„Kiedyś dzieliliśmy szpitalną kołyskę, a dziś łoże. Z mężem znamy się i kochamy dosłownie od zawsze"

zakochany mąż fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Poczułam zazdrość. Najpierw tylko się boczyłam, ale końcu wyszłam, zła na niego, bo zepsuł mi wieczór. Dogonił mnie i powiedział, że jestem pierwszą dziewczyną, którą zobaczył w życiu, nie licząc własnej matki oraz starej położnej, więc choćby dlatego zawsze będę dla niego najważniejsza”.
/ 13.05.2023 16:30
zakochany mąż fot. Adobe Stock, Drobot Dean

W naszym związku różnie bywało. Kłótnie, ciche dni… Lecz ani przez chwilę nie przestałam go kochać. Znamy się z Rafałem od urodzenia. Dosłownie. Nasze matki trafiły na porodówkę w ten sam dzień, w sylwestra, ale nam nie spieszyło się na ten świat i obydwoje jesteśmy już noworoczni.

Moja mama nieraz opowiadała mi, jak wielki był z tym kłopot, bo od lat w naszym miasteczku pierwsze dziecko urodzone w nowym roku otrzymuje specjalną wyprawkę, a między nami była tak niewielka różnica, że do końca nie było wiadomo, kto zgarnie nagrodę. W końcu wygrał Rafał.

– Dostał śliczne śpioszki w misie, jego matka mi pokazywała – wiele razy wspominała z zazdrością moja mama. – Chciałam ci nawet kupić takie same. Ale odwiedziliśmy z tatą wszystkie sklepy w mieście, a podobnych nie znaleźliśmy… – wzdychała.

Później Rafała i moje drogi się rozeszły na szesnaście długich lat. Dopiero w liceum, kiedy wychowawczyni uzupełniała nasze dane w dzienniku, głośno się zdziwiła, że aż dwoje uczniów urodziło się pierwszego stycznia.

– Ania i Rafał – uśmiechnęła się do nas. – No, no, kochani… Szczęściarze z was. Najpierw sylwester, potem urodziny. Impreza dzień za dniem!

Nasze miasteczko jest nieduże. Mamy tylko jeden szpital z odziałem położniczym. Jeśli ten chłopak nie przyjechał z innego miasta (a nie przyjechał), istniało ogromne prawdopodobieństwo, że to on był tym niemowlakiem, który szesnaście lat wcześniej pozbawił mnie śpioszków w misie!

– Mama do dziś je trzyma – zwierzył mi się, kiedy już ustaliliśmy, że rzeczywiście przyszliśmy na świat w tym samym miejscu i praktycznie w tym samym czasie. – Podobno sam burmistrz jej te śpioszki wręczał. Mówi, że to historyczna pamiątka, i trzyma w pudełku ze zdjęciami…

Któregoś dnia nawet wpadałam do Rafała, żeby zobaczyć, co straciłam. Śpioszki jak śpioszki, ale jakie genialne ciasto upiekła jego mama! Jestem łasuchem, więc nie mogłam czegoś takiego nie docenić i odtąd stałam się częstym gościem w ich domu. Zresztą w ogóle szybko się z Rafałem zaprzyjaźniliśmy. Śmialiśmy się, że to dlatego, że znamy się całe życie…

Ma wyjechać do Anglii?

Na studniówkę też poszliśmy razem. I dopiero gdy zobaczyłam go
w garniturze, dostrzegłam w nim kogoś więcej niż kolegę. Był prawdziwym przystojniakiem! Zresztą niemal wszystkie dziewczyny robiły do niego słodkie oczy, a jemu wyraźnie sprawiało to przyjemność i tańczył z każdą po kolei.

Poczułam zazdrość. Najpierw tylko się boczyłam, ale końcu wyszłam, zła na niego, bo zepsuł mi wieczór. Dogonił mnie i powiedział, że jestem pierwszą dziewczyną, którą zobaczył w życiu, nie licząc własnej matki oraz starej położnej, więc choćby dlatego zawsze będę dla niego najważniejsza.

Na studia wyjechaliśmy już jako para i zamieszkaliśmy razem z kilkoma znajomymi na obrzeżach miasta. Studiowaliśmy na dwóch różnych uczelniach i ja miałam uniwersytet pod nosem, a Rafał musiał dojeżdżać blisko godzinę w jedną stronę. Nie chcieliśmy się jednak rozstawać. Przez te pięć lat różnie bywało. Zdarzały nam się kłótnie i ciche dni, rzucanie talerzami, raz nawet wyprowadziłam się na cały tydzień… Mimo to po studiach byliśmy już pewni, że chcemy spędzić ze sobą życie, a pobierzemy się możliwie najszybciej.

Niestety, wynajęcie mieszkania, nawet kawalerki, słono kosztuje, a ja pracowałam na zleceniach. Rafał miał wprawdzie stałą posadę w korporacji, ale oszczędzał na zakład fotograficzny. Pasjonował się fotografowaniem od lat, na studiach tym dorabiał na weselach. Na sprzęt potrzeba jednak dużo kasy, nie mówiąc o opłatach, ubezpieczeniach itd. Dlatego postanowił wyjechać do Anglii. Na cały rok!

Wiem, że to nie bardzo długo, a do Anglii można dolecieć w trzy godziny, ale Rafał nie chciał tracić ani grosza na bilety lotnicze, więc spotykaliśmy się tylko na Skypie. Rafał harował na budowach, potem podłapał jeszcze fuchę w piekarni, żeby jak najszybciej wrócić do kraju, do mnie, i żebyśmy mogli zacząć wspólne życie, wziąć ślub, otworzyć zakład fotograficzny…

Rozumiałam to i starałam się mu pomóc. To ja chodziłam po urzędach i dowiadywałam się o możliwości dofinansowania, to ja znalazłam lokal,
w którym moglibyśmy urządzić pracownię, odkładałam niemal każdy zarobiony grosz… I w końcu uznaliśmy, że już wystarczy tego dobrego.
Rafał miał wrócić akurat na święta Bożego Narodzenia, ale kilka dni wcześniej zadzwonił do mnie i powiedział, że kolega zaoferował mu dodatkową fuchę – akurat w tym okresie.

– Dają mnóstwo pieniędzy – tłumaczył mi. – A to tylko kilka dni dłużej… Obiecuję ci, że przyjadę na Nowy Rok, na nasze urodziny!

Nie byłam zadowolona, ale w końcu zgodziłam się, żeby jeszcze chwilę został za granicą i zarobił te kilkaset funtów ekstra. Wiedziałam, jakie to dla niego ważne. Żałowałam tylko, że nie dam mu w święta mojego prezentu.
Rafał miał ukochany aparat, z którym nigdy się nie rozstawał.

Oczywiście wziął go ze sobą do Anglii. Od dawna marzył, by kupić do niego specjalny obiektyw, który kosztował krocie. Nie byłoby mnie na coś takiego stać, gdyby nie to, że zdecydowałam się sprzedać wisiorek po babci Zosi… Był w naszej rodzinie od lat. Piękny, długi sznur korali z wisiorem w kształcie kwiatka wysadzanego szafirami. Było mi żal go sprzedawać, doszłam jednak do wniosku, że ważniejsza jest dla mnie radość Rafała.

Bezczelnie go oszukali

Jednak myśli o prezencie szybko wywietrzały mi z głowy, gdy Rafał zadzwonił w sylwestra. Był załamany.

– Oszukali mnie – wydusił z siebie, kiedy już zmusiłam go, by powiedział mi prawdę. – Nie zapłacili mi ani grosza, a ja nie mogę nic udowodnić, bo oczywiście robiłem bez umowy. Dobrze, że chociaż bilet wcześniej kupiłem, mam jak wrócić do Polski…

– Co tam pieniądze – starałam się go pocieszyć. – Najważniejsze, że już niedługo się zobaczymy!

– Ale ja nawet nie mam dla ciebie prezentu! Myślałem, że jeszcze dziś kupię. Za to, co miałem zarobić…

Kazałam mu przestać się wygłupiać. Owszem, szkoda tych pieniędzy, i gdyby nie one, mogliśmy spędzić święta razem, ale to nie koniec świata!
Teraz cieszyłam się jeszcze bardziej, że kupiłam mu ten obiektyw, bo
to go na pewno pocieszy. Prezent wręczyłam mu jeszcze na lotnisku.

– O takim zawsze marzyłeś, prawda?! – zawołałam uradowana, kiedy rozpakowywał podarunek. – Możesz mi od razu zrobić sesję zdjęciową
i to będzie najlepszy prezent dla mnie!

Wydało mi się, że nagle jakby pobladł. W każdym razie nie ucieszył się tak, jak się spodziewałam.

– Ja też mam dla ciebie prezent…  –  powiedział z miną mocno nietęgą.
Myślałam, że kupił mi jakiegoś misia na lotnisku czy coś takiego, ale on podał mi malutkie pudełeczko. Zawierało… piękne kolczyki z szafirami!

Przecież to właśnie miłość

– Będziesz miała komplet do tego twojego ukochanego naszyjnika – powiedział już raźniejszym głosem.

– Ale przecież to musiało kosztować majątek! – przestraszyłam się. – Skąd miałeś… Ojej! Sprzedałeś aparat?!

– Będę miał jeszcze setki aparatów – odparł wesoło. – A jak myślisz, kolczyki będą pasować do naszyjnika?

– Sprzedałam go, żeby kupić ci ten obiektyw – wyjaśniłam bezradnie.
Zdumiony Rafał otworzył szeroko oczy. A potem zaczęliśmy się śmiać.

– Ja przynajmniej mogę nosić same kolczyki, a co ty zrobisz z samym obiektywem? – westchnęłam.

Postanowiliśmy, że jeśli tylko nam się uda, jak najszybciej spróbujemy odkupić nasze skarby. Ale i tak najważniejsze jest to, że umiemy poświęcić coś dla siebie nawzajem. Bo na tym chyba polega miłość, prawda?

Czytaj także:
„Zakochałem się w chuligance z patologicznej rodziny. Chciałem ją zmienić w materiał na żonę i dziewczynę na poziomie”
„Zakochałem się w podwładnej, była moim lekarstwem na rany po rozwodzie. Najchętniej nie wypuszczałbym jej z łóżka”
„Robert to mój rycerz na białym koniu. Zakochał się we mnie, mimo że byłam niemiła, płaczliwa i roztrzepana”

Redakcja poleca

REKLAMA