„Kochanka sprzed lat zniszczyła mi życie. Stanęła w moich drzwiach i swoją prośbą dosłownie zwaliła mnie z nóg”

kochanka z młodości fot. iStock, courtneyk
„Dosłownie zwaliło mnie z nóg. W jednej chwili dowiedziałem się, że mam syna, a w następnej, że jest chory. Do tego wymaga się ode mnie odpowiedzialnej decyzji. Nie byłem przygotowany na taki obrót spraw”.
/ 29.09.2023 19:15
kochanka z młodości fot. iStock, courtneyk

Tego dnia miałem bardzo napięty grafik. Poza moimi codziennymi obowiązkami przyjmowałem delegację z Norwegii, z którą chciałem podpisać korzystny dla mojej firmy kontrakt. To mogło zdecydować o kondycji spółki, którą zarządzałem, więc rozmowy trwały długo i były dość męczące.

To był niewinny romans

Gdy wreszcie późnym popołudniem się zakończyły, byłem tak zmęczony, że marzyłem tylko o powrocie do domu i pójściu spać. Zbierałem się właśnie do wyjścia z pracy, kiedy usłyszałem dźwięk telefonu.

– Panie prezesie – mówiła sekretarka – pewna kobieta telefonuje już trzeci raz i mówi, że to sprawa osobista. Bardzo nalega na rozmowę z panem. Czy mam przełączyć?

– Proszę – odpowiedziałem.

– Mówi Klaudia, pamiętasz mnie? – usłyszałem w słuchawce.

Mój zmęczony umysł chyba marnie kojarzył, bo pojęcia nie miałem, z kim rozmawiam. Dyplomatycznie więc spytałem:

– A o co chodzi?

– Musimy się spotkać. Koniecznie dzisiaj. To nie sprawa na telefon i jest bardzo ważna dla mnie. Sądzę, że dla ciebie również.

Nie miałem pojęcia, kim jest Klaudia ani jaką może mieć do mnie sprawę? Ale znając kobiety, wiedziałem, że jeśli telefonowała kilka razy, to na pewno nie odpuści. Bardzo niechętnie, ale zgodziłem się na spotkanie. Tylko dlatego, żeby mieć to z głowy.

Czego ona chce?

Potem, intensywnie myśląc, przypomniałem sobie romans z pewną Klaudią. Ale to było dziewięć lat temu! Dziewczyna zakochała się we mnie i nie dawała się spławić. Nachodziła mnie, mimo że już się z nią nie umawiałem, milczała, gdy spokojnie tłumaczyłem, że nic z naszego związku nie będzie, dzwoniła, wysyłała SMS-y, choć nie odbierałem i nie odpisywałem. Wiedziałem, że w końcu się od niej uwolnię, dlatego uzbroiłem się w cierpliwość i dałem jej czas, aby zrozumiała, że na nic nie może już liczyć. Bo musicie wiedzieć, że nie jestem bezdusznym draniem, ja też mam jakieś uczucia.

Ale gdy pewnego niedzielnego poranka, niespiesznie popijając kawę, uświadomiłem sobie, że od ponad tygodnia mam spokój, bo Klaudia milczy, pomyślałem: „Co za ulga!”. Poczułem się tak, jakbym się pozbył zbędnego ciężaru.

Od zakończenia romansu z Klaudią minęło dziewięć lat. Dla mnie był to dobry czas. Moja kariera zawodowa rozwijała się znakomicie. A w życiu prywatnym, wolny od jakichkolwiek zobowiązań, nadal skupiałem się na przyjemnościach i rozrywce.

Co prawda, przekroczywszy czterdziestkę, czułem się już dojrzałym facetem, poważnie myślącym o życiu, ale nie na tyle poważnie, żeby ładować się w poważne związki. Daleko mi było do żonatych kolegów, obarczonych dziećmi i rodziną, zmagających się każdego dnia z szarą codziennością. Moje priorytety były absolutnie egoistyczne, nie uwzględniały oczekiwań kobiet, z którymi wiązałem się na krótko.

Oczywiście, myślałem czasem o trwałym związku, który kiedyś założę. Ale to wciąż jeszcze była pieśń przyszłości. Uznałem, że zrobię to dopiero wtedy, gdy do takiego związku dojrzeję albo gdy będę stary i będę potrzebował pomocy oraz wsparcia. Wówczas tak.

W moim życiu znów pojawiła się Klaudia

Poznałem ją od razu, gdy tylko weszła do kawiarni. Mimo że od naszego ostatniego spotkania bardzo się zmieniła, nadal była piękna. Jednak była to już całkiem inna Klaudia – poważna, dojrzała kobieta, której twarz spowijał smutek.

– Wierz mi, nie zawracałabym ci głowy, gdyby to nie było dla mnie ważne – powiedziała, nie witając się nawet ze mną.

– Witaj, Klaudio – rzekłem z uśmiechem. – Jesteś piękna, jak zawsze – puściłem swój banalny tekścik.

– Dzień dobry – odpowiedziała obojętnym tonem.

Usiadła naprzeciwko i przez krótki moment patrzyła na mnie tak, jakby nie wiedziała, co powiedzieć.

– Proszę cię, zanim mi odpowiesz, zastanów się dobrze, nie odmawiaj od razu – rzekła.

Zaciekawiła mnie…

– Nasz syn jest ciężko chory – powiedziała cichym, łamiącym się głosem. – Potrzebuje twojej pomocy. Jesteś jego ostatnią deską ratunku.

– Co?! – o mało nie spadłem z krzesła.

„Jaki syn? Nie mam żadnego syna! Czy to jakaś jej kolejna sztuczka?”. Zaskoczony zamilkłem, nie wierząc w to, co usłyszałem. Klaudia tymczasem opanowała wzruszenie i zaczęła mówić.

– Wiem, że to dla ciebie szok, ale to prawda, mamy syna. Kiedy ze mną zerwałeś, byłam w ciąży. Nigdy o nic cię nie prosiłam, ale teraz błagam cię, żebyś pomógł naszemu dziecku. Ma osiem lat, jest piękny, mądry i chory na białaczkę. Chemioterapia nie pomogła. Konieczny jest przeszczep szpiku kostnego. Szpital od dawna szuka dawcy i ciągle nie ma nikogo ze zgodnością tkankową. Jedyna nadzieja w tym, że twój szpik będzie odpowiedni.

Dosłownie zwaliło mnie z nóg

W jednej chwili dowiedziałem się, że mam syna, a w następnej, że jest śmiertelnie chory. Do tego wymaga się ode mnie odpowiedzialnej decyzji, poddania się zabiegowi medycznemu. Nie byłem przygotowany na taki obrót spraw.

– Muszę go zobaczyć – wyszeptałem wreszcie po dłuższej chwili milczenia.

– Dobrze – odpowiedziała. – Możemy od razu tam pojechać.

Gdy weszliśmy na oddział, z grupki dzieci bawiących się na korytarzu wybiegł chłopczyk i ruszył w naszym kierunku. Byłem jak sparaliżowany. Nie czułem, że to mój syn, nie zdążyłem nawet oswoić się z myślą, że mam syna, ale widziałem ciężko chore dziecko, które niedługo mogło już nie żyć.

Klaudia obejmowała go, całowała, uśmiechała się i bawiła się z nim, a gdy wyszliśmy z oddziału, rozpłakała się i długo nie mogła się uspokoić. Widziałem jej rozpacz i ból, i jej bezradność wobec okrucieństwa losu. Jednak sytuacja mnie przerosła i pierwszy raz w życiu nie wiedziałem, jak mam się zachować, co powiedzieć?

Jak pocieszyć matkę, której dziecko powoli odchodzi? Nie znałem takich słów. Milcząc, objąłem Klaudię i mocno przytuliłem do siebie. W drodze  ze szpitala też nic nie mówiliśmy. Ja – dlatego że mój piękny, beztroski świat nagle przewrócił się do góry nogami. Klaudia zaś nie miała mi nic więcej do powiedzenia. Teraz jedynie oczekiwała ode mnie odpowiedzialnej decyzji. Nie dla siebie, lecz dla swojego, a raczej naszego dziecka.

– Daj mi czas do jutra – poprosiłem, gdy się żegnaliśmy. – Muszę ochłonąć po dzisiejszym dniu, wszystko spokojnie przemyśleć i podjąć właściwą decyzję.

Tej nocy nie mogłem zasnąć, przeszłość niespodziewanie wróciła, a przed oczami stale miałem obraz śmiertelnie chorego chłopca, który był moim synem, i którego życie mogło zależeć od mojej decyzji. Musiałem dojrzeć do odpowiedzialnego ojcostwa w ciągu zaledwie jednej nocy. Następnego dnia pojechałem z Klaudią do szpitala. Poddałem się badaniom lekarskim, aby można było stwierdzić, czy kwalifikuję się jako dawca szpiku dla mojego syna.

Powoli, minuta po minucie, zaczęło mi się udzielać zdenerwowanie Klaudii. „Czy będzie zgodność tkankowa, czy nasz syn szybko dostanie przeszczep, czy przeszczep się przyjmie?”. Bo jego życie gasło. A ja, całkiem dla siebie niespodziewanie, zaczynałem go kochać.

Chyba jej się nie dziwię…

Więc już nie myślałem wyłącznie o sobie, nie obawiałem się zabiegu, który jeszcze niedawno budziłby we mnie ogromny lęk, teraz myślałem tylko o tym małym chłopcu, którego los stał się dla mnie ważny. Gdy badania wykazały, że mogę być dawcą szpiku, poczułem ulgę, a nawet pewien rodzaj radości.

Od tamtych strasznych dni minęło już trochę czasu. Przeszczep się udał, a mój syn powoli wraca do zdrowia. Lekarze są pełni optymizmu, który również mnie się udziela. Po raz drugi dałem życie mojemu synowi i teraz, jako ojciec, chcę w jego życiu czynnie uczestniczyć. Klaudia pozwala mi na to, jednak tylko na to. Poza tym nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Chyba jej się nie dziwię…

Czytaj także:
„Brat balował i powoli staczał się na dno. Próbował wziąć się w garść gdy dopadły go omamy, ale było już za późno”
„Moim kochankiem ze snów okazał się matematyk. Byłam dla niego miłosnym równaniem, które szybko rozgryzł”
„2 miesiące przed ślubem poleciałam w tango z tajemniczym kochankiem. Nie żałuję, musiałam się wyszaleć”

Redakcja poleca

REKLAMA