Co pamiętam ze swoich wakacji na wsi? Dojenie krowy, smak chleba z pieca, małe króliczki, których ciałka ogrzewały mi dłonie… Ale przede wszystkim bicie swojego serca podczas przejażdżek motocyklem z Romkiem, moim wujkiem. Oczywiście, dzisiaj wiem, że on „nie szalał” wożąc mnie, ale wtedy wydawało mi się, że pędzimy na złamanie karku i aż oczy mi się rozszerzały z podniecenia pod lekko za dużym kaskiem.
Ale to właśnie wówczas wujek zaszczepił we mnie miłość do motocykli. Kiedy więc skończyłam czternaście lat, wymogłam na rodzicach, by kupili mi taki pojazd – zwyczajnego komarka. Pamiętam jaka byłam z niego dumna, niczym z wypasionej hondy! Z czasem zmieniłam go na lepszy model.
Nikt nigdy nie zrobił na mnie takiego wrażenia
Na studiach wszyscy mnie znali z powodu mojego stalowego rumaka. To niebywałe, jak facetów kręcą kobiety motocyklistki. Gdy szłam z kaskiem pod pachą, w skórzanej kurtce – nie było chłopaka, który by się za mną nie obejrzał. Jednak to, że ja robiłam na nich wrażenie, wcale nie oznaczało, że oni podobali się mnie. Mijały lata, a ja nie mogłam trafić na swoją drugą połówkę.
Owszem, miałam chłopaków, ale za każdym razem czułam, że to nic poważnego. Aż w końcu trafiła mnie strzała Amora. Przy tym los sobie ze mnie zadrwił, bo zakochałam się w chłopaku, który już miał żonę.
Paweł był kierownikiem kempingu, na którym latem rozbiliśmy z przyjaciółmi bazę. Ledwo go zobaczyłam, od razu wiedziałam, że wpadłam. Nie z powodu jego wyglądu: owszem, był wysportowany i pięknie opalony, ale mnie przede wszystkim poruszył wyraz jego oczu. Miał w nich coś takiego, co sprawiało, że chciałam się do niego przytulić. Jakiś smutek i tęsknotę… Niestety, na palcu nosił obrączkę, a jego żona nie odstępowała go na krok, jakby musiała go stale pilnować. Dziwne, bo nie wyglądał na takiego, który wdaje się w romanse.
Wiedziałam, że Paweł nie jest dla mnie, lecz nie potrafiłam o nim zapomnieć. Przez rok z utęsknieniem czekałam na kolejne lato i wizytę w tym samym miejscu nad morzem. I stało się! Gdy znowu go zobaczyłam, miał w oczach nie tylko ten swój charakterystyczny smutek, ale i dziwną iskierkę zainteresowania, kiedy patrzył na mnie. Wciąż jednak był zajęty, a ja nie zamierzałam rozbijać niczyjego małżeństwa.
Niektórym najbardziej smakują jabłka z cudzego sadu. Ja do takich osób nie należę, ale na swe zauroczenie nic nie mogłam poradzić. Cierpiałam więc w milczeniu, a potem, przez następny rok znów żyłam marzeniami, szykując się do pracy magisterskiej. Po sesji letniej miałam nadzieję, że moi kumple ponownie spakują torby i wyruszą na znajomy camping. Tym razem jednak większość przegłosowała wyprawę w Bieszczady, bo znudziło ich to samo miejsce. „Może to i lepiej? – pomyślałam. – Zapomnę, odkocham się. Po co żyć złudzeniami?”.
Jednak to nie pomogło. Przeciwnie, tęskniłam za Pawłem sto razy bardziej. Dlatego udając, że mam coś do załatwienia w domu, skróciłam swój pobyt w górach i wybrałam się nad morze.
Z namiotem i plecakiem wylądowałam na znajomym kempingu. Zamiast Pawła u boku Moniki zobaczyłam jakiegoś rosłego bruneta, którego strzegła równie zazdrośnie jak męża. Od stróża dowiedziałam się, że z Pawłem się rozwiodła.
– Niby go tak pilnowała, a sama skakała na boki! – zauważył złośliwie.
– A co z jej mężem? – zapytałam, siląc się na obojętność.
– A kto go tam wie. W każdym razie w tym roku nie przyjechał nad morze. Przynajmniej nie tutaj – machnął ręką.
Kompletnie nie wiedziałam, gdzie go szukać
Znałam jedynie nazwisko Pawła, ale i tak od razu pobiegłam do pobliskiej kafejki internetowej, żeby poszukać go po portalach społecznościowych. Wyskoczyło mi kilkudziesięciu facetów o tym samym imieniu i nazwisku, lecz żaden nie był moim obiektem westchnień. „I co mam teraz zrobić?” – byłam zrozpaczona. Kombinowałam, jak i kogo zagadnąć, aby się dowiedzieć czegoś więcej o Pawle. Byłam nawet gotowa spytać o niego Monikę, chociaż nie wyglądała na chętną do zwierzeń na temat swojego byłego. Kiedy tak rozmyślałam w barze nad smażoną flądrą, nagle tuż nad swoją głową usłyszałam znajomy głos.
– Nie smakuje ci? – zapytał ktoś.
Odwróciłam się. To był Paweł! Stał i uśmiechał się, jak gdyby nic się nie stało. Mimowolnie spojrzałam na jego serdeczny palec. Podchwycił mój wzrok.
– Rozstaliśmy się – powiedział.
– W sumie to się cieszę, że tak się stało. Klasyczny przypadek, jak z wakacyjnego szlagieru. „Monika, dziewczyna ratownika…” – zanucił. – Miała romans z ratownikiem z pobliskiego kąpieliska, a ja, głupi, myślałem, że przysięga ślubna związała nas na całe życie! I nawet kiedy się zorientowałem, że ona mnie oszukuje, to czułem się w obowiązku trwać przy niej, bo tak zostałem wychowany.
„Gdzież taki facet się uchował?” – uśmiechnęłam się w duchu.
– A gdzie twoje towarzystwo? – spytał, rozglądając się po kempingu.
– Wybrali góry, a ja poczułam, że muszę przyjechać nad morze – wyznałam mu i zobaczyłam w jego oczach radość.
– Pociągiem? – upewnił się.
Przytaknęłam.
– Nadal mieszkasz w Warszawie? Tak? A ja w Kielcach, pewnie tego nie wiedziałaś… Jutro wracam do domu. Jak chcesz, możesz się ze mną zabrać. Jeżeli się nie boisz – uśmiechnął się.
Tej nocy nie mogłam zasnąć z podniecenia
„Tym razem nie pozwolę mu zniknąć z mojego życia!”– myślałam. Byłam pewna, że Paweł przyjechał jakimś samochodem, tymczasem rano moim oczom ukazał się harley! Jeden z najpiękniejszych, jakie w życiu widziałam.
– Nie uprzedziłem cię, że przyjechałem motocyklem, ale nie chciałem cię wystraszyć – stwierdził Paweł.
„Wystraszyć? Tej wygodnej jeżdżącej kanapy? – pomyślałam z rozbawieniem, jednak nie dałam tego po sobie poznać. Paweł zapakował moje rzeczy do sakw podróżnych, a potem pomógł mi zapiąć kask i wsiadł na harleya, a ja usiadłam za nim. Silnik zaryczał jak dziki zwierz, w tej samej chwili mój ukochany sięgnął ręką do tyłu i przyciągnął mnie do siebie. Żegnana wściekłym spojrzeniem Moniki wyjechałam z kempingu, przyklejona do pleców jej byłego męża.
„Teraz jest mój” – pomyślałam w upojeniu przyciskając się do niego jeszcze mocniej. Pewnie wziął ten mój gest za wyraz lęku przed jazdą na motorze, bo uspokajająco poklepał mnie po ręce. Paweł prowadził wyprostowany, a ja biustem wbijałam mu się w łopatki. Czułam, jak rozpiera mnie radość. Nie mogłam się powstrzymać – moja lewa ręka powędrowała niby przypadkiem do góry
i spoczęła na jego piersi. Poczułam, jak bije mu serca i nagle rozhulało się we mnie hormonalne tornado. Miałam Pawła tak blisko… Wdychałam jego zapach, a letnie powietrze aż gęstniało od upału i pożądania. Czułam pod sobą wibracje silnika. Miałam ochotę zerwać z Pawła kurtkę i wpić się ustami w jego szyję…
Z trudem powstrzymałam swoją żądzę. Nawet nie wiem, kiedy minęła nam podróż. Zazwyczaj długa i męcząca, dzisiaj wydała mi się tylko mgnieniem. Dojechaliśmy do Warszawy i stanęliśmy na światłach przecznicę od mojego domu. "Zaraz się rozstaniemy” – pomyślałam z żalem, powstrzymując łzy. Paweł postawił nogę na ziemi, utrzymując na niej ciężar motocykla, po czym odwrócił się do mnie i zapytał:
– Jak ci się podobało? Zmęczona?
„Teraz albo nigdy!” – przeleciało mi przez głowę. W tej samej chwili podniosłam szybkę swojego kasku i objęłam Pawła, przyciągając go do siebie. Jego usta znalazły się blisko moich i już, już miałam je pocałować, kiedy… Zderzyliśmy się kaskami! Powinnam wybuchnąć śmiechem, ale zamiast tego speszyłam się i oblałam rumieńcem zażenowania.
Scena miłosna nastąpiła… na skrzyżowaniu
– Tak się nie da… – stwierdził spokojnie Paweł, po czym zaczął odpinać swój kask, a światło zmieniło się na zielone.
– Trąbią na nas – powiedziałam cicho.
– Niech sobie trąbią – sięgnął do paska przytrzymującego mój kask i zdjął mi go, a potem przysunął się do mnie.
Nasze usta połączyły się w pocałunku. Przymknęłam oczy, czując rękę Pawła tam, gdzie krótka kurtka lekko odsłaniała moje plecy… Odpłynęłam z rozkoszy. Do świadomości przywołała mnie wściekła kakofonia klaksonów. Otworzyłam pośpiesznie oczy. Paweł zaśmiał się krótko, po czym sprawnym ruchem założył mi kask, zapiął go czule, umiejętnie poprawił swój. Na pożegnanie pomachał wszystkim zdesperowanym kierowcom, a potem ruszył prosto pod mój dom. Pewny i spokojny jak zwykle. Teraz już bez tego smutku w oczach.
Czytaj także:
„Olałem fajną dziewczynę, by wyrywać laski na motocykl. Dopiero wypadek uświadomił mi, jakim byłem idiotą”
„Zżerała mnie samotność, nie miałam dzieci, ani męża. Kto by pomyślał, że swoją bratnią duszę poznam przez więzienie?”
„Mój zegar biologiczny bił na alarm, a w okolicy nie było samca, który da mi dziecko. Znalazłam na to lepszy sposób”