„Kochanka wrobiła mojego kumpla w bachora, a on oszalał ze szczęścia. Ciekawe co powie, gdy wyjdzie, że żaden z niego tatuś”

Oszukany ojciec fot. Adobe Stock, anoushkatoronto
„Laska odpędzała się od niego jak od natrętnej muchy, lekceważyła go, a on wpatrywał się w nią zakochanym wzrokiem i zostawiał na biurku kwiaty. Kompletnie mu odbiło! Oczywiście próbowałem przemówić mu do rozumu. Przypominałem, jaka to z niej wyrachowana baba, błagałem, by o niej zapomniał. Nic nie pomagało. Bronił jej jak lew”.
/ 16.11.2022 16:30
Oszukany ojciec fot. Adobe Stock, anoushkatoronto

W zasadzie nie jestem ciekawski. Nie wciskam nosa w nie swoje sprawy, bo uważam, że to niezdrowe. Ale tym razem złamałem tę zasadę. No i wyszło mi, że mój najlepszy przyjaciel dał się wrobić… A ja nie bardzo wiem, jak powinienem się zachować.

Z Szymonem zakumplowaliśmy się jeszcze w szkole. Mieliśmy podobne zainteresowania, więc szybko znaleźliśmy wspólny język. Od tamtej pory zawsze trzymaliśmy się razem. Skończyliśmy ten sam kierunek studiów, a potem rozpoczęliśmy pracę w tej samej korporacji. Niezła pensja, służbowe samochody, perspektywy szybkiego awansu.

No i dziewczyny. Na które piętro windą nie wjechałeś, do którego pokoju nie zajrzałeś, wszędzie były. W większości bardzo ładne, zadbane i... napalone. Patrząc na nie, obiecaliśmy sobie z Szymonem, że będziemy korzystać z życia, ile się da… I początkowo się tego planu trzymaliśmy. Pracowaliśmy, romansowaliśmy, imprezowaliśmy. Do czasu, aż mój kumpel zakochał się w Weronice.

Trzeba przyznać, że niezła z niej była laska

Może nie jakaś wyjątkowa piękność, ale miała w sobie to coś. I potrafiła to wykorzystać. Wystarczyło jedno jej spojrzenie, gest, i faceci dostawali małpiego rozumu. Każdy chciał ją schrupać. Ja też. Ale Weronisia bardzo starannie dobierała sobie partnerów. Szeregowi pracownicy, a nawet szefowie działów nie mieli u niej szans. Mierzyła wyżej. Dyrektorzy, wiceprezesi, a może i sam prezes…

Żaden nie potrafił jej się oprzeć. Na korytarzach szeptano, że robi karierę, skacząc z łóżka do łóżka. Faktycznie, pojawiła się w firmie nie wiadomo skąd, bo rekrutacji nie było. A potem dość szybko została szefową marketingu, choć delikatnie mówiąc, średnio się do tego nadawała. Gdyby nie to, że miała w dziale mądrych i pomysłowych ludzi, to chyba by poległa…

Szybko pogodziłem się z tym, że dla Weroniki jestem za cienki. Nawet specjalnie z tego powodu nie cierpiałem. Wokół było przecież tyle pięknych dziewczyn… Tylko wybierać i przebierać. Ale Szymon nie chciał odpuścić. Postanowił, że będzie o nią walczył.

Laska odpędzała się od niego jak od natrętnej muchy, lekceważyła go, a on wpatrywał się w nią zakochanym wzrokiem i zostawiał na biurku kwiaty. Kompletnie mu odbiło! Oczywiście próbowałem przemówić mu do rozumu. Przypominałem, jaka to z niej wyrachowana dzi***, błagałem, by o niej zapomniał. Nic nie pomagało. Bronił jej jak lew. Jak katarynka powtarzał, że Weronisia to w sumie wrażliwa dziewczyna. Tylko się pogubiła. Ale kiedyś się odnajdzie, zatęskni za stałym, szczęśliwym związkiem. I wtedy go zauważy…

Gdy tego słuchałem, to aż mi się wszystkie flaki w żołądku wywracały. Rycerz Szymon na białym koniu ratujący księżniczkę Weronikę… Też mi coś… Nie mogłem uwierzyć, że biedak jest aż tak naiwny!

Najgorsze było jednak to, że po dwóch czy trzech takich rozmowach kumpel wpadł we wściekłość. Zagroził nawet, że jeśli nie przestanę obrażać jego ukochanej, to zerwie ze mną znajomość. Od tamtej pory milczałem więc jak grób. Pozostawało mi tylko wierzyć, że wcześniej czy później sam wreszcie przejrzy na oczy i się opamięta.

Czułem, że taka nagła zmiana jest podejrzana

Mijały tygodnie, potem miesiące, a Weronika jakoś ciągle nie potrzebowała rycerza. Specjalnie mnie to nie martwiło. Nie chciałem, żeby mój najlepszy przyjaciel wiązał się z taką… Szczęśliwie w miarę upływu czasu jego gorące uczucie zaczęło trochę przygasać. I kiedy już się wydawało, że Szymon lada dzień odzyska rozum i przestanie wierzyć w bajki, stało się najgorsze. Weronika podeszła do niego na korytarzu i zaproponowała wypad na kolację.

Stałem obok i widziałem, jak się wdzięczy, uśmiecha, poprawia włosy… A on rozpływa się jak jajko wbite na patelnię… Oczywiście natychmiast się zgodził! Jeszcze tego samego wieczoru wylądowali w łóżku. Co prawda, kumpel nie wtajemniczył mnie w szczegóły, ale po jego minie widziałem, że do tego doszło.

Czułem, że coś tu jest nie tak. Skąd nagle taka zmiana? Jednego dnia panienka ma w oczach lód, a następnego strzela płomieniami niczym harcerskie ognisko. I po pierwszej randce wskakuje Szymonowi do łóżka. Wiem, że kobiety bywają zmienne, ale Weronika? Jakoś wierzyć mi się nie chciało…

Nie podzieliłem się jednak z kumplem swoimi wątpliwościami. Nie chciałem robić mu przykrości. Tak się cieszył, że ukochana wreszcie zwróciła na niego uwagę. Od tamtej pory spotykali się prawie codziennie. Weronika wpadała do naszego działu, przytulała się do Szymona, wodziła za nim wzrokiem. Gdybym jej nie znał, tobym pomyślał, że naprawdę się w nim zakochała.

Bomba wybuchła jakieś półtora miesiąca później. Szymon przyleciał do mnie i oświadczył, że zostanie ojcem. Bo Wera jest w ciąży. Aż przysiadłem z wrażenia, kiedy to usłyszałem. Nagle wszystko stało się jasne. Panienka wpadła z którymś z dyrektorów, a teraz szybko musiała znaleźć tatusia dla swojego bachora.

Jest głupi i ślepy, czy chce żyć w kłamstwie?

Już miałem zapytać kumpla, czy jest pewien, że to jego dziecko, ale ugryzłem się w język. Doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Był taki podekscytowany! Mówił, że to najlepsza wiadomość, jaką mógł usłyszeć, że jest szczęśliwy. Czułem, że nie trafią do niego żadne argumenty. Postanowiłem więc się przyczaić i poczekać na rozwój wypadków. A dokładniej – policzyć, po ilu miesiącach od ich pierwszego spotkania urodzi się dziecko…

Weronika zamieszkała u Szymona. Kumpel dwoił się i troił, żeby jej dogodzić. Jeździł z nią do szkoły rodzenia, do lekarza, biegał po sklepach w poszukiwaniu łóżeczka, wanienki, wózka. Był taki zajęty, że nawet na piwo nie mieliśmy czasu wyskoczyć. Gadaliśmy głównie w pracy. Temat był jeden – Weronika.

Gdy słyszałem, jaka to ona jest wspaniała i jacy to razem będą szczęśliwi, to aż mi się niedobrze robiło. Ale ciągle milczałem. Cierpliwie czekałem, aż dziecko przyjdzie na świat. I oszustwo będzie można udowodnić.

Weronika urodziła Jakuba po niecałych siedmiu miesiącach od pamiętnej randki z Szymonem. Wiem, wiem kobiety czasem rodzą przed terminem, ale Kubuś na wcześniaka absolutnie nie wyglądał. Przeczytałem w internecie, że taki noworodek waży niewiele ponad kilogram i przez kilka tygodni musi leżeć w inkubatorze.

A to dziecko ważyło ponad trzy kilogramy i żadnego inkubatora nie potrzebowało. Po trzech dniach Weronika zabrała go ze szpitala do domu! Myślałem, że Szymon wreszcie przejrzy na oczy, zrozumie, że jego ukochana bezczelnie wrabia go w ojcostwo. Ale on zachowywał się tak, jakby wszystko było w porządku. Gdy zaprosił mnie na pępkowe, z dumą opowiadał, jaki to jest dumny z synka, jak bardzo go kocha… Nie mogłem uwierzyć, że jest aż tak głupi!

Dzisiaj mały Kuba ma już ponad pół roku

Szymon kompletnie oszalał na jego punkcie. Kąpie go, przewija, układa do snu. Zachowuje się jak wzorowy tatuś! Dzieciak jeszcze z wózka nie wyszedł, a on już planuje, do którego pośle go przedszkola, do której szkoły, na jaką uczelnię…

Naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony mam ochotę wywalić mu prosto z mostu, że to nie jego dziecko, że powinien zrobić badania DNA i jak najszybciej wyplątać się z tego chorego związku. Ale z drugiej…

Czy mam prawo się wtrącać? Czasem myślę, że Szymon wie, że to nie jego syn. No bo aż tak głupi i ślepy nie może być. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że mały w niczym nie przypomina mamusi ani tatusia. Ale za to jest bardzo podobny do dyrektora finansowego z naszej firmy. Wszyscy znajomi to zauważyli, a Szymon nie? Może więc on wie, ale się z tym pogodził. I chce trwać w tym dziwnym układzie… Czy mam prawo mu to psuć? 

Czytaj także:
„Sądziłam, że sąsiadka to zgorzkniała baba, która dla zabawy robi mi na złość. Dopiero po 20 latach odkryłam jej tajemnicę”|
„W złości doniosłam na przyjaciółkę, bo olała mnie dla nowego gacha. Nie sądziłam, że moja zemsta zrujnuje jej życie”
„Rodzice uważali, że nauka to strata czasu, a studia to kompletna fanaberia. Dla nich szczytem kariery było mycie garów”

Redakcja poleca

REKLAMA