„Kochałem Sabinę do tego stopnia, że postanowiłem kupić jej bardzo drogi prezent, a ona zrobiła ze mnie bankruta i rogacza”

kobieta porzuca mężczyznę fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„Sabina jednak bez zmrużenia oka dała mi do zrozumienia, że ma zamiar pojechać tam sama, co wytłumaczyła tym, że po drodze wstąpi do swojej kuzynki. „Może to tylko pretekst?” – zastanawiałem się gorączkowo, lecz nie miałem innego wyjścia, jak zaufać wszystkiemu, co mówi. Postanowiłem nie robić z tego tragedii".
/ 29.04.2023 16:30
kobieta porzuca mężczyznę fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Muszę przyznać – coraz bardziej bałem się, że ten stary nissan Sabiny w końcu się rozsypie. Oczami wyobraźni widziałem dzień, kiedy moja dziewczyna zadzwoni do mnie i z płaczem opowie, jak to na środku ruchliwej drogi auto zupełnie odmówiło współpracyWiadomo, ze starymi samochodami nie ma żartów! Właśnie dlatego namawiałem Sabcię na zakup czegoś nowszego.

Byłbym po prostu o nią spokojniejszy

Wiedziałem, że nie dysponuje odpowiednią gotówką, więc nie mówiłem: „Kup nowe auto z salonu”, tylko: „Kup sobie coś, co będzie lepsze niż to, co masz”. Jednak Sabina była nieugięta:

– Nie mam pieniędzy – narzekała, wymawiając się od podjęcia decyzji.

– Tak czy siak, będziesz musiała pozbyć się tego grata – upierałem się, przekonany, że dni nissana są już policzone.

Chociaż tyle się mówi, że faceci to zimne dranie, nie są wylewni i ukrywają uczucia, to jednak oni zupełnie inaczej niż kobiety troszczą się o ważne i bliskie im osoby. I ja właśnie tak, martwiąc się o stan pojazdu narzeczonej,  dawałem jej dowody na siłę moich uczuć.

Może to i skomplikowane, ale widać taka pokrętna ta męska natura… Marzyłem o autku niebanalnym – o czymś, co podkreśli wyjątkową urodę i drapieżny charakter Sabiny.

Może miejska terenówka?

Koniecznie w kolorze czerwonym. Tak, toyota RAV 4, to jest to! Lubię ładne rzeczy, przedmioty zaprojektowane z rozmysłem i smakiem, a ten SUV jak żaden inny pasował do mojej Sabiny. I bardzo chciałem, żeby go miała.

Kiedy jednak nadal nic nie wskazywało na to, żeby Saba w końcu wysupłała jakieś oszczędności albo zdecydowała się na choćby niewielki kredyt, postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce. Tym bardziej że na giełdzie samochodowej, którą odwiedzałem od pewnego czasu, wpadł mi w oko idealny egzemplarz, bardzo zadbany i świetnie wyposażony.

Wiedziałem, że to niezła okazja, która może się już nie powtórzyć.

– Wiesz co, skarbie? Miałem co prawda tynkować dom, ale przeznaczę te pieniądze na coś bardziej potrzebnego… – powiedziałem wielkodusznie i obiecałem, że kupię jej ten samochód.

Sabina zapiszczała z radości, bo nie dość, że sama miała już po dziurki w nosie starego, wiecznie psującego się nissana, to jeszcze ta toyotka od razu bardzo jej się spodobała.

– Ale czy to nie za kosztowny prezent? – podpytywała trochę speszona.

No cóż, rzeczywiście nie jestem przesadnie bogaty

Czasem ledwo wiązałem koniec z końcem. Wiadomo, jak to jest, kiedy prowadzi się własną małą firmę. Bywa, że jest dobrze, ale bywa też bardzo ciężko. Ostatnio jednak wiodło mi się nie najgorzej, więc postanowiłem wykazać się gestem.

15 tysięcy złotych to w końcu nie fortuna, a Sabina jest kobietą, z którą wiążę swoją przyszłość, więc ten zakup mogę potraktować jako naszą wspólną inwestycję – spekulowałem, usprawiedliwiając się sam przed sobą (czerwona toyota pochłonęła bowiem wszystkie moje oszczędności).

Radość, jaka malowała się na twarzy mojej dziewczyny, kiedy siadała za kierownicą swojego nowego auta, była nie do opisania i całkowicie zrekompensowała mi owo finansowe poświęcenie.

Tak jak myślałem, auto idealnie pasowało do charakteru i temperamentu mojej blondwłosej tygrysicy!
O tym, że nie do końca miałem pojęcie, z kim od tak dawna się spotykam, przekonałem się parę dni później, kiedy Sabina zaskoczyła mnie sporą garścią informacji na temat samochodów terenowych.

Okazało się, że odkąd stała się posiadaczką jednego z nich, czynnie udziela się w Internecie na forum osób zafascynowanych tym typem aut, gdzie pyta o różne sprawy związane z samochodami.

Co więcej, zawzięcie dyskutuje z forumowiczami

– Sama nie wiedziałam, że takie zupełnie niekobiece tematy mnie zainteresują – wyjaśniła mi, kiedy pewnego dnia zapytałem, co właściwie robi na tym forum i dlaczego aż tyle czasu jej to zajmuje (te rozmowy pochłaniały niemal każdą jej wolną chwilę!)

Po czasie okazało się, że Sabina rozmawia ze swoimi nowymi znajomymi już nie tylko o samochodach, ale także o wszystkim innym. Również o tych sprawach, które dotąd zarezerwowane były dla mnie.

– Niesamowite, ile na to forum zagląda  ciekawych ludzi! – cieszyła się jak dziecko, a mnie było coraz mniej do śmiechu.

W „czasach nissana” po pracy każde niemal popołudnie spędzaliśmy razem. Lubiliśmy włóczyć się po naszym małym mieście albo jeździć do pobliskich Katowic do kina czy też do chorzowskiego parku na spacer.

Potem wpadaliśmy zwykle do jakiejś miłej knajpki na kawę i lody lub na ulubioną pizzę Sabiny, taką z owocami morza. Teraz moja dziewczyna była zajęta niczym najbardziej pochłonięty pracą dyrektor, i to nie jakiejś małej fabryczki, ale zupełnie dużego przedsiębiorstwa pracującego na zmiany, od świtu do późnej nocy.

– Proszę cię, Juruś, zrozum… – prosiła tylko i logowała się w sieci. – To moje hobby.

Z jednej strony imponowała mi, bo wiedzą na temat terenówek zagięłaby niejednego mężczyznę, z drugiej – byłem podenerwowany, ponieważ widziałem, jak bardzo skurczył się czas, który dotąd narzeczona spędzała ze mną.

Niemal nie było go zupełnie

Od paru dobrych dni nie wychodziliśmy nigdzie razem, bo Sabina tak była pochłonięta dyskusjami toczonymi w sieci. Jednak moja cierpliwość została wystawiona na prawdziwą próbę, gdy pewnego dnia oznajmiła, że wyjeżdża na weekend.

– Co? Dokąd wyjeżdżasz? – ze zdumienia aż musiałem usiąść.

Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, żeby podróżowała beze mnie! Miałem nadzieję, że się przesłyszałem i to, co mówi, dotyczy nas obojga. Lubiłem bardzo nasze wspólne wyjazdy – na weekendy albo na wakacje…

– Chcę pojechać na zlot – powiedziała na to Sabina. – No wiesz, od kilku lat miłośnicy terenówek spotykają się w Chlebowie-Bieżycach. To jest w województwie lubuskim…

Byłem bardzo zaskoczony, że nie proponuje, abym zabrał się z nią, tym bardziej że to właśnie ja – o czym moja gwiazda najwyraźniej zapomniała – zapłaciłem za jej czerwone cacko!

Sabina jednak bez zmrużenia oka dała mi do zrozumienia, że ma zamiar pojechać tam sama, co wytłumaczyła tym, że po drodze wstąpi do swojej kuzynki. „Może to tylko pretekst?” – zastanawiałem się gorączkowo, lecz nie miałem innego wyjścia, jak zaufać wszystkiemu, co mówi.

Postanowiłem nie robić z tego tragedii

„Nic takiego przecież się nie stanie, jeżeli dziewczyna raz na jakiś czas chce sama gdzieś pojechać” – uspokajałem sam siebie, choć w głębi serca było mi zwyczajnie przykro: Sabina najwyraźniej nie chciała, bym dzielił z nią jej nową pasję…

Zawsze byłem zdania, że ludzie, którzy chcą być razem, powinni różne rzeczy robić wspólnie. Im więcej tego jest, tym lepiej to rokuje ich późniejszemu związkowi. Dlatego zawsze wciągałem Sabę w to, co sam lubię – w piesze wycieczki i rajdy rowerowe.

Najwyraźniej jednak ona miała inne zdanie na ten temat. Chciała zachować swoją prywatną przestrzeń, być niezależna, nawet w tak błahej (tak sądziłem) dziedzinie jak hobby.

Chcąc nie chcąc, musiałem to zaakceptować. Awantura chyba nic by nie dała, ale fatalna atmosfera i tak wisiała w powietrzu. W piątek rano Sabina spakowała więc parę fatałaszków. Potem, szczebiocąc do słuchawki, pożegnała się ze mną i pojechała.

Zostałem sam z niewesołymi  myślami

Przez cały weekend próbowałem rozgryźć, co się kryje za wyjazdem Sabiny, i byłem gotów na przeprowadzenie poważnej rozmowy z moją dziewczyną, ale okazało się to zbędne. Ledwo bowiem wróciła ze zlotu, powiedziała, że chce się ze mną spotkać.

„Stęskniła się za mną i żałuje tego samotnego wyjazdu!” – ucieszyłem się, pędząc do niej moim autem ile mocy w silniku.

Ale wystarczyło jedno spojrzenie – i już wiedziałem, że to nie tęsknota kazała Sabinie tak szybko do mnie zadzwonić, a jakiś duży kłopot, bo minę miała nietęgą.

No co tam, skarbie, co się stało? – rzuciłem w końcu, bo czekanie, aż wydusi z siebie słowo, przekraczało moją wytrzymałość.

– Wszystko zaczęło się… – powiedziała.

– Mów, co się dzieje, a nie od czego się zaczęło! – przerwałem jej cały w nerwach.

Okazało się, że Sabina, szukając w sieci wiadomości na temat swojego nowego samochodu, podpytując a to o zawieszenie, a to o najlepsze płyny hamulcowe i oleje, poznała mnóstwo ciekawych ludzi. Wśród nich znalazł się ten jeden, wyjątkowy mężczyzna, który przewrócił jej świat do góry nogami.

– Na początku rozmawialiśmy tylko na forum i tylko o samochodach – zapewniła mnie. – Ale z czasem… No wiesz.

– Nie wiem! – fuknąłem ze złością.

– No… Gadaliśmy o wszystkim, o sprawach poważnych i o zwyczajnych głupotach. Zaprzyjaźniliśmy się. A na zlocie pierwszy raz się spotkaliśmy…

Miałem jeszcze nadzieję, że to wszystko to tylko niezbyt udany żart. Sabina jednak szybko wyprowadziła mnie z błędu:

– Przepraszam, Jerzy, ale ja kocham Henryka. Odchodzę – powiedziała po prostu.

W jednej chwili cały mój świat zatrząsł się w posadach

To był szok. Cios w szczękę bez ostrzeżenia. Nokaut! Nie zostało mi nic innego, jak wyjść, zachowując resztki honoru i dumy. W moim męskim pojmowaniu świata i związków nie mieściło się proszenie o szansę. Nie chciałem być aż tak żałosny.

– Jerzy! Pieniądze za auto oczywiście ci oddam! – krzyknęła za mną Sabina, kiedy już schodziłem po schodach.

Nie słuchałem, co jeszcze mówiła. Nie miałem ochoty na rozmowę o dzieleniu tego, co mieliśmy wspólne. Ani na rozliczanie się za samochód, przez który ją straciłem. Minęło kilka tygodni, a ja nadal nie mam pojęcia, jak rozwiążemy ten problem.

Wiem jednak jedno – gdybym potrafił przewidzieć, jak wiele złego wydarzy się w moim życiu za sprawą tej czerwonej toyoty, nigdy bym się nie zdecydował na tak kosztowny prezent. No ale nie jestem jasnowidzem. Więcej powiem – ekspertem od związków ani znawcą natury kobiecej też nie jestem!

Jak się okazało, w ogóle nie znałem kobiety, z którą spędziłem kilka ostatnich lat! Tak oto zostałem i bez pieniędzy, i bez dziewczyny. Byłem bankrutem zarówno na  polu finansowym, jak i miłosnym. Żałosne.

Czytaj także:
„Mąż zostawił mnie z 2 dzieci, ale zakasałam rękawy i wzięłam się do pracy. Poradziłam sobie, bo kobieta potrafi”
„Gdy byłam w sanatorium, mąż przygruchał sobie kochankę. Oniemiałam, gdy odkryłam, że w zdradzie maczała palce teściowa”
„Straciłam kontrolę nad własnym synem. Ogolił sobie głowę i sprowadzał do domu szemranych typów. Poległam jako matka”

Redakcja poleca

REKLAMA