„Koledzy nie pomagali w domu, cały tydzień siedzieli na kanapie, a potem narzekali, że żona nie jest w nastroju na amory”

Koledzy narzekali na swoje żony fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„– Tak to jest z babami – wtrącił najmłodszy z nas, Tomek. – U ciebie też już się zaczęło!? – Jasne. Jak tylko dzieciak się pojawił, od razu poszedłem w odstawkę. – Dlatego trzeba mieć swoją dumę – wtrącił jeden ze starszych kumpli. Żaden nie wpadł na to, że może wystarczyłoby żonę odciążyć, kupić jej kwiaty…”.
/ 31.07.2022 16:30
Koledzy narzekali na swoje żony fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Mam naprawdę fajne małżeństwo, w łóżku też iskrzy, ale wcale nie dlatego, że moja żonka jest inna niż połowice kumpli. To raczej… ja jestem inny. Często mam okazję przysłuchiwać się rozmowom moich kolegów w zakładowej szatni.

Ciągle narzekają na swoje żony

Jednoczą się w utyskiwaniu na oziębłość partnerek, na ich obojętność, na bóle głowy… Słucham i uśmiecham się pod wąsem, bo ja nie mam tego problemu. I to nie dlatego, że moja żona jest inna, a dlatego, że ja pojąłem, czego jej potrzeba. Wiem, że o dobrą atmosferę należy dbać nieustannie. Tak jest! I nie chodzi o to, by każdy dzień przepełniać flirtem – od poniedziałku do piątku szeptać czułe słowa. Nie, wystarczy od czasu do czasu powiedzieć coś powściągliwie dwuznacznego, czule dotknąć, szepnąć miłe słowo, mrugnąć okiem. Trzeba też wykazywać się cierpliwością w życiu codziennym, trzeba kobiety słuchać. Trzeba traktować ją poważnie i poświęcać jej czas. Tylko wtedy poczuje się doceniona, kochana i tym samym pociągająca.

Niestety, większość moich kumpli tego nie rozumie. Wydaje im się, że od poniedziałku do piątku mogą siedzieć przed telewizorem z puszką piwa w ręce, a potem w sobotę wejść do sypialni i zapytać: „Coś dzisiaj działamy?”.

Takich słów używają!

– No i pytam ją, czy coś będzie, a ona mi znowu to samo… – opowiadał pewnego dnia Mati.

– Że głowa…? – wtrącił drugi.

– O tej głowie to już nie wspominała, bo chyba się wstydzi. Przecież od razu wiadomo, że kłamie. Powiedziała, że nie ma nastroju. Że się narobiła. A ja wypoczęty jestem po całym tygodniu?

– No, u mnie to samo – wtrącił Heniek. – Mnie też zmęczenie nie przeszkadza. A moja tylko ciężko wzdycha i się odsuwa. Ja ją głaszczę po boczku, kołdrę trochę odchylę. No, wiadomo, zaczepiam. A ona co? „Nie dzisiaj. Może jutro…”. I tak w kółko.

– Tak to jest z babami – wtrącił najmłodszy z nas, Tomek.

U ciebie też już się zaczęło!?

– Jasne. Jak tylko dzieciak się pojawił, od razu poszedłem w odstawkę.

– Dlatego trzeba mieć swoją dumę – wtrącił jeden ze starszych kumpli. – I ja mam, panowie. Ja już nawet przestałem pytać, już nie zaczepiam. Mam to w nosie. Wytrzymam – zażartował i wszyscy się roześmieli.

Ogarnij chałupę, kup ładną różę

– Chłopaki, co wy gadacie? Przecież to kwestia dobrego podejścia… – westchnąłem i wtedy się zaczęło.

Naskoczyli na mnie, wykpiwali od romantyków, od obrońców kobiecej kapryśności. Żaden nie wierzył, że u mnie to inaczej wygląda. Dlatego nie narzucałem się ze swoimi koncepcjami. Zresztą, tyle razy już o tym rozmawialiśmy, że znali moje poglądy. Gdyby słuchali mnie naprawdę, ich życie łóżkowe dawno by się zmieniło. Tym bardziej się zdziwiłem, gdy po chwili zagadnął mnie na osobności Tomek. Jak już wszyscy poszli, uśmiechnął się z zakłopotaniem i zapytał:

– Janek, to naprawdę działa? To co mówisz o babeczkach?

– No działa, działa.

– Ale wiesz, ja tak nie umiem. Tak flirtować, tak rozmawiać. Ja prosty chłopak jestem…

– Ale tu nie trzeba geniusza. Weź jej po prostu w sobotę mieszkanie posprzątaj. Dzieciaka daj babci, żonę wyślij na miasto, niech sobie coś kupi, a ty w tym czasie ogarnij chałupę. Nie będzie wieczorem zmęczona, a to już pierwszy krok do sukcesu.

– Naprawdę?

– No jasne. Kup jej jedną ładną różę, nie musisz nic mówić. No i nie łaź po domu w dresach. Włóż dżinsy i koszulę. Tylko tyle, naprawdę.

– Okej, spróbuję.

Uśmiechnął się i poszedł do domu. Ja też się śmiałem, że w dwudziestym pierwszym wieku takie rady muszę dawać młodszemu od siebie chłopakowi. Myślałem, że jego pokolenie pewne rzeczy powinno już wiedzieć. Miałem miły weekend bardzo przyjemnie spędzony z żoną i zapomniałem o radach, które dałem Tomkowi. On mi jednak naszą rozmowę przypomniał z samego rana w poniedziałek. Podszedł do mnie w szatni i z uśmiechem od ucha do ucha podziękował.

– Kurna, Janek, ty powinieneś jakieś biuro porad prowadzić.

– O widzę, że zadziałało. Róża, koszula czy sprzątanie?

– W sumie to wszystko naraz, ale najbardziej chyba sprzątanie. Tak ją zaskoczyłem, że potem już się wszystko samo potoczyło. Powiem ci tak: Od dzisiaj to ja co sobotę ogarniam mieszkanie. Dla mnie to pestka, a Dorka wdzięczna i… No, wiesz.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA