– Te dojazdy do pracy, dosłownie mnie wykończą – oznajmiłam donośnie, wkraczając do pokoju, a następnie z głośnym westchnieniem usiadłam na krześle przy biurku.
Mimo iż z Chorzowa, gdzie mieszkam, do Katowic, gdzie pracuje, dosłownie kilka przystanków autobusowych, to podróż do pracy często bywa dla mnie wyjątkowo uciążliwa. Ciasno, duszno, upalnie, brak miejsc do siedzenia... Kiedy więc Kaśka, która codziennie dojeżdżała do pracy z Bytomia przez Chorzów, zaoferowała, że może mnie odbierać z przystanku, ogromnie się ucieszyłam. I to nie ze względu na oszczędności, ale raczej dlatego, że jazda samochodem to zupełnie inny wymiar podróżowania.
– Serdecznie ci dziękuję – powiedziałam z radością, kiedy po raz pierwszy odwiozła mnie pod drzwi biura i zadeklarowała, że po zakończeniu pracy odwiezie mnie do domu.
Od tej pory regularnie podróżowałyśmy razem, co nie ukrywam, było dla mnie niezwykle wygodne. Któregoś dnia, przyszło mi do głowy, że powinnam się zrewanżować za jej dobroć. Taka już jestem – Nie lubię czuć się zobowiązana. Zdecydowałam się więc na zakup pudełka czekoladek. Wydawało mi się to dobrym rozwiązaniem.
– To w podziękowaniu za podwózkę – przekazałam jej prezent z uśmiechem.
Kaśka schowała bombonierkę
Dwa tygodnie później kupiłam jej w prezencie paczkę kawy. Czułam pod skórą, że samo dziękuje to zdecydowanie za mało, aby wyrazić swoją wdzięczność za codzienne podwózki. Chciałam się jej jakość zrewanżować. Oczywiście, myślałam o drobnych upominkach: paczce kawy lub czekoladzie.
Kaśka jak zwykle podziękowała, ale tym razem wyraźnie zaznaczyła, abym nie kupowała jej więcej kawy czy słodyczy, ponieważ jest na diecie, a dodatkowo zamiast kawy, zdecydowanie woli zieloną herbatę.
– W takim razie, następnym razem kupię twoją ulubioną herbatę – odpowiedziałam. Ciesząc się, że dzięki jej wskazówkom, kupię coś, co sprawi mojej koleżance przyjemność.
Jednak Kaśka natychmiast powiedziała, że największą radość sprawiłby jej... nowy tusz do rzęs!
– Właśnie mi się skończył, a w najbliższym czasie nie planuję wizyt w okolicznych drogeriach. Jeśli mogłabyś kupić mi czarny tusz, koniecznie wodoodporny – to jedyny, którego od zawsze używam. Byłabym ci bardzo zobowiązana i wdzięczna – dodała, podając nazwę firmy, która jej zdaniem produkuje najwyższej jakości tusz.
Kupiłam jej ten tusz, choć był bardzo drogi
Jej wyznanie nieco mnie zaskoczyło. Na początku nie do końca wiedziałam, jak zinterpretować jej uwagi, ale po głębszym zastanowieniu, zdałam sobie sprawę, że to w sumie dobrze, że wprost powiedziała mi, że nie interesują jej czekoladki czy kawa. "Łatwiej jest, kiedy ktoś bezpośrednio definiuje swoje oczekiwania, niż kiedy musi udawać, że cieszy się z prezentu, który dostał" – pomyślałam.
Ostatecznie kupiłam tusz, który „zamówiła” u mnie Kaśka. Była bardzo zadowolona. Nic w tym dziwnego, sam tusz był bowiem dość drogi. Oczywiście nie było mowy o zwrocie pieniędzy. Mimo że nasza wczorajsza dyskusja mogła sugerować, że ja kupię jej tusz, a ona odda mi za ten zakup, to obie doskonale rozumiałyśmy sytuację. Ten tusz to mój sposób na wyrażenie wdzięczności za regularne podwożenie do pracy. Uznałam, że nie ma w tym nic niewłaściwego.
Kilka dni później, Kaśka oznajmiła, że właśnie skończył się jej ulubiony lakier do włosów. Doskonale zrozumiałam tę subtelną aluzję. Bez zbędnej dyskusji, kupiłam produkt, który chciała, a następnego dnia, wsiadając do jej samochodu, z uśmiechem umieściłam zakupione przedmioty na tylnym siedzeniu pojazdu.
– O, jaka ty jesteś cudowna, bardzo ci dziękuję – wykrzyknęła moja towarzyszka podróży, szeroko się uśmiechając.
Innego dnia, gdy wracaliśmy z pracy, Kaśka skierowała dyskusje w stronę podkładów i pudrów do twarzy. Nie zdziwiło mnie to. Często omawiałyśmy najnowsze trendy w kosmetyce.
– Najbardziej lubię transparentne pudry, dzięki nim twarz ma taki bardziej naturalny odcień – wyznała moja przyjaciółka z pracy. Przyznałam jej rację, gdyż sama od dłuższego czasu korzystałam z takich produktów.
Z torebki wyjęłam puder. Chciałam jej pokazać, która marka według mnie, tworzy najlepsze kosmetyki. Gdy zatrzymałyśmy się na czerwonym świetle, Kaśka sięgnęła po kolorowe opakowanie z mojej torebki i delikatnie przypudrowała sobie twarz.
– Rzeczywiście. Jest wręcz doskonały! – stwierdziła i poprosiła, abym kupiła dla niej identyczny.
Zaczynam sądzić, że ona mnie wykorzystuje
Kosmetyk, mimo iż nie należał do najtańszych, już następnego dnia leżał na tylnym siedzeniu jej samochodu. Żeby go kupić dla Kaśki, musiałam zrezygnować z upatrzonej sukienki i naruszyć stan swoich oszczędności. Następnie dokupiłam dla niej i jej partnera, zestaw szczoteczek do zębów, lakier do manicure'u w stylu francuskim oraz piankę do stylizacji włosów.
– Jeżeli mogłabyś... kup dla mnie też zieloną herbatę, cukier i dwie drożdżówki – uśmiechnęła się do mnie dziś rano, gdy wysiadałyśmy z jej samochodu.
Właśnie miałam się udać do znajdującego się w pobliżu firmy sklepu, kiedy zaczepiła mnie Anka. Razem pracowałyśmy w jednym pokoju. Przeszła obok nas i pociągnęła mnie za rękaw w stronę palarni.
– Czy to zupełnie oszalałaś? – zapytała cicho, sugerując, że doskonale słyszała, o co prosiła mnie na parkingu Kaśka.
– Ale o co ci chodzi? – odparłam.
– Rozumiem: raz coś dla niej kupić. No może nawet dwa razy. Ale regularnie robić jej drogie zakupy w drogerii i teraz jeszcze biegać na jej życzenie do sklepu spożywczego? Kobieto, ogarnij się – Anka uderzyła się w czoło.
Dopiero wtedy otworzyły mi się oczy
Moja współpracowniczka, uświadomiła mi, że Kaśka, podwożąc mnie do pracy, nie musi modyfikować trasy, ani tracić czasu, ponieważ przystanek, z którego mnie odbiera, leży dokładnie na jej codziennej trasie. Uznałam, że Kaśka zdecydowanie przesadziła, oczekując ode mnie nieustannego okazywania wdzięczności i stale zwiększając swoje wymagania.
– Przecież to twoja przyjaciółka. I nie czuje się z tym źle? Ja nigdy nie wpadłabym na to, żeby kazać sobie kupować kosmetyki – zapewniła. Doskonale rozumiałam, co do mnie mówi. Mi też nie wpadłoby to do głowy.
Jednak Kaśka najwyraźniej nie widziała w tym nic złego. Nie czuła się ani zażenowana, czy zawstydzona. Kiedy po namyśle oznajmiłam jej, że od przyszłego miesiąca wracam do korzystania z autobusu, w żaden sposób nie skomentowała mojej decyzji. Nie próbowała mnie przekonać do wspólnych podróży. Nawet nie zapytała o powód mojej decyzji.
– Jak uważasz – odpowiedziała jedynie, marszcząc usta.
Mimo że korzystanie z podwózek oferowanych przez Kasię miało wiele zalet, jak komfort podróży i możliwość wysiadania tuż przed biurem, to jednak generowało też jedną kluczową wadę – z każdym dniem traciłam wiarę w altruistyczną przyjaźń. To skłoniło mnie do ostatecznego zrezygnowania z jej „pomocy”, która w istocie dała się przeliczyć na pieniądze.
Czytaj także:
„Zrujnowałem małżeństwo dla 20-letniej piękności. Ona zniknęła, ale po latach zapukał do mnie syn, owoc romansu z Agusią”
„Babcia przywiozła z sanatorium kochanka i coś jeszcze. Starowinka nie ma wstydu za grosz”
„W dniu rocznicy ślubu mąż przyznał, że mnie zdradza. Założyłam obcisłą kieckę, a on zaczął błagać mnie o wybaczenie”