„Kochanka zarzuciła na mnie wędkę, a ja naiwnie połknąłem haczyk. Pobawiła się, wykorzystała i zmieniła na inny model”

kobieta, która jest naciągaczką fot. iStock, Kerkez
„Trudno określić, czym był ów wabik. Może chodziło o to, że w jej oczach czaił się jakiś smutek? A może raczej tęsknotą za męskim ramieniem, którym tylko ja mogłem służyć? Nie wiem, po prostu mnie oczarowała”.
/ 09.07.2023 22:00
kobieta, która jest naciągaczką fot. iStock, Kerkez

Gdy poznałem Milenę na imprezie u znajomych, od razu mi się spodobała. Długie ciemne włosy, delikatny makijaż, szczupła, bardzo ładna. Od samego początku mnie do niej ciągnęło.

Trudno określić, czym był ów wabik. Może chodziło o to, że w jej oczach czaił się jakiś smutek? A może raczej tęsknotą za męskim ramieniem, którym tylko ja mogłem służyć? Nie wiem, po prostu mnie oczarowała. Wydawała się nieśmiała i spragniona zarazem. Zerkała na mnie ukradkiem, gdy myślała, że nie widzę; a gdy ja na nią patrzyłem, spłoszona uciekała wzrokiem.

Rozczulało mnie to. Domyślałem się, że ktoś ją zranił – zupełnie tak jak mnie – i teraz boi się zaangażować ponownie. „Ja cię nie skrzywdzę” – obiecywałem uśmiechem i spojrzeniem, jeszcze zanim się do niej odezwałem.

– To nie najlepszy wybór – zagadał do mnie gospodarz, widząc moje zainteresowanie. – Wokół Mileny wciąż się ktoś kręci, bo to piękna kobieta, ale… bardzo wybredna.

– Wybredna? Może po prostu dotąd nie spotkała nikogo odpowiedniego.

– Tak uważasz? Ale żeby potem nie było, stary, że cię nie uprzedzałem. Jak naprawdę chcesz, mogę cię przedstawić. Ona też wypytywała o ciebie.

– No i co jej powiedziałeś? – zaniepokoiłem się, czy aby nie rozgadał się za bardzo.

– Samą prawdę. Wolny, bezdzietny, ustawiony. No i to, że wykańczasz ludzi – zaśmiał się.

Pił do tego, czym się zajmowała moja firma, czyli robotami wykończeniowymi oraz remontami. Jego poczucie humoru średnio mi odpowiadało, ale najważniejsze, że mnie przedstawił Milenie. Pierwsze wrażenie się potwierdziło – była cudowną kobietą…

Oboje mieliśmy złe doświadczenia…

Świat jest mały. Okazało się, że moja siostra Dorota też zna Milenę. Współpracowały przy jakiejś kampanii reklamowej. Poza tym już ktoś jej doniósł, że „prowadzamy się razem”, jak to ujęła. Kiedy potwierdziłem, nie wyglądała na zachwyconą. Powiedziałbym wręcz, że się zmartwiła, choć wcześniej przecież sama mnie namawiała, bym zapomniał o Dianie (mojej byłej dziewczynie) i żył dalej, nie oglądając się za siebie.

– Stefan, wiesz, że nie mam w zwyczaju wtrącać się w twoje sprawy, ale lepiej odpuść – powiedziała z poważną miną. – To nie jest dziewczyna dla ciebie. Skrzywdzi cię. Przeżuje i wypluje.

– Skąd możesz wiedzieć? – oburzyłem się. – Spotykamy się dopiero dwa tygodnie, a ty już wiesz, że nic z tego nie wyjdzie? Skoro jesteś taka mądra, czemu mnie nie ostrzegłaś przed Dianą, co? Niby twoja kumpela.  Skrzywdziła mnie tak, że bardziej nie można. Nic, co mogłaby mi zrobić Milena, nie będzie gorsze od tego, co już mi zrobiła Diana. Więc bez obaw: przeżyję.

Diana zdradzała mnie przez rok, nim w końcu raczyła się do tego przyznać i zerwała nasze zaręczyny. Wszyscy wokół wiedzieli, że przyprawia mi rogi, tylko ja byłem ślepy i głuchy. Przez rok robiła ze mnie idiotę. Podobno nie chciała mnie ranić, dlatego tak długo zwlekała. Co za durne tłumaczenie! Nie byliśmy małżeństwem, nie mieliśmy dzieci, wspólnych interesów, mogła powiedzieć od razu, a nie zwodzić mnie i wciąż wykręcać się od seksu.

– Tomek, nie unoś się tak… – mitygowała Dorota. – Przecież wiesz, że chcę wyłącznie twojego dobra. Po prostu słyszałam…

Uniosłem dłoń, przerywając jej.

– Nie będę słuchać plotek!

– Ale w każdej plotce tkwi ziarno prawdy. Zresztą to nie są plotki, tylko wieści z pierwszej ręki. Poznaje facetów, zwodzi ich, a potem zostawia. Nie wiem, o co chodzi, jaki ma w tym cel. Diana sądzi… – Dorota urwała, po niewczasie orientując się, że zdradziła źródło swoich sensacyjnych informacji.

– Co?! – byłem w szoku. Po pierwsze dlatego, że moja rodzona siostra utrzymywała kontakty z moją zdradziecką byłą narzeczoną, po drugie, że opowiadała jej o mnie. – Te wszystkie ostrzeżenia odnośnie Mileny pochodzą od Diany? Mało jej? Zaczynam się zbierać do kupy, więc uznała, że pora znowu mi dowalić?

– Przemawia przez ciebie złość. Znasz Dianę, nie jest podła, zależy jej na twoim szczęściu, nie chce, byś znowu cierpiał…

– Błagam cię! Ta rozmowa staje się żałosna. Mówisz o kobiecie, która przez rok robiła ze mnie rogacza, która przez rok mnie do siebie nie dopuszczała, bo czułaby się dziwnie, jakby zdradzała tamtego. Rozumiesz? Nie chciała z oficjalnym narzeczonym zdradzać nieoficjalnego kochanka. Do takiej paranoi doszło! Oto moralność według Diany! Nie życzę sobie, by ktoś taki mnie pouczał i dawał dobre rady. Niech się nimi wypcha.

Moja siostra spuściła wzrok

Cóż, nawet ona nie umiała znaleźć wytłumaczenia dla takiego oszukańczego zachowania swojej przyjaciółki. Sądziłem, że już byłej, ale widać solidarność babska jest silniejsza od więzi siostrzano-braterskiej.

– Okej, rób, jak uważasz, i pamiętaj, że w razie czego zawsze możesz na mnie liczyć. I oczywiście bardzo chętnie poznam Milenę, już jako twoją dziewczynę.

Jednak Milena, jakby wyczuwając niechęć mojej siostry, nie paliła się do wspólnych kontaktów. Gdy próbowałem zaaranżować rodzinno-kumpelskie spotkanie, powiedziała niby bez związku.

– Ludzie lubią wtrącać się w cudze sprawy, jakby nie mieli swojego życia.

– Oj tak – przyznałem jej rację, myśląc o Dianie.

Milena spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.

– Od takich ludzi najlepiej się odciąć. Sieją plotki, krzywdzą innych…

– Masz rację – znowu się z nią zgodziłem niczego nieświadomy.

– Nie wystarczam ci? Potrzebujesz dodatkowego towarzystwa podczas naszych randek?

– Ależ skąd! – zapewniłem ją gorąco i spontanicznie ją objąłem.

Pozwalała się przez chwilę przytulać, ale gdy spróbowałem ją pocałować, wysunęła się z moich objąć.

– Nie tak szybko, mój panie – żartobliwie pogroziła mi palcem.

– Dorota mówi to samo: śpiesz się powoli – zauważyłem.

Uśmiech spełzł z twarzy Mileny, a ja zrozumiałem, że lepiej przy niej nie wspominać o mojej siostrze. O innych ludziach dotąd mi bliskich – też nie.

To nie stało się z dnia na dzień, nigdy nie usłyszałem: albo ja, albo oni, ale im bliżej byłem z Mileną, tym bardziej oddalałem się od rodziny i przyjaciół. Zwyczajnie nie miałem kiedy się z nimi widywać. Każdą wolną chwilę spędzałem z Mileną. Na nowo odkrywałem urok randek: kino, restauracje, teatr, nawet na balet i do opery dałem się wyciągnąć.

Dzięki niej rozwijałem się kulturalnie, a ona coraz bardziej mi ufała i otwierała się przede mną. Nie miała lekkiego życia: wychowała się na prowincji, w wielodzietnej rodzinie, skazanej na łaskę opieki społecznej. Ojciec pracował dorywczo, ale wciąż tracił robotę, bo wolał pić, matka chorowała albo była w kolejnej ciąży. Mniej zdrowe rodzeństwo trafiało do rodzin zastępczych.

Chciałbym wiedzieć, na czym stoję…

– Jakim cudem się stamtąd wyrwałaś? – zapytałem ją kiedyś.

– Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by nie skończyć jak moja matka i starsze siostry. Byłam dobrą uczennicą i postanowiłam skorzystać z szansy, jaką daje wykształcenie. Zdobyłam stypendium, pracowałam i jakoś się udało.

– Rodzina pewnie jest z ciebie dumna.

Milena zaśmiała się gorzko.

– Wyrzekli się mnie, gdy powiedziałem, że nie będę ich dłużej utrzymywać. Z początku słałam pieniądze, ile mogłam, ale wciąż im było mało. Każda suma znikała jak w czarnej dziurze.

– Przykro mi…

– Niepotrzebnie. To nie twoja wina, że moja rodzina to banda nieudaczników, pijaków i pasożytów. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Nic mi nie dali, prócz garbu na całe życie… – zamilkła. Szybko otarła oczy.

Siedzieliśmy na kanapie, ale dzielił nas jakiś metr. Chciałem usiąść obok niej, przytulić ją, pocałować, jednak powstrzymała mnie gestem uniesionej dłoni.

– Nie, proszę… Wtedy na pewno się rozpłaczę. Lepiej zmieńmy temat. Może znasz kogoś, kto niedrogo a porządnie wyremontowałby mi łazienkę? – spytała sztucznie ożywionym tonem.

– No wiesz? – obruszyłem się. – Jak możesz o to pytać?

– Ale… – spojrzała na mnie wielkimi, lśniącymi oczami wystraszonej sarny. – Nie miałam nic złego na myśli.

– To czemu chcesz wpuszczać do domu jakichś obcych ludzi? Skoro masz pod ręką najlepszego speca od remontów, czyli mnie! – dumnie wypiąłem pierś.

Milena rozpogodziła się i na jej usta powrócił uroczy uśmiech. Nieco nieśmiały, ale i przekorny. Uwielbiałem go.

– Tylko… skoro jesteś taki dobry, czy będzie mnie na ciebie stać?

Nie wytrzymałem i jednak przysiadłem się bliżej. Ująłem jej dłoń, złożyłem na niej pocałunek i powiedziałem:

– Uznaj to za prezent.

– Nie zgadzam się – pokręciła głową.

– Czułabym się niezręcznie, gdybym ci za twoją pracę nie zapłaciła. Proszę, podaj jakąś cenę albo nie mamy o czym mówić.

– Milenko, przecież to dla mnie nic wielkiego.

Wyswobodziła dłoń z mojego uścisku i ściągnęła usta.

– Stefan, nie obrażaj mnie podobną propozycją. Nie chcę takich… zobowiązań. Wolę, by układ między nami był jasny.

– A jaki jest układ między nami?

Spytałem, bo właściwie nie wiedziałem

Spotykaliśmy się od dwóch miesięcy, z przyjemnością spędzaliśmy wspólnie czas, ale dotąd nie posunęliśmy się dalej niż trzymanie za rękę czy pocałunek w policzek na do widzenia.

– Ja traktuję cię bardzo poważnie… – powiedziałem cicho.

– Ja ciebie też, jak przyjaciela.

– Przyjaciela? Tylko? Nie będę ukrywał, że liczę na coś więcej.

– I masz zamiar to sobie zapewnić w taki sposób?

– Jaki? – nie zrozumiałem.

– Przez handel wymienny. Ty mi wyremontujesz łazienkę, a ja pójdę z tobą do łóżka?

Zrobiło mi się słabo, a żołądek się skurczył, jakbym dostał w niego cios pięścią. Przez chwilę siedziałem jak skamieniały, potem wstałem i ruszyłem do wyjścia. Ale  gdy położyłem rękę na klamce, usłyszałem błagalne:

– Stefan… Przepraszam, nie chciałam cię urazić. Stefan, dokąd idziesz? Proszę, powiedz coś…

– Jeżeli masz o mnie takie zdanie, nie mamy o czym gadać.

– Przepraszam, ale już mi się zdarzało, że mężczyzna oczekiwał ode mnie zapłaty w naturze za swoją pomoc. Jeszcze raz przepraszam, ty jesteś inny, po prostu zbyt wiele razy się zawiodłam. Zapomnijmy o tym cholernym remoncie.

– Teraz już na pewno o nim nie zapomnimy – westchnąłem ciężko. – Musimy wyjaśnić tę sprawę, o ile jeszcze mamy się spotykać. Chcesz?

– Oczywiście, że chcę. Bardzo… cię lubię. I czuję się przy tobie bezpieczna… Tylko potrzebuję więcej czasu. Rozumiesz? Trudno mi komuś zaufać. Gdy ma się taką rodzinę jak ja, związek kojarzy się ze wszystkim co najgorsze.

Mówiła takim smutnym tonem, że ręce same mi się rwały, żeby ją przytulić. Zaplotłem je więc na piersi, żeby znowu czegoś nie zepsuć. Milena podeszła i pogłaskała mnie po ramieniu. 

– Jeszcze raz przepraszam. Jesteś fantastycznym facetem. Bardzo chętnie zatrudnię cię do wyremontowania łazienki. Spiszemy umowę. Będę płacić za materiały, a ciebie poproszę, byś pomógł mi znaleźć jak najtańsze.

– Oczywiście. Zrobię ci tę łazienkę osobiście, nie będę w to mieszał moich pracowników. Kiedyś tak zaczynałem, od remontów łazienek właśnie, więc znam się na rzeczy. A za robociznę wezmę symboliczną stawkę.

– Dobrze – powiedziała cicho. – Będzie, jak chcesz.

Potem przymknęła oczy i uniosła twarz. Zrozumiałem, że pozwala się pocałować. Wahałem się. Czy to jakiś test? Jednak wyglądała tak słodko, tak ponętnie, z lekko rozchylonymi wargami, że nie umiałem oprzeć się pokusie. Nasz pierwszy pocałunek był czuły, słodki i delikatny, niemal przyjacielski. Niemal, bo nabrałem po nim apetytu na więcej, ale powiedziałem sobie, że muszę być cierpliwy.

Milena czuje to samo, co ja?

Podpisaliśmy umowę, w której stawka za robociznę opiewała na złotówkę za godzinę. Materiały sprzedawałem jej po cenach hurtowych albo bardzo okazyjnych. Księgowy sarkał na takie biznesy, z których wychodziliśmy stratni, ale miłość wymaga poświęceń.

To był cudowny czas. Wspólnie ustalaliśmy projekt, wybieraliśmy kafelki, terakotę, brodzik przy prysznicu – zupełnie jakbyśmy byli małżeństwem, jakbyśmy razem mieli z tej łazienki korzystać. Te wspólne rozmowy, posiłki, żarty, wyprawy na zakupy. Naprawdę byłem przekonany, że ten remont nas zbliżył, że jesteśmy na najlepszej drodze do związku. Dlatego wiele czasu tam spędzałem, zaniedbując firmę; na szczęście mogłem liczyć na moją załogę i kompetentnego majstra, który trzymał wszystko w garści.

Gdy wreszcie łazienka Mileny lśniła nowością i czystością po wspólnym pucowaniu, nie oparłem się – impulsywnie objąłem Milenę i ją pocałowałem. Zaskoczona w pierwszej chwili odwzajemniła pocałunek, ale gdy zaczęło nas ponosić, gdy do ust dołączyły łapczywe dłonie, nagle zesztywniała i odepchnęła mnie od siebie.

– Więc jednak! Handel wymienny. Ale nic z tego, mamy umowę, zrobię ci przelew i będziemy kwita. Teraz wyjdź.

Patrzyłem na nią oniemiały, myśląc, że się przesłyszałem. Niestety nie. Jej obrażona mina potwierdzała zarzut.

– Milena…

– Wyjdź, zanim oskarżę cię o napaść.

Tym razem poczułem się tak, jakbym dostał obuchem w głowę. Czy to się działo naprawdę? To był jakiś koszmar.

– Co ty robisz? O co chodzi? Przecież ty też mnie całowałaś… Czy ten ostatni miesiąc nic dla ciebie nie znaczył?

– Widać dla ciebie znaczył więcej, niż się umawialiśmy. Wynajęłam cię do konkretnej roboty. Spisałeś się, jestem ci bardzo wdzięczna, ale nigdy nie obiecywałam…

– Czego? Miłości? Być może, ale mówiłaś, że potrzebujesz czasu. Dałem ci go. I nie zamierzam przepraszać za to, że się w tobie zakochałem. Milena, słyszysz? Kocham cię.

Zacisnęła usta. Nie chciała dłużej ze mną rozmawiać, a już na pewno nie zamierzała odwzajemnić mojego wyznania.

Od początku miała taki plan?

Wyszedłem. Bez słowa. A co miałem zrobić? Błagać? Bardziej się upokarzać? Łudziłem się, że gdy ochłonie, przemyśli sprawę, odezwie się do mnie, przeprosi za to, jak mnie potraktowała, załagodzi konflikt. Nie doczekałem się.

Nie zadzwoniła, nie wysłała maila lub bodaj SMS-a. Moich telefonów nie odbierała. Zerwała kontakt kompletnie. Owszem, wysłała mi przelew. Policzyła hojnie, osiem godzin dziennie razy trzydzieści dni – wyszło dwieście czterdzieści złotych.

Mniejsza o tę śmieszną kwotę za miesiąc mojej pracy; przecież nie robiłem tego dla pieniędzy. Męczyło mnie coś innego. O co tak naprawdę chodziło Milenie? Czy zainteresowała się mną tylko dlatego, że miałem firmę remontową? Od samego początku zmierzała do takiego finału?

Manipulowała mną przez trzy miesiące? Celowo izolowała mnie od rodziny i przyjaciół, by nie otworzyli mi oczu? Boże, nie chciałem myśleć, że jest aż tak podła, aż tak wyrachowana. Wolałem wierzyć, że się wystraszyła. Coś się między nami narodziło, czułem to, ale Milena – po takich doświadczeniach, jakie zafundowała jej rodzina – postrzegała miłość, związek, małżeństwo jak pułapkę i prostą drogę do biedy. Lepiej traktować mężczyzn instrumentalnie, niż pozwolić sobie na uczucie, które zapewne odbierała jak słabość, utratę kontroli.

Nawet kiedy dwa tygodnie później zadzwoniła do mnie siostra, wciąż trzymałem się swojej wersji wydarzeń.

– Przykro mi, Stefan, naprawdę mi przykro, że nie wyszło ci z Mileną.

– Skąd wiesz?

Nie żaliłem się nikomu. Głupio mi było szukać wsparcia, skoro od dawna olewałem przyjaciół, a z siostrą nie gadałem od dwóch miesięcy.

– No wiem, bo… Milena widywana jest już na mieście z innym. Facet ma warsztat samochodowy…

Rozłączyłem się. Pamiętam, jaka Milena była podłamana, gdy okazało się, że zatarła silnik w swoim aucie i konieczny jest remont kapitalny…

Czytaj także:
„Mój mąż okradł rodzinę, u której sprzątałam. A mój pracodawca posądził o to swoją żonę. Musiałam się przyznać...”
„Mój mąż to mięczak, który nie umie mówić nie. Miło, że pomaga innym, ale przez to nie ma dla mnie czasu”
„Mój mąż całymi dniami siedzi przed komputerem. Wiem, że jestem zazdrosna o... laptopa, ale szału można dostać”

Redakcja poleca

REKLAMA