„Myślałam, że jestem odpychająca, a on po prostu był gejem. Byłam przykrywką dla jego homoseksualizmu”

Chłopak ukrywał, że jest gejem fot. Adobe Stock
Nad łóżkiem zamiast Aguilery z biustem miał plakat z uśmiechniętym Eltonem Johnem. Przez pół roku obdarzał mnie jedynie pocałunkami i nie dlatego, że był cnotliwy. Okłamywał mnie, drań!
/ 12.01.2021 04:19
Chłopak ukrywał, że jest gejem fot. Adobe Stock

Jeszcze wczoraj mówił, że nie przyjdzie na te szkolne przebieranki, bo to głupie. A dziś robił furorę! Gapiłam się na niego jak zaczarowana.

– No, mała, tańczymy? – spytał mnie z uśmiechem, mrużąc oczy.
Spotykaliśmy się od września, ale takiego Bartka nie znałam. Zwykle był spięty, niechętnie mówił o sobie. Kilka razy w tygodniu znikał na treningach siatkówki. Twardziel. A ja byłam zadowolona, że nie włóczy się po pubach i nie ogląda za innymi dziewczynami. Tego bym nie zniosła.

Mój poprzedni chłopak ślinił się na widok każdej mojej koleżanki i w końcu po roku rzucił mnie dla jednej chudej szczapy z III B. Bolało okropnie. Dałam sobie słowo, że koniec z chłopakami.
Wtedy pojawił się Bartek. Nad łóżkiem zamiast Aguilery z biustem miał plakat z uśmiechniętym Eltonem Johnem! Był cichy, spokojny i długo namawiał mnie, żebyśmy się umówili. Aż wreszcie poszliśmy do kina. Oglądaliśmy film, trzymając się za ręce. Później był spacer nad Wisłą. Wtedy mnie pierwszy raz pocałował...

Potem często przychodził

Było trochę rozmów, czasem pocałunki. Wciąż niezbyt śmiałe, delikatne. Odpowiadało mi to. Dobrze, że się tak od razu nie pcha z łapami, jak inni! To chłopak na poziomie. Uczy się, poważnie myśli o studiach, no i trenuje! Zakochiwałam się coraz bardziej.

A dziś stał obok mnie w wyzywającym damskim stroju, wyluzowany i rozbawiony, strzelając oczami w lewo i prawo. Objął mnie ramieniem i co chwilę wybuchał śmiechem. W pewnej chwili nawet rzucił się na Marcina i pociągnął go na parkiet. To było zabawne – w tańcu ściskał go i całował.

„Nareszcie! – pomyślałam. – Otworzył się. Na maksa. Cudowny wariat! Fajnie by było, gdyby to stało się dziś... No tak, po balu musi zaprosić mnie do siebie!”.

Nad ranem wezwał taksówkę, ale kazał mi samej jechać do domu.
– Dlaczego? – zrobiło mi się przykro. – Przecież twój ojciec wyjechał, a moja mama pozwoliła mi nie wracać na noc...
– Jestem zmęczony. Tańczyłem cztery godziny, nie widziałaś? Już mam zakwasy. Gorzej niż po treningu.
Zakwasy? Co on w ogóle wygaduje?! Jakieś idiotyczne preteksty! Rozdarłam się:
– Jesteśmy razem od pół roku i tylko się całujemy. W jakich czasach ty żyjesz?!

Pogłaskał mnie tylko po policzku:
– Ty nic nie rozumiesz… – powiedział, jak mi się wydało, nieswoim głosem.
– Śpij dobrze, mała. Odezwę się jakoś.
A do taksówkarza rzucił: – Na ulicę Suzina, proszę – i wręczył mu banknot.
Płakałam całą drogę. Na pewno go nie pociągam! Co ze mną jest nie tak? Znów coś popsułam? Nie jestem superlaską? Dlaczego Bartek mnie nie chce?!!!

Od balu coś się zmieniło

Bartek nie dzwonił, rzadko odpisywał na SMS-y. Nie wytrzymałam, poszłam wygadać się do Kamili, mojej najlepszej przyjaciółki.
– Co ja mu zrobiłam?! – od razu zaczęłam chlipać. – Może byłam zbyt natarczywa? Pewnie o to mu chodzi! Głupia, po co się tak upierałam? Wcześniej między nami wszystko było super!
– Głupia jesteś. Najpierw musisz wyjść z tego doła. Potem włóż kieckę, pożyczę ci tę niebieską, i jedź do niego wieczorem. Musicie pogadać. Albo w jedną stronę, albo w drugą. Nie pozwolę, żebyś dalej cierpiała – uniosła się.

W moim starym płaszczu i w kiecce Kamili zmarzłam, czekając na autobus. Z czerwonym nosem dotarłam pod blok Bartka. Nacisnęłam numer 25 na domofonie. Cisza. No to jeszcze raz. Już miałam odejść, gdy usłyszałam jego głos:
– Halo? 
– To ja. Musimy pogadać. Nie odbierasz telefonu, nie odpisujesz. Wpuścisz mnie? – poprosiłam niepewnym głosem.
– Teraz? Nie bardzo mogę… Wybacz, może spotkamy się jutro? Wpadnę po ciebie do szkoły, okej?
– Słuchaj, jechałam tu pół godziny –  zdenerwowałam się. – Jest środek zimy, a ja marznę pod twoim blokiem.
– Dobrze – rzucił po chwili wahania.
Chyba nigdy jazda windą tak mi się nie dłużyła... Drzwi otworzył… Marcin.
– Cześć. Bartek jest w kuchni – uśmiechnął się niepewnie. – Napijesz się herbaty?
Podziękowałam i poprosiłam, by na chwilę zostawił nas samych.

Bartek był bardzo blady

– Co się z tobą dzieje? – spytałam.
Odważnie spojrzał mi w oczy:
– Nic. Nie możemy już po prostu dłużej się spotykać. Nie zrozumiesz tego. Nie pytaj i nie męcz mnie, proszę… To nie tak miało być. Ola, ja cię nie kocham. Chcę, żebyśmy zostali przyjaciółmi.

Zmartwiałam. Przyjaciółmi! Kiedyś ciotka Elka powiedziała mi, że jeśli mężczyzna proponuje kobiecie przyjaźń, to oznacza już kategoryczny koniec miłości! Łzy napłynęły mi do oczu i jedna za drugą zaczęły spadać na niebieską sukienkę.
Tymczasem on mówił dalej:
– Nie potrafię ci tego wyjaśnić, to mnie przerasta. Ale to moja wina. Nie twoja. Ty jesteś mądra, ładna, fajna. Ale ja chcę od ciebie tylko przyjaźni. Rozumiesz?

Nie wiedziałam, czy rozumiem. Wiedziałam tylko, że on mnie nie chce.
W domu niczego nie udało mi się ukryć. Mama okropnie się przejęła:
– Szkoda, córciu. Wielka szkoda. Taki miły, spokojny chłopak. Nie to co tamten poprzedni drań. Myślałam, że kiedyś weźmiecie ślub, że będę wam niańczyć dzieci... Ale znów jesteś sama, biedulko. Zupełnie jak ja... – i zaczęła płakać.

To mnie wcale nie pocieszyło. W dodatku pękała mi głowa. Czułam, że za chwilę dostanę histerii. I rzeczywiście.
– Przestań! – rozkrzyczałam się. – To przez ciebie nic mi się nie układa! Każdy chłopak mnie zostawia... Jestem nudna i brzydka... Nie nauczyłaś mnie żyć! Nienawidzę cię! Słyszysz? – i wybiegłam na klatkę schodową. W kapciach, bez kurtki.

Biedna mama! Od śmierci taty trzy lata temu nie mogła się pozbierać. Źle spała, płakała, była ciągle w depresji. Czułam, że nie mogę wrócić do domu, bo będziemy tak razem bez sensu płakać do rana. A ja potrzebowałam pomocy. Czyli Kamili!

Przebiegłam przez osiedle i koło boiska wpadłam prosto na Kamilę i jej chłopaka.
– Boże! Jak ty wyglądasz, dziewczyno? – przestraszyli się. – Stało się coś?
Wyszlochałam, że z Bartkiem konieci że nie chcę dziś na noc wracać do domu.
– To chodź z nami do kina – powiedziała Kamila. – U rodziców jest impreza, tata zafundował nam bilety na nocne seanse. Przebierzesz się u mnie. To co, idziesz?

Było mi w sumie wszystko jedno, dokąd pójdę. Nic nie czułam

Do kina spóźniliśmy się, bo zwiał nam autobus. Nie chcąc przepychać się w ciemnościach, usiedliśmy na schodach koło ostatniego rzędu. Zawinęłam się w Kamili płaszcz i oparłam policzek o fotel obok. Na ekranie młodzi ludzie przeżywali romantyczną miłość. „Jak nazywa się ten aktor? Johnny Depp? Nie, on jest starszy” – pomyślałam, zapadając w drzemkę.
– Przepraszam – usłyszałam nagle.
Nade mną stało dwóch chłopaków, którzy trzymali się za ręce. Skuliłam się, żeby ich przepuścić. Ale zaraz, przecież ja znam ten głos! Zerwałam się na równe nogi:
– Bartek?!
To był on. Natychmiast puścił rękę tego drugiego.
– Daj spokój, Bartek. Skończmy z tą tajemnicą. To się już robi paranoja – powiedział ten drugi. Marcin.

Mamie o niczym nie powiedziałam, nie zrozumiałaby. A Kamila, kiedy się dowiedziała, zdenerwowała się:
– Teraz już niczego nie jestem pewna. Może mój Jacek i jego przyjaciel też są parą? Spotykają się tak często. Codziennie. Boże! Muszę to sprawdzić...

Zawsze myślałam, że gej musi mieć słodki głosik, mieć miękkie ruchy i nosić kolorowe sweterki. Tak ludzie myślą. Teraz wiem, że może być silny, męski, wysportowany, taki normalny. Jak Bartek.

Więcej prawdziwych historii:
„Anoreksja prawie zabrała mi córkę, a ja nic nawet nie zauważyłam...”
„Przy mężu nieudaczniku wciąż marzyłam o życiu na poziomie u boku Marka. Spotkałam go lata później”
„Siostra mojego męża to zazdrosna jędza. Postanowiła zatruwać mi życie, bo jej zdaniem nie jestem wystarczająco dobra”
„Całe życie wstydziłam się niepełnosprawnej matki. Dziś oddałabym wszystko, by wyjść z nią na chociaż jeden spacer”

Redakcja poleca

REKLAMA