„Kochałem Kamilę, a ona złamała mi serce i wyszła za Bartka. Uciekłem, bo nie mogłem patrzeć, jak drań żyje moim życiem”

Zraniony mężczyzna fot. Adobe Stock, Pcess609
„Zyskałem status >>wiecznego kolegi<<. Mogłem częściej z nią rozmawiać, widywaliśmy się czasem po zajęciach, lecz zawsze w większym gronie. Cierpiałem, gdy powiedziała, że bierze ślub z tym łajdakiem Bartkiem. Przez tę miłość zmarnowałem sobie życie”.
/ 29.10.2021 13:15
Zraniony mężczyzna fot. Adobe Stock, Pcess609

Czuło się jeszcze końcowy oddech wiosny, która miała dopiero zamienić się w lato, kiedy zobaczyłem Kamilę. Razem zdawaliśmy na uniwersytet, na wydział nauk politycznych. Tak naprawdę najpierw zauważyłem wianuszek otaczających ją kolegów, z których każdy chciał usiąść obok niej i podpowiadać. Ona pewnie nawet mnie nie zauważyła. Za to ja nie miałem wątpliwości, że spotkałem najbardziej olśniewającą i wyjątkową kobietę w swoim życiu. I że już nikogo tak wspaniałego nigdy nie spotkam. Po prostu w jednej chwili się w niej zakochałem.

Oboje zdaliśmy egzaminy pisemne, potem znów spotkaliśmy się na ustnych. Tu też poszło nam gładko, dostaliśmy się na studia i trafiliśmy do jednej grupy. Ja uważałem, że to przeznaczenie (tak naprawdę nasze nazwiska zaczynały się na tę samą literę); nie potrafiłem jednak nic zrobić, żeby temu przeznaczeniu pomóc. Przez okrągły rok zamieniliśmy może parę słów na temat wykładów.

Szukałem okazji, by z nią być. I znalazłem

I tak nadeszła kolejna wiosna, a ja wciąż nie mogłem zdobyć się na odwagę, żeby powiedzieć Kamili, co do niej czuję. Dopiero perspektywa długich wakacyjnych miesięcy z dala od niej dodała mi animuszu. Podszedłem do niej na jednym z ostatnich zajęć przed sesją.

– Hej, Kama, może byśmy się jutro… – urwałem speszony.

– Co jutro? – spytała.

– No wiesz… – wydukałem, choć przecież Kamila nie miała szans wiedzieć.

– Chcesz się pouczyć ze mną przed egzaminem?

– Tak – przytaknąłem, bo dobre chociaż i to!

– Jutro nie mogę, jestem umówiona z chłopakiem – odparła rzeczowym tonem.

– Masz chłopaka? – jęknąłem niezadowolony, zapominając, że przecież nic mi do tego.

– Tak, od miesiąca – uśmiechnęła się jakby nigdy nic. – Ale egzamin jest za trzy dni, możemy się jeszcze pouczyć pojutrze.

Ucieszyłem się nawet.

– Przyda mi się porządna powtórka – dodała. – A ty masz tę historię powszechną opanowaną zdecydowanie lepiej niż ja.

Tak oto wpadłem z deszczu pod rynnę – w pewnym sensie. Owszem, uczyłem się razem z Kamilą do różnych egzaminów, wkrótce poznałem nawet jej chłopaka, Bartka, zyskując niefajny status „wiecznego kolegi”Mogłem częściej z nią rozmawiać, widywaliśmy się czasem po zajęciach, lecz zawsze w większym gronie. Teraz, zamiast lizać cukierka przez szybę, dostałem go do ręki. Jednak nadal nie mogłem nic z nim zrobić i to była dla mnie chyba jeszcze większa męczarnia niż do tej pory.

Wiedziałem, że Kama jest bardzo zakochana w Bartku, że wiąże z nim poważne plany na przyszłość. Stałem się jej powiernikiem… To był koszmar, ale co miałem robić? Chcąc nie chcąc, grałem potulnie swoją rolę. Dopiero kolejna wiosna dwa lata później wlała w moje serce trochę nadziei. Któregoś dnia zobaczyłem Kamilę zapłakaną. Kiwnęła głową, dając mi znak, że chciałaby ze mną porozmawiać. Poszliśmy „na ławeczki” obok budynku naszego wydziału.

– Bartek chce mnie zostawić… – zaczęła szlochać Kama, ledwo usiedliśmy. – Powiedział, że powinniśmy sobie zrobić przerwę. Dostał się na roczne stypendium i teraz wyjeżdża do Stanów.

Podałem jej chusteczkę.

– On mówi, że związek na odległość to fikcja – ciągnęła. – Dlatego najlepiej na trochę się rozstać. Ale ja nie wierzę, że on będzie chciał do mnie wrócić… A ty jak myślisz, Radek?

I co ja miałem powiedzieć? W końcu rzuciłem wymijająco:

– Jeśli to prawdziwa miłość, wytrzyma każdą próbę… Tak przynajmniej piszą w książkach – uśmiechnąłem się ponuro.

– Ja też tak myślę – odparła Kamila radośnie, zupełnie jakbym jej obiecał, że Bartek po powrocie ze Stanów na pewno się oświadczy. – Dlatego będę na niego czekać!

Wiedziałem, że jeśli powzięła takie postanowienie, to będzie się go, niestety, trzymać. I tak się stało. Przez kolejny rok unikała jakiegokolwiek życia towarzyskiego, koncentrując się tylko i wyłącznie na nauce. Paradoksalnie nasze spotkania stały się częstsze. Kamili sprawiały one wyraźną przyjemność, a tego, jak bardzo ja się męczyłem, nie zauważała. Jednak z drugiej strony, choć wiedziałem, że nawet wspólna nauka będzie bolesna, nie potrafiłem nic zrobić, znaleźć najprostszej wymówki, aby tego uniknąć…

Miałem nadzieję, że ta miłość nie przetrwa

Po roku, na przełomie maja i czerwca, wrócił Bartek. Kamila czekała na jego przyjazd z nadzieją i dużym niepokojem. W trakcie stypendium kontaktował się z nią raczej rzadko. Po cichu liczyłem na to, że mój rywal nie wytrzymał tej próby. Jednak gdy tylko zobaczyłem Kamilę na ostatnich zajęciach przed sesją, nie miałem, niestety, żadnych wątpliwości, jak jest.

– Udało się! – wykrzyknęła z entuzjazmem, kompletnie nieświadoma tego, jaką sprawia mi przykrość. – Bartek mi się oświadczył! Ślub za rok w maju. Oczywiście jesteś zaproszony.

Wiedziałem, że będzie to ostatnie miejsce na ziemi, w którym się pojawię, ale nie chciałem jej sprawiać przykrości. Wtedy jednak postanowiłem, że najwyższy czas skończyć ze złudzeniami. „Muszę zabić tę beznadziejną miłość” – powtarzałem sobie, cytując tytuł starego filmu.

Przyspieszyłem bieg swojej magisterki, żeby obronić się jeszcze w kwietniu. A już w maju wyjechałem za granicę do pracy, kłamiąc przed Kamilą, że dostałem propozycję stażu w Parlamencie Europejskim. Rozumiała, że takiej szansie się nie odmawia, zresztą sama zajęta była przygotowaniami do ślubu. Obiecałem, że odezwę się po powrocie.

Oczywiście nie zrobiłem tego. Na parę lat „schowałem się” w niewielkim barze na północy Wielkiej Brytanii. Poza lektoratami językowymi całą wiedzę ze studiów mogłem tam chować do szuflady… I właśnie niedawno zdałem sobie sprawę, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłem. Przez tę nieszczęsną miłość zmarnowałem sobie życie. A w każdym razie jestem na najlepszej drodze do tego. Postanowiłem wracać. Odezwałem się do znajomych, ktoś obiecał załatwić mi jakąś robotę. Była połowa kwietnia, przedostatni dzień mojej pracy. Właśnie nalewałem piwo jednemu ze stałych klientów, gdy skrzypnęły stare zawiasy i w drzwiach baru stanęła… Kamila!

Byle o niej zapomnieć! Byle już nie cierpieć!

W jednej chwili wróciły wszystkie uczucia, które bezskutecznie próbowałem pogrzebać. Odruchowo skuliłem się za kontuarem i w lustrze ponad nim obserwowałem, co ona robi. Tymczasem Kamila podeszła do właściciela pubu i o coś go zapytała. Kevin pokazał w moją stronę. Zrozumiałem, że ukrywanie się nie ma sensu, bo najwyraźniej Kama przyjechała do mnie. Wstałem więc i usiłując zachować spokój, patrząc jej prosto w oczy, zapytałem po angielsku:

– Coś podać?

– Daj spokój – odezwała się po polsku. – Nie jesteś tu tak długo, żebyś zapomniał języka… Możemy się przejść?

Przez chwilę się zastanawiałem. Potem kiwnąłem na Kevina, żeby mnie zastąpił, i wyszliśmy z Kamilą na ulicę.

– Co ty tu robisz? – zapytałem dopiero po chwili.

– A jak myślisz? Przyjechałam do ciebie.

– Po co? – sam się dziwiłem, dlaczego w moim głosie nie ma radości, a tylko sarkazm.

– Czemu mnie odpychasz?

– Nie odpycham. Może za długo tu jestem i przesiąkłem tą angielską ironią.

– A dlaczego uciekłeś?

– Jeśli przyjechałaś tu specjalnie za mną, to na pewno wiesz. Pytanie brzmi, po co mnie tu znalazłaś? – zatrzymałem się i zajrzałem jej głęboko w oczy.

– Rok temu rozwiodłam się z Bartkiem – odpowiedziała Kamila, a ja poczułem szybsze bicie serca. – Wiesz, że dostał się do sejmu w ostatnich wyborach?

– Tutaj przestałem się interesować polską polityką… I co tam u pana posła?

– Odbiło mu kompletnie. Zaczął pić. A kiedyś mi powiedział, że ożenił się ze mną, bo tak mu poradzili w Stanach. Piękna, reprezentacyjna żona, w dodatku orientująca się w polityce, to skarb – do oczu napłynęły jej łzy. – On mnie nigdy nie kochał, zawsze byłam dla niego tylko ozdobą. Za to ty…

– …tylko kolegą – stwierdziłem smutno.

– Kiedy popsuło się moje małżeństwo, chciałam strasznie z kimś pogadać. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jesteś. I wtedy odkryłam, że wcale nie pojechałeś na staż. Że zniknąłeś. Spotkałam się z kilkoma znajomymi ze studiów. I okazało się, że wszyscy oprócz mnie dawno widzieli, że ty mnie… – zawiesiła głos, a ja za nią dokończyłem:

– Kocham.

– Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałeś?

– To byłoby bez sensu. Dlaczego nie poczekałaś w Polsce?

– Już za długo czekałam…

Przytuliła się do mnie i pocałowała. Niektórzy bardzo długo czekają na spotkanie tej jedynej. Niektórzy nigdy się nie „doczekują”. U mnie było na odwrót. Spotkałem miłość mojego życia dość wcześnie, lecz musiałem na nią bardzo długo czekać.

Czytaj także:
„Nie jestem ani rozwódką, ani wdową. 3 lata temu mój mąż po prostu uciekł. Bez listu, pożegnania, słowa wyjaśnienia”
„Zdradziłam męża z jego kuzynem. To było wakacyjne szaleństwo. Codziennie kochaliśmy się w rytm morskich fal”
„Praca nauczycielki była dla mnie jak kara od Boga. Chciałam w życiu coś osiągnąć, a nie uczyć bachory”

Redakcja poleca

REKLAMA