze czuję się jako singielka. One jednak są w związkach, chociaż nieustannie narzekają na swoje drugie połówki. Mąż Joasi zdradza ją od lat. Wszyscy o tym wiedzą łącznie z nią, jednak udaje, że o niczym nie wie, bo tak jest dla niej wygodniej.
Nie rozumiem Joasi
– Po co ci mężczyzna, który ciągle rozgląda się za kolejnymi kobietami? – w pewnym momencie nie wytrzymałam i postanowiłam zdecydować się na szczerość.
– Niech się rozgląda. W końcu będzie mieć kiedyś dość. Zacznie narzekać na ból kolan, wtedy przestanie. Póki co, niech tylko pilnuje, by robić to tak, abym o niczym nie wiedziała.
– No ale przecież wiesz!
– Pewności nie mam.
– Nie chcesz tego sprawdzić?
– Przestań, nie jestem głupia. Lepiej nie znać szczegółów, by się nie martwić i nie denerwować. Potrafię się mścić w inny sposób.
Rzeczywiście. Wystarczy tylko popatrzeć i chwilę posłuchać, jak Joasia zachowuje się wobec swojego męża, gdy spotykamy się wszyscy we wspólnym gronie. Staje się ironiczna, złośliwa, wyśmiewa jego wypowiedzi i traktuje go jak idiotę. On jedynie przyjmuje jej słowa z opanowaniem, jakby zawarli ze sobą jakąś umowę. Ich zachowanie sprawia, że człowiek czuje się nieswojo.
W takich chwilach zaczynam się zastanawiać, czy nie obserwuję pary, która jest sobie zupełnie obca, a wręcz za sobą nie przepada. Sama myśl, że mogłabym być uwikłana w podobną sytuację sprawia, że moje ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze.
Renata ma skąpego męża
Moja druga przyjaciółka, Renata, też nie ma powodów do zadowolenia.
– Ten dusigrosz nie pozwala mi nawet włączyć grzejników, a w domu zimno jak na Syberii! Mówi, że wystarczy siedzieć pod kocami i nosić filcowe kapcie, które kiedyś nosiła teściowa. „Mama nigdy nie narzekała, by było jej w nich zimno w stopy!” – Renata naśladowała donośny ton głosu swojego męża. – „Możesz jeszcze narzucić kożuch z owczej wełny. Gdybyś odpowiednio się ubrała, nie schodziłoby tyle gazu. A rachunki są kosmicznie wysokie!” Jak gdybym sama zużywała cały gaz, do cholery!
– Spróbuj się przeciwstawić – powtarzamy jej to razem z Joasią. – Przecież też pracujesz, zarabiasz. Nie musisz chodzić po domu w ocieplanych rękawicach!
– Mietek zawsze szuka sposobu, aby trochę zaoszczędzić – skarży się Renia. – Kupuje produkty, którym zaraz skończy się data ważności. Uważa, że jedzenie trzy dni pod rząd konserw na śniadanie i kolację jest świetnym pomysłem. A mnie aż żołądek od tego boli! Nie potrafię przekonać go, by coś zmienić. Z wiekiem staje się coraz bardziej uparty.
Chyba nie ma co się dziwić, że się zirytowałam, gdy przyjaciółki wpadły na pomysł znalezienia mi chłopaka. Jedna z nich żyje z niewiernym mężem, a druga ma takiego, który ciągle żałuje na wszystko pieniędzy. Czułam, że nie uda im się znaleźć dla mnie nikogo odpowiedniego, skoro same wybrały tak fatalnie.
Postanowiłam spróbować
Jeden kandydat na mojego chłopaka był tak zachwalany przez moje przyjaciółki, że zdecydowałam się umówić z nim na spotkanie.
– Jest rozwodnikiem, ale to nie z jego winy – przekonywała mnie Joasia. – Miał okropną żonę. Nie chciała dać mu spokoju. Płaci co prawda alimenty na córkę, ale ma dom i spory ogród. Ma też samochód, kino domowe i jeszcze inne luksusy. Nawet siłownię ma! Taki mężczyzna, dba o formę. Musisz go poznać.
– Nie będziesz się z nim nudzić – wtrąciła uśmiechnięta Renata.
– I to na długo – zauważyła Joasia.
– I mamy świetne wieści. Zaprosił nas do siebie na ten weekend. Będzie kilka osób i podobno w planach kilka ciekawych atrakcji. Zapowiada się świetna zabawa!
Już kilka razy w życiu zdarzało mi się ignorować wewnętrzny głos, który podpowiadał mi, żebym czegoś nie robiła. Za każdym razem, gdy zdecydowałam się go nie słuchać, kończyło się to dla mnie naprawdę kiepsko. Jak można się domyślić, tym razem było tak samo. W każdym razie postanowiłam spróbować.
Zadbałam o każdy najmniejszy szczegół – idealną fryzurę, elegancki manicure, makijaż, nowe ciuchy i oczywiście buty, niezbyt komfortowe, no ale przecież nie o to chodziło. Liczył się tylko oszałamiający efekt. A to wszystko dla mężczyzny!
Dom robił wrażenie, właściciel niekoniecznie
Na miejscu przekonałam się, że dom naprawdę prezentuje się pięknie. Gustownie urządzone wnętrze i ten porządek! Byłam jednak zaskoczona, gdy gospodarz na samym początku zabawy wręczył każdemu parę kapci, by przypadkiem nikt nie uszkodził błyszczącej powierzchni podłogi. Naprawdę nie znoszę, kiedy ktoś każe mi zakładać kapcie noszone przez nie wiadomo kogo! Po prostu się tego brzydzę…
Wolałabym już zostać boso, ale szybko zrozumiałam, że nie ma takiej możliwości. Otrzymałam kraciaste, rozchodzone pantofle w okropną kratę i szybko poczułam się zażenowana. Moja dopiero co kupiona sukienka od razu straciła cały urok i elegancję.
Poszliśmy obejrzeć dom. Wszystko bardzo mi się podobało. Było naprawdę schludnie, gustownie i bardzo jasno. Gospodarz chętnie wyjawił nam wiele szczegółów, dotyczących wyposażenia swojej rezydencji. Opowiadał o cenach i miejscach, z których pochodziły fotele, kanapy czy komody, skupiając się na tym, z jakich materiałów zostały wykonane. Mówił o rodzajach drewna, skórach, tapicerkach, szkłach. A sam pan domu… Cóż, też prezentował się doskonale. Żadnego brzuszka, pełne energii ruchy. Jego gadatliwość była jednak dla mnie męcząca. Moje koleżanki wydawały się natomiast oczarowane.
– Dziewczyny. Nie wychwalajcie go tak – powiedziałam z rezygnacją, kiedy poszłyśmy obejrzeć łazienkę. – To straszny narcyz. Wasze komplementy chyba nie są mu potrzebne.
– Oj, daj już spokój – szepnęła Joasia. – Szkoda, że jestem już zajęta, bo sama chętnie bym się nim zajęła. Taki mężczyzna to prawdziwy skarb. Nie zastanawiaj się nawet!
Myślałam, że to żart
Wypiliśmy kawę w salonie, zostaliśmy poczęstowani znakomitą nalewką. W końcu Artur zdradził, jaką niespodziankę dla nas przygotował.
– Najpierw chciałbym zabrać was do jednego pomieszczenia – powiedział z werwą. – Ale… to oferta dla pań. Na panów czeka coś innego. Proszę za mną!
Wprowadził nas do dużej kuchni. Jej ściany pokrywały biało-zielone płytki. Mężczyzna wskazał na kosze wypełnione grzybami, misy pełne śliwek, a także papryki i pomidorów. Zauważyłam też różnego rodzaju słoje i słoiki, a na kuchennym kredensie, w równym rządku, ustawione były pojemniczki z rozmaitymi przyprawami. Na kuchni bulgotała woda w garnkach, a wokół niej znajdowały się zawieszone pęczki cebuli oraz czosnki.
– Wiem, że kobiety kochają prace domowe – zaczął nasz gospodarz. – Zapraszam zatem do pracy, można się wykazać! Każda z was może przygotować to, co najlepiej potrafi. A na pamiątkę otrzymacie ode mnie słoiczek dżemu albo grzybów w zależności od waszych preferencji.
Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.
– Czy to jakiś żart? – wykrzyknęłam, kiedy tylko drzwi zamknęły się za panem domu. – Bezczelny typ!
– O co ci chodzi? – Joasia wyglądała na zdumioną. – Przecież to świetny pomysł. Spójrz tylko, jakie wszystko tutaj jest nowe. A jak się błyszczy, takie czyste! Zabieram się za grzybki. Ktoś widział może ocet?
Byłam wściekła
Wiedziałam, że długo nie wytrzymam. Czułam, jak skacze mi ciśnienie i miałam świadomość, że całe to zdenerwowanie skończy się tylko bólem głowy. Powinnam zrobić tam awanturę, pokazać, że jestem zniesmaczona. Za oknem kłębiły się jednak szare chmury zwiastujące nadchodzącą burzę. Dom znajdował się daleko od drogi, a także od przystanku autobusowego. Nie lubię samotnych wędrówek po nieznanych terenach. Postanowiłam więc zostać.
Przez kilka godzin z werwą wykonywałam swoje zadania. Mieszałam, kroiłam, parzyłam, zamykałam, pasteryzowałam. Skroń mi pulsowała, zaczęłam odczuwać ból karku, a nową sukienkę poplamiłam pomidorami. Nie przejmowałam się tym jednak. W tej chwili było mi już wszystko jedno. Panowie siedzieli na górze, oglądali mecz i popijali drinki, świetnie się przy tym bawiąc. Artur wpadał do nas co jakiś czas za każdym razem coraz bardziej wesoły i mówił:
– Moje gospodynie! Dlaczego nie mogę mieć trzech żon? Wszystkie byście się mi przydały!
Renia i Joasia wyglądały, jakby były w siódmym niebie.
– Byłabyś naprawdę głupia, gdybyś go odpuściła – twierdziły, wyciągając pestki ze śliwek. – No taki świetny facet! Troskliwy, z pieniędzmi, zdrów jak ryba! I z taką energią. Ale ty masz szczęście.
Nic nie odpowiedziałam. Próby tłumaczenia im czegokolwiek i tak nic by tu nie dały. Może jakoś bym to wszystko przetrwała, gdyby nie ta jedna sytuacja…
W końcu nie wytrzymałam
Byłyśmy już blisko końca, kiedy Artur ponownie do nas zajrzał. Był już wyraźnie wstawiony, humor mu dopisywał. W końcu nie miał powodów do zmartwień. Prawie połowę kuchni wypełniały zapasy, idealne na zimne miesiące. Na pewno nie będzie głodować…
I wtedy, niezwykle dumny z siebie, zadowolony, z poczuciem swojej przewagi klepnął mnie w pośladek! Subtelnie, prawie niezauważalnie. Gdybym chciała, mogłabym udawać, że to się nie wydarzyło. Nie miałam jednak zamiaru udawać.
Delikatnie przechyliłam stół, a znajdujące się na blacie, jeszcze gorące, ciężkie słoje, pofrunęły w jednym kierunku. Obserwowałam jak jeden za drugim roztrzaskują się na podłodze.
Kraciaste kapcie okazały się jednak przydatne. Dzięki nim było łatwiej manewrować między grzybkami i rozpaćkanymi po podłodze przecierami. Udało mi się dotrzeć do wyjścia. Za sobą zostawiałam jedynie widoczne odciski, dzięki którym lśniące deski nie były już wcale idealne.
Wyszłam bez słowa
Nikt nawet nie próbował mnie zatrzymywać. Dziewczyny wyraźnie nie rozumiały, co tu właściwie zaszło. Na zewnątrz, na szczęście, przestało padać, a przystanek wcale nie był aż tak daleko, jak wcześniej przypuszczałam. Autobus zjawił się po kilku minutach. Czułam aromat zalewy do grzybów, ziela angielskiego, czosnku, a także powideł z węgierek. Zapach był całkiem przyjemny, ale po powrocie do domu musiałam spędzić dłuższy czas pod prysznicem, by się od niego uwolnić. Odetchnęłam z ulgą dopiero, gdy zmyłam z siebie cały odór tej koszmarnej wizyty.
Moje przyjaciółki nie odzywają się do mnie od tygodni. Widocznie bardzo je uraziłam. Nie były w stanie niczego zrozumieć. Według nich to ja zachowałam się niewłaściwie i obraziłam wspaniałego mężczyznę. W ich oczach to właśnie on postępował prawidłowo i nienagannie.
Teraz podobno plotkują, że jestem szaloną singielką, która potrafi zepsuć znakomitą okazję, by zdobyć świetnego faceta. I dlatego mam na zawsze zostać sama.
– No wyszło szydło z worka! Całe starania poszły na marne. Co więcej mogłyśmy zrobić? – tak właśnie opowiadała znajomym Joasia. – A mogła żyć jak księżniczka. Wszystko zepsuła!
Renata tylko słuchała z zainteresowaniem i przytakiwała. Takie informacje docierają do mnie od osób, którym moje przyjaciółki opowiadają o tym, jaka to jestem głupia.
– Niekochane, tkwią w nieszczęśliwych związkach – odpowiadam. – Niech szukają dalej swojego szczęścia. Życzę im powodzenia. I smaku marynowanych grzybków i powideł! Tylko żeby im w gardłach nie stanęły!
Czytaj także: „Rodzina myśli, że żyję w luksusie, bo pokazuję im zdjęcia innych jak swoje. Kłamię, bo nie przyznam się, że mi nie wyszło”
„Teść chce ze mnie zrobić na siłę złotą rączkę w domu. Pomagam mu, bo w nocy czeka na mnie nagroda od żony”
„Kilka dni przed ślubem zostałam zaatakowana, a mój przyszły mąż bezczynnie się przyglądał. Wtedy zerwałam zaręczyny”