Zawsze byłam pewną siebie, przebojową kobietą. Odkąd pamiętam, uwielbiałam ustalać wszelkie zasady i zarządzać grupą… Z pewnością zawdzięczałam to moim rodzicom, którzy bardzo mnie kochali, wspierali i utwierdzali w przekonaniu, że jestem wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju i najlepsza. Chyba to zadanie poszło im za dobrze, bo wyrosłam na nieco zakochaną w sobie egoistkę…
Nie wyznawałam zasady „po trupach do celu”, ale jakoś tak zawsze potrafiłam wszystkim pokierować, że i tak uzyskiwałam to, co chciałam. Wiedziałam, co robić, jak się zachować, przypodobać, wykorzystać swoje walory. Zwłaszcza pod koniec liceum i na studiach. Nie, nigdy się z nikim nie przespałam za zaliczenie jakiegoś egzaminu, ale szczerze przyznaję, że minispódniczka i głęboki dekolt w połączeniu z czerwienią rozchylonych ust i uwodzicielskim spojrzeniem kilka razy pomogły mi w sytuacji awaryjnej.
Chłopaków również często zmieniałam. Zazwyczaj byli przystojni, bogaci i równie przebojowi jak ja. Ale z żadnym z nich nie nawiązałam jakiejś poważniejszej relacji. Tadek był gdzieś w cieniu w zasadzie od zawsze. Mieszkaliśmy po sąsiedzku. Wiedziałam, że jest we mnie zakochany na zabój, był na każde moje skinienie, co – niestety muszę szczerze przyznać – wielokrotnie wykorzystywałam. Ale nigdy nie interesował mnie tak na poważnie.
Już samo jego imię mnie denerwowało. Tadek. Tadzik. Tadeusz. Nie podobało mi się. Było takie… Zwykłe, stare. I on sam też był zwykły. Ani ładny, ani brzydki. Ani biedny, ani bogaty. Ani wybitnie zdolny, ani głupi. No przeciętny po prostu. A do tego spokojny i taki… nudny. Nie chodził na imprezy (a w zasadzie chodził, ale chyba głównie jako mój anioł stróż, bo nigdy nie widziałam nawet, żeby tańczył), nie palił, nie upijał się z kolegami.
Podczas kiedy ja studiowałam, prowadziłam typowo studenckie życie, poznawałam wszystkie kluby i kolejnych chłopaków, on zaczął bawić się w dorosłość. Tuż przed maturą jego tata zginął w wypadku, więc Tadek jako najstarszy syn musiał pomóc mamie. Przejął firmę wykończeniową ojca i – kiedy ja w najlepsze zdobywałam wykształcenie i korzystałam z życia – zrezygnował z marzeń o studiach i zaczął pracować.
Było oczywiste, że pewnego dnia się doigram
Nasze drogi jednak się nie rozeszły. Ciągle był jak mój cień, zjawiał się zawsze, kiedy najmniej się go spodziewałam, a potrzebowałam. Odwoził mnie po kolejnych imprezach, pilnował, bym nie zrobiła niczego głupiego pod wpływem alkoholu, podwoził, gdy zaspałam na zajęcia, kupował czekoladki, gdy akurat miałam chandrę, i załatwiał bilety na koncert czy spektakl, o którym marzyłam. Jako wykończeniowiec miał różnych znajomych i nieraz korzystałam z jego kontaktów.
Czasem Tadek był ofiarą kpin w moim towarzystwie. Wszyscy śmiali się, że łazi za mną jak jakiś stalker. Sama też pozwalałam sobie z niego żartować. Ale go lubiłam. Choć czasem irytował mnie swoją nadgorliwością, to podskórnie czułam, że w razie potrzeby zawsze mogę na niego liczyć. Nigdy nie sądziłam jednak, że będę potrzebowała takiej pomocy…
Byłam po czwartym roku studiów, kiedy wyjechałam ze znajomymi na Ibizę. Wakacje marzeń – bez rodziców, obowiązków, ograniczeń… Tadek nie pojechał z nami. Nikt mu tego nawet nie zaproponował. Chociaż był moim cieniem, nie należał do naszej paczki. W sumie nawet było mi trochę smutno z tego powodu, ale już po dojechaniu do hotelu zapomniałam o nim na dobre. Okazało się, że mamy wspaniałe apartamenty z zapierającym dech widokiem na morze. Woda była czyściutka i ciepła, a wieczorem wspaniała muza, pyszne drinki i imprezy do białego rana. Zdecydowanie było to najintensywniejsze dziesięć dni mojego życia i zdecydowanie połowy z tych dni nie do końca pamiętam…
Ale wracałam opalona, szczęśliwa i naładowana pozytywną energią. Wszystko zmieniło się jakieś dwa miesiące później, kiedy zorientowałam się, że od powrotu nie dostałam jeszcze miesiączki. Nerwowo przeszukiwałam kalendarz, liczyłam i wszystko wskazywało na to, że mam naprawdę bardzo poważny problem. Niestety, wszystkie trzy kupione testy potwierdziły moje przypuszczenia. Byłam w ciąży!
Załamałam się! Nie dość, że nie chciałam dziecka, to jeszcze nawet nie wiedziałam, kto jest jego ojcem… Tak, w te wakacje zdecydowanie za bardzo popuściłam hamulce i przesadzałam z alkoholem. Dwie noce spędziłam z dwoma różnymi mężczyznami, przystojnymi Hiszpanami, których imion nawet nie pamiętałam…
Wpadłam w panikę. Przede mną ostatni rok studiów, obrona pracy magisterskiej… Nie miałam pracy, nie miałam perspektyw, nie miałam nawet chłopaka! Nadal mieszkałam z rodzicami, bałam się, że się wściekną. Mieli obawy przed tymi wakacjami. Właśnie tego, co się wydarzyło, bali się najbardziej.
– Pamiętaj, dziecko, że czasem chwila przyjemności może przekreślić wszystkie dotychczasowe plany. A ty jesteś taka młoda, ładna… Musisz być podwójnie rozsądna – mówiła mama tuż przed wyjazdem.
– Mam nadzieję, że moja księżniczka wróci w takim samym stanie, w jakim wyjeżdża. Inaczej będę musiał tam lecieć i rozprawić się z tymi wyspiarzami! – dodał niby żartem tata.
Chodziłam jak struta. Wmówiłam mamie, że coś mi zaszkodziło, okłamałam ją nawet, że lekarz potwierdził grypę żołądkową. Faktycznie poza kiepskim stanem psychicznym ciągle wymiotowałam. Już sama nie wiedziałam, czy z nerwów, czy z powodu ciąży…
Po trzech dniach już wiedziałam, co zrobię. Bałam się, ale nie miałam wyjścia. Jak zawsze w patowej sytuacji zwróciłam się do Tadka. Postanowiłam, że i tym razem skorzystam z jego pomocy. Zarówno finansowej, jak i jego znajomości. Byłam pewna, że przez ostatnie lata poznał w pracy jakiegoś ginekologa, który pomoże mi pozbyć się problemu…
Spodziewałabym się wszystkiego, tylko nie tego
Bez owijania w bawełnę powiedziałam mu, o co chodzi. Chyba potrzebowałam to z siebie wyrzucić, a poza tym wiedziałam, że Tadek nie będzie mnie krytykował ani osądzał. Początkowo nic nie mówił, milczał. Miałam nawet wrażenie, że miał łzy w oczach. A za chwilę… zaczął mnie przepraszać!
– To moja wina, mogłem też polecieć, gdybym cię pilnował tak jak zawsze, nic by się nie zdarzyło.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę! Obwiniał siebie za to, że byłam nieodpowiedzialna?! Tak naprawdę dopiero w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że przed niejedną taką głupotą w życiu już mnie uchronił. Ileż razy balowałam z podejrzanymi typkami, których nawet nie kojarzyłam, alkohol uderzał mi do głowy i nagle znikąd zjawiał się Tadek, który bezpiecznie eskortował mnie do domu.
Długo przekonywałam go, że to nie jego wina, że to ja jestem nieodpowiedzialna i naiwna. I, niestety, kolejny raz nie poradzę sobie bez jego pomocy.
– Nikt nie może się o tym dowiedzieć, a wiem, że na twoją dyskrecję mogę liczyć.
Rozpłakałam się. Tadek przez chwilę milczał, potem zaczął chodzić z kąta w kąt.
– Wrócę za godzinę i porozmawiamy, wszystko będzie dobrze, zaufaj mi – powiedział, pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Byłam pewna, że pojechał z kimś porozmawiać, dowiedzieć się, ile potrzeba pieniędzy i kiedy mogę się stawić na zabieg. A on zjawił się za godzinę… z kwiatami i małym pudełeczkiem! Byłam w kompletnym szoku i nie wiedziałam, co się dzieje. Tadek uklęknął przede mną i wyciągnął śliczny pierścionek.
– Zuzia, wyjdź za mnie. Poradzimy sobie ze wszystkim, nikt nie musi wiedzieć, że to nie moje dziecko. Uznam je, pokocham i wychowam jak swoje. Zadbam o ciebie, o was. Będę się starał, dam wam wszystko, czego będziecie potrzebowali. Ze wszystkim pomogę. Nie chcę niczego w zamian. Tylko proszę, nie odrzucaj mnie… – powiedział.
Byłam kompletnie zszokowana! Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego! Ten pomysł wydał mi się tak szalony i absurdalny, że z płaczu przeszłam w histeryczny śmiech.
– Tadek, ty nie wiesz, o czym mówisz! Co innego doraźna pomoc, a co innego proponowanie komuś małżeństwa! – tłumaczyłam.
– Doskonale wiem, co mówię! Kocham cię, od zawsze cię kocham. Przecież doskonale o tym wiesz… Może to los dał mi szansę? Inaczej pewnie nigdy nie odważyłbym się zrobić tego kroku… To dziecko nie jest niczemu winne. Zaufaj mi, daj szansę, pozwól mi zaopiekować się wami i kochać was…
Siedziałam skołowana, załamana, zdezorientowana, sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Początkowo byłam totalnie temu przeciwna, ale Tadek tak długo mnie przekonywał, tłumaczył, uspokajał, że w końcu zgodziłam się przyjąć jego propozycję.
Nie musiałam nic mówić, mama wiedziała
Następne dni pamiętam jak przez mgłę. Wizyta u lekarza, który potwierdził ciążę. Rozmowy z rodzicami, zarówno moimi, jak i mamą Tadka. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy byli zaskoczeni, ale chyba zadowoleni.
– I po co się było tak ukrywać? Przecież Tadek to swój chłopak, a wpatrzony w ciebie jak w obrazek! Już dawno się z mamą zastanawialiśmy, czego ty tak przebierasz w tych wszystkich chłopczykach, jak takiego mężczyznę masz obok – mówił tata. – No, chłopie, chyba w lepsze ręce mojej jedynaczki oddać nie mogłem. Ale i tak miej się na baczności, będę cię cały czas obserwował – uśmiechnął się do Tadka.
– Dziecko kochane, ja już tyle razy mówiłam Tadziowi, że ma sobie dać spokój i poszukać jakiejś dziewczyny, a on uparcie mówił: „Zobaczysz, mamuś, jeszcze będziemy razem”. I tu taka niespodzianka… Tak się cieszę! – mówiła jego mama.
A ja byłam taka zagubiona! Z jednej strony czułam ogromną wdzięczność, z drugiej miałam wrażenie, że w jakiś sposób niszczę Tadkowi życie…
Rodzina żyła moją ciążą, planowaniem naszego ślubu, zastanawianiem się nad tym, gdzie zamieszkamy, a ja tkwiłam gdzieś pomiędzy. Wszystko zmieniła rozmowa z mamą. Widziała i wiedziała chyba więcej niż pozostałe osoby…
– Córuś, pamiętaj, że przyjaźń jest najlepszym fundamentem udanego związku. Doceń to, co zrobił dla ciebie Tadeusz, nie każdego byłoby na to stać. To dobry chłopak, ty też go lubisz. A reszta sama się ułoży, daj sobie czas. Jeśli wolisz poczekać ze ślubem, zrobimy to. Nie spiesz się. Ale daj wam szansę. Daj jemu szansę, chyba już wystarczająco udowodnił, że naprawdę cię kocha. Bez względu na wszystko…
Rozpłakałam się wtedy. Mama wiedziała. Nie musiałam jej nic mówić, wiedziała. Ale nikomu nie zdradziła mojego sekretu. Posłuchałam jej rady. Powiedzieliśmy wszystkim, że nie chcemy szybkiego ślubu w stresie.
– Urodzę, dojdę do siebie i wtedy pomyślimy o weselu – oznajmiliśmy.
Ojciec nalegał, by Tadek wprowadził się do nas. Ale tutaj kolejny raz niezawodna była moja mama.
– Młodzi potrzebują intymności, prywatności. Niech na razie wprowadzą się do mieszkania po babci, od kilku miesięcy stoi puste. Dwa pokoje na razie w zupełności im wystarczą. A później się zobaczy. Byłam jej niesamowicie wdzięczna.
Podjęłam najlepszą decyzję w życiu
Bałam się wspólnego zamieszkania. Ale Tadek i tym razem okazał się wyrozumiały. Ja zajęłam jeden pokój, on drugi. Po kilku dniach skrępowania zaczęło się robić normalnie. Po zajęciach gotowałam obiady, Tadek wracał z pracy, wspólnie siadaliśmy do stołu, gadaliśmy jak przyjaciele o minionym dniu. Wieczorami się uczyłam albo oglądaliśmy wspólnie filmy. Zdarzało się, że Tadek miał popołudniami i wieczorami fuchy. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że brakuje mi go wtedy i wolę, kiedy jest z nami w domu…
Ciąża przebiegała prawidłowo, zaczynałam czuć pierwsze ruchy i coraz bardziej cieszyłam się świadomością, że zostanę mamą. Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś film, dziecko zaczęło się dość mocno wiercić. Chwyciłam Tadka za rękę i przyłożyłam ją do mojego brzucha.
– Czujesz? – spytałam.
Tadek przez dłuższą chwilę trzymał rękę nieruchomo, po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
– Cześć, kruszynko, to ja, tatuś. Słyszysz mnie? – zaczął szeptać do mojego brzucha.
Wtedy po raz pierwszy poczułam, że moje serce zaczęło bić mocniej. Po raz pierwszy spojrzałam na Tadka inaczej. Wtedy też po raz pierwszy go pocałowałam. Byłam szczęśliwa!
Mama miała rację. Z czasem wszystko się ułożyło. Tadek powoli mnie w sobie rozkochiwał, każdego dnia udowadniając, że przyjmując jego propozycję, podjęłam najlepszą decyzję w życiu. Nasz synek ma już dwa lata, a my coraz częściej myślimy o kolejnym dziecku. Do końca życia będę wdzięczna Tadziowi. Uratował mnie, w każdym tego słowa znaczeniu. Nie wyobrażam sobie życia bez niego i naszego synka!
Czytaj także:
„Tolek kochał się we mnie od przedszkola, ale ja traktowałam go jak zwykłego kumpla. Tak mi się przynajmniej zdawało...”
„Najlepszy kumpel męża się we mnie kocha. Wiem o tym od zawsze, bo marnie się kryje. Teraz przyznał to otwarcie”
„Dałam koledze dzień na rozkochanie mnie w sobie. 12 godzin wystarczyło, żebym zrozumiała, że jest tym jedynym”