Niemiłosierny upał dokuczał już od kilku dni. Szłam ulicą zmęczona i zupełnie zrezygnowana. Kolejne mieszkanie do wynajęcia okazało się nie na moją kieszeń. Trzeba by było być milionerką, a nie tkaczką w zakładach dywanowych.
– Renulka – usłyszałam za sobą. – Renulka, to ty? – przede mną stała Jagoda, koleżanka z technikum, z którą przez dwa lata mieszkałyśmy w internacie.
– Co za spotkanie – ucieszyłam się.
Zaczęłyśmy jednocześnie opowiadać o sobie i nagle wybuchnęłyśmy śmiechem.
– W ten sposób nie pogadamy – przerwała Jagoda. – Mieszkam dwa kroki stąd, zapraszam cię do siebie na kawę.
Okazało się, że Jagoda ma mieszkanie tuż za rogiem
Jak to się stało, że dotąd się nie spotkałyśmy? Fabryka dywanów, w której pracuję, jest o dwa przystanki stąd i często tędy przechodziłam.
Jagoda krzątała się po kuchni, przygotowując filiżanki na kawę i jakieś ciasteczka. Zanim zagotowała się woda, zdążyła jeszcze zrobić górę kanapek. Rozejrzałam się po kuchni. Wszystko było takie śliczne. A pokój wprost cudo. Fotele, w których usiadłyśmy, były tak wygodne, że nie miałam ochoty stamtąd wyjść. I mnóstwo kwiatów. Jak ja jej zazdrościłam.
– Opowiadaj, co u ciebie – pytała Jagoda i zanim zaczęłam mówić, sama paplała.
Słuchałam jej z uśmiechem i byłam nawet zadowolona, że nie muszę nic mówić, bo nie było o czym. Jagoda ma wspaniałą pracę, mieszkanie, a ja co?
– No dobrze – przerwała moje rozmyślania. – Widzę, że bujasz w obłokach. Co jest? – zapytała tym razem poważnie.
Zaczęłam jej opowiadać o swoim życiu, o pracy i braku mieszkania.
– Zaraz, zaraz, co ty mówisz? – zainteresowała się. – Nie masz gdzie mieszkać?
– No, właśnie – potwierdziłam smutno.
– Dziewczyno, spadasz mi z nieba – ucałowała mnie w oba policzki. – Za dwa dni wyjeżdżam do Stanów. Mam już bilet, jestem spakowana, tylko mam jeden problem – co z mieszkaniem. Jak widzisz, jest tu prawdziwy las paproci. Ktoś powinien o nie dbać. Z początku chciałam mieszkanie wynająć, ale przychodziły takie typy, że miałam obawy, czy byłoby do czego wracać. Pogodziłam się więc z tym, że kwiaty padną, ale za rok zacznę hodować nowe.
– Czy to znaczy, że mogłabyś mi mieszkanie wynająć? – zapytałam niepewnie. – Tylko wiesz, ja nie wiem, czy byłoby mnie na nie stać…
– Zwariowałaś? – oburzyła się. – Możesz tu przez ten rok mieszkać, płacąc tylko czynsz. No i… – zawiesiła głos – zaopiekowałabyś się moimi paprociami.
– Tylko tyle? – nie mogłam uwierzyć.
Przez następną godzinę ustaliłyśmy szczegóły i Jagoda zarządziła przeprowadzkę. Jeszcze tego samego wieczoru!
Po wyjeździe koleżanki żyłam jak we śnie
Codziennie biegłam z pracy do domu jak na skrzydłach. Lubiłam w nim przebywać. Jagoda zostawiła mi instrukcję postępowania z kwiatami. Stosowałam się do zaleceń co do joty. Niestety, po miesiącu kwiaty zaczęły marnieć. Pół roku później z doniczek zwisały tylko smętne pędy pozbawione liści. Płakałam, patrząc na to zupełnie bezradna.
Przed powrotem Jagody nie mogłam sobie znaleźć miejsca. „Jak ja jej spojrzę w oczy?” – myślałam. „Zaufała mi, dała za darmo mieszkanie, a ja nawet nie umiałam upilnować jej ukochanych paprotek”.
Jagoda wróciła rozpromieniona. Przywiozła całą walizę super ciuchów. Nawet dla mnie miała kilka fatałaszków. Paprotkami przejęła się umiarkowanie.
– Nie martw się – pocieszała mnie, jakby to moje kwiaty padły. – Kupimy nowe.
– Nie chciałam ich wyrzucać – tłumaczyłam się – żebyś nie pomyślała, że…
– Daj spokój – machnęła ręką i zaczęła opowiadać o swoim pobycie za oceanem.
Przez pierwsze dni po powrocie Jagoda nie miała czasu na zajmowanie się domem. Ciągle gdzieś biegała. Kiedy chciałam się wyprowadzić, zaprotestowała.
– Źle ci się ze mną mieszka? – pytała.
Po miesiącu zauważyłam coś niesamowitego
Paprotki podlewane przeze mnie trochę z rozpędu, zaczęły odżywać. Jagoda cieszyła się jak dziecko. Pół roku później paprocie wyglądały jak przedtem.
– One po prostu za mną tęskniły – powiedziała Jagoda. – Kiedyś o tym słyszałam, ale wydawało mi się to bzdurą. Teraz wiem, że to prawda.
Od tego czasu minęło kilka lat. Mam swoje mieszkanie, a w nim dużo kwiatów. Zawsze o nie dbam, bo pamiętam, że kwiaty potrzebują nie tylko podlewania, ale i miłości.
Czytaj także:
„To miał być zwykły wyjazd, a omal nie doszło do tragedii. Na szczęście mój kochanek okazał się bohaterem”
„Zbierałam szczękę z podłogi, gdy w kopertach ślubnych znalazłam pocięte gazety. Skąpstwo męża zniszczyło moje wesele”
„Kochanka spędzała ze mną noce tylko po to, by wplątać mnie w swoją intrygę. Nie chciałem brać udziału w tym cyrku”