„Klient codziennie mnie upokarzał, żeby popisać się przed swoją lalą. W końcu utarłem mu nosa. Zemsta była słodka”

Ludzie nie umieją szanować kasjerów fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„– Niech mi pan da resztę w normalnych pieniądzach, a nie jakieś śmiecie. Nie będę dźwigał tych monet! – Wie pan, nie każdy lubi monety, są ciężkie i brudzą dłonie. Banknoty są bardziej eleganckie – młoda laleczka obdarzyła mnie uśmiechem. – Patrycjo, nie tłumacz się panu. To tylko kasjer – usłyszałem nagle i krew mnie zalała”.
/ 15.05.2023 16:30
Ludzie nie umieją szanować kasjerów fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Usłyszałem dzwonek. To koleżanka z kasy dawała znak, że nie daje sobie rady. Kierowniczka, która dzisiaj razem ze mną rozkładała paletę z warzywami, tylko skinęła głową. Rozumieliśmy się bez słowa – tłum w sklepie był tak wielki, że trzeba było otworzyć jeszcze jedną kasę. Zakląłem w duchu. Wiedziałem, że będą kłopoty, bo dzisiaj na zmianę nie przyszły dwie osoby, jedna wzięła urlop na żądanie, a druga się rozchorowała. Masakra!

Sama kierowniczka nie rozłoży towaru tak szybko i znowu nam się dostanie od ludzi, że tego i owego brakuje na półkach. Ale co było robić, usiadłem za kasą, starając się nie słuchać gniewnych pomrukiwań zniecierpliwionych klientów, którzy rzucili się z wózkami w moją stronę. Gdy uniosłem głowę, zaczynając obsługiwać pierwszą osobę, aż jęknąłem w duchu. Trzeci z kolei stał starszy facet o postawie wojskowego, wyjątkowo uciążliwy klient. A przy nim, jak zwykle, długowłosa, młoda kobieta.

Szeptała mu coś do ucha

Początkowo braliśmy ją wszyscy za córkę, czy nawet wnuczkę tego byłego wojskowego, dopiero jakiś czas później zorientowaliśmy się, że to dama jego serca… I pewnie portfela, jak dodawała nasza kierowniczka. To był wyjątkowo uciążliwy klient. Jeszcze się tak nie zdarzyło, żeby spokojnie zapłacił i wyszedł, zwłaszcza gdy towarzyszyła mu ta jego piękność. Zawsze chciał się popisać przed nią swoją…

Cholera wie, jak to nazwać, wyższością, większym prestiżem społecznym, a co było zwyczajnym brakiem grzeczności i szacunku dla drugiego człowieka. Robił zakupy w naszym markecie niemal codziennie.

I to zawsze tak się składało, że na mojej zmianie. Niby grzeczny, kulturalny, ale zawsze się do czegoś przyczepił, jakby nie podobało mu się to, że młody facet, jakim byłem, zamiast machać łopatą, czy sprawdzać swą męskość w innym, bardziej odpowiednim dla prawdziwego mężczyzny zawodzie, podliczał ludziom zakupy i wydawał resztę. Jego dumny, pogardliwy wzrok, protekcjonalny ton, z nutkami lekceważenia, nie nastawiały mnie do niego życzliwie. Ale cóż, klient nasz pan… Jak teraz go zobaczyłem, to aż mi ciśnienie skoczyło, a ręce zaczęły trząść się ze zdenerwowania. Wciąż jeszcze miałem w pamięci ten cyrk, jaki gość urządził wczoraj przy mojej kasie...

Skasowałem mu już wszystkie zakupy i wtedy on położył jeszcze na taśmie opakowanie po jednej małej czekoladce, które tego dnia były akurat w promocji. Ludzie brali je całymi kilogramami, toteż zobaczywszy ten papierek, popatrzyłem na faceta ze zdumieniem.

– Chcieliśmy tylko spróbować, czy dobre, ale mojej pani nie posmakowały – popatrzył na stojącą obok niego dziewczynę. – Niech pan doliczy jeszcze te parę groszy za to.

– Ale jak pan to sobie wyobraża? – zdumiałem się. – Przecież ja muszę nabić wagę, kod, ten jeden cukierek mi nie przejdzie, musi być przynajmniej z pięć deka.

– Więc niech pan zważy, ile trzeba, a potem podzieli kwotę przez ilość czekoladek – facet obrzucił mnie pogardliwym wzrokiem. – Ja mam pana tego uczyć, co z pana za kasjer jest, że nie rozumie takich prostych rzeczy? – popatrzył na swoją lubą z czułością. – No sama widzisz, jak tu z drobiazgu robią wielki problem.

Kobieta zachichotała

Powiedziała coś do niego, czego nie usłyszałem, bo krew mnie po prostu zalała. Sam nie wiem, w jaki sposób zdołałem się opanować. Chyba tylko dzięki tym wszystkim stojącym za facetem ludziom, którzy zaczęli niecierpliwie sarkać na niego, żeby nie przeszkadzał i nie wstrzymywał kolejki, bo oni także czekają i się im spieszy.

Ta zjedzona czekoladka niech będzie bonusem dla pięknej pani – skłoniłem głowę w stronę faceta i jego laski, chociaż najchętniej to potraktowałbym ich jakimś niecenzuralnym słowem.

Ale byłem tylko kasjerem i zależało mi na tej pracy, przynajmniej na razie. Z uśmiechem zwróciłem się więc do następnej osoby.

– Dzień dobry…

Starałem się skupić na pracy, ale wciąż jeszcze słyszałem donośny głos podstarzałego wojaka. Opowiadał jakiemuś przygodnemu słuchaczowi, jak to za jego czasów mężczyznę wychowywało się w wojsku, czołganiem i bieganiem z pełnym obciążeniem i co wart jest dzisiaj taki chłopak, co nie zna prawdziwego życia, tylko zajmuje się babską robotą…

– Na twoim miejscu, Kamil, to ja bym go chyba czymś zdzieliła – powiedziała koleżanka z sąsiedniej kasy, gdy poszliśmy na przerwę. – Co to za cham jeden, a udaje nie wiadomo kogo, pewnie przez tę panienkę taki ważny się robi.

Pokręciłem tylko głową, szkoda mi było nerwów. Ale gdy dzisiaj zobaczyłem znowu tego gościa stojącego w kolejce do mojej kasy, aż się we mnie zagotowało.

„No, jeżeli on znowu coś wymyśli, to rzeczywiście nie wytrzymam i mu nagadam” – myślałem. „I wylecę przez niego z roboty”.

O dziwo, facet wydawał się spokojny

Z uśmiechem tokował coś do swojej panienki, wykładając na taśmę jakieś drobiazgi. Już miałem odetchnąć z ulgą, że dzisiaj będzie bezproblemowo, gdy zobaczyłem w jego ręku banknot dwustuzłotowy. A ja w kasie miałem same banknoty stuzłotowe, wszyscy dzisiaj od rana nimi płacili. I tylko kilka dziesiątek, więc chcąc nie chcąc, sporą sumę musiałem wydać mu w bilonie.

Co mi to pan daje za śmiecie? – facet popatrzył na mnie groźnym wzrokiem. – Niech mi pan da normalne pieniądze, nie będę przecież tego złomu dźwigał.

– To normalne pieniądze, przecież – odparłem, przysięgając sobie w duszy, że nie dam się sprowokować. – Wszyscy dzisiaj płacą setkami.

I w tym momencie z odsieczą przyszła mi starsza, tęgawa pani, stojąca za facetem w kolejce.

– Bierzże pan te pieniądze, jak chłopak panu wydaje – odezwała się zniecierpliwiona. – Po pierwszym jest, wiadomo, że wszyscy mają tylko grube w portfelach, a pan też byle co kupujesz i takim wielkim banknotem płacisz.

Jakie byle co, jogurt i rzodkiewka to dla pani byle co? – tym razem obruszyła się towarzyszka faceta. – I niech pani nie ładuje nosa w nie swoje spawy.

– Właśnie, a ja jestem klient, mogę płacić takimi pieniędzmi, jakimi mi się spodoba, nawet jakbym tylko natkę pietruszki kupował – roześmiał się w głos mężczyzna, a potem spojrzał na mnie. – No, czekam na swoją resztę w banknotach.

– Nie mam, nie rozumie pan? – z trudem tłumiłem wściekłość. – Koleżanka też nie, a ja nie zamknę kasy i nie pójdę rozmieniać pańskiej dwusetki. Proszę wziąć tę resztę, którą panu daję, bo ludzie czekają.

– W takim razie poproszę kierowniczkę… – nie zdążył skończyć, bo druga pani odepchnęła go swoim wózkiem od kasy.

– A spadaj pan i nie zawracaj d… – powiedziała. – Bierz pan ten kefir dla swojej laluni i daj chłopakowi pracować – popatrzyła na mnie. – Niech się pan tym bubkiem nie przejmuje.

Ale się porobiło

Gość zaczął wrzeszczeć na kobietę, ta nie pozostała mu dłużna i awanturę słychać było aż w biurze. Przyleciała kierowniczka, starała się załagodzić sytuację, dla świętego spokoju przyniosła własne pieniądze, żeby wymienić je na te drobne…

No i co, dało się? – facet, chowając swoją resztę, patrzył na mnie z satysfakcją.

A ja tylko zacisnąłem zęby, przysięgając sobie w duszy, że jak on jeszcze raz mi się trafi, to się zemszczę. Jeszcze nie wiedziałem jak, ale musiałem to zrobić. Dla poczucia własnej godności. Kilka dni później patrzę, a były wojskowy ze swoją damą znowu stoją w kolejce do mojej kasy. A tłumy były straszne, jak to w piątek po południu. Serce mocniej mi zabiło, ale spokojnie zacząłem kasować jego zakupy. Facet patrzył na mnie ze złośliwym uśmiechem.

– Czy dzisiaj ma pan wystarczającą ilość banknotów? – spytał zjadliwie. – Bo ja mam znowu dwusetkę, a nie chciałbym wstrzymywać ruchu wzywając kierownictwo…

Wie pan, nie każdy lubi monety, są ciężkie i brudzą dłonie – jego dama obdarzyła mnie uroczym uśmiechem. – Banknoty są bardziej eleganckie.

Przyznaję uczciwie, że zdębiałem. Do głowy by mi nie przyszło myśleć o pieniądzach w takich kategoriach. A cóż to za ludzie, pogięło ich, czy co? Rozumiałem, że ten wojskowy miał pewnie niezłą emeryturę i aspiracje bycia amantem, ale aż tak mu odbiło, żeby afiszować się z taką idiotką…

Patrycjo, nie tłumacz się panu – usłyszałem. – To tylko kasjer.

No i znowu krew mnie zalała

Zacisnąłem zęby, z trudem powstrzymując się, żeby nie zacisnąć raczej pięści i nie dać bubkowi w zęby. Zacząłem po kolei nabijać ich zakupy na kasę. I nagle zobaczyłem leżący pomiędzy kefirem, a kremem do twarzy mały kartonik w błyszczącej folii. Tak, to było właśnie to, na co czekałem. Aż mi się radośniej na duszy zrobiło… No, wreszcie miałem okazję pokazać facetowi swoje prawdziwe oblicze. Przecież w oczach tego prawdziwego mężczyzny, za jakiego się miał, byłem tylko wartym pogardy kasjerem. Szybkim ruchem sięgnąłem po kartonik i podniosłem rękę wysoko do góry.

– Renata, pamiętasz może, jaki te gumki mają kod? – krzyknąłem do siedzącej przy sąsiedniej kasie koleżanki.

Klienci przy mojej kasie i tej obok, unieśli wzrok, wpatrując się w trzymane przeze mnie pudełeczko prezerwatyw o owocowym smaku… Ukradkiem rzuciłem okiem na pana wojskowego, jego mina była bezcenna.

– Co pan tak tym wymachuje? – wybąkał, purpurowiejąc. – I nie musi pan tak głośno mówić, wszyscy od razu nie muszą wiedzieć, co kupuję…

– Przepraszam najmocniej – uśmiechnąłem się uprzejmie. – Zawsze mam problem z nabiciem tych prezerwatyw na kasę, kartonik jest śliski, a nie pamiętam, ile kosztują, bo nie używam, mojej dziewczynie jakoś nie posmakowały – powiedziałem wystarczająco głośno, żeby klienci stojący za nim słyszeli. – Musiałem spytać koleżankę.

Spojrzenie, jakim obdarzyła byłego wojskowego jego ukochana kobieta i chichot, rozlegający się tu i ówdzie w kolejce, w pełni zaspokoił moje pragnienie zemsty. Facet jak niepyszny zgarnął te swoje zakupy do wózka, porwał resztę, którą mu wydałem i wojskowym nawet nie marszem, ale biegiem wypadł ze sklepu. Słyszałem stukot szpilek jego pani, ledwie nadążającej za nim na swoich wysokich obcasach. Zobaczyłem błysk uznania w oczach koleżanki z sąsiedniej kasy. I uśmiechy klientów. Odetchnąłem głęboko i zacząłem obsługiwać kolejną osobę. Wiedziałem, że tak szybko nie zobaczę tego zarozumiałego i aroganckiego faceta w kolejce do mojej kasy. Jeżeli w ogóle jeszcze kiedykolwiek przyjdzie do naszego sklepu. Dostał nauczkę i oby długo ją pamiętał!

Czytaj także:
„Wiedziałam, że szef jest humorzasty, ale teraz przeciągał strunę. Chciałam mu pomóc, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam”
„Wdałam się w romans z szefem wszystkich szefów. Czuję się jak Kopciuszek, który wreszcie spotkał swojego księcia”
„Szef dyskryminował mnie w pracy, bo jestem kobietą. Zaciągnęłam drania do łóżka, żeby dopiąć swego i dostać awans”

Redakcja poleca

REKLAMA