„Kochanka spędzała ze mną noce tylko po to, by wplątać mnie w swoją intrygę. Nie chciałem brać udziału w tym cyrku”

mężczyzna ma kompleksy fot. Adobe Stock, fizkes
„Spojrzałem się na Joasię z niewyraźnym uśmiechem, przez który przebijała się konsternacja i zdziwienie nietypową propozycją. Ostatecznie potraktowałem to jako żart, niezbyt smaczny i nietaktowny, nad którym nie ma co się dłużej zastanawiać. Niestety, to nie był dowcip. Joasia podjęła temat jeszcze tego samego wieczoru”.
/ 16.05.2023 17:15
mężczyzna ma kompleksy fot. Adobe Stock, fizkes

Moim mankamentem od lat jest nadmierne owłosienie. Już w okresie dojrzewania, w liceum, rzucało się w oczy, że w tej materii zostałem wyjątkowo hojnie obdarzony przez naturę. Podczas gdy inni koledzy na klatce piersiowej dopiero obrastali „meszkiem”, ja powoli zaczynałem przypominać małpę. Włosy rosły mi nie tylko na klatce, ale też na ramionach, a nawet na plecach!

Jak nietrudno się domyślić, przysparzało mi to sporo problemów natury emocjonalnej – zwyczajnie wstydziłem się takiego kudłatego ciała. W szatni przed wuefem starałem się jak najszybciej zrzucić bluzę i wciągnąć na siebie strój sportowy, aby nie prowokować otoczenia swoim wyglądem.

Jak ognia unikałem zajęć na basenie, nawet latem nosiłem bluzy i koszule z długim rękawem, zakrywające ramiona, aby nie rzucać się w oczy z moim problemem.

Niestety nie dało się tego do końca ukryć

Siłą rzeczy stawałem się więc obiektem drwin i szyderstw ze strony rówieśników, a zwłaszcza starszych uczniów. „Misiek”, „włochacz”, „kudłaty” – takie słowa słyszałem na każdym kroku za swoimi plecami.

Niejeden raz próbowałem szukać pomocy u dermatologów. Bezskutecznie.

– Za parę lat wszystko się wyrówna, rówieśnikom wystrzeli owłosienie, u ciebie się uspokoi i nie będziesz rzucał się w oczy – zapewniali mnie wszyscy lekarze.

Jednak z upływem czasu nie widziałem u siebie żadnej poprawy. Wciąż w tym samym tempie przybywało mi „futra” na ciele i nie mogłem z tym nic zrobić. Włochaty problem siłą rzeczy przełożył się na moje relacje z kobietami. Byłem  zamknięty w sobie, speszony i nieśmiały w stosunku do dziewczyn. Bałem się zagadać do jednej czy drugiej, która wpadła mi w oko, aby nie narażać się na – w najlepszych wypadku – podejrzliwe spojrzenia i konsternację wynikającą z mojego wyglądu, a w gorszym – wyśmiewanie mnie, obrażanie i bolesne szyderstwa.

Dlatego gdy poznałem przez internet Joasię, czułem, jakbym złapał Pana Boga za nogi. Nie radząc sobie z płcią przeciwną w realu, postanowiłem bowiem spróbować szczęścia w rzeczywistości wirtualnej, na jednym z portali randkowych.

Uczciwie napisałem tam, że jestem mocno owłosiony. Bardzo mocno. Nie chciałem kolejnych przykrych niespodzianek w postaci zdziwionych i speszonych spojrzeń. Ta, która będzie przeglądała mój profil, niech lepiej od razu wie, z kim ma do czynienia.

O dziwo, taka taktyka się opłaciła!

Miesiąc po założeniu konta puściła do mnie wirtualne oczko Joasia. Miała 32 lata, a więc tyle samo co ja. Mówiła, że szuka prawdziwego, szczerego uczucia, ale – jak sama przyznała – do tej pory nie miała na to czasu. Intensywna nauka, a zaraz po studiach praca i kariera stłumiły potrzeby jej serca.

Pracowała od rana do nocy w dużym studiu filmowym, przy produkcji krótko- i długometrażowych filmów, seriali oraz spotów reklamowych. Gdy stuknęła jej trzydziestka, obiecała sobie, że weźmie się za siebie, zrobi coś fajnego nie tylko w pracy, ale i w życiu prywatnym. Ani się obejrzała, a tu przyszły już 32. urodziny.

I nadal nic! Wtedy za namową koleżanki zarejestrowała się na portalu randkowym i trafiła na mój profil. Co ciekawe, Joasia twierdziła, że lubi, wręcz uwielbia owłosionych facetów. Fetysz, nie fetysz – po prostu to lubiła.

– Nie chodzi mi o chłopaczków gładkich jak pupa niemowlaka! To nie dla mnie – powiedziała mi na jednej z randek.

Te słowa były jak balsam dla moich uszu. Wreszcie ktoś uznał mnie za przystojnego!

– Konrad, powiedz mi, czy ty miałeś kiedyś jakieś doświadczenia przed kamerą? – zapytała mnie niespodziewanie jesienią.

– Nie licząc filmu z komunii świętej czy wygłupów z kolegami, to raczej nie pochwalę się bogatą filmografią – odparłem.

Joasia uśmiechnęła się nieznacznie, po czym zamyśliła się na dłuższą chwilę.

– A może chciałbyś wpaść do mnie na plan filmowy? Zobaczysz, jak to wygląda od kuchni. Chcesz? – zaproponowała.

„W sumie czemu nie?” – pomyślałem

Faktycznie nigdy nie miałem okazji zobaczyć czegoś takiego od środka. To mogłoby być całkiem ciekawe. Zgodziłem się.

Trzy dni później pojawiliśmy się na planie. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to potworny chaos i bieganina. Ktoś przeciągał kable, inny ustawiał statywy, biegał obwieszony ubraniami lub malował aktorów.

– Niezły mętlik, co? – zagaiła Joasia.

– Bałagan, ale jaka twórcza atmosfera! To musi być ciekawa praca – odparłem.

– Fajnie, że ci się podoba! – powiedziała zadowolona. – Bo wiesz, miałabym dla ciebie pewną propozycję. Interesującą....

Spojrzałem na nią nieco zaskoczony.

– Niebawem zaczynamy zdjęcia do nowej produkcji z gatunku kina grozy. Rozumiesz, napięcie, emocje, strach, to zawsze się dobrze sprzedaje. Rzecz w tym, że szukamy aktora do roli.... wilkołaka. Wiesz, takiego włochatego, mocno kudłatego stwora. Ja bym ciebie widziała w tej roli – wyrzuciła z siebie podekscytowana.

Spojrzałem się na Joasię z niewyraźnym uśmiechem, przez który przebijała się konsternacja i zdziwienie nietypową propozycją. Ostatecznie potraktowałem to jako żart, niezbyt smaczny i nietaktowny, nad którym nie ma co się dłużej zastanawiać.

Niestety, to nie był dowcip

Joasia podjęła temat jeszcze tego samego wieczoru.

– Uwierz mi, Konrad, idealnie nadawałbyś się do tej roli! Nie wyobrażam sobie nikogo innego. Naprawdę! – przekonywała.

– Ty mówisz poważnie? Daj spokój... Nie mam zamiaru przed kamerą pokazywać się z moim owłosieniem! – zirytowałem się.

– Potraktuj to jako fajną zabawę!

– Nic z tego! Wiesz, jakie mam kompleksy przez to owłosienie! – uciąłem rozmowę i wkurzony wyszedłem do łazienki.

Minął tydzień, Joasia nie wracała do tematu, więc zdążyłem zapomnieć o tej propozycji. Aż do tego feralnego wieczoru... Początkowo było jak zawsze. Kolacja u niej. Jeden kieliszek wina, drugi, i ani się obejrzeliśmy, a wylądowaliśmy w łóżku.

– No zgódź się, proszę... Bardzo mi zależy... – szepnęła nagle przymilnie.

– Nie będę żadnym wilkołakiem i koniec! – oświadczyłem jej stanowczo.

– W takim razie wyjdź z mojego mieszkania – natychmiast zmieniła ton głosu. Ubrałem się i wróciłem do domu.

Joasia nie zadzwoniła. W końcu to ja wystukałem jej numer. Próbowałem wielokrotnie, ale nie odbierała. Coś mnie tknęło, żeby wejść na profil Joasi w serwisie społecznościowym. Na jednym ze świeżo dodanych zdjęć była ona, a razem z nią jakiś owłosiony facet!

Podpis pod zdjęciem brzmiał: „Ja i mój słodki wilkołaczek. Misiu, pasujesz do tej roli. Zobaczysz, będziesz gwiazdą!”.

Czytaj także:
„Pojechałem na szkolenie, żeby zdobyć wiedzę, a zamiast tego wyrwałem kochankę. Nie mogłem oderwać od niej wzroku”
„Kiedy w parku spotkałem tę dziewczynę, nie spodziewałem się, że wkrótce uratuje mi życie - dosłownie i w przenośni”
„Podczas szkolnej wycieczki z uczniami spotkałam dawną miłość. Byłam gotowa rzucić dla kochanka całe swoje wygodne życie”
 

Redakcja poleca

REKLAMA