– Co powiesz na to? – zagadnął Michał, wpatrując się we mnie. – Moglibyśmy się gdzieś wybrać? Będzie fajnie. Wiesz, dotychczas wszystkie dziewczyny były zadowolone!
Na samą myśl o randce z nim czułam motyle w brzuchu. Choć mieliśmy się zobaczyć dopiero w weekend, już w środku tygodnia zaczęłam się szykować. Zdawałam sobie sprawę z jego popularności. Od momentu, kiedy Michał zaczął pracę w naszym biurze, każda pracownica przynajmniej raz dziennie wzdychała na jego widok. Damskie serca wrzały niczym woda przed zagotowaniem. Zarówno młodsze jak i starsze koleżanki, bez względu na wiek, mimowolnie poprawiały postawę, gdy mijał je na korytarzu albo jechał z nimi windą.
Michał był bardzo przystojny
Poruszył nasze emocje niczym gwałtowny przypływ, obudził pragnienia o prawdziwym uczuciu, dzięki niemu każdy poranek był pełen entuzjazmu... Rozpoczął się okres dokładnego malowania się, elegantszych ubrań i sięgania po drogie zapachy, których zwykle nie pozwalałyśmy sobie kupować!
Pomyślcie o facecie, który mógłby być modelem – wysoki na niemal dwa metry, z idealnie wyrzeźbionym ciałem, wprost emanujący testosteronem. Próżno szukać u niego choćby najmniejszej fałdki tłuszczu czy jakiejkolwiek skazy na perfekcyjnej cerze. Nie znajdziecie też w jego szafie luźnych swetrów, które miałyby cokolwiek ukrywać. Co więcej, jego dłonie i paznokcie prezentowały się lepiej niż u niejednej przedstawicielki płci pięknej, a gdy się uśmiechał, jego nieskazitelnie białe zęby błyszczały niczym u amerykańskiej gwiazdy filmowej.
Było coś takiego w Michale, że zawsze roztaczał wokół siebie przyjemną woń. Nigdy nie było od niego czuć papierosów ani przepoconych ubrań z poprzedniego dnia. Wyróżniał się perfekcyjną schludnością, świetnie dobranym strojem i prezencją nie do zarzucenia. Na dodatek emanował taką swobodą, że pozostali faceci w biurze mogli mu tylko pozazdrościć.
– Spokojnie – powtarzał. – Po co się stresować? Tylko się zmęczysz. Musisz w końcu pojąć, że nie ogarniesz wszystkiego na raz.
Nikt nie mógł zarzucić Michałowi lenistwa. Do dziś zastanawiam się, jakim cudem, ale z taką łatwością rozwijał się zawodowo i zdobywał kolejne osiągnięcia. To był po prostu fakt, którego nikt nie podważał. Zresztą, on sam by na to nie pozwolił.
– Przestań się krzywić – śmiał się. – I tak bez Michałka nie dasz sobie rady, bo kto jest najlepszy w całej ekipie? No dalej, głośniej! Michaaaał!
Randka była jak wygrana na loterii
„Spotkać się wieczorem z Michałem. Ojej!” – ta myśl mogła w każdej chwili się ziścić, więc my wszystkie byłyśmy w ciągłej gotowości, czekając na taką okazję.
On zawsze szukał dziewczyn z drugiego szeregu. Tych niewyróżniających się z tłumu, niepewnych siebie, zakompleksionych, ale za to pracowitych i spokojnych. Przy takich partnerkach błyszczał jak gwiazda na niebie – jakby celowo wybierał tło, na którym będzie mógł się wyróżniać. Ale czy powody jego wyborów były istotne? Tak czy siak, wszystkie dziewczyny marzyły o randce z nim i robiły, co mogły, żeby zwrócić jego uwagę. Nie byłam wyjątkiem i też bardzo chciałam, żeby mnie zauważył.
Trudno zaprzeczyć, że właśnie tak to wyglądało. Siedząc wygodnie w cieniu wielkiej paproci, wpatrywałam się w monitor i każdą wolną chwilę spędzałam na przeglądaniu stron z wróżbami, kartami i tarotem w internecie. Raz przepowiednie dawały nadzieję – mówiły, że będzie mój, że szczęście w miłości jest blisko... By za moment karty zupełnie zmieniły zdanie: tym razem się nie uda, ktoś inny krąży wokół niego, on się oddala, a jego uczucia są niedostępne!
Byłam w siódmym niebie, gdy zaproponował wspólne wyjście i kolację! Z wrażenia ledwo mogłam złapać oddech, a głos mi drżał, ale jakoś udało mi się odpowiedzieć: „Jasne, przyjdę!”. On wtedy, nie spuszczając ze mnie wzroku, powiedział cicho:
– Tylko zaplanuj wolne aż do poniedziałku. Łącznie z nocami.
„Rany, ależ oczywiście, że z nocami” – przeleciało mi przez myśl z entuzjazmem. W końcu jestem dorosłą kobietą i mam swoje pragnienia. A on jest tak cudownie męski, pociągający i czarujący. Na samo wyobrażenie jego ramion wokół mnie, jego pocałunków i pieszczot czuję, jak miękną mi nogi...
Chciałam być doskonale przygotowana
W czwartek wybrałam się do kosmetyczki na całościową pielęgnację. Skorzystałam z kilku zabiegów – między innymi z masażu, usuwania zbędnego owłosienia oraz kuracji na bazie alg morskich. Co prawda musiałam głębiej sięgnąć do portfela, ale rezultaty przeszły moje oczekiwania. Po wszystkim miałam niesamowicie delikatną skórę, a na dłoniach lśniły przepiękne, różowe paznokcie. Czułam się po prostu świetnie.
Postanowiłam w piątek zrobić zakupy i całkowicie odnowić swoją garderobę wraz z bielizną. Zależało mi, żeby każda rzecz była prosto ze sklepu. Zdecydowałam się na delikatną, przylegającą bieliznę z czarnej koronki, która świetnie modeluje sylwetkę. Do tego kupiłam prostą sukienkę z dzianiny w intensywnie czerwonym kolorze. Ten odcień zawsze sprawia, że wyglądam naprawdę dobrze.
Całą sobotę, od samego rana, stałam przed lustrem i analizowałam swój wygląd, szukając sposobów na poprawienie go. Postanowiłam odpuścić jedzenie, żeby szeroki pasek ładnie układał się na płaskim brzuchu. Najpierw długo moczyłam się w wannie, a potem jeszcze dłużej robiłam makijaż. Na rzęsy nałożyłam drogi tusz, dokładnie je rozdzielając i układając, żeby były gęste. Na powiece namalowałam delikatną linię, dzięki której moje oczy wydawały się większe i bardziej wyraziste. Na godzinę przed wyjściem byłam zadowolona z efektu.
To był moment
Gdy uporałam się ze wszystkim, zabrałam się za zrobienie herbaty z cytryną. W żołądku czułam nieprzyjemne skurcze – mieszanka stresu i pustego brzucha dawała o sobie znać. Wzięłam się za krojenie cytryny, robiąc to w taki sposób jak zwykle – w swoją stronę. Mama często powtarzała, że to niebezpieczne i mogę się zranić, ale jakoś nigdy mi się to nie przytrafiło. Czasem się zastanawiam, czy nie byłoby lepiej, gdyby jednak coś takiego się stało?
Niespodziewanie kwaśna cytryna prysnęła mi w pomalowane powieki. Na moment przestałam cokolwiek widzieć. Byłam jak ślepiec. Straciłam równowagę i wpadłam na szafkę. Nie dało się uniknąć tego, że zachybotała się, zrzucając przy okazji sporych rozmiarów dzbanek z gliny, w którym stały gałązki dzikiej róży z pomarańczowymi owocami. Czy ktoś z was kiedyś oberwał ciężkim wazonem w głowę? Nigdy? No to nawet sobie nie wyobrażacie, jaki to potworny ból.
Mama zastała mnie rozciągniętą na kuchennej posadzce. Byłam cała w okruchach gliny, które poprzylepiały się do moich ciuchów i włosów. Na opuchniętej twarzy miałam rozmazany makijaż – tusz, cienie i smugi po łzach. Po jakimś czasie zauważyła też czerwone plamy – to krew sączyła się z mojej zranionej głowy. Z trudem wsiadałam do taksówki, bo strasznie się denerwowałam tym, że muszę zdążyć na umówione wcześniej spotkanie. Dopiero w szpitalu, po otrzymaniu zastrzyku uspokajającego, poczułam się lepiej i przestałam się wszystkim przejmować.
Lekarz założył aż siedem szwów na mojej głowie. Do zabiegu konieczne było wycięcie sporego kawałka włosów na czubku. Musiałam często przemywać oczy i stosować krople. Niestety, przez to wszystko nie mogłam pójść na tak wyczekiwane spotkanie. Liczyłam, że Michał się odezwie i spyta co u mnie. Nie mogłam go sama powiadomić, bo nie zapisałam jego numeru telefonu, choć on mój miał. Jednak milczał, nie odezwał się ani tego wieczoru, ani następnego dnia.
Wyszło szydło z worka
Przez zawroty i drgawki musiałam w poniedziałek iść do lekarza, który wystawił mi zwolnienie z pracy. Diagnoza wykazała niewielkie wstrząśnienie mózgu i przez następny miesiąc nie mogłam pojawić się w pracy. Gdy w końcu wróciłam do firmy, Michała już tam nie zastałam. Żaden z pracowników nie wiedział, gdzie się podział, ani nie miał z nim żadnego kontaktu. Rozpłynął się w powietrzu niczym senne marzenie.
Minęło parę miesięcy, kiedy dostałam wezwanie z prokuratury. Na piśmie widniało tylko krótkie „Zapraszamy do złożenia zeznań...” i kompletnie nie miałam pojęcia, o co może chodzić. Przesłuchanie ciągnęło się w nieskończoność. Wypytywali mnie szczegółowo o wszystko, co łączyło mnie z Michałem – jak często się widywaliśmy i co mogę o nim powiedzieć. Niewiele mogłam wnieść do sprawy. Wyjaśniłam, że właściwie nic o nim nie wiem, bo nigdy się tak naprawdę nie spotykaliśmy – to był po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
– Co ty mówisz o nieszczęściu?! – początkujący adwokat poderwał się na krześle. – Kobieto, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakim fartem los cię obdarzył i od jakiego koszmaru cię uchronił.
W momencie gdy poznałam całą prawdę, kompletnie zaniemówiłam. Miałam wrażenie, że ktoś walnął mnie czymś potężnym w łeb. Poczułam się dokładnie tak samo, jak wtedy, kiedy ciężki wazon spadł mi na głowę.
Okazało się bowiem, że Michał regularnie umawiał się z różnymi kobietami. Swoim wdziękiem i czarującym zachowaniem zdobywał ich zaufanie, sypał miłymi słówkami, mamił obietnicami. Żadnej nie udało się oprzeć jego urokowi. Potem oszukiwał jest finansowo i znikał. Ja przez mój wypadek uniknęłam takiego losu.
Karolina, 27 lat
Czytaj także:
„Na górską wyprawę zapakowałam szpilki. Zamiast zrobić wrażenie na góralu, wyszłam na wielkomiejską idiotkę”
„Najchętniej schrupałabym przystojnego profesora jak korzenne ciasteczko. Lecz gdy zadzwonił telefon, zamarłam”
„Wspólny urlop miał naprawić nasz związek. Przez to, co się stało, okazał się gwoździem do trumny”