„Kochanek mydlił mi oczy miłosnymi poematami. Miał dać mi dziecko, ale zapomniał wspomnieć, że już niańczy bachora z inną”

Oszukana kochanka fot. Adobe Stock, Oleksandr
„Był o głowę wyższy ode mnie, a skronie miał delikatnie przyprószone siwizną. Dżinsy, niebieska marynarka, koszula rozpięta pod szyją i elegancka torba na dokumenty. Wyglądał poważnie, ale nie sztywno. Chwycił mnie za rękę i choć nie lubię być dotykana przez obcych, wtedy mi to nie przeszkadzało”.
/ 17.11.2022 10:30
Oszukana kochanka fot. Adobe Stock, Oleksandr

Mało kto może powiedzieć, że życie ułożyło mu się zgodnie z planem, ale ja to już wybitnie rozminęłam się z moimi młodzieńczymi marzeniami. W wieku dwudziestu dwóch lat poznałam chłopaka, z którym spędziłam kolejne dziesięć. Przez ten czas czekałam, aż się oświadczy, aż założymy rodzinę. Co odpowiadał, gdy pytałam go, dlaczego się nie pobierzemy, dlaczego nie chce mieć dziecka? Że jeszcze za wcześnie – że w dzisiejszych czasach nie ma się co spieszyć, bo trzeba się najpierw ustatkować.

Nie wiem, dlaczego nie skończyłam tego związku wcześniej. Z przyzwyczajenia? Może też z miłości. Gdybym to zrobiła, zaoszczędziłabym sobie rozczarowania, jakim było odkrycie, że mnie zdradza.

Potem przez szesnaście miesięcy umawiałam się na randki z przeróżnymi facetami. Swatały mnie koleżanki, ogłaszałam się w internecie, chodziłam do klubów, na dyskoteki, imprezy u różnych znajomych, ale żaden z chłopaków, których poznałam, nie dawał nadziei na coś poważniejszego. Ten, z którym jestem teraz, trafił się natomiast zupełnym przypadkiem. Wracałam z pracy tramwajem i przy wysiadaniu pchnął mnie jakiś spragniony miejsca gbur. Potknęłam się na schodach i ledwo co wybroniłam się przed upadkiem. Wtedy właśnie podszedł do mnie Piotr.

Uwiódł mnie dojrzałością

– Nic się pani nie stało? – zapytał z autentycznym przejęciem w głosie.

Był o głowę wyższy ode mnie, a skronie miał delikatnie przyprószone siwizną. Dżinsy, niebieska marynarka, koszula rozpięta pod szyją i elegancka torba na dokumenty. Wyglądał poważnie, ale nie sztywno. Chwycił mnie za rękę i choć nie lubię być dotykana przez obcych, wtedy mi to nie przeszkadzało.

– Nie, dziękuję. Wszystko w porządku…

– Ja znam tego faceta, on się zawsze tak pcha – powiedział. – Jeśli pani chce, możemy tu na niego zaczekać i nauczyć go kultury – dodał z uśmiechem.

– Chyba nie mam tyle czasu.

– No to idziemy na szybką kawę.

– Na kawę? A z jakiej okazji?

– Tak trochę panią uratowałem… – spojrzał na mnie z dość uroczą niepewnością.

Już po paru minutach tej nieplanowanej randki ujął mnie dojrzałością, poczuciem humoru i pewnością siebie. W trakcie rozmowy okazało się, że jest starszy ode mnie o dziewięć lat. Wyjaśnił też, że jest inżynierem i zajmuje się procesami kontroli jakości stopów metali…

– To straszna nuda – machnął ręką. – Dlatego wolałbym porozmawiać o tobie, Joanno. Ty na pewno jesteś ciekawsza niż ja – uśmiechnął się.

Właśnie wtedy opowiedziałam mu o swojej przeszłości – o chłopaku, który zwodził mnie przez lata. On natomiast odwdzięczył się opowieścią o swoim rozwodzie. To była niezła historia, bo zaczęli ze sobą chodzić w liceum, a gdy mieli po dwadzieścia lat, zaliczyli wpadkę.

Poprosił ją wtedy o rękę, bo wydawało mu się, że tak trzeba – właśnie tak powinien zachować się odpowiedzialny facet. Dziś już wiedział, że to był błąd. Wytrzymali ze sobą tylko dziesięć lat. Rozeszli się, gdy córka poszła do czwartej klasy szkoły podstawowej.

Gdy skończyliśmy opowiadać o życiowych porażkach, zaczęły się żarty i niewinny flirt. Kawa zamieniła się w obiad, a potem zaliczyliśmy jeszcze spacer, po którym Piotr odprowadził mnie do domu. Tam zapytał, czy chciałabym się z nim spotkać jeszcze raz i poprosił o numer telefonu.

Biegłam przez park i nagle zauważyłam wózek

Zadzwonił po dwóch dniach i zaprosił mnie na kolację. Od wielu lat nie byłam tak podekscytowana spotkaniem z facetem. Czułam, że to w końcu może być to. Odpowiedzialny, dojrzały, mądry gość, a nie jakiś trzydziestolatek, który ciągle jeszcze gra na komputerze. No i nie myliłam się.
Na drugiej randce było jeszcze przyjemniej niż na pierwszej.

Zaczynałam się przy Piotrze relaksować, a i on czuł się przy mnie coraz swobodniej. Do tego szybko pojawiło się między nami erotyczne napięcie, co dawało jeszcze większe nadzieje, że coś z tego będzie. Piotr też je czuł. Skąd wiem? Żyje na tym świecie już dość długo, by rozpoznać podekscytowanego faceta – nawet tak dojrzałego i opanowanego jak on. Ale do niczego nie doszło. Wieczór zakończyliśmy pocałunkiem pod moją bramą i już.

Natomiast rano uzmysłowiłam sobie, że sprawy między nami mogą potoczyć się bardzo szybko, a ja jestem potwornie zaniedbana. Od miesięcy nie chodziłam na aerobik, bo kolejne randkowe porażki odebrały mi nadzieję na to, że wysportowane ciało jeszcze mi się przyda. No i jak to baba, postanowiłam działać natychmiast!

Jeszcze tego samego ranka wskoczyłam w moje stare buty do biegania i pojechałam autem do pobliskiego parku. Parku, w którego pobliżu mieszkał też Piotr… Zaparkowałam samochód i wyskoczyłam z niego jak gazela. Mój zapał osłabł jednak po pierwszych pięciu minutach biegu. Było ze mną naprawdę źle, ale się zmusiłam, bo miałam przecież cel.

No i gdy tak mozolnie truchtałam sobie ścieżyną, nagle wpadł mi w oko wózek. Zwróciłam uwagę na białą gondolę, bo dziecko, które w niej było, bardzo głośno płakało. Spojrzałam w kierunku wózka jeszcze ze dwa razy i wtedy dotarło do mnie, że prowadzi go ktoś, kogo znam – czyli wysoki, przystojny, przyprószony siwizną na skroniach Piotr! Poplątały mi się nogi, zakręciło w głowie i mało nie wpadłam na ławkę, na której dwaj panowie żarliwie o czymś dyskutowali, popijając alkohol.

– O, patrz Józek, młoda na nas leci! – zarechotali, a ja już chciałam im coś odpyskować, gdy zdałam sobie sprawę, że Piotr również mnie zauważył.

Stałam tam naprzeciwko niego i patrzyłam, jak rzednie mu mina. Jak zerka to na mnie, to na wózek z płaczącym dzieckiem. W końcu w całym tym zamieszaniu, zgiełku i nerwach, zrobiłam to, co dyktowało mi serce. Podbiegłam do Piotra i przywitałam się. Oczywiście, z właściwą dozą ironii i złośliwości w głosie.

– Cześć!

– Cześć! Co ty tutaj robisz? – zapytał, wyraźnie zmieszany, próbując jednocześnie wetknąć smoczek w usta maluszka.

Rozwód też był kłamstwem? 

– Ja? Biegam, nie widać? A ty? Na spacerze z dwudziestoletnią córką? – zapytałam tak, żeby zrozumiał, że czuję się oszukana i domagam wyjaśnień.

Co prawda, do niczego wielkiego jeszcze między nami nie doszło, ale przecież mi nakłamał. Mówił, że ma dorosłe dziecko, a tu proszę. Maluszek w gondoli!

– Wpychasz jej smoczek do oka…

– To nie ona, to on – powiedział Piotr i wcisnął w końcu tego smoka do buźki niemowlaka. Maluch trochę się uspokoił.

– Super! To na temat płci też kłamałeś!

– Dlaczego?

– No jak dlaczego? Piotr, nie udawaj idioty! Przecież mówiłeś, że masz dwudziestoletnią córkę, a spacerujesz w parku z niemowlakiem. Rozwód też był kłamstwem? Gdzie jest szanowna małżonka? Została w domu, czy zaraz do nas dołączy? – zaczęłam się teatralnie rozglądać w około.

– Joanno…. – westchnął. – To nie jest mój synek. To jest mój wnuk. Moja córka urodziła cztery miesiące temu…

O matko! Myślałam, że zapadnę się pod ziemię ze wstydu.

– Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Cała ta sytuacja to moja wina…

– Nie szkodzi. To ja jak wariatka…

– Nie, nie. Też bym się czuł oszukany, gdybym zobaczył cię z dzieckiem, o którym nie miałem pojęcia. Po prostu bałem się powiedzieć, że jestem dziadkiem… Dzieli nas spora różnica wieku, a tu jeszcze to. Wnuk… – pokazał ręką na wózek.

– Czyś ty zwariował? To przecież nic nie zmienia. Dalej masz czterdzieści trzy lata… To wcale nie jest dużo. Wcześnie zacząłeś i twoja córka też nie czekała. Co w tym złego? Gorzej jest w mojej sytuacji. Stara bezdzietna baba.

– Jak chcesz, to mogę ci w tych kwestiach pomóc – uśmiechnął się, a potem zaproponował, żebyśmy przeszli się razem.

Zgodziłam się. Przez kilka minut czułam się skrępowana, ale potem poczułam się swobodniej. Na tyle, że nawet wzięłam maluszka na ręce. Tak oto nasza znajomość posunęła się dalej. Trwa do dziś, a minął nam już rok randkowania i Piotr mi się oświadczył.

Wiem, że jeśli zdecyduję się za niego wyjść, to formalnie zostanę przyszywaną babcią dla jego wnuka. Co o tym myślę? Bardzo mnie to bawi, jeśli mam być szczera. Jak i to, że gdy zajdę w ciążę i urodzę mu dziecko, będę babką i matką jednocześnie. Ale przecież wszyscy wiemy, że życie nie układa się według naszych planów. Wszystkie scenariusze pisze los. A jeśli mnie przeznaczył dziadka Piotra, to jestem na tak.

Czytaj także:
„Żona zostawiła mnie z dzieckiem, które spłodziła sobie z kochankiem. Nie miałem wyboru, musiałem być ojcem dla Zosi”
„Tata z poczciwego dziadka, zmienił się w jurnego ogiera. Wszystko przez lafiryndę z internetu, która przemeblowała nam życie”
„Przyjaciółka na każdym kroku chwaliła się idealnym życiem. O tym, że gryzie piach, bo męża wylali z roboty, zapomniała wspomnieć”

Redakcja poleca

REKLAMA