„Mąż zdradził mnie, gdy byłam w ciąży i do dziś mu nie wybaczyłam. Wszystko zmienił ten potworny wypadek”

Kobieta, którą zdradzał mąż fot. Adobe Stock, lightpoet
„Od rozwodu nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów. To była moja decyzja. Jak większość zdradzonych żon, chciałam go ukarać. Ja cierpiałam, to niech i on pocierpi. Prawda jest taka, że choć nigdy mu nie wybaczyłam, to również nigdy nie przestałam go kochać”.
/ 22.03.2022 19:03
Kobieta, którą zdradzał mąż fot. Adobe Stock, lightpoet

Właściwie to wcale nie miałam moralnego obowiązku, by odwiedzić w szpitalu mojego byłego męża. Od rozwodu nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów. To była moja decyzja. Jurek przez pewien czas po rozstaniu próbował widywać się z naszą córką Beatą. Lecz ja, jak większość zdradzonych żon, chciałam go ukarać, ograniczając te spotkania do minimum. Ja cierpiałam, to niech i on pocierpi.

A było Jurka za co karać. Za zniszczenie mojej pierwszej miłości i naszego małżeństwa. Za odebranie mi nadziei i zaufania do mężczyzn. Za to, że w wieku dwudziestu lat cały świat zawalił mi się na głowę. Za to, że moja córka nie miała w domu ojca. I w końcu za próbę uwikłania mnie
w trudne relacje z inną, obcą mi rodziną.

Wszystko to stało się z jednego powodu: niemal tuż po ślubie ze mną mój mąż, ojciec Beaty, zafundował jej przyrodnią siostrę. Tamto dziecko było młodsze od naszego zaledwie o pół roku.

Załamanie, depresja, gorzkie łzy

Nie chciałam widzieć tego drania ani słuchać usprawiedliwień czy próśb o wybaczenie. Wybaczyć to dla mnie znaczyło pogodzić się z nowymi faktami. Z tym, że mój mąż będzie miał drugą rodzinę, i to w tym samym czasie, gdy nasza ledwie zaczęła funkcjonować.

Ta sytuacja mnie przerosła. Nie widziałam innego wyjścia, jak tylko spakować jego rzeczy, wystawić je na klatkę schodową i zmienić zamki w drzwiach. Na szczęście mieszkanie było własnością mojej babci, mogłam więc sobie na to pozwolić.

W naszym rozstaniu najgorsze było chyba to, że mimo wszystko się kochaliśmy. Tak, wiedziałam, że ten zdrajca i cholerny erotoman darzy mnie uczuciem… Tylko co z tego, skoro nie powstrzymało go to przed zdradą? Po prostu nie potrafił cierpliwie przetrzymać trudnego dla nas obojga okresu mojej ciąży!

Wdał się w przelotny romans na wyjeździe szkoleniowym. Wystarczyło mu zaledwie kilka dni, żeby zapomnieć o mającym się urodzić dziecku, o małżeństwie, a przede wszystkim o naszej miłości.

– Zosiu, ja nie kocham tej kobiety! Nic mnie z nią nie łączy! – jęczał później, ściskając kurczowo moje dłonie.

– Oprócz dziecka – prychnęłam.

– Miałem pecha. Gdyby ona nie zaszła w ciążę, nawet byś się nie dowiedziała.

– Taki sam pech leży w drugim pokoju, w łóżeczku! Jak śmiesz w ogóle tak mówić! – wściekałam się jeszcze bardziej.

Płakałam z bezradności i żalu. Gdybym została z Jurkiem, nasze małżeństwo stałoby się fikcją. Ciągła nieufność, podejrzliwość, zazdrość. Czy byłabym szczęśliwa? „Zapomnę – myślałam. – Mam dopiero 20 lat. A przecież czas leczy rany”.

Zdecydowałam się na rozwód i wyjazd do starszego brata do Szwecji. Jurek początkowo nie chciał się na to zgodzić. Prosił, błagał, zaklinał. Robił problemy w sądzie. Wreszcie po dwóch latach sędzia uznał rozpad naszego związku za zupełny i trwały. Jurek musiał odpuścić. Zamieszkał z Magdą, matką swojej drugiej córki, Uli.

Szwecja okazała się dla mnie niezbyt przyjaznym krajem. Chociaż starałam się, jak mogłam, nie potrafiłam zapuścić tam korzeni. Próbowałam sobie ułożyć życie z jednym, a potem drugim mężczyzną, lecz obaj byli zupełnie nie z mojej bajki. Wróciłam do Polski dwa lata temu. Nie przyjęłam się, jak stwierdził mój brat.

 Co się ze mną dzieje?

Zamieszkałam w Warszawie, a Beata zaczęła tu studia. Aż tu nagle, w czerwcu, niespodziewanie dostałam wiadomość, że Jurek miał wypadek samochodowy i leży w szpitalu. Przeszedł właśnie operację i jego stan jest poważny. Powiadomiła mnie o tym Lena, nasza koleżanka jeszcze z ogólniaka.

– Mamo, co się stało? Kto to dzwonił? – spytała zaniepokojona Beata.

Miałam chyba dziwną minę, bo córka wpatrywała się uważnie w moją twarz.

– Twój ojciec miał wypadek, jest w szpitalu – wykrztusiłam wreszcie.

Czułam dziwny ból w środku, w mojej głowie panował chaos. Co się ze mną dzieje? Przecież z tym człowiekiem od dawna nic mnie nie łączy!

– Pójdziesz do niego? – spytała córka.

– Tak, oczywiście, przecież go kiedyś dobrze znałam – odparłam. – A ty? Nie pójdziesz? W końcu to twój ojciec.

– Tak, ale ty wybijałaś mi go z głowy przez dwadzieścia lat – odpowiedziała spokojnie, patrząc mi prosto w oczy.

Spuściłam wzrok zawstydzona. Lecz to nie był dobry moment na zastanawianie się nad słusznością swojego postępowania. Zaczęłam pospiesznie się ubierać. Chciałam szybko dotrzeć do szpitala.

– Przyjdę później. Nie chcę wam zakłócać miłego spotkania po latach rozłąki – powiedziała Beata z przekąsem.

Arogancka smarkula! Co ona wie o życiu i trudnych wyborach? Nie miała pojęcia, jak mi było ciężko... Oby nigdy nie stanęła przed takim dylematem jak ja. 

„Żeby tylko Jurek był sam” – myślałam gorączkowo.

Nie chciałam natknąć się na jego żonę albo córkę. To w niczym by nie pomogło... Tylko czy ja w ogóle powinnam go odwiedzać po tym, co mi zrobił? Boże! Sama już nie wiem. Ale przecież jeśli on miałby umrzeć, chyba powinnam się z nim pogodzić.

To wszystko ściema?

Tak, w końcu jestem katoliczką! Poza tym to ja byłam przez tyle lat uparta jak osioł i twarda jak głaz. W szpitalnej sali stały cztery łóżka. Dwa były puste, w trzecim spał jakiś staruszek, a w czwartym, przy oknie, leżał Jurek. O dziwo, wcale nie wyglądał na ciężko poturbowanego. Podeszłam cicho i usiadłam na stołeczku stojącym obok.

Niewiele się zmienił. Patrzyłam intensywnie w jego twarz i szukałam w sobie dawnych złych emocji. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że już nic nie czuję. Powoli uspokajałam się. Nagle Jurek otworzył oczy. Spojrzał na mnie zdumiony.

– To ty, Zosiu? – spytał szeptem.

Skinęłam głową.

– A już myślałem, że umarłem i jestem w niebie – zażartował jak dawniej.

Całe życie brakowało mi jego poczucia humoru... Jak zresztą wszystkiego, co było z nim związane. Dobrego i złego.

– To tak sobie wyobrażasz niebo? – zadrwiłam. – A wracając na ziemię, to co się stało? Bardzo jesteś pokiereszowany?

– Chyba się z tego wyliżę – uśmiechnął się słabo. – Miałem czołowe zderzenie, na szczęście jechałem wolno. Facet z naprzeciwka wyprzedzał na trzeciego, nie zdążył.

Odetchnęłam z ulgą.

– Miło, że przyszłaś – ciągnął Jurek. – Pewnie Lena ci powiedziała?

Przytaknęłam, a potem posypały się pytania o Beatę i o moje sprawy.

– Wciąż masz żal? – spytał nagle.

Co miałam mu odpowiedzieć? Sama nie wiedziałam, jak z tym dokładnie jest.

– Chyba mi przeszło. To już tyle lat… – odparłam po chwili milczenia.

– Zawsze byłaś dla mnie najważniejsza – powiedział ze smutkiem. – Z Magdą od początku mi się nie układało. Odeszła trzy lata temu. Za to z Ulą mam dobry kontakt. Chciałbym taki mieć z Beatą.

– Też bym chciała, tato! – usłyszałam za plecami znajomy głos, a gdy się odwróciłam, aż mnie zamurowało ze zdumienia.

W drzwiach sali stały obie córki mojego męża, obejmując się, jak przystało na siostry. Beata uśmiechała się do mnie. Od razu poznałam, że druga dziewczyna to Ula. Była bardzo podobna do Jurka.

– Ale macie miny! – zawołała wesoło.

– Nie rozumiem... – wykrztusiłam.

– Zawsze chciałam poznać swoją siostrę – wyjaśniła Beata. – Dlatego postanowiłam ją odnaleźć. A tatę kojarzę ze zdjęć. Ula mi pokazała. Cześć, tato...

Moja przebiegła córka trochę nieśmiało nachyliła się nad łóżkiem i cmoknęła ojca w policzek. Ja zaś uścisnęłam Ulę. Z emocji aż się popłakałam. Dobrze, że staruszek leżący na sąsiednim łóżku cały czas spał i nie oglądał tego zamieszania.

Jak się okazało, Beata widywała się z Ulą już od paru miesięcy. Ukrywała to przede mną, nie wiedząc, jak zareaguję. Gdy dowiedziała się o wypadku ojca, poprosiła moją koleżankę, żeby do mnie zadzwoniła i trochę nakłamała na temat stanu jego zdrowia.

Lena miała zatelefonować o konkretnej godzinie, żeby Beata przy tym była i zaobserwowała moją reakcję. Widząc, jak bardzo przejęłam się tą wiadomością, stwierdziła, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

– Jak to nakłamała o moim stanie zdrowia?! – oburzył się Jurek w żartach. – Ja naprawdę jestem mocno poturbowany!

– Nie martw się, tato, do wesela się zagoi – powiedziała Ola, mrugając do Beaty.

Chyba knuły ciąg dalszy intrygi…

Czytaj także:
„Przespałam się z 24-latkiem, żeby uciszyć myśli o starości. Zaliczyliśmy wpadkę i dorwała mnie brutalna rzeczywistość”
„Chora ambicja Agnieszki zniszczyła nasz związek. Sprzedała się za drogie ciuchy, a mnie wymieniła na droższy model”
„Umarłam dwa razy: raz po śmierci męża, a drugi, gdy odkryłam, że moje małżeństwo było fikcją. 10 lat żyłam ze zdrajcą”

Redakcja poleca

REKLAMA