„Moja wnusia prosi Mikołaja, żeby jej mama wróciła z pracy za granicą. Nie ma pojęcia, że tak naprawdę ją porzuciła”

Córka, którą porzuciła matka fot. Adobe Stock, mbt_studio
„Po prostu sama nie wiem już, co mam jej mówić. Nie mogę wyznać wnuczce całej prawdy o jej rodzicach, bo jest to przykra prawda. A ona jeszcze nie dorosła do tego, aby ją poznać. Dlatego czasami kłamię”.
/ 20.12.2021 10:08
Córka, którą porzuciła matka fot. Adobe Stock, mbt_studio

Ten list znalazłam przypadkiem. Ukryty był pod łóżkiem mojej małej Klaudii. Pisała go, gdy mnie nie było w pobliżu. Wiem, że nie powinnam go czytać, bo przecież nie zaadresowała go do mnie, a poza tym był wyjątkowo osobisty, ale nie mogłam się powstrzymać.

Przeleciałam wzrokiem tekst i od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Lepiej by było, żebym nie wiedziała, co czuje to biedne dziecko, bo teraz zrobiło mi się jeszcze ciężej na sercu. Co ja jej mogę poradzić? Nic. Jestem tylko starą, schorowaną kobietą, którą ciężko doświadczył los.

Ciągle się dwoję i troję, aby wnuczka miała wszystko, czego jej trzeba. Chcę, by miała normalne, szczęśliwe dzieciństwo i nie cierpiała z powodu smutnej prawdy o swojej rodzinie. Kupuję jej zabawki, wysyłam na dodatkowe zajęcia, żeby rozwijała swoje zainteresowania. Moja wnusia jest bardzo zdolna. Zbiera same dobre stopnie. Tak bardzo żałuję, że jej rodziców nie ma przy niej i nie widzą, jak ich córka dorasta...

Ona myśli, że mama wyjechała do pracy

„Kochany Święty Mikołaju! Mam na imię Klaudia i mam już prawie jedenaście lat. Piszę do Ciebie, bo mam bardzo ważną sprawę. Chciałabym Cię prosić o to, abyś oddał mi moją mamusię.

Wiem, że możesz to zrobić, bo Ty wszystko możesz. Jesteś przecież świętym. Mama wyjechała do Norwegii. Sprawdziłam na mapie i wiem, że masz do niej niedaleko ze swojej Laponii. A saniami szybko dojedziesz, bo tam też ciągle leży śnieg.

Na pewno chcesz wiedzieć, co moja mama robi w Norwegii. Wyjechała tam do pracy. Jest pielęgniarką i naprawdę nie wiem, dlaczego musiała gdzieś wyjeżdżać, skoro w Polsce też są szpitale.
Ale moja babcia mówi, że bardzo mało się w nich zarabia i nie starczyłoby nam na nic. I mówi też, że to przez tatę mama musiała wyjechać, bo od nas odszedł i nie zostawił pieniążków.

Ja go już prawie nie pamiętam, bo byłam wtedy bardzo mała. Miałam cztery lata. Ale cały czas bardzo go kocham. Babcia mi kiedyś powiedziała, że poznał jakąś inną panią i teraz ma z nią dzidziusia. Mam więc brata, ale wcale go nie znam. Szkoda, może jest całkiem fajny.

Mama kiedyś poznała w Polsce lekarza, który jechał do Norwegii i jej o tym powiedział. Więc ja powiedziałam, że go za to nienawidzę, a ona mnie skrzyczała, bo dzięki temu mam w domu słodycze. Tylko że ja bym wolała do końca życia nie jeść cukierków, byle tylko mama wróciła.

Ona pisze do mnie dużo maili, prawie codziennie. Mamy też Skype’a. Babcia mówi, że jak ona była młoda, to nie miała komputera. I kiedy dziadek wyjechał do Niemiec, to nie rozmawiała z nim przez trzy miesiące! Ja bym tak nie wytrzymała.

A poza tym uważam, że ten Skype wcale nie jest taki fajny, bo nie mogę się do mamy przytulić.
A tak bardzo bym chciała. Kiedy tata od nas odszedł, to nawet z mamą spałam. Bałam się, że ona też sobie pójdzie i zostanę sama. W nocy zawsze mnie do siebie przytulała i wtedy czułam się naprawdę fajnie.

Teraz babcia mówi, że jestem już duża i powinnam spać sama. Nie wie nic o misiu, którego co noc biorę ze sobą do łóżka. Kiedyś zobaczyła, że go mam i mi go zabrała. Powiedziała, że jest zakurzony. Dlatego teraz ukrywam tego misia pod kołdrą. Mam nadzieję, że nigdy go nie znajdzie.

Kochany Mikołaju, moja mama nazywa się Joanna Kicińska. Ma długie, ciemne włosy, które zawsze czesze w ciasny kok. Czasami to strasznie śmiesznie wygląda, bo aż jej się napina skóra przy oczach. Tak sobie myślę, czy ją to nie boli? Mnie by na pewno bolało. Ale jak mama wyjechała, to babcia ścięła mi włosy. Powiedziała, że jest przy nich za dużo roboty. Szkoda, bo ja bardzo te moje włosy lubiłam, a teraz wyglądam trochę jak chłopak.

Mama obiecała, że powie babci, żeby mi je trochę znowu zapuściła, ale nie wiem, czy ona się zgodzi. Zawsze mi mówi, że dopóki mieszkam u niej w domu, to muszę jej słuchać, bo ona tutaj rządzi. I dlatego wolałabym mieszkać znowu u siebie. Razem z mamą. I najlepiej też z tatą.

Przyrzekam, że jeśli oddasz mi rodziców, to ja Cię już nigdy nie poproszę o żaden prezent. Nawet o najmniejszą zabawkę! Chyba Ci się to opłaca?

Czekam i mocno Cię całuję.
Twoja Klaudia”.

Żaden święty już nic tutaj nie zrobi

Co za smutny list! Wyszłam w nim na jakąś okropną babę, a ja przecież wcale taka nie jestem… Po prostu sama nie wiem już, co mam jej mówić. Nie mogę wyznać wnuczce całej prawdy o jej rodzicach, bo jest to przykra prawda. A ona jeszcze nie dorosła do tego, aby ją poznać. Dlatego czasami kłamię.

No bo jak wytłumaczyć małej dziewczynce, że człowiek, którego uważa za swojego ojca, sam uznał, że wcale nim nie jest? Afera wybuchła przy ustalaniu grupy krwi Klaudusi. Podobno ta jej grupa krwi żadną miarą nie zgadzała się z grupą krwi, jaką miał mój zięć. No i chłop się wściekł, że mała nie jest jego. A przecież wcześniej podobno tak ją kochał!

Złożył pozew o rozwód, po czym się wyprowadził i tyle go widziałyśmy. Stwierdził, że nie będzie cudzego bachora wychowywać i założył nową rodzinę. Klaudia oczywiście nic nie wie i nadal myśli o nim jako o tacie, mimo że usiłowałam go jej obrzydzić, mówiąc na jego temat różne niepochlebne rzeczy.

Kim jest prawdziwy ojciec mojej wnuczki, tego moja córka nie chce mi zdradzić. Twierdzi, że to nie było nic istotnego – tylko krótki, przelotny romans.

Mnie się zdaje, że ona takich krótkich i dłuższych romansów miała już całe mnóstwo. Teraz na przykład uciekła z tym lekarzem, który wyjechał do Szwecji. Ruszyła za nim bez chwili zastanowienia, w ogóle nie oglądając się na dziecko! Dobrze, że chociaż została jej krztyna przyzwoitości i na tego Skype’a czasami wchodzi z małą pogadać. Wracać do Polski jednak nie ma zamiaru i tutaj żaden Mikołaj nie pomoże. Moja wnusia znowu się rozczaruje, biedne dziecko...

Pozwolę jej znowu zapuścić te włosy. Myślałam, że tak będzie wygodniej, bo kiedy ją czesałam, zawsze się skarżyła, że szarpię. Może byłam po prostu za mało delikatna. Czasami taka złość mnie bierze na cały świat, że robię się nerwowa… Powinnam się pilnować, żeby przypadkiem na tym biednym dziecku nie wyładowywać swoich frustracji. Bo co ono jest winne? Nic.

Przecież ja wiem, że ona pod kołdrą tego swojego pluszowego misia chowa i z nim śpi. Już dawano machnęłam na to ręką i tylko od czasu do czasu go piorę, żeby kurzu nie łapał. Klaudia jest alergiczką, ma uczulenie na roztocza. Kiedy się nawdycha tego świństwa, strasznie zaczyna kaszleć. Dlatego jej go zabierałam. Ale skoro to jej ukochana zabawka, to niech sobie z nią śpi.

Może list przemówi córce do rozsądku

Kiedy przeczytałam ten list Klaudusi do Mikołaja, od razu pomyślałam, że może by tak dzieciakowi jako święty odpisać… Wyjaśniłabym, że mama ciężko pracuje i raczej na Boże Narodzenie nie przyjedzie. Ale zaznaczę też, żeby była dzielną dziewczyną i na nią czekała, to może już niedługo się spotkają.

Córka już zapowiedziała, że jej nie będzie. A przecież jeśli moja wnusia nie dostanie ani matki w prezencie, ani żadnej odpowiedzi od Mikołaja, to znowu będzie cierpiała, a mnie tak żal patrzeć na jej smutną minę…

Za moment polecę do kiosku i zrobię ksero tego listu. Zamierzam posłać kopię do mojej córki, żeby zobaczyła, jak bardzo dziecko za nią tęskni. Może wtedy się trochę opamięta i zabierze małą na stałe do siebie? W tej Szwecji przecież też są szkoły, a Klaudunia ma dryg do języków,  więc szybko się przystosuje do nowego otoczenia.

Wtedy to ja będę za nimi obiema tęskniła, ale jakoś to wytrzymam. Wiele w życiu przeszłam i wiem, że byle rozłąka mnie nie złamie. Klaudia potrzebuje matki bardziej niż babci. Najważniejsze jest dobro dziecka.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Ja się zakochałam, a on świetnie się bawił. Dla niego byłam tylko zakładem o skrzynkę wina. Tyle byłam dla niego warta”
„Nie brałam byle czego, czekałam na prawdziwego faceta. Wybrzydzałam i... do czego mnie to zaprowadziło?”
„Mój mąż to cholerny Piotruś Pan, który zadłużył nas dla swoich zachcianek i hazardu. Nie mam już sił”

Redakcja poleca

REKLAMA