„Kolega męża bezczelnie rozgościł się w naszym domu. Postanowiłam wykurzyć natręta przy pomocy irytującej siostry”

wściekła kobieta fot. Getty Images, Gpointstudio
„Bez pytania szperał w naszej lodówce, włączał telewizor, mówiąc, że zaraz jest meczyk, a nawet zdarzyło mu się zdjąć koszulkę i chodzić półnagim, twierdząc, że jest strasznie gorąco. Miałam go dosyć! Zmienił nasz dom, naszą enklawę spokoju, w swoją pieczarę”.
/ 01.02.2024 08:30
wściekła kobieta fot. Getty Images, Gpointstudio

Nieznośny Szymuś – jeszcze do niedawna tak postrzegałam kumpla mojego męża. Nieznośny, bo po rozstaniu z dziewczyną zaczął szukać pocieszenia u nas. Zjawiał się bez zaproszenia. I bez uprzedzenia. Prawie każdego dnia. Było to męczące, irytujące i kłopotliwe.

Naprawdę miałam go dość

Niestety, ani moje pochrząkiwanie, ani ignorowanie  nieproszonego gościa nie przynosiło rezultatów. Co gorsza, mój mąż tłumaczył grubiaństwo swojego przyjaciela jako „porozstaniowy stres”. Było mu szkoda Szymona, no i naprawdę go lubił. Ja, niestety, coraz mniej.

– Proszę, zrób coś – błagałam mojego męża. – Może zacznijcie się spotykać poza domem?

Tak, Irek porozmawiał z kolegą. Przez telefon nazmyślał, że borykam się z intensywnymi bólami głowy i każdy hałas mi przeszkadza.

– Więc sorry, brachu, ale spotykajmy się u ciebie lub w knajpie, byle tylko nie u mnie...

Nie mogłam powstrzymać śmiechu, kiedy to usłyszałam.

– Ach, skarbie, nie tylko kiepsko ściemniasz, ale też w ogóle nie potrafisz się postawić. Ale najistotniejsze jest to, że mamy Szymusia z głowy. Dzięki.

Niestety, Szymon nie przestał niespodziewanie wpadać do nas o różnych godzinach. Myślałam, że go uduszę, kiedy pojawił się po dziewiątej wieczorem i z uśmiechem na twarzy... dał mi zatyczki do uszu.

– Irek powiedział, że cierpisz na bóle głowy. Dlatego kupiłem ci zatyczki do uszu, aby hałasy gości ci nie przeszkadzały.

– Najlepszą kuracją na bóle głowy jest brak gości. Więc wiesz... – machnęłam ręką w stronę drzwi.

Postanowiłam zrezygnować z grzeczności na rzecz efektywności. Nie doceniłam jednak bezwstydności Szymona. Albo jego zdesperowania.

– Rozumiem, ale chyba nie chciałabyś, żeby Irek zamienił się w jakiegoś samotnika, prawda? Mężczyzna bez przyjaciół jest jak ptak bez skrzydeł.

Zorientowałam się, że to, co mówi, dotyczy bardziej jego samego, niż Irka. Rzeczywiście samotność go naprawdę uwiera, jak kamień w bucie. U nas mógł się tego kamienia pozbyć. Poza tym, z Irkiem znał się od dawna. Dlatego, mimo że miałam ochotę go stąd wyprosić, powstrzymałam się. Nie chciałam rujnować ich męskiej przyjaźni.

Zostawał nawet na noc

To, że okazałam współczucie, szybko zaczęło przysparzać mi kłopotów, bo Szymuś zaczął odwiedzać nas coraz to częściej, zachowując się przy tym coraz bardziej jak u siebie w domu. Nie zwracał uwagi na prośby Irka, by jednak umawiać się gdzie indziej. Zdarzało się, że nie odwiedzał nas przez kilka dni, żeby uspokoić mnie – „marudną zrzędę”, ale później znowu zaczynał wpadać każdego dnia. Czy to możliwe, że człowiek może być tak samotny, że staje się arogancki? A może po prostu zazdrościł nam z Irkiem naszego szczęścia i starał się nas poróżnić? Nie miałam pojęcia.

Jedno było pewne – czuł się u nas jak u siebie. Bez pytania szperał w naszej lodówce, włączał telewizor, mówiąc, że „zaraz jest meczyk”, a nawet zdarzyło mu się zdjąć koszulkę i chodzić półnagim, twierdząc, że jest strasznie gorąco. Miałam go dosyć! Zmienił nasz dom, naszą enklawę spokoju, w swoją pieczarę.

Lecz Irek naprawdę lubił swojego nieznośnego Szymusia i nie umiał być wobec niego surowy. Słyszałam, że koledzy twojego chłopaka mogą ci popsuć związek, ale nie wierzyłam, dopóki sama tego nie doświadczyłam. Irek jednak nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Nawet kiedy Szymon zaczął nocować u nas, bo się zasiedział.

Wiedziałam, że to ja mam rację, i bałam się, że jeśli to się nie skończy, naprawdę dojdzie do postawienia ultimatum – ja albo on. Aby tego uniknąć, musiałam sama pozbyć się tego szkodnika, w jakiś sposób sprawić, żeby nasz dom stał się dla niego nieprzyjemny. Tylko jak to zrobić? I nagle przyszło mi do głowy... Mam pomysł! Zaproszę do nas Gonię!

Miała być moją tajną bronią

Gonia to moja starsza siostra. Nie przepadam za wyrażeniem stara panna, ale w jej przypadku jest idealne. Kiedyś była nauczycielką w szkole podstawowej i ciągle ma irytujący nawyk mówienia do innych w sposób pouczający, nie zwracając uwagi na ich wiek, status czy to, jak dobrze ich zna, tak jakby byli jej uczniami – czyli w sposób lekceważąco–pouczający, lub krytykująco–rozkazujący.

– Nie możesz tyle słodzić. Cukier jest jak trucizna, a ty masz skłonności do przybierania na wadze – rzekła, zauważając, że wrzucam do kawy aż dwie łyżeczki cukru.

– Twoje dzieci są tak rozpieszczone jak dziadowski bicz. Powinnaś zająć się ich wychowaniem, zamiast tylko je hodować, inaczej wyrosną na młodych przestępców – po tym, jakkolwiek prawdziwym komentarzu, kuzynka Olka nie rozmawiała z Gonią przez ponad pół roku.

– Jesteście w miejscu publicznym, więc zachowujcie się odpowiednio – upomniała parę nastolatków całujących się na przystanku.

Robili to w bardzo namiętny sposób, co rzeczywiście mogło zawstydzić, a nawet wzbudzić odrazę wśród przypadkowych przechodniów. Jednak tylko moja siostra zdecydowała się na interwencję. Cała ona. Była odważna i nieugięta w wyrażaniu swoich poglądów, co niejednokrotnie odbierano jako złośliwość. Ale nie, nie była złośliwa, choć nie miała cienia wyrozumiałości dla cudzych słabości. Do tego była maniakalną pedantką, co momentami stawało się naprawdę denerwujące. Pomyślałam, że jeśli Gonia nie przestraszy Szymusia, to już po wszystkim.

Byłam pewna, że Irek nie będzie zadowolony z wizyty mojej siostry, ale nie miałam zamiaru go żałować. Cóż, oko za oko, ząb za ząb. To nie jest zemsta, to jest sprawiedliwość. Gonia była szczęśliwa z zaproszenia i stwierdziła, że może spędzić u nas cały tydzień, bo i tak ma wolne.

– Nie mogę się już doczekać! – zapewniłam ją, chyba po raz pierwszy w moim życiu z prawdziwym entuzjazmem.

Nie chciałam go już więcej widzieć

Czyściłam każdy kąt mieszkania na jej przyjazd i upiekłam szarlotkę bez cukru. Siostra pochwaliła mnie na swój sposób, choć zjadła aż trzy kawałki ciasta, a pod komodą nie znalazła nawet odrobiny kurzu. Już nie mogłam się doczekać, kiedy Szymuś nas odwiedzi. Wpadł już następnego dnia wieczorem. Powitał się w swoim stylu: rzucił cześć, poszedł do kuchni i wyjął z lodówki piwo. Następnie powędrował do salonu, usiadł na kanapie i otworzył piwo... Wtedy zaatakowała go Gonia:

– Co to za maniery? Ani dzień dobry, ani cokolwiek. Czy to pana mieszkanie, że tak tu pan wchodzi i robi, co chce? Jak można pić prosto z puszki? To niehigieniczne. Gdzie jest podkładka?

Szymon był skonsternowany. Podniósł się, postawił swoje piwo na stole, podał Gosi dłoń i się przedstawił:

– Jestem Szymon, miło mi panią poznać.

– Małgorzata – Gosia mocno uścisnęła jego rękę, a następnie kontynuowała swoje wywody: – Czy pan zdaje sobie sprawę, że ktoś mógł siusiać na tę puszkę? Na przykład kot, kiedy była przechowywana w magazynie.

– Pani żartuje – roześmiał się. – Gdyby była obsikana, na pewno bym to wyczuł.

– No to muszę pana zaskoczyć. Zapach moczu znika szybciej niż bakterie. Pomijając już kwestie zdrowia, picie prosto z puszki nie jest zbyt eleganckie.

Szymuś na te słowa zaczerwienił się jak pomidor, a potem... poszedł do kuchni po szklankę. I podstawkę. Byłam zszokowana, mimo że znałam urok Goni. Ale to był tylko początek... Przez cały wieczór moja siostra edukowała swojego nowego przyjaciela. Wyjaśniała mu na przykład, że jedzenie śmieciowych rzeczy jest bardzo szkodliwe, a nawet może prowadzić do śmierci. Mówiła też, że dbanie o czystość w domu mówi dużo o tym, jak inteligentny jesteś. Dodatkowo podkreślała, jak ważne jest, aby co miesiąc przeczytać przynajmniej jedną książkę. On zaś cały czas uprzejmie się z nią zgadzał.

Byłam przekonana, że skarcony i potraktowany jak małolat Szymon więcej nie da o sobie znać. A tu proszę, już następnego dnia pojawił się... i to z różami dla Goni! Szybko zrozumiałam, że zakochał się na zabój. Najdziwniejsze było to, że uczucie było obustronne. W ciągu tygodnia stali się parą, a po kilku miesiącach związku na odległość Szymon zdecydował się przeprowadzić do mojej siostry.

Moje działania przyniosły więcej pozytywów, niż mogłam się spodziewać: nie tylko pozbyłam się z domu nieproszonego gościa, ale także złączyłam dwa samotne serca. Być może, jego nachalność, tak samo jak jej irytujące zachowanie, były spowodowane pragnieniem przyciągnięcia uwagi? Bez względu na to, miłość wyraźnie im służy. Za każdym razem, kiedy się widzimy, Szymuś i Gonia wyglądają na coraz bardziej szczęśliwych i… mniej irytujących.

Czytaj także:
„Zarobki w mojej firmie są skandaliczne. Żeby mieć pieniądze, zostałam panią do towarzystwa, bo mam swoje potrzeby”
„Kochanie się z mężem było dla mnie wstydliwe aż do czterdziestki. Byłam cnotką i w ciszy robiłam, co musiałam”
„Podstarzały szef dobierał się do mnie, więc zgłosiłam to do kadr. Wtedy powiedział coś, co mną wstrząsnęło”

Redakcja poleca

REKLAMA