„Kochankę zabierał na wycieczki do leśnego SPA, jej nawet goździka nie kupił. Bałam się, że kuzynka zemści się na mężu”

wściekła kobieta fot. Getty Images, Maskot
„Zachowanie Karoliny też mnie zastanawiało i martwiło. Szok szokiem, ale gdy dowiadujesz się, że ukochana osoba cię zdradza, typowa reakcja to niedowierzanie, łzy, złość, awantura. A nie mordercze zapędy, pragnienie zemsty, chęć zniszczenia jej życia, śledzenie, wysyłanie anonimów”.
/ 14.10.2023 10:30
wściekła kobieta fot. Getty Images, Maskot

Zawsze taka była – rozchwiana i nieprzewidywalna. Myślałam, że dobrze ją znam, ale bardzo się myliłam. 

Zawsze się wyróżniała

Nie mam dużej rodziny, jestem jedynaczką, dlatego zbliżyłam się z moją siostrą cioteczną. Jest trochę ode mnie starsza i fascynowała mnie od małego. Była bardzo oryginalną dziewczyną, nigdy nie poznałam nikogo tak barwnego jak ona, a zarazem niełatwego. Radosny entuzjazm i optymizm na zmianę z wybuchami gniewu i płaczu. Równie szybko zyskiwała sympatię, jak ją traciła.

Jak się zakochała, to na zabój, do grobowej deski, co nie znaczy, że długo to trwało. Nie znosiła ograniczeń, ale od innych wymagała lojalności i wyłączności. Nie dziwota, że byłam jej jedyną przyjaciółką. W dzieciństwie podziwiałam ją i usiłowałam naśladować, a jednocześnie trochę się jej bałam.

Kiedy podrosłam, zaprzyjaźniłyśmy się. Potem to ona częściej inspirowała się moim studenckim stylem ubierania się, podpytywała o ciekawe lektury, wydarzenia kulturalne. Byłyśmy dla siebie oparciem w trudnych chwilach i towarzystwem w wesołych. Zwierzałyśmy się sobie z kłopotów i rozterek, mogłyśmy liczyć na siebie.

Byłam świadkiem na jej ślubie, a potem słucham jej opowieści o cieniach i blaskach życia mężatki. Mateusz kochał ją tak samo jak ja, czyli bezkrytycznie, i rozumiał, że musi być tolerancyjny wobec swojej nieprzewidywalnej, mocno emocjonalnej i zmiennej jak pogoda żony. Tak jak ona była dla niego jedyna na świecie, tak ona nie znalazłaby drugiego tak cierpliwego faceta.

Podejrzewała go o zdradę

Taka właśnie była – stabilnie niestabilna, ale mimo wszystko zaniepokoiłam się, kiedy któregoś dnia Karolina wpadła do mnie zapłakana. To nie był smutek czy rozpacz, lecz gniewna histeria. Z trudem łapała powietrze, jej twarz przybrała niebezpieczny kolor purpury.

– Karo, co się stało?

– Zabiję go! – wrzasnęła od progu. – Zabiję gnidę!

– Kogo dokładnie? – zapytałam łagodnie, bo wiadomo, że z histerykami trzeba obchodzić się jak z jajkiem.

Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, ba, jakby z odrazą dla mojej ignorancji i mojego niedowierzania.

– No, Mateusza. Tego gnojka, mojego męża!

Ujęłam ją za rękę i zaprowadziłam do pokoju. Klapnęła w głębokim fotelu. A ja podałam jej szklankę wody, którą wypiła tak łapczywie, że zachodziła obawa zachłyśnięcia. Gdy odstawiła pustą szklankę na stół i nerwowo wyłuskała paczkę papierosów, zrozumiałam, że problem jest z gatunku poważnych. Karolina rzuciła palenie jakieś pięć lat temu. Zaciągnęła się nerwowo dymem i wyznała:

– Mat mnie zdradza, ma kochankę…

– Skąd wiesz? – jakoś w tym momencie poczułam się, jakbym była dwiema osobami, z których jedna wiedziała, że to, co Karolina mówi, może być prawdą, a druga nie dopuszczała tej prawdy do siebie.

Niby wszystko na tym świecie jest możliwe, ale żeby Mateusz? Ten cudowny, wspaniały Mateusz?

– Może tylko ci się wydaje? Wiesz, jakiś niewinny flirt…

– To jest twoim zdaniem niewinny flirt?! – wyciągnęła z torebki kilka karteluszków. – Rachunek za weekend w hotelu ze spa na dwie osoby. Potwierdzenie transakcji kartą u jubilera. Dwa bilety do kina. Znowu hotel – wyliczała monotonnie, układając paragony w stosik. – Jeśli to jest niewinne, to co według ciebie jest zdradą?

Zaszlochała krótko, zgasiła papierosa, sięgnęła po następnego. Zapaliła i wpatrywała się we mnie wzrokiem pełnym bólu, żalu, wściekłości.

– Aha, żeby było jasne. Nie ja dostałam biżuterię, w spa też nie byłam. Ani wtedy, ani nigdy! Widocznie żon się w takie miejsca nie zabiera… – jej głos ociekał goryczą.

Siedziałam cicho, przygnieciona tymi dowodami. Strasznie mi było żal Karoliny, nie zasłużyła na takie coś. Zresztą kto niby zasługuje? Przejrzałam wyłożone przez Karolinę karteczki, jakby w nadziei, że zobaczę w nich jakieś rozsądne wyjaśnienie, odnajdę dowód, że Karo się myli i niesłusznie podejrzewa Mateusza. Niestety, bez powodzenia.

– I co z tym zamierzasz zrobić? – zapytałam.

– Zemszczę się – tym razem głos mojej kuzynki brzmiał beznamiętnie. – Najpierw na niej, później na nim. Muszę to zrobić.

Rozumiałam i nie rozumiałam zarazem.

– Karo, opanuj się, pójdziesz siedzieć – powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy.

Wzruszyła ramionami.

– Wszystko mi jedno – gwałtowna fala emocji opadała i w tej chwili Karolina, oklapnięta jak zwiędła róża, wyglądała, jakby rzeczywiście na niczym już jej nie zależało.

Emocje w niej buzowały

Zirytowała mnie takim podejściem, więc wbrew swoim wcześniejszym postanowieniom, że będę delikatna i łagodna, podniosłam głos niemalże do krzyku.

– Idiotka jesteś! Świat się nie kończy z powodu zdrady!

– Mój się skończył… Mat jest… był dla mnie… – wykrzywiła usta w podkówkę jak skrzywdzone dziecko.

Miałam ochotę wziąć ją w ramiona i utulić, ale czułam, że jest na to za wcześnie, bo mogę utulić także i przyklepać jej niebezpieczne pragnienia.

– Pomyśl trochę. Czy to jest tego warte? – miałam nadzieję, że techniczne trudności zniechęcą ją do kretyńskich pomysłów.

Nie tyle się bałam, że Karolina naprawdę komuś zrobi krzywdę, ile nie dało się wykluczyć, że niesiona kolejną falą gwałtownych emocji zrobi coś karalnego.

– Otruję… – westchnęła.

– No jasne! – zakpiłam. – Upieczesz ciasteczka z arszenikiem, przełożysz dżemem z cisowych jagódek i uprzejmie poprosisz Mata, żeby je sobie wraz z kochanicą spożył do kawki po porannych igraszkach. Już widzę, jak wzruszony dziękuje ci za ten gest…

Sarkazm widocznie poskutkował, bo Karolina spojrzała na mnie przytomniej. Widziałam, że zmarszczyła czoło i myśli intensywnie.

– No to uszkodzę przewód hamulcowy w jego samochodzie! – triumfalnie oznajmiła swój najnowszy koncept.

– Karo, rozumiem, że chcesz odwetu, ale pomyśl. Jeśli dojdzie do wypadku, mogą zginąć niewinni ludzie. Chcesz tego? – perswadowałam, licząc na to, że wreszcie się opamięta.

Chyba skutecznie, bo popatrzyła na mnie, znów wyginając żałośnie usta, i pokręciła przecząco głową.

– Nie chcę… – siedziała skulona, obejmując się ciasno ramionami. – Ja chcę tylko, żeby oni to skończyli, żeby było jak dawniej… Tyle że… nic już nie będzie jak dawniej. Nigdy.

Chwilę trwała w ciszy i bezruchu, a potem zaniosła się szlochem tak rozpaczliwym, że serce mi się krajało i sama miałam ochotę zamordować Mateusza. Albo chociaż zafundować mu piekło wyrzutów sumienia.

Bałam się, że zrobi coś strasznego

Niestety, w głowie miałam pustkę. Nie miałam pojęcia ani jak pocieszyć Karolinę, ani jak ukarać jej niewiernego męża, tak by nikt nie wylądował w więzieniu czy na cmentarzu. Niemniej jednak powiedziałam, siląc się na pewność siebie i podając jej pudełko chustek:

– Coś wymyślimy.

Wydmuchała nos, otarła oczy i spytała:

– Co?

Wpatrywała się we mnie z takim natężeniem i nadzieją, że odpowiedzialność niemal mnie przygniatała. Chrząknęłam.

– Ale na czym ci bardziej zależy: żeby Mat ją zostawił i znowu był tylko twój czy żeby cierpiał? Chcesz pokoju czy wojny?

– Ja… – zawahała się, a potem zacisnęła zęby i wycedziła: – Chcę… zemsty.

Cholera, niedobrze. Stare chińskie przysłowie mówi, że kto szuka odwetu, powinien wykopać dwa groby. A ja przecież chciałam uniknąć grobów i zgliszczy, również tych emocjonalnych.

– A na kim chcesz się mścić? Na nim, na niej, na obojgu?

– Jeszcze nie wiem…

– Ale zdajesz sobie sprawę, że ciebie też to może zaboleć?

– Bardziej, niż teraz boli? – prychnęła. – Nie sądzę.

Czułam, że już wstąpiła na ścieżkę zemsty. Jeśli zacznę ją na siłę z niej zawracać, jeszcze spadnie w dół depresji albo innego szaleństwa. Muszę coś wykombinować, by sprowadzić ją bezpiecznie z klifu, na którym stanęła.

– A wiesz, kim ona w ogóle jest?

Skrzywiła się.

– Nie mam pojęcia.

– To może najpierw się dowiedzmy, co?

– My?

Uśmiechnęłam się krzepiąco.

– Tak, my – odparłam, a w duchu dodałam: muszę mieć nad tobą jaką kontrolę, nie mogę pozwolić, byś działała samopas, bo skończy się nieszczęściem.

Wyznaczenie zadania wzmocniło Karo na tyle, że przestała się mazać i bredzić o zabijaniu kogokolwiek.

Znalazłyśmy winną

Ofiarą potencjalnej zemsty okazała się koleżanka z pracy Mateusza. Miał od niej SMS-y w komórce. Nawet fotki mu przesłała. Nie wiem, czy Mateusz był tak głupi, tak bezczelny czy tak ufny, że nijak się nie zabezpieczył ani nie pozbył dowodów. A może chciał, żeby się wydało, żeby Karolina go przyłapała? Tylko co dalej?

– Może zszargamy jej opinię. Wiesz, będziemy rozpowiadać, że dziwka, że ugania się za żonatymi. Wyślemy anonim do jej pracy… Niech ma za swoje, złodziejka mężów!

Metody poniżej pasa, ale Karolina tak się nakręciła, że znowu musiałam ją jakoś spacyfikować.

– No to weź napisz i wydrukuj, a ja podrzucę. Żeby nikt cię nie skojarzył – powiedziałam.

To nie tak, że zgodziłam się na współudział w jej odwetowych działaniach, ale czułam, że Karo stoi na rozdrożu, czy raczej jest na potężnym wirażu. Napisała anonim do tamtej. Roiło się w nim od inwektyw, wulgaryzmów i… gorzkiego żalu. Każdy średnio inteligentny człowiek domyśliłby się, że pisała to osoba mocna zraniona.

– Wyślesz to? – spytała.

– Tak – odparłam.

Nie skłamałam, naprawdę to wysłałam, tylko że nie do pracy tamtej, nie do jej rodziny, znajomych, ale do Mateusza. Niech zje tę żabę, niech wypije piwo, którego nawarzył. Jak podejrzewałam, już samo napisanie listu podziałało niczym upuszczenie pary z buzującego kotła. Z Karo wylał się nadmiar rozbuchanych emocji i nieco się uspokoiła. Co nie znaczy, że odpuściła.

– Chcę ją poznać – rzuciła kolejne żądanie.

– Osobiście? – wystraszyłam się. – Chcesz ją śledzić?

Kiwnęła głową. Więc śledziłyśmy tę kobietę i wkrótce zgromadziłyśmy różne wiadomości. Zadziwiające, jak łatwo można się dowiedzieć mnóstwa rzeczy o drugim człowieku. Choć żyjemy w dość dużym mieście, bez trudu odkryłyśmy, gdzie tamta mieszka i jaki prowadzi tryb życia.

Obserwując ją, poznałyśmy jej ulubione miejsca. Gdzie robi zakupy, gdzie pija kawę, gdzie jada, jeśli jada na mieście, z kim się prowadza do klubów. W tropieniu pomógł nam też jej profil na Facebooku, z którego skopiowałyśmy listę jej znajomych. Kilkoro z nich udało nam się namierzyć wraz adresami.

– Podyktuję ci maila, jakiego do nich wyślesz. Niech wiedzą, co z niej za lafirynda. Wygląda tak zwyczajnie, tak niewinnie… – mina Karo wskazywała, że jest autentycznie zdziwiona zwyczajnością swojej rywalki, jakby spodziewała się jakiegoś wampa, jakiejś femme fatale. – Jak to nigdy nie wiesz, co w człowieku siedzi… – zamyśliła się, a ja nie byłam pewna, czy mówi o Mateuszu, o jego kochance czy może o sobie.

Napisałam tego maila pod jej dyktando. Znowu wylewał się z niego żal, gniew, głębokie, bolesne rozczarowanie. Oczywiście obiecałam, że go wyślę. I wysłałam. Do Mateusza, z mojego adresu. Bardziej wiarygodna byłabym tylko wtedy, gdybym do niego poszła i osobiście mu powiedziała, że Karo wie i świruje. Ale jakoś nie miałam na to ochoty, nie miałam ochoty się z nim spotykać twarzą w twarz…

Myślałam, że znam go bardzo dobrze

Po raz pierwszy znalazłam się w takiej sytuacji, gdy ktoś, kogo znam, okazał się nie taki, jak sądziłam. Też czułam się głęboko zawiedziona Mateuszem. Lubiłam faceta, szanowałam, uważałam, że kochają się z Karo, że tworzą świetną parę.

Co takiego się więc zadziało, że ją zdradzał i okłamywał? Zakochał się w innej? Bywa. Ale niech ma jaja i się przyzna, niech wezmą rozwód albo pójdą na mediację, do psychoterapeuty, na warsztaty, do przyjaciela, matki, brata, kogokolwiek, byle pogadali, coś sobie wyjaśnili, szeptem, krzykiem, jakkolwiek.

Zachowanie Karoliny też mnie zastanawiało i martwiło. Szok szokiem, ale gdy dowiadujesz się, że ukochana osoba cię zdradza, typowa reakcja to niedowierzanie, łzy, złość, awantura, chęć potwierdzenia u źródła, czy to prawda. A nie mordercze zapędy, pragnienie zemsty, tropienie tej drugiej, chęć zniszczenia jej życia, śledzenie, wysyłanie anonimów i tak dalej. To nie było normalne.

Co się z tymi ludźmi działo? Co sprawiło, że ta piękna para tak… zbrzydła? Nie znajdowałam odpowiedzi. Czułam, że nie znam wszystkich faktów, że coś ważnego mi umyka. No bo dlaczego Mateusz wciąż milczał? Czemu udawał, że nie wie, że Karo wie? Wreszcie zadzwonił. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam:

– Przyjedź do szpitala na C. Karo rozwaliła mój samochód. Wjechała w drzewo.

Tak mnie zatkało, że przez kilka sekund milczałam zszokowana.

– Jesteś tam? Halo?

– Jestem… Boże… w drzewo… ale… Co z nią?!

– Żyje. Ma tylko wstrząs mózgu i siniaki od pasów. Ma szczęście. Bo chyba bym osobiście ją zatłukł, gdyby oprócz skasowania moja wozu uszkodziła też poważnie siebie. Miałbym do kompletu żonę wariatkę i kalekę.

– Jak możesz… – obruszyłam się.

– Co jak mogę? No co? Myślisz, że jej świrowanie wzięło się znikąd? Że pojawiło się nagle? Jesteś aż tak ślepa, tak zapatrzona w uwielbianą kuzynkę czy udajesz? Myślisz, że naprawdę chciała się zabić? Nie, ona tylko chciała zwrócić na siebie uwagę, no i przy okazji mnie ukarać…

– Zasłużyłeś – burknęłam. – Nie trzeba było jej zdradzać!

– Ani żenić się z wariatką – odburknął. – Ale przegięła i teraz na pewno dużo czasu spędzi s szpitalu.

– Tak rozmawiać z tobą nie zamierzam. Przyjdę, to pog…

– Nie! Jak przyjdziesz, pewnie znów stracę odwagę. Jak myślisz, skąd się wzięła ta moja niby kochanka…? Z tchórzostwa. Chcę, żeby to Karola rzuciła mnie, żeby się ze mną rozwiodła, bo ja nie potrafię… Ani z nią żyć, ani odejść. W końcu mnie też odbije. Bo już nie wytrzymuję. Ile można? Pogarsza się jej. Wiesz, że jest chora? Urocza wariatka? Akurat. W zaburzeniach osobowości, w emocjonalnym rozchwianiu nie ma nic uroczego. Nie, jeśli związek ma przetrwać lata. Ja już nawet nie chcę mieć dzieci i mogę się obyć bez seksu.

Rozżalony Mateusz wyrzucał z siebie słowa. Nie wiedziałam, jak źle wygląda to z jego perspektywy.

— Chcę spokoju, nudy, żeby było normalnie… To mi daje Bianka. A Karola się wściekła i rzuciła we mnie doniczką, bo poprosiłem, by wreszcie poszła do lekarza, podjęła terapię, zaczęła brać jakieś leki, jak już się dowie, co jej dolega.  Ona się upiera, że nic jej nie jest – czy raczej że właśnie taka jest i muszę to zaakceptować. No więc nie muszę. Nadal ją kocham, ale nie muszę i nie chcę tego tolerować. Bo to mnie też niszczy. Już zniszczyło… Gdyby kiedyś ktoś mi powiedział, że będę miał kochankę, dostałby w zęby…
 

– Mat… – jęknęłam, pełna współczucia, niedowierzania, a także poczucia winy.

Nie mieszkałam z nimi, nie widziałam Karoli w dzień i w nocy, nie musiałam z nią żyć, ale mimo wszystko powinnam być bardziej czujna, bardziej spostrzegawcza.

– Zaraz przyjadę. I to ja pogadam z Karoliną. Przepraszam, że nic nie zauważyłam, że ci nie pomogłam. Bardzo cię przepraszam. Ale już nie jesteś z tym sam. 

Odpowiedzią był cichy płacz.

Happy end w tej sprawie jest gorzki. Mateusz rozstał się z kochanką. Karolina złożyła pozew o rozwód, bo bardziej niż zdrady nie mogła mu wybaczyć tego, że się upierał, by podjęła terapię. Gdy szukała u mnie poparcia, zawiodła się znowu, bo zgodziłam się z jej mężem. Obraziła się na nas oboje, skreśliła nas.

I dopiero gdy straciła dwie najbliższe sobie osoby, gdy została całkiem sama, w desperacji zdecydowała się pójść do lekarza. Jest w trakcie terapii.
My czekamy. Nie wiem, na  jak długo Matowi wystarczy cierpliwości i miłości. Ja będę na nią czekać zawsze.

Czytaj także:
„Matka całe życie trzymała mnie pod kloszem i nie pozwalała żyć po swojemu. Poznałam przyczynę, gdy uciekłam z domu”
„Szybko wpuściłam go do swojego łoża i równie prędko tego pożałowałam. To był najlepszy pomysł na zrujnowanie życia”
„Żona mówiła, że brzydzi się roboty na wsi. Nie przeszkadzało jej za to brykanie na sianie z sąsiadem zza płotu”

Redakcja poleca

REKLAMA