„Kochałem pracę bardziej niż rodzinę. Gdy żona postawiła mi ultimatum, nasze małżeństwo rozpadło się z hukiem”

zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, ViDi Studio
„– Chcę, żebyście pojechały ze mną, ale musisz pamiętać, że ja jadę do pracy. Przegadajmy to teraz, żeby potem się nie kłócić. – No powiedz wprost, że rodzina ci zawadza. Wiem, kiedyś to miałeś klawe życie. Na każdym obozie mogłeś wyrywać tyle lasek, ile chciałeś”.
/ 22.11.2023 22:30
zamyślony mężczyzna fot. Adobe Stock, ViDi Studio

Lubiłem swoją pracę, dawała mi satysfakcję i niezłe pieniądze. Bycie w rozjazdach też mi nie przeszkadzało. Ale potem założyłem rodzinę i się zaczęło.

Na nartach jeżdżę i ścigam się od dziecka. Studia na  AWF-ie specjalnie trochę przedłużałem, żeby móc startować w zawodach akademickich. Ale w końcu trzeba było się obronić. Startów ciągle było mi mało, więc żeby sfinansować swoje sportowe ambicje, zacząłem organizować wyjazdy. To miał być tylko środek, nie cel. Jeden obóz szkoleniowy dla dorosłych, a potem zawody. Potem kolejny obóz – i zawody. Szybko okazało się, że jestem lepszym organizatorem niż zawodnikiem. Założyłem firmę i skupiłem się na niej. Zimą organizuję obozy i wyjazdy narciarskie, latem – rowerowe i inne. Praca stała się całym moim życiem.

Na początku jeździliśmy razem

Bognę poznałem na urodzinach kumpla ze studiów. Zakochałem się, pierwszy raz tak na poważnie. Zbliżało się lato – za chwilę znowu miałem być cały czas w rozjazdach. I bardzo nie chciałem rozstawać się z ukochaną.

Bogna pracowała w szkole, lato miała zawsze wolne, więc zaproponowałem jej pracę. Do tej pory moje obozy rowerowe były tylko dla dorosłych i młodzieży od 14 lat. Tym razem do oferty dodałem „opiekę nad dziećmi w ciągu dnia”. Zgłosiło się osiem par z dziećmi. Bogna dostała pod opiekę dwunastkę maluchów. Jesienią zaproponowałem jej, żeby nie wracała do szkoły, tylko pracowała ze mną.

– Janek, ale na nartach to ja ledwie stoję. Nie przydam ci się.

Wyjaśniłem Bognie, że jest też mnóstwo pracy poza tą na stoku.

– Trzeba załatwiać rezerwacje, ubezpieczenia. A na miejscu znajdą się dzieci, którymi będzie trzeba się zaopiekować. Przy okazji nauczę cię jeździć na tych nartach. No i będziemy razem!

Pierwszy wspólny zimowy wyjazd wyszedł nam doskonale. Organizacja bez zarzutu, uczestnicy zachwyceni. Od tamtej pory firmę prowadziliśmy wspólnie. Po kilku sezonach Bogna już tak dobrze jeździła na nartach, że mogła szkolić maluchy. Wszystko działało przez sześć lat.

Żal mi było zostawiać je same

– Kochanie, chyba latem nie będę ci mogła pomóc  – Bogna miała taką minę, że się wystraszyłem.

– Jesteś chora?

– Nie, głuptasie. Będziemy mieli dziecko.

W marcu wzięliśmy ślub. Na letnie obozy pojechałem sam, a każdy tydzień poza domem dłużył mi się niemiłosiernie. Dzwoniłem do Bogny codziennie. Julia urodziła się na początku września. Pierwszy zimowy obóz miałem zaplanowany na koniec listopada. Te trzy miesiące razem przeleciały w mgnieniu oka.

– Moja mama będzie ci pomagać, twoja też, dasz radę – pocieszałem Bognę. Tak naprawdę uciszałem swoje wyrzuty sumienia, że zostawiam moje dziewczyny same.

To była trudna zima. Bardzo tęskniłem. Ograniczyłem sezon do marca, odwołałem wyjazd majowy. Całą wiosnę znowu byliśmy razem.

– Bogna, na Maderę możemy jechać razem. Do opieki nad dziećmi weźmiemy kogoś innego, ty i Julka będziecie mieć wakacje. Będziemy się widywać chociaż rano i wieczorem.

Spędziliśmy na wyspie dwa tygodnie. Obóz sierpniowy był objazdowy – tym razem pojechałem sam. I znów bardzo tęskniłem.

Myślałem, że będzie lżej

W listopadzie Julcia miała już ponad rok. Na naukę jazdy na nartach za wcześnie, ale są sanki, można lepić bałwana. Uważałem, że dla mojej rodziny będzie najlepiej, jeśli będziemy jak najwięcej czasu spędzać razem. Skąd mogłem wiedzieć, że to nie jest dobry pomysł?

Na pierwszym listopadowym obozie wszystko poszło gładko. Mieszkaliśmy w hotelu przy stoku, był basen, sala zabaw. Na przerwie na lunch zdążyłem i pogadać z kursantami, i zobaczyć, co słychać u moich dziewczyn. Po zakończeniu zajęć miałem czas, żeby się pobawić z córką.

Na obóz zimowy też pojechaliśmy całą trójką. Tym razem na stok trzeba było dojechać. Nie było już tak łatwo. Wstawałem przed siódmą rano, Julka też się budziła. Bogna chciała jeszcze pospać, ale ja nie mogłem zajmować się małą, bo musiałem jechać do pracy. Do apartamentu wracałem przed 18. Po drodze robiłem zakupy, ale Bogna i tak była rozdrażniona. Po powrocie do pokoju od razu dostawałem na ręce Julkę.

– Teraz twoja kolej – burczała Bogna. – A ja spróbuję wreszcie skończyć obiad.

Żona zrobiła się zazdrosna

Tego obiadu i tak nie miałem czasu zjeść, bo musiałem biec na wieczorne zebranie z kursantami. Bez prysznica i głodny. Po powrocie padałem skonany i zasypiałem. A potem przyszła impreza. Zatańczyłem z Bogną i Julką. Potem bawiłem się z dziećmi, gadałem z ludźmi.

– No, trenerze, pokaż, co potrafisz na parkiecie – do tańca poprosiła mnie Klara, ładna i młoda kursantka.

Szybka muzyka nagle się skończyła i z głośników poleciała nastrojowa piosenka. Klara przyciągnęła mnie do siebie. Nic specjalnego się nie wydarzyło, po prostu tańczyliśmy. Ale jak wróciłem do stolika, Bogna była wściekła.

Mogłeś chociaż poczekać, aż pójdę położyć Julkę – warczała. – A nie migdalić się na moich oczach.

– Migdalić? Bogna, oszalałaś? Przestań się wygłupiać. No już, chodź, zatańczymy, to twoja ulubiona piosenka – próbowałem ją udobruchać. Ale Bogna odepchnęła mnie, złapała Julkę na ręce i wróciła do pokoju. Nie odzywała się do mnie do końca wyjazdu. 

Ciągle się kłóciliśmy

Następny wyjazd organizowałem pod koniec stycznia.

– Bogna, może zostaniesz z Julką w domu? Wiesz, to jest ten wyjazd dla najbardziej napalonych. Po nartach chcą się rozciągać, ćwiczyć na siłowni. Nie będę miał dla was czasu.

– Najbardziej napalonych, mówisz? – nadęła się Bogna. – Ta Klara też mi wyglądała na bardzo napaloną!

Klara? Jaka Klara? Chwilę mi zajęło, zanim wpadłem na to, że Bogna mówi o dziewczynie z tamtej imprezy.

– Żadna Klara nie jedzie na ten wyjazd – zacząłem się irytować. – Sześciu facetów i dwa małżeństwa. Obie panie są po pięćdziesiątce.

– I co z tego? Chcesz powiedzieć, że jak po pięćdziesiątce, to co? Już nie kobiety? Niewidzialne? To ile mi dajesz? Zostawisz mnie po trzydziestce? To już za rok? A może dasz mi jeszcze pięć lat?

Bogna najwyraźniej szukała pretekstu do awantury. I go znalazła. Tej nocy spałem na kanapie. A Bogna dopięła swego – na obóz pojechaliśmy razem. Kłóciliśmy się cały czas.

Po powrocie do domu starałem się, jak mogłem. Zajmowałem się Julką, a Bogna całe dnie spędzała na kanapie.

– Mówiłaś, że nie masz czasu dla siebie, że chcesz potrenować, iść do kina, spotykać się z koleżankami. To rób coś! Naprawdę, chodziło ci o leżenie na kanapie? 

Chciałem jechać sam

Przed wyjazdem na ferie postawiłem sprawę jasno.

– Jadę sam. Będę miał ręce pełne roboty, nie pomogę ci przy Julce. Tu masz mamę, żłobek. Tak będzie lepiej.

Zdziwiłem się, że Bogna poddała się bez walki. Nie miałem pojęcia, że jeszcze da mi popalić.

Pierwszy raz zadzwoniła dwie godziny po moim wyjeździe. 

– Julka ma chyba zapalenie ucha. Cały czas płacze, chyba pojadę do lekarza. No, ale po co ja ci to mówię… I tak nic nie poradzisz. Baw się dobrze!

Kolejny telefon to było wideopołączenie. Bogna nosiła płaczącą Julkę na rękach.

– Płacze tak od godziny. Nie wiem, co robić. Lekarz powiedział, że z uchem wszystko dobrze. Może coś do niej powiedz, może ciebie posłucha.

Zacząłem coś gadać i robić głupie miny. Julka zaczęła się śmiać.

Nie miałem siły na te przepychanki

Bogna dzwoniła co dwie, trzy godziny. Za każdym razem w czasie drogi odbierałem. Ale po dojechaniu na miejsce rzuciłem się w wir pracy. Komuś nie podoba się pokój, u innego nie działa telewizor. Wróciłem do pokoju przed północą. Na komórce miałem dziesięć nieodebranych połączeń od Bogny. „Śpisz?”  – napisałem SMS-a. Bogna oddzwoniła od razu, jakby cały czas wpatrywała się w telefon.

– Czy śpię? Jasne, że nie śpię. Jak mam spać, skoro nie wiem, czy żyjesz? 

– U mnie wszystko dobrze, całuję was i dobranoc – rozłączyłem się.

Telefon zaczął dzwonić znowu, więc go wyłączyłem. Rano przeczytałem wiadomość. „Jasne, wyłączaj telefon. Co cię obchodzi rodzina?”. Nie odpowiedziałem. Szczerze – miałem nadzieję, że się obraziła i da mi spokój.

Myliłem się. Zadzwoniła znowu, gdy jechaliśmy na stok. Znowu wideopołączenie. Bogna wyglądała strasznie. Mówiła cicho.

– Wiem, że nie masz dla nas czasu, ale może jednak spróbujesz pomóc. Nie spałam całą noc. Julka płakała, narzekała na brzuszek. Teraz nie chce zjeść lekarstwa. Może ty ją przekonasz?

Na ekranie pokazała się twarz Julki. Pogadałem z nią chwilę. Wtedy Bogna włożyła jej do buzi łyżeczkę z lekarstwem.

– No to mam sukces! Pa, bo właśnie dojeżdżamy na parking – rozłączyłem się.

Bogna nie odpuściła mi przez cały tydzień. Dzwoniła, gdy byłem na stoku, na zajęciach na sali. Jak nie odebrałem – pisała do mnie obraźliwe SMS-y. Jak odbierałem – wysłuchiwałem litanii problemów, wyrzutów, narzekań.

Myślałem, że najgorsze za nami

Wróciłem do domu wycieńczony. Do lata jakoś udało nam się dotrwać w spokoju. Na obóz na Maderze znowu pojechaliśmy razem. A na czas obozu objazdowego wysłałem Bognę, Julkę i jej mamę do luksusowego ośrodka w Chorwacji. Bogna dzwoniła tylko raz dziennie.

– U nas super, świetnie się bawimy. Pa!

Wierzyłem, że najgorsze za nami. Tak jak rok wcześniej na ten pierwszy wyjazd pojechaliśmy razem. Tym razem ustaliłem, że omawianie zajęć będzie tylko wieczorem. W czasie przerwy na lunch brałem Julkę na stok i uczyłem ją jeździć. Spodobało jej się!

Zbliżał się sylwester. Nie miałem pojęcia, co robić. Nie chciałem witać Nowego Roku bez rodziny, ale jeśli Bogna ma się zachowywać jak zazdrośnica, to będzie katastrofa. Próbowałem z nią porozmawiać.

– Chcę, żebyście pojechały ze mną, ale musisz pamiętać, że ja jadę do pracy. Przegadajmy to teraz, żeby potem się nie kłócić.

– No powiedz wprost, że rodzina ci zawadza. Wiem, kiedyś to miałeś klawe życie. Na każdym obozie mogłeś wyrywać tyle lasek, ile chciałeś.

Bogna wpadła w szał

Na sylwestra pojechałem sam. Aż do mojego wyjazdu Bogna nie odezwała się do mnie ani razu. Potem nie dzwoniła. Nie odbierała też telefonów. „U Julki wszystko dobrze” – pisała raz na dwa dni. Odebrała telefon dopiero w sylwestra, ale od razu oddała go Julce.

– Dasz mi na chwilę mamusię? – poprosiłem córkę.

– Mama nie chce rozmawiać. Pa!

To był początek końca naszego małżeństwa. Bogna wyprowadziła się z Julką. Z początku w ogóle nie chciała słyszeć, żebym mógł widywać córkę. Porozmawiałem z jej mamą, to rozsądna kobieta. Udało jej się przekonać Bognę, że skrzywdzi córkę.

Rozwiedliśmy się sześć lat temu. Jak jestem w kraju, to Julka co drugi tydzień mieszka ze mną. Nie zabieram jej do pracy – na narty jeździmy tylko we dwójkę.

Mam nową partnerkę

Dwa lata temu znowu się zakochałem. Anka jest menedżerem w dużej firmie. Na moim wyjeździe była ze mną raz. Latem pojechaliśmy ponurkować. Zabrałem też Julkę. Bogna próbowała protestować, ale przypomniałem jej, że od kilku lat mieszka z nowym facetem i całą trójką jeżdżą na wakacje. Odpuściła. Na szczęście Ania i Julka się polubiły.

Kilka miesięcy temu Anka wprowadziła się do mnie. Zanim podjęliśmy tę decyzję, długo rozmawialiśmy. Anka zna historię mojego związku z Bogną.

– Jasne, że będę tęsknić, kiedy wyjedziesz. Ale wiem, na co się decyduję. Jak to się mówi – widziały gały, co brały – zapewnia.

Anka jest kilka lat młodsza, dobiega trzydziestki. Wiem, że chce mieć dziecko. Teraz mówi, że rozumie, jaką mam pracę. Ale wszystko może się zmienić, kiedy zostanie matką. Będę jej musiał powiedzieć, że raczej nie odważę się na kolejne dziecko. I wiem, że pewnie ją stracę. 

Czytaj także: „U mojej córki wygląd w ogóle nie idzie w parze z rozumem. Jej czar pryska za każdym razem, gdy otwiera usta”
„W sanatorium trafił mi się kawaler z odzysku. Myślałam, że razem się zestarzejemy, a on mnie oszukał i oskubał z pieniędzy”
„Musiałem się rozwieść, gdy kochanka ogłosiła, że jest w ciąży. Dzieci z pierwszego małżeństwa plują mi w twarz”

Redakcja poleca

REKLAMA