„Koleżanka najpierw uwiodła mi męża, a teraz chciała zniszczyć moją karierę. Nie wiedziałam, za co się mści”

zrozpaczona kobieta fot. Adobe Stock, kues1
„– Co cię łączy z Agatą? – Jego twarz błyskawicznie zmieniła kolor, stapiając się z czerwoną tapetą na ścianie. Nie musiałam długo czekać na to, aż coś powie. – To nie jest tak, jak myślisz... Rzeczywiście, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej”.
/ 21.02.2024 07:15
zrozpaczona kobieta fot. Adobe Stock, kues1

Wszystko zaczęło się od maila, w którym narzekałam na męża. Głupia pomyłka sprawiła, że wiadomość nie dotarła do mojej przyjaciółki, a trafiła do kolegów i koleżanek z biura.

Myślałam, że spalę się ze wstydu

Gdyby chociaż chodziło o jakieś drobne sprawy, jak: „Nie pomaga mi przy pracach domowych” czy „Zapomniał o moich imieninach i nie kupił mi kwiatów”. Ale nie! Do Agaty trafił dokładny opis tego, jak bardzo próbowałam zaciągnąć męża do łóżka, ale mi się nie udało.

Dokładnie opisałam, jak wieczorem założyłam tylko skąpą halkę i namiętnie przed nim zatańczyłam. Wiłam się w rytm muzyki, poruszając całym ciałem, a on po prostu na mnie patrzył. Kiedy skończyłam, po prostu powiedział mi, że powinnam się ubrać, bo jeszcze się przeziębię!

Nie wiem, jak to się stało, że zamiast wpisać jako odbiorcę Agatę, zaznaczyłam opcję "wyślij do wszystkich"?!

Powinnam być bardziej ostrożna

Nie do końca byłam świadoma tego, co zrobiłam. Zaczęłam zastanawiać się, o co chodzi, kiedy wszyscy wokół dziwnie się uśmiechali, a koledzy zaczęli pozwalać sobie na dwuznaczne komentarze.

– Ty wiesz, co zrobiłaś? – Agata przybiegła do mnie tak szybko, jak mogła i bez ogródek po prostu na mnie naskoczyła. – Jak mogłaś zrobić coś takiego?!

– Nie wiem... – płakałam, opierając się o jej rękę. – Jestem pewna, że kliknęłam tam, gdzie powinnam... Chyba coś mi się przestawiło w komputerze.

Spojrzała mi przez ramię.

– Rzeczywiście, coś tu nie gra – stwierdziła, po czym spojrzała na mnie, marszcząc czoło, i dodała: – Ale przecież to nie mogło się zrobić samo.

– O co ci chodzi? – zapytałam, marszcząc nos.

– Pomyśl. Najpierw oddajesz projekt z błędem, którego, jak mówisz, wcześniej nie było. Potem gubisz dokumenty...

– Ktoś musiał je ukraść z mojego biurka – przerwałam.

– A teraz twój prywatny email trafił do wszystkich osób w biurze. Trochę za dużo tych przypadkowych wpadek.

– Co masz na myśli? – zapytałam, uważnie na nią patrząc.

Myślisz, że wszyscy cię lubią? – odpowiedziała na moje pytanie.

– Skąd takie przypuszczenia? – byłam naprawdę zaskoczona.

– Nie mam pojęcia – pokręciła ramionami. – Ale gdybym była na twoim miejscu, byłabym ostrożna.

Byłam podejrzliwa

Od tamtego momentu zaczęłam uważnie przyglądać się moim kolegom z pracy. Może to Joanna chce mi zrobić na złość? Pracujemy w jednym dziale. Gdyby mnie zwolnili, ona przejęłaby moich klientów, a to oznaczałoby dla niej podwyżkę.

A może to Renata, sekretarka szefa, która zdecydowanie za często odwiedzała mnie pod pretekstem pogawędki. Albo Grażyna, która była zawiedziona, że to ja rok temu awansowałam na kierownicze stanowisko... Nagle uświadomiłam sobie, że w biurze nie brakowało osób, które mogły mnie nie lubić. Zastanawiałam się jednak, czy któraś z nich byłaby na tyle odważna, aby robić takie rzeczy.

Dotychczas nie mówiłam mężowi o problemach w pracy. Poczułam jednak, że teraz powinnam mu o wszystkim powiedzieć. Wprawdzie nasze relacje ostatnie nie były najlepsze, ale nadal był jedyną osobą, której ufałam w pełni.

– Myślisz, że ktoś chce ci zaszkodzić? – zapytał, kiedy opowiedziałam mu o wszystkich tych nietypowych sytuacjach.

– Nie jestem pewna - odpowiedziałam, podnosząc ramiona. – A co ty sądzisz?

Spojrzenie Łukasza na jakiś czas się zatrzymało. Po chwili zrobił głęboki wdech i wyrzucił z siebie:

– Nie powinnaś ufać nikomu - powiedział to, podkreślając słowo "nikomu".

Wydaje mi się, że chodziło mu o kogoś konkretnego, ale z jakiegoś powodu nie powiedział kogo ma na myśli.

Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że może za bardzo się przejmuję... Od mojej fatalnej mailowej pomyłki minęło już trochę czasu i zaczynało wyglądać na to, że nieszczęście mnie opuściło. Przynajmniej tak właśnie tłumaczyłam sobie brak kolejnych wpadek.
Koledzy w pracy zapomnieli o tym okropnym mailu, niewybredne żarty na mój temat się skończyły.

Coś się psuło między mną a mężem

Tym, co mnie jednak martwiło, była jakość relacji z mężem – w naszym związku nadal nie było najlepiej. Niby wszystko było ok, ale brakowało bliskości, która łączyła nas wcześniej. 

Agata, z którą często rozmawiam na ten temat, kilkukrotnie zasugerowała, że może Łukasz ma romans. Nie chciałam w to wierzyć, ale przyznaję, że skutecznie udało jej się zasiać ziarno niepewności.

Uznałam, że powinnam bardziej skupić się na tym, jak zachowuje się mój mąż. Wtedy zauważyłam, że czasami ukrywa przede mną swój telefon. Zaczęłam się zastanawiać, czy mam w nim coś, czego ja nie powinnam zobaczyć, na przykład jakieś wiadomości. Uznałam, że przy pierwszej nadarzającej się okazji powinnam to sprawdzić.

Nie mogłam w to uwierzyć

Zanim jednak do tego doszło, w pracy przytrafiła mi się kolejna katastrofa. Ostatnie tygodnie poświęciłam intensywnej pracy nad ważnym projektem. Gdy zbliżałam się do końca, nagle komputer przestał działać. Specjaliści, których wezwałam, łatwo naprawili usterkę, ale okazało się, że plik z projektem jest nie do odzyskania.

Byłam w szoku. Moja cała praca miała pójść na marne?! Wiedziałam, co to dla mnie oznacza. Szef zawsze mnie lubił i tylko dlatego przechodził do porządku dziennego nad moimi wcześniejszymi wpadkami. Tym razem mogło być jednak o jeden raz za dużo. Wychodziłam z pracy w totalnej rozsypce. Kilka godzin włóczyłam się po mieście bez celu i zastanawiałam się nad tym, co dalej. Myślałam o pracy, o moim małżeństwie. O co chodzi? Co powinnam zrobić? – zastanawiałam się.

Zaczął padać deszcz i silnie wiało, więc zaszyłam się w centrum handlowym. Byłam wykończona, moja twarz była cała czerwona, usta kompletnie mi wyschły. Włożyłam rękę do torebki, wyciągnęłam z niej balsam do ust i delikatnie przesunęłam nim po wargach.

Zrobiłam z siebie pośmiewisko

Wiedziałam, że tym, co może poprawić mi humor, jest nowa sukienka. Jedyne, czego w tej chwili tak naprawdę chciałam, to po prostu poczuć się lepiej. Wstąpiłam do swojego ukochanego sklepu i zaczęłam oglądać sukienki, które wisiały na wieszakach.

W pewnym momencie zauważyłam, że obsługa dziwnie na mnie patrzy. Kiedy się do nich uśmiechnęłam, aż zamarły. Złapałam pierwszą sukienkę, która wpadła mi w oczy i zniknęłam w przymierzalni. Dopiero tam rzuciłam okiem w lustro i... prawie dostałam zawału. Wyglądałam jak klaun z cyrku. Wokół moich ust była ogromna czerwona plama

Pomadka, którą nałożyłam na usta, nie była wcale przezroczysta.  A ja przecież nie miałam lusterka! Byłam pewna, że rano do torebki włożyłam nawilżającą! W tym momencie moje poczucie wstydu, rozżalenie i złość sięgnęły zenitu. Opadłam na stojące w przymierzalni krzesło i po prostu zaczęłam płakać. Powtarzałam sobie, że nigdy stąd nie wyjdę.

Nie chciałam, żeby sprzedawczynie patrzyły na mnie jak na jakiegoś dziwaka. Nie chciałam wracać do męża, który może mnie zdradza i który z pewnością w ogóle nie zauważyłby, że jestem. Nie miałam ochoty iść jutro do pracy!

Uznałam, że to niewielkie pomieszczenie z wyszczuplającym lustrem stanie się miejscem, w którym spędzę resztę swojego nieudanego życia. Płakałam zrozpaczona, ale kiedy usłyszałam, że ktoś zbliża się do przymierzalni obok, instynktownie przykryłam usta ręką.

Co za podła baba!

Ktoś obok coś poruszył, a potem usłyszałam dźwięk dzwonka telefonu komórkowego oraz kobiecy głos:

– Wiedziałam, że do mnie zadzwonisz!

Miałam wrażenie, że znam ten głos.

– Tak, wiem, że nie chcesz. Chciałam ci tylko powiedzieć, jakie problemy ma aktualnie twoja kochana żonka.

Zastygłam.

– … Proszę. Nie krzycz na mnie. Doskonale wiesz, co będzie, jeśli pogadam sobie z nią serca.

– Wszystko jest w porządku? A co z rozmiarem? – usłyszałam pytanie sprzedawczyni, która wyraźnie niepokoiła się moim długim pobytem w przymierzalni.

Nie miałam ochoty odpowiadać, więc tylko odsunęłam zasłonę i kiwnęłam głową. Nie jestem pewna, czy to ją uspokoiło – tak czy inaczej, dała mi spokój. Mogłam do końca przysłuchać się rozmowie, która toczyła się w przymierzalni obok.

Musiałam poznać prawdę

Sytuacja nie do końca była dla mnie jasna, ale zdecydowałam, że muszę zaryzykować. Gdy wróciłam do domu, wprost zapytałam męża:

– Co cię łączy z Agatą?

Jego twarz błyskawicznie zmieniła kolor, stapiając się z czerwoną tapetą na ścianie. Nie musiałam długo czekać na to, aż coś powie.

– To nie jest tak, jak myślisz...

Rzeczywiście, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Nie mieli długiego romansu. Łączyła ich tylko przelotna znajomość, którą on, męczony wyrzutami sumienia, skończył jakiś czas temu. Ale jak się okazało, Agata nie była jedną z tych kobiet, które łatwo rezygnują.

Wykorzystywała Łukasza, cały czas grożąc mu. Straszyła, że go zniszczy, zadba o to, abym ja miała problemy w pracy, wreszcie powtarzała, że powie mi o skoku w bok. Nawet mu się nie dziwię, że chodził za nią jak na smyczy. Pewnie gdybym była na jego miejscu, to sama bym się bała, że wszystko się wyda i będą z tego same problemy. Jeśli jednak liczył, że ktoś taki da mu w końcu spokój, to był w błędzie. Takie kobiety nie odpuszczają.

Doigrała się

Agata zdołała spełnić dwie pierwsze swoje groźby. To, co mi zrobiła, nie było niczym w porównaniu do tego, co zafundowała Łukaszowi. Podobno wysłała do jego szefa anonim, który go ośmieszył, przez co prawie stracił pracę. Nie powiedział mi o tym, bo się obawiał...

I miał rację. Ostatecznie pracy nie stracił, ale mnie już tak. Agata również nie miała czego szukać w firmie, kiedy szczerze pogadałam z szefem i opowiedziałam o jej intrygach. O tym, jak ktoś grzebał w moim komputerze, zmieniał adresy mailowe i przejmował dokumenty. Miałam szczęście, bo szef naprawdę mnie lubił i trudno było mu uwierzyć, że te wszystkie wpadki działy się z mojej winy.

A ja, o czym moja cudowna koleżanka nie miała pojęcia, regularnie robiłam kopie projektu, za który dostałam dużą premię. Ukrywałam je w miejscu, o którym wiedziałam tylko ja. Zadbałam o własne bezpieczeństwo, o czym Agata kompletnie nie miała pojęcia. Mimo tego, że byłam z nią blisko, wiedziałam, że swoje tajemnice czasem jednak warto mieć. To uratowało mnie przed złością szefa i prawdziwą kompromitacją w pracy. Jednocześnie sprawiło, że plan Agaty nie powiódł się w pełni.

Tylko o tej szmince zapomniałam… Ale kto by pomyślał, że Agata zrobi coś tak głupiego! To już była zagrywka na poziomie nastolatek ze szkoły. Na szczęście, jakoś to przeżyłam, a jednocześnie udało mi się wszystkiego dowiedzieć. Nawet jeśli przed sprzedawczyniami zrobiłam z siebie idiotkę, to odkryłam zdradę męża i koleżanki.

Dzisiaj jestem naprawdę szczęśliwa i nie muszę zmagać się z kolejnymi problemami. Żyję spokojnie, jestem zadowolona z pracy, odnoszę kolejne sukcesy. Kto wie, może z czasem otworzę się też na nową miłość. Myślę, że wszystko jeszcze przede mną i naprawdę zasługuję na szczęście.

Czytaj także: „Po latach małżeństwa ojciec był obojętny na wdzięki mamy. Podrzucałam mu świerszczyki, by obudzić w nim łowcę”
„Mąż stoczył się na dno po moim odejściu. Teściowa twierdzi, że to moja wina. Nie pamięta już, jak się nad nami znęcał”
„Dla dzieci byłam problemem, dopóki nie wygrałam w totka. Wtedy przyczepili się do mnie jak rzep do psiego ogona”

Redakcja poleca

REKLAMA