Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć siostrę. Jestem jedynaczką, brak rodzeństwa może jakoś szczególnie mi nie doskwierał, ale siostra to byłoby coś. A raczej ktoś – przyjaciółka, powiernica, najbliższy człowiek, osoba, na której zawsze można polegać. Jak to z marzeniami bywa, trzeba uważać, żeby czasem się nie spełniły.
Kiedy zakochałam się w Marku, do wszystkich jego zalet natychmiast dopisałam posiadanie starszej o dwa lata siostry. Marta była świetną dziewczyną. Twardo stąpała po ziemi i zawsze wiedziała, czego chce. Mnie, wiecznie niezdecydowanej romantyczce, wydawała się ideałem. Też chciałabym taka być. Odważna i bezkompromisowa, inteligentna i dowcipna, doceniana i brylująca w każdym towarzystwie. Marek i Marta świetnie się dogadywali, mieli mnóstwo wspólnych znajomych, więc i ja, siłą rzeczy, zostałam wprowadzona do ich grona. Spędzaliśmy razem dużo czasu, taki układ w ogóle mi nie przeszkadzał. Dobrze się z nimi czułam, schowana za plecami przebojowej Marty, pewna uczucia Marka, bawiłam się jak nigdy w życiu.
– Czy wy nigdy nie jesteście tylko we dwoje? Trzy osoby to tłum, jak mówią Anglicy – dokuczała mi Jolka, przyjaciółka z dzieciństwa, jedyna osoba, której czasem się zwierzałam.
– Jasne, że jesteśmy – zapewniłam ją żarliwie. – Ale czasem zabieramy jego siostrę, albo ona nas zaprasza. Wiesz, jak to w rodzinie.
– Właśnie nie wiem i trochę się dziwię – Jolka, szczęśliwa posiadaczka rodzeństwa, spojrzała na mnie nieodgadnionym wzrokiem. – Moi bracia nie biegają ze mną na randki.
– Różnie bywa, nie każde rodzeństwo jest tak zżyte, jak Marta z Markiem – odparłam zirytowana jej insynuacjami. – To chyba dobrze o nich świadczy?
– Uważaj na nią – poradziła Jolka. – Coś mi się wydaje, że może ci sprawić mnóstwo kłopotów.
Wcale tak nie sądziłam. Cieszyłam się, że w pakiecie z fajnym chłopakiem dostałam wymarzoną siostrę. Bardzo chciałam jej dorównać i zasłużyć na przyjaźń tak wspaniałej osoby.
Im nasz związek stawał się poważniejszy, tym gorzej Marta to znosiła
Czułam, że w moim życiu zachodzą zmiany. Związek z Markiem spowodował, że otworzyłam się na ludzi, nabrałam pewności siebie. Powoli parowała ze mnie nieśmiałość, która dotąd zatruwała mi życie. Niestety, zmiana mojej osobowości nie uszła uwagi Marty. Na jednym niebie nie mogą świecić dwa słońca, a tym niebem był, jak się okazało, Marek.
– Wychodzicie gdzieś? – Marta nabrała zwyczaju pojawiania się na progu pokoju brata, zaraz po moim przyjściu. Padała na fotel, zakładała nogę na nogę i wypytywała o plany, nie okazując chęci zostawienia nas samych choćby na chwilę. Wyglądało to tak, jakby pilnowała brata.
Nigdy wcześniej tak się nie zachowywała. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Przypomniałam sobie o ostrzeżeniu Jolki.
– Marek, czy zauważyłeś, że ostatnio wszędzie chodzimy we trójkę? – spytałam kiedyś ukochanego.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
– Kiedyś lubiłaś wypady z Martą?
– Ale teraz to nie tylko imprezy – upierałam się. – Spacer? Ależ oczywiście, twoja siostra chętnie się przewietrzy. Rowery? Wprost marzyła o tym od rana. Jest zawsze chętna i gotowa pójść z nami dokądkolwiek. Czy ona nie ma swojego życia?
– Nie wiedziałem, że ci to przeszkadza – Marek spojrzał na mnie niepewnie.
– Lubię Martę, ale ostatnio jest jej jakby za dużo. I zrobiła się trochę złośliwa. Udaję, że nie słyszę przytyków, jednak psuje mi to przyjemność przebywania w jej towarzystwie.
– Niczego nie zauważyłem – mój chłopak był autentycznie poruszony. – Skoro tak uważasz, to przecież nie musimy zabierać Marty.
Okazało się jednak, że to nie takie łatwe. Jeżeli udało nam się zmylić Martę, nasze słodkie sam na sam zwykle przerywał telefon od siostry Marka. Potrzebowała porady, pomocy albo tylko pogadać. Pod koniec rozmowy przepraszała, że przeszkodziła. Taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Miałem tego dość.
Musiałam z kimś o tym pogadać.
– Jest zwyczajnie zazdrosna – oceniła Jolka. – Dotąd nigdy nie myślała, że w życiu jej ukochanego braciszka pojawi się ktoś ważniejszy od niej.
– Ależ… Jolka, czy ty słyszysz, co mówisz? To brzmi jakoś tak… – plątałam się, nie mogąc zebrać myśli.
– Nijak nie brzmi, nie dopisuj scenariusza – zgasiła mnie Jolka. – Normalna rzecz. Ja też nie lubię, jak któryś z moich braci przyprowadza pannę. Wszystkie są głupie i nie można się z nimi dogadać. Ale to pewnie dlatego, że żadna fajna dziewczyna na nich nie poleci.
Parsknęłam śmiechem.
– Śmiej się, śmiej. Nie masz rodzeństwa i nie wiesz, jak trudno zaakceptować obcą babę, która pcha ci się do rodziny. Wierz mi, chętnie pogoniłabym jedną z drugą.
– Ale tego nie robisz?
– Skąd wiesz? – uśmiechnęła się zagadkowo Jolka. – Różnie bywa. Jeżeli tylko mam czas… A wracając do twoich problemów, powiedz, z Markiem to poważna sprawa?
– Jeszcze jak! – kiwnęłam głową i wyciągnęłam rękę.
Na serdecznym palcu połyskiwał skromny pierścionek.
– No nie, zaręczyliście się? I nic mi nie powiedziałaś? – jęknęła zazdrośnie Jolka.
– Teraz mówię. I zapraszam cię na ślub, za rok albo coś koło tego. Oczywiście, o ile Marta do tego dopuści.
– To siostrzyczka już wie?
– Pojęcia nie mam – wzruszyłam ramionami. – Ale pewnie Marek w końcu jej powiedział.
– Przygotuj się na ofensywę, ona wytoczy działa dużego kalibru, ja bym pewnie tak zrobiła.
Pomyślałam, że Jolka przesadza. Marta nie zniży się do takiego poziomu. Jeszcze nie tak dawno byłyśmy przyjaciółkami, powinna być zadowolona, że to akurat mnie Marek wybrał. Mogła trafić na gorszą bratową. Możliwe, że teraz jest trochę zazdrosna, ale nie będzie wiecznie się boczyć. Otrząśnie się z tego i znów będziemy w dobrych stosunkach.
Jeżeli miałam nadzieję na to, że Marta mnie zaakceptuje, to rodzinny przedślubny obiad całkiem je rozwiał… Zaprosiliśmy z Markiem naszych rodziców do restauracji. Miało być miło, przyjemnie, i pewnie tak by było, gdyby nie moja przyszła szwagierka…
Jedynym wyjściem było ograniczenie naszych kontaktów
– Wybraliście już druhny i drużbów? – spytała mama Marka. – Kto oprócz Martusi będzie wam świadkował?
– Mam być druhną na ich ślubie? Dziękuję, ale nie – siostra Marka miała bardzo nieprzyjemny wyraz twarzy. – Nie wiem, czy w ogóle będę mogła przyjść. Mam inne plany.
Zapadła cisza, którą można było kroić nożem. Zrobiło mi się gorąco, poczułam, że na policzki wypełza mi znienawidzony od dzieciństwa rumieniec.
– Marta! – głos przyszłej teściowej był jak świst bata.
– Co? Mam się cieszyć? Marek zasługuje na kogoś lepszego niż ta…
Marta nie dokończyła. Zerwała się od stołu i wybiegła. Nikt nie komentował jej zachowania. Byłam wdzięczna rodzicom za takt, i tak czułam się dostatecznie upokorzona. Widziałam, jak Marek zaciska szczęki.
– Przepraszam cię za jej wyskok – powiedział. – Nie wiem, co ją opętało, ale to się już nie powtórzy, obiecuję ci.
Nie mam pojęcia, jak to załatwił z siostrą, ale dotrzymał słowa. Widywałyśmy się tylko tyle, ile było potrzeba. Marta próbowała skorzystać nawet z tych nielicznych okazji, żeby mi dopiec. Unikałam jej, jak mogłam. Najpierw było mi przykro, że stanęłam między zżytym rodzeństwem, ale w końcu doszłam do wniosku, że to nie ja jestem winna. Szwagierka zachowywała się wrednie, jak dziecko, które zazdrości innemu cukierka. Na szczęście nie udało się jej popsuć naszego ślubu, chociaż pewnie miała na to ochotę. Mama Marka nie odstępowała jej na krok w czasie uroczystości, trzymając w ryzach żelaznym spojrzeniem. Byłam jej za to bardzo wdzięczna.
Kolejny rok minął szczęśliwie, zamieszkaliśmy na swoim i nie musiałam oglądać wojowniczej szwagierki. Marek spotykał się z nią czasem, ale ja nie chciałam. Uważałam, że aby zakopać wojenny topór, trzeba ochłonąć. Zajęta mężem i domem prawie zapomniałam o istnieniu Marty.
– Ona chce nam przedstawić chłopaka. – powiedział kiedyś Marek.
– Kto?
– Moja siostra. Podobno to coś poważnego. Zaprosiłem ich do nas…
Ścierpła mi skóra. Nie chciałam gościć szwagierki, ale było za późno, żeby znaleźć pretekst do odwołania wizyty. Zdenerwowana czekałam na moją prześladowczynię. Co wymyśli tym razem, żeby mi dopiec?
Ale Marta zachowywała się, jakby przeszła przemianę. Nie była dla mnie zbyt serdeczna, całą uwagę poświęciła Markowi, mogłam więc opuścić gardę i zająć się obserwacją jej chłopaka. „Jak dobrze pójdzie, dołączy do rodziny” – myślałam. Im bardziej mu się przyglądałam, tym mniej mi się podobał. Był małomówny i nijaki. „Co Marta w nim widzi? Może i jest wredna, ale to wspaniała dziewczyna. Zasługuje na kogoś lepsz…” Ugryzłam się w język.
Więcej prawdziwych historii:
„Chciał mnie zeswatać ze swoim bratem tylko po to, bym była bliżej. Gnojek od początku planował zdradzić żonę!”
„Od 4 lat mam romans, ale od męża odejdę dopiero, gdy nasze dzieci skończą liceum”
„Moja córka ma ADHD. Wszyscy mówią, że jest po prostu rozpuszczona, a ona naprawdę wymaga specjalnej uwagi”
„Na mieście mówią, że moja 15-letnia córka prowadza się ze starym dziadem. Muszę zareagować, zanim stanie się tragedia”