„Koleżanka żyła pod dyktando głupich przesądów. Płaciła nawet wróżce, a teraz tonie w długach”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, nenetus
„– Wykonuję za ciebie twoją pracę, bo ty siedzisz z nosem w horoskopach przez pół dnia. Pożyczasz ode mnie kasę na rachunki, ponieważ 3/4 pensji wydajesz na jakieś bzdury, a potem nie masz, z czego oddać, bo w kolejnych miesiącach robisz to samo”.
/ 23.09.2023 09:00
smutna kobieta fot. Adobe Stock, nenetus

Z rosnącym niepokojem patrzyłam, jak Agnieszka z każdym dylematem dzwoni do swojej wróżki, jak przepuszcza prawie całą pensję na kolejne horoskopy. Chciałam przemówić jej do rozsądku, ale na próżno.
To miało być przecież nieszkodliwe zajęcie na przerwę śniadaniową w pracy. Czytałyśmy przecież horoskopy, żeby się trochę pośmiać. 

Niewinna zabawa stała się obsesją

Ja traktowałam to od początku jak rozrywkę, ale Agnieszka stopniowo wsiąkała coraz bardziej. Znała na pamięć fazy księżyca w konkretnych dniach, ruch planet na niebie. Ja po prostu poświęcałam temu parę minut życia, a ona zdecydowanie więcej. Drukowała różne horoskopy i porównywała je ze sobą. Niestety, robiła to w pracy.

Zapominała, że ma konkretną robotę do wykonania, która – nawet jeśli tak napiszą w horoskopie – sama się nie zrobi. Poza tym zaczęła kupować horoskopy tworzone specjalnie dla niej. A to kosztuje. Sporo, więc Aga pożyczała ode mnie kasę na rachunki. Miała oddać w następnym miesiącu, ale właśnie wtedy potrzebowała wsparcia duchowego, rzecz jasna płatnego.

No i poznała jakąś wróżkę, która pomagała jej w podejmowaniu każdej decyzji. Dosłownie każdej. Począwszy od tego, czy dziś w ogóle wyjść z domu, przez wybór obiadu, skończywszy na tym, czy wyjść za wieloletniego partnera, który oświadczył się w dniu jej urodzin.

Odrzuciła oświadczyny

Wierzyć się nie chce, ale zanim mu odpowiedziała, zadzwoniła do tej wróżki i zapytała, co ma zrobić. A ponieważ tarot czy inne cudo pokazało, że to ryzyko, że Kochankowie są pod Śmiercią czy innym Wisielcem z Buławami, więc lepiej nie. I ta wariatka odmówiła. Nie wprost, ale dała facetowi do zrozumienia, że ma się oświadczyć ponownie, kiedy Lew wejdzie w Słońce. Nie dziwota, że gość się wkurzył, zafundował jej ciche dni i celibat. Wiem, bo omawiała te problemy ze swoją przewodniczką astralną przy mnie.

– Aga, nie sądzisz, że przesadzasz? – spytałam, starając się nie kląć.

– To znaczy? – odparła, jakby zupełnie nie wiedziała, o co mi chodzi.

– To znaczy, że zamiast przyjąć oświadczyny mężczyzny, z którym tworzysz dobry związek i który chce ten związek przenieść na wyższy etap, ty dzwonisz do jakieś wionącej kadzidełkami, nawiedzonej baby, żeby ci wywróżyła, czy jak powiesz „tak” teraz, a nie za sześć minut i trzy sekundy, to będzie lepiej czy gorzej. To znaczy też, że wykonuję za ciebie twoją pracę, bo ty siedzisz z nosem w horoskopach przez pół dnia. To znaczy, że pożyczasz ode mnie kasę na rachunki, ponieważ 3/4 pensji wydajesz na jakieś bzdury, a potem nie masz, z czego oddać, bo w kolejnych miesiącach robisz to samo. Wiem, że pożyczałaś pieniądze od Weroniki i Tomka i że im też nie oddałaś. Aga, ogarnij się. Czytanie horoskopów to był śmieszny zwyczaj przy kawie, ale przekraczasz wszelkie granice i nawet tego nie widzisz.

Pożyczała od wszystkich

Agnieszka obraziła się wtedy na mnie. Była jak nieprzytomna. Jak opętana. Nic do niej nie docierało. Przestała się odzywać, ale dwa dni później przyniosła pieniądze. Dla mnie i dla pozostałych osób. Skąd wzięła kasę tak szybko? Nie miałam pojęcia.

Dopiero potem usłyszałam jej rozmowę z prawie narzeczonym, w której się przyznała, że wzięła pożyczkę w banku, bo musiała oddać nam pieniądze. Tak, dwanaście tysięcy. Kwota, którą podała, sprawiła, że zakrztusiłam się pitą właśnie herbatą. Ode mnie pożyczyła tysiąc. Nie więcej od pozostałych dwóch osób, więc po co jej było aż tyle pieniędzy? Czyżby miała długi u kogoś jeszcze? 

Wróżka ciągnęła z niej kasę

Aga dzwoniła dalej. Znowu do swojej tarocistki. Tym razem, żeby jej powiedzieć, że może przygotowywać horoskopy dla jej związku małżeńskiego, najlepsze daty poczęcia dzieci i jeszcze jakąś piramidę kwarcową czy marmurową. Nie dosłyszałam dokładnie. Za to usłyszałam, jak potwierdziła, że wysłała już przelew. Na dwa razy, ze względu na limity na koncie, ale już wszystko poszło, całe osiem tysięcy.

Matko boska! Miałam się nie wtrącać, ale to robiło się groźne.

– Aga, martwię się o ciebie – powiedziałam. – Nie obrażaj się, nie mówię tego w złej intencji. Lubię cię i życzę ci jak najlepiej, dlatego zwracam ci uwagę. Czasami inni, stojący z boku, dostrzegają więcej niż ktoś będący w środku… A ty tkwisz w tym po uszy. Ta kobieta jest dla ciebie jak guru, totalnie jej ulegasz. Boję się, że przez nią wpakujesz się w jeszcze gorsze kłopoty. Zwierzasz jej się i ufasz jak najlepszej przyjaciółce, a ona robi to wszystko dla kasy. Ciągnie z ciebie jak z dojnej krowy. Powiedziałaś narzeczonemu, że pożyczyłaś pieniądze, żeby oddać długi, a większość wywaliłaś na kolejny horoskop! Nie widzisz, że to czyste wariactwo?

– Nie, nie, nie, nie rozumiesz

–  Agnieszka kręciła głową. – Nie mogę bezrefleksyjnie zdecydować się na dzieci, nie wiedząc, czy im będzie w życiu dobrze, czy będą cierpiały.

Naprawdę jej odbiło.

– Poproś ją o zwrot pieniędzy, a ja ci sama wyliczę takie rzeczy za darmo – zablefowałam.

– Przecież ty w to nie wierzysz.

– Ale mam koleżankę, która się tym zajmuje, ponoć dobra jest, na tyle, że ma mnóstwo klientek. Wcisnę cię po znajomości – kłamałam w żywe oczy, ale nic to nie dało.

Zwolnili ją z pracy

Zastanawiałam się, jak pomóc koleżance, z którą przepracowałam kilka ładnych lat i za którą jako starsza koleżanka czułam się odpowiedzialna. Nie wiedziałam jednak, co poza rozmową i próbą naświetlenia jej, w czym bierze udział, mogłabym zrobić.
Odmówiłam już słuchania czegokolwiek związanego z astrologią, żeby jej nie zachęcać. I przestałam ją wyręczać.

– Nie mogłabyś…

– Nie, to twoja praca – odpowiadałam za każdym razem, kiedy chciała, żebym zrobiła coś za nią, a ona tylko szybko, szybciutko sprawdzi jedną rzecz.

– Ale jesteś… – dąsała się.

– Jestem – nie ustępowałam.

Aż któregoś dnia Agnieszka nie przyszła do pracy. Myślałam, że jest chora, lecz na korytarzu aż buzowało od plotek. Aga została zwolniona.
Podobno wystawiła kilka lewych faktur i rachunkowość w końcu do tego dotarła. Nic dziwnego, skoro zdefraudowała kilkadziesiąt tysięcy złotych. No i wpadła po uszy. Właśnie tego się bałam.

Zadzwoniłam do niej. Na początku udawała, że nic się nie dzieje, że radzi sobie, tylko nie ma ochoty rozmawiać, ale w końcu rozpłakała się jak dziecko i poprosiła, żebym przyjechała. Pojechałam do niej prosto po pracy.

Dowiedziałam się, że astrolożka żądała coraz więcej pieniędzy za kolejne wróżby, a przestrzegała przed czarnymi chmurami, które zbierają się nad jej klientką, więc zdesperowana, zmanipulowana Aga wystawiła fałszywe faktury. Efekt? Straciła pracę, narzeczonemu otworzyły się oczy i uznał, że nie zamierza marnować życia przy osobie, która nie potrafi już samodzielnie myśleć.

Agnieszce został do spłacenia gigantyczny dług wobec firmy i umowa o pracę rozwiązana w trybie dyscyplinarnym. Wróżka przestała odbierać telefony i odpowiadać na SMS-y. Chyba dotarło do niej, że źródełko wyschło, ale co się obłowiła, to jej.

Było mi jej żal

Kiedy patrzyłam na Agnieszkę, widziałam smutną kobietę, do której dotarło, co robiła ze swoim życiem. Przerażał mnie stan, do jakiego się doprowadziła, panika wyzierająca z jej oczu. I wszystko z powodu głupich horoskopów!

Aga została bez pracy, bez chłopaka, w wynajmowanym mieszkaniu, którego nie miała za co opłacać i z długiem, od którego rosły odsetki, oraz strachem, gdzie teraz znajdzie pracę z taką historią w dokumentach.

Nie opuściłam jej, co nie znaczy, że uwolniłam ją od problemów i skutków jej zachowania. Im boleśniejsza kara, tym lepiej zapamięta lekcję. Minęło kilka miesięcy i Aga powoli staje na nogi. Dużo pracuje – na 1,5 etatu. Z jednego żyje, z połówki spłaca dług.

To ja przyniosłam jej informację, że jest wakat w recepcji dużej firmy. Nie powiedziałam jedynie, że to firma, którą kieruje mój wuj. Wiedziałam, że będzie miał na nią oko i nie pozwoli jej kombinować.

Aga zarzeka się, że wyrzuciła wszystkie horoskopy, piramidy powodzenia i tym podobnie bzdury na śmietnik. Oby. Ale kto raz posmakował owocu dla siebie zakazanego, już zawsze musi uważać, by nie skusić się ponownie. Mam nadzieję, że Agnieszka też jest tego świadoma. Gorąco jej kibicuję.

Czytaj także: „Gdy studentka zapałała do mnie żądzą poczułem, że żyję pełną piersią. Tchu mi jednak zabrakło, bo w wieku 60 lat zostanę tatą” „Córka ma 35 lat i myśli, że będę żyć wiecznie. Od rana do nocy ogląda seriale i ani myśli o zarabianiu na siebie”
„Prawie pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę mamą, ale los miał dla mnie inny scenariusz. Nie byłam na to gotowa”

Redakcja poleca

REKLAMA