„Kochanka z młodości zawróciła mi w głowie. Nieważne, że w domu czekała żona, straciłem dla niej głowę”

mężczyzna na randce fot. Adobe Stock, luckybusiness
„Faceci po czterdziestce podobno głupieją i nie ma na to rady. Czy to kwestia hormonów czy… głowy? A może strachu? Może facet w tym wieku zaczyna dostrzegać, że bliżej mu do końca drogi niż do początku, więc najwyższa pora, żeby spróbował tego, czego nie próbował nigdy wcześniej…”.
/ 10.03.2023 18:30
mężczyzna na randce fot. Adobe Stock, luckybusiness

Już wychodziłem z pracy, kiedy zadzwoniła moja komórka.

– Cześć, mówi Natalia – usłyszałem ciepły, kobiecy alt. – Pamiętasz mnie jeszcze, tygrysie?

Moje serce przyspieszyło. Tylko jedna osoba na całym świecie tak mnie nazywała.

– Natka, to naprawdę ty?

W odpowiedzi zaśmiała się radośnie. Natalia… Moja pierwsza miłość. Poznaliśmy się na początku liceum i po trzech tygodniach września już byliśmy parą. Niestety, gdy byłem w drugiej klasie, musiałem przeprowadzić się wraz z rodzicami do Warszawy i nasza znajomość z Natką przeszła na formę listowną, by po kilkunastu miesiącach umrzeć śmiercią naturalną.

Ostatnią noc przed moim wyjazdem spędziliśmy w domu jej koleżanki. W łóżku. Do niczego nie doszło, w końcu mieliśmy raptem po szesnaście lat, ale całowaliśmy się i pieściliśmy przez pół nocy, po czym zasnęliśmy przytuleni na łyżeczkę.

– Masz czas dzisiaj o osiemnastej? – spytała. – Jestem w Warszawie, dopiero jutro wracam do siebie, więc… – znacząco zawiesiła głos.

– Gdzie? – spytałem krótko.

– Na dole w Sheratonie, w drink barze.

Zadzwoniłem do żony. Odebrała córka.

– Misia, co z mamą? – zapytałem.

– Wróciła godzinę temu z dyżuru, wydała zakaz budzenia jej do rana i poszła spać – zameldowała Michalina.

– Dobra, ja mam spotkanie na mieście, nie wiem, o której będę, więc nie czekaj na mnie z kolacją.

– Okej.

I tak zdobyłem czas dla Natalii. Może nawet… do rana?

Często o niej myślałem

Siedziała przy barze, ale patrzyła w stronę drzwi. Od razu mnie dostrzegła, podobnie jak ja ją. Podszedłem zdecydowanym krokiem, choć wcale nie czułem się tak pewnie. Zsunęła się z wysokiego stołka i dosłownie rzuciła mi się w ramiona.

– Nareszcie! – wyszeptała mi do ucha.

– Po trzydziestu latach… znowu razem…

Uściskałem ją mocno, z całych sił, wzmaganych wspomnieniami, który wróciły gwałtownie. Ale czy wróciły też dawne uczucia? I czy chciałem, by wróciły?
Wyglądała rewelacyjnie. Zadbana, pachnąca, modnie ubrana. Na pewno drogo, markowo, to rzucało się w oczy, podobnie jak uroda, zrodzona na polskiej ziemi, ale dopieszczona za granicą. Europejka pełną gębą. Majętna, piękna, śmiała.
I miała zdecydowanie więcej do opowiadania niż ja. Potwierdziła moje domysły.

Po maturze wyjechała do Danii, na ślub swojej przyjaciółki. Złożyła już papiery na studia prawnicze w Warszawie, ale poznała jakiegoś jasnowłosego, wysokiego Duńczyka, który w jedną noc tak zawrócił jej w głowie, że zapomniała o bożym świecie. No i z wyjazdu na trzy dni zrobiło się trzydzieści lat.

Tam poszła na studia, urodziła syna, potem córkę, a potem zaczęła pracę w jednej z kopenhaskich kancelarii. Była na tyle dobra, że została wspólnikiem po niecałych dziesięciu latach. Rozwiodła się wcześniej, bo jednak mąż Duńczyk nie był tym, o czym Polka marzy najbardziej na świecie.

– Nikt mi nie powiedział, że duński to ponoć najtrudniejszy do nauczenia się język ze wszystkich europejskich języków – śmiała się. – A skoro o tym nie wiedziałam, nauczyłam się go w dwa lata. Studia na początku to był koszmar, ale pod koniec już swobodnie komunikowałam się w żargonie prawniczym. A w pracy byli zachwyceni, że do gruntownej duńskiej wiedzy dołączam polski spryt, dzięki czemu wygrywam jedną sprawę za drugą. Zostałam gwiazdą! – znowu się zaśmiała. – A co u ciebie?

– Nie tak spektakularnie – odparłem.

Byłem nauczycielem w prywatnym liceum, wychowawcą kolejnych roczników młodych Polaków. Moja żona pracowała w szpitalu jako siostra przełożona na oddziale chirurgii. Mieliśmy córkę. Niby nie miałem się czego wstydzić, przeciwnie, wielu mogło mi pozazdrościć, ale sam nie wiem czemu pomyślałem, że w porównaniu z Natalią niewiele osiągnąłem.

Powspominaliśmy stare dobre czasy. Zaczęliśmy od Agaty, jej przyjaciółki i mojej dobrej koleżanki, dzięki której nasza miłość zakwitła. Co tam u niej i tak dalej. A potem, siłą rzeczy, zamiast „ja”, „ty” i „oni” przeszliśmy do rozmowy na temat „my”. Chociaż, prawdę mówiąc, nie bardzo wiedziałem, czy taki temat w ogóle istnieje… Gdy Natalia spojrzała na zegarek, pomyślałem, że może się gdzieś spieszy.

– Andrzej, słuuuchaj… – powiedziała przeciągle. – Zrobiła się już dziewiąta wieczorem. Czas na kolację i… do łóżka – puściła do mnie oko.

– A co byś chciała zjeść? – odbiłem piłeczkę.

– Ciebie…

Wzięła mnie za rękę, splotła swoje palce z moimi i spojrzała mi głęboko w oczy.

– Nie masz ochoty dokończyć tego, co zaczęliśmy tamtej nocy? Naszej ostatniej wspólnej nocy? Tu i teraz, w tej chwili, w tej minucie…?

– Aż tak? Dobrze, że dzieli nas ten stolik – zażartowałem, pokrywając zmieszanie i rodzące się pożądanie.

No, wybacz mi Boże, ale nie jestem z kamienia. Natalia też musiała to wyczuć, bo wstała bez słowa i nie puszczając mojej ręki, poprowadziła mnie do windy. Nie opierałem się…

No to klamka zapadła…

Podobno kobieta pamięta pierwszy pocałunek, podczas gdy mężczyzna zapomniał już o ostatnim. No nie wiem… Ja tam pamiętałem doskonale mój pierwszy pocałunek, z Natalią właśnie. A pierwsza miłość jest ważna dla każdego, bo zostawia trwały ślad w psychice, do niej porównujemy każdą następną miłość.

Ja o Natalii myślałem dość często. Ciekaw byłem, co u niej, gdzie zniknęła, czemu się nie odzywa, jak się jej wiedzie. I ciekaw byłem, czy ona też o mnie pamięta i czy są to miłe wspomnienia. Teraz dołączyły kolejne pytania. Czy skoro się rozwiodła, pozostałem dla niej tym jedynym? Bo połączyła nas nie tylko pierwsza, ale też niespełniona miłość? Pierwsza miłość jest ważna, nawet jeśli następna okaże się lepsza, pełniejsza i trwalsza. Tak było w moim przypadku. A co z Natalią?

Gdy czekaliśmy na windę, ściskała moją rękę tak mocno, jakby się bała, że znowu zniknę z jej świata. Nie chciałem jej zawieść, zranić, zostawić po raz drugi, ale… Boże, nie miałem pojęcia, co zrobić! Winda jechała w górę, a ja biłem się z myślami. Miałem milion wątpliwości. Wiedziałem, po co jedziemy na górę, i jakaś część mnie chciała tego samego co Natalia. Chciałem skończyć, co zaczęliśmy, podjąć naszą historię w miejscu, gdzie przerwaliśmy. Z drugiej strony…

W życiu kochałem tylko dwie kobiety, zaś seks uprawiałem tylko z jedną. Do tej pory uważałem, że to mój atut. Jeśli poznasz jedną kobietę, to jakbyś poznał wszystkie. Teraz straciłem tę pewność… Może mężczyzna powinien spróbować z kimś innym? Choćby po to, żeby wiedział, że nie warto. Albo żeby się przekonał, że jednak warto i pora coś zmienić. Tylko czy ja chciałem zmian? Czy ich potrzebowałem?

Faceci po czterdziestce podobno głupieją i nie ma na to rady. Czy to kwestia hormonów czy… głowy? A może strachu? Może facet w tym wieku zaczyna dostrzegać, że bliżej mu do końca drogi niż do początku, więc najwyższa pora, żeby spróbował tego, czego nie próbował nigdy wcześniej…

Winda wreszcie dojechała. Wyszliśmy. Natalia pociągnęła mnie w głąb korytarza. Otworzyła drzwi do pokoju, a zamykając je, sięgnęła po tabliczkę „nie przeszkadzać” i zawiesiła na zewnątrz. Klamka zapadła. Przytuliła się do mnie całym ciałem, objęła ramionami.

– Trzydzieści lat na to czekałam…

Też ją objąłem. I tak staliśmy, w milczeniu, uniesieniu, wahaniu, walce z samym sobą. Przynajmniej ja się zmagałem. Natalia zaczęła się kręcić i wiercić.

– Może mnie chociaż pocałujesz, co?

– Dobrze – odparłem zgodnie, bo właśnie podjąłem decyzję. I pocałowałem ją w czoło. Odsunęła się i spojrzała na mnie zdziwiona.

– Wybacz, ale nic z tego nie będzie – powiedziałem.

– Dlaczego? – nadąsała się jak dziewczynka, której odmówiono zabawki.

– Mam żonę.

– I nie chcesz jej zdradzać, tak? – ni to spytała, ni stwierdziła fakt. – Myślisz, że to by jej przeszkadzało? Nawet gdyby się nie dowiedziała? Bo przecież ja jej nie powiem. Ty też nie musisz…

Bardzo tego chciałem, ale...

Teraz ja się odsunąłem, na odległość ramion. Dość tego dotykania i ściskania.

– Nawet gdyby nie wiedziała – potwierdziłem. – Bo ja przecież bym wiedział.

Zmarszczyła brwi, jakby coś jej się nie zgadzało.

– Myślałam, że faceci są inni…

– Nie wiem. Ja jestem właśnie taki. I zawsze taki byłem. Może na momencik mi się zapomniało, ale choć bardzo się cieszę, że przyjechałaś, że się spotkaliśmy, to nawet dla ciebie nie zdradzę żony. Przepraszam. Jesteś moją pierwszą miłością, ona jest ostatnią. Ciebie kochałem, ją kocham.

Podszedłem i znów ją pocałowałem w czoło.

– Zrobiłam z siebie idiotkę – mruknęła.

Parsknąłem śmiechem.

Nie pozwoliłem ci na to. Trzymaj się ciepło i pomyśl o mnie czasem. Pa!

Czytaj także:
„Zdradziła go z własnym bratem i zaszła w ciążę, a potem chciała wrobić w ojcostwo, żeby płacił na dziecko”
„Mąż zdradził mnie, gdy byłam w ciąży i do dziś mu nie wybaczyłam. Wszystko zmienił ten potworny wypadek”
„Zdradziłam narzeczonego tuż przed ślubem. Nie mogłam się oprzeć przystojnemu rehabilitantowi i przepadłam”

Redakcja poleca

REKLAMA