„Kobieta, którą kochałem nad życie, postawiła mnie pod ścianą. Dała mi ultimatum: albo ona, albo moja mała córeczka”

Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, cunaplus
„Kochałem moją córkę. Nie chciałem i czułem, że nie mogę, nie wolno mi zrywać z nią kontaktu. Obawiałem się, że jeśli przeciwstawię się Julii, ukarze mnie i naprawdę odejdzie z Jasiem. Bezwzględnie wykorzystywała moje oddanie, stawiając mi okrutne warunki”.
/ 29.06.2022 21:00
Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, cunaplus

Kiedy sąd orzekał rozwód między mną a moją żoną, obiecałem sobie, że nie będę jednym z tych weekendowych tatusiów, którzy uważają, że „była żona, to i byłe dziecko”.

Nigdy nie spóźniłem się z alimentami, uważając za swój psi obowiązek nakarmienie i odzianie własnej córki, zapłacenie za przedszkole i dodatkowe zajęcia taneczne, które sprawiały małej wiele radości.

Starałem się poświęcać jej każdą wolną chwilę, bo nie chciałem, by pamiętała mnie jak przez mgłę. Nie chciałem, by kiedykolwiek odczuła, że coś się zmieniło.

Pozwalałem sobie malować paznokcie i spinać kitki na włosach, które specjalnie w tym celu zapuściłem. Czego się nie robi dla uśmiechu czterolatki?

Starałem się rozpoznawać kucyki Pony, zapamiętać imiona Barbie, a także odróżniać sto odcieni różu.

A potem poznałem Julię…

Już samo imię miała piękne, o reszcie już nie mówiąc. Twarz i ciało bogini. Uwielbiała chodzić w szpilkach, nosiła wyrazistą biżuterię i malowała usta czerwoną szminką. A jej perfumy…

Wodziłem za nią wzrokiem, od kiedy tylko zaczęła pracę w naszej agencji. W końcu któregoś pięknego, słonecznego dnia przysiadła na moim biurku w taki sposób, że mogłem skupić myśli tylko na jej długich, szczupłych nogach, i spytała:

– To co, zaprosisz mnie w końcu na drinka czy będziesz tylko patrzył?

Jedno wyjście na drinka, drugie na kawę, kino, kolacja, aż w końcu wylądowaliśmy u niej, a potem staliśmy się nierozłączni. W pracy i poza pracą nie widzieliśmy poza sobą świata. Wypomniała mi to była żona, kiedy opuściłem kilka spotkań z Lusią.

– Nie przesadzaj, to tylko trzy tygodnie, nadrobię w wakacje – odparłem, bo nie chciałem wypuszczać z łóżka tej smukłej, nienasyconej kobiety, która potrafiła mnie rozpalić samym spojrzeniem.

W końcu Lusia przyjechała do mnie na weekend i poznała Julię. Uznałem się za szczęściarza, bo dziewczyny szczerze się do siebie uśmiechnęły i zaczęły bawić lalkami, które Lucynka zawsze zabierała. Pięciolatce wiele do szczęścia nie trzeba.

Na szczęście dziewczyny się polubiły

Trzydziestopięciolatce już więcej. W związku z tym musiałem podzielić czas, którym dysponowałem po pracy, między córkę a ukochaną. Tak, żeby trochę być z jedną, trochę z drugą, a najlepiej we trójkę. Efekt? Coraz częściej słyszałem niezadowolenie w głosie byłej żony:

– Pamiętasz jeszcze, że masz dziecko?

– Alimenty przychodzą na czas, więc nie jęcz – ripostowałem.

– Mój drogi, nie pochlebiaj sobie. Poradzę sobie i bez kasy od ciebie. Pytanie, czy ty sobie poradzisz, kiedy Lusia zrozumie, że ojciec ma ją gdzieś.

Wzdychałem albo przewracałem oczami i kończyłem rozmowę. Julia dogadywała się z Lusią i to było najważniejsze. Jakość, a nie ilość czasu się liczy, przekonywała mnie ukochana.

– Ważniejsze, żeby siedzieć z dzieckiem trzy dni przed telewizorem, czy żeby zorganizować mu jeden dzień, którego nie zapomni? – pytała.

– Oczywiście, że jeden wartościowy dzień! – odpowiadałem.

– No właśnie, dzięki czemu pozostałe dwa możemy mieć dla siebie, na wyłączność… – mruczała, a ja zapominałem, o co mi właściwie chodziło.

Postanowiliśmy się pobrać

Krótka ceremonia w urzędzie, ale byłem tak zdenerwowany, że niewiele pamiętam. Julia w jasnej, dopasowanej sukience. Lusia – w różowej, z masą falbanek. Kwaśna mina byłej żony, którą zaprosiłem, by zajęła się naszą córką, gdy my będziemy świętować.

– Nie zapomnisz o mnie, tatusiu? – spytała Lusia cichym głosem, gdy żegnaliśmy się przed wyjazdem na mój miesiąc miodowy.

Nigdy w życiu, słoneczko! Kocham cię najbardziej na świecie! – zapewniłem ją, tuląc mocno do siebie.

– Bardziej niż Julię? – spojrzała ponad moim ramieniem na kobietę, która parę godzin wcześniej została moją żoną.

– No wiesz, ją kocham jak żonę, a ciebie jak córeczkę. To dwie najpiękniejsze miłości – wybrnąłem zgrabnie z sytuacji.

Poświęcałem mojemu dziecku tyle chwil, ile mogłem, ale kiedy poszła do szkoły, a do lekcji dołączyły dodatkowe zajęcia z pływania i angielskiego, nie mieliśmy dla siebie zbyt wiele czasu.

Jeśli miałem jechać przez pół miasta, by spędzić z nią godzinę, nim pójdzie spać, wolałem zostać w domu i odpocząć przed następnym dniem w pracy.

No i nie ukrywajmy, wolałem nie wychodzić z łóżka, w którym była Julia. Ostatecznie widywałem się z Lusią raz w tygodniu, w sobotę lub niedzielę, kiedy obydwoje mieliśmy wolne i mogliśmy się sobą nacieszyć. Szliśmy do kina albo do zoo, albo jeździliśmy na rolkach. To znaczy ona na rolkach, ja na rowerze.

Wiosną Julia oznajmiła, że jest w ciąży

Odczekaliśmy, aż miną trzy miesiące, by podzielić się z innymi radosną nowiną.

– A kogo będziesz bardziej kochał? – spytała moja córka, kiedy powiedziałem jej, że będzie mieć rodzeństwo.

– Wszystkie dzieci kocha się tak samo – zasłoniłem się banałem.

– Ale z tamtym dzieckiem będziesz cały czas, a ze mną nie.

– Kochanie, postaram się spotykać z tobą częściej i dłużej – obiecałem. – Będziemy się razem bawić, a ty będziesz starszą siostrą, będziesz miała maluszka do dbania, rozpieszczania, pokazywania mu świata i… rządzenia nim. Będzie fajnie!

Kiedy mój syn pojawił się na świecie, Lusia najchętniej nie odstępowałaby go na krok. Chciała pomagać przy wszystkim. Sprawdzała termometrem, czy woda w wanience nie jest za ciepła.

Podawała pieluszki, wyciągała ubranka z szuflady. Nieustannie przemawiała do Jasia, opowiadając mu bajki i historie ze szkoły.

Julia zaczęła zamykać się z Jasiem w pokoju, twierdząc, że chce w spokoju nakarmić syna. Zdarzało jej się też czasem warknąć na Lusię, co potem tłumaczyła zmęczeniem i hormonami.

Wszystko się ułoży, myślałem, niech Jasiek porośnie i da jej odpocząć, wyspać się, wtedy będzie lepiej. Aż przyszedł dzień, kiedy Julia usiadła przy stole i oznajmiła, że musimy porozmawiać. Jest zmęczona. Jest rozdrażniona. Jest jej ciężko.

Powiedziała, że mała jej przeszkadza

– Kochanie, rozumiem, postaram ci się pomóc, przejąć jak najwięcej obowiązków, żebyś mogła odsapnąć. Lusia też będzie pomagać. To rezolutna dziewczynka, zobacz, jak kocha Jasia… 

– Nie rozumiesz. To właśnie o Lusię chodzi. To jej obecnością jestem zmęczona. Mam dość ciągłego plątania się obcego dziecka po moim domu. Mam dość wiecznego uważania na to, co mówię, co robię. Na każdy gest, słowo. Nie podoba mi się, gdy spotykasz się z nią częściej niż raz w tygodniu. Nie zgadzam się…

– Słucham? – nie mogłem uwierzyć własnym uszom. – Obcego dziecka? To moja córka! Przecież ty też ją kochasz!

– Toleruję. Ale od teraz przestaję. Chyba nie chcesz, żebym udawała coś, czego nie czuję? Zresztą nie mam na to sił. Ani ochoty. Nie będę hipokrytką.

Czułem się, jakbym dostał obuchem w głowę.

– Czego ty właściwie ode mnie oczekujesz? Że zerwę kontakt z własnym dzieckiem?! – wykrzyknąłem. 

– W sumie to byłoby najlepsze wyjście – odparła z nieczułością i okrucieństwem, jakich żadne zmęczenie nie tłumaczyło. – Ona ma matkę, a ty masz teraz nową rodzinę. To chyba nie jest wielkie poświęcenie skupić się na noworodku i żonie?

– Julia, przecież… ja nie mogę. Przecież to… Wiedziałaś, że mam dziecko!

– Owszem. Ale większość ojców, i to tych porządnych, widuje się z byłymi dziećmi raz na dwa tygodnie i zabiera je na tydzień czy dwa wakacji. Lusia jest już duża, nie potrzebuje cię już tak jak Jaś.

– To absurd! Jakie byłe dziecko? Jaka duża? Ośmiolatka? Julia, nie rób mi tego! Błagam cię…

– Absurdem jest stać w rozkroku między dwiema rodzinami. Albo się rozwiodłeś, albo nie. Zdecyduj się. Masz czas do piątku. Trzy dni chyba powinny ci wystarczyć. Ja jadę z Jasiem do mamy.

Zupełnie nie wiem, co mam robić…

Zostawiła mnie samego z głową puchnącą od myśli, krążących, tłukących wściekle pod czaszką.

Kochałem moją córkę. Od pierwszych dni była światełkiem w moim życiu. Nie chciałem i czułem, że nie mogę, nie wolno mi zrywać z nią kontaktu. Bo będę gorzko tego żałował i nigdy sobie nie wybaczę. Ale obawiałem się, że jeśli przeciwstawię się Julii, ukarze mnie i naprawdę odejdzie z Jasiem, którego również kochałem całym sercem.

No i Julia. Kobieta, za którą szalałem, a która teraz bezwzględnie to wykorzystywała, stawiając mi okrutne warunki. Wyciągnąłem wódkę, lecz oprócz kaca nie było z picia żadnego efektu. Nie rozjaśniło mi się w głowie, nie dostałem na tacy cudownego rozwiązania.

Nie udało mi się, nawet na dnie butelki, znaleźć złotego środka. Został mi ostatni dzień na wymyślenie czegoś i podjęcie decyzji. Zupełnie nie wiem, co mam robić…

Czytaj także:
„2 miesiące po ślubie do mojego mieszkania wprowadził się kochanek żony. Od tej pory robili wszystko, by się mnie pozbyć”
„Dla ludzi jestem zwyrodnialcem, który zostawił żonę z niepełnosprawnym dzieckiem. Nikogo nie obchodzi moja wersja wydarzeń”
„Siostra karierowiczka wyzywa mnie od kur domowych pozbawionych ambicji. Ciekawe, kto jej poda wodę na starość”

Redakcja poleca

REKLAMA