Poznałem Kaśkę na domówce u kumpli. Dotarłem na miejsce z żoną, ale ona tradycyjnie już po chwili poszła plotkować z innymi, znikając gdzieś w gąszczu ludzi. Kaśka za to przyszła sama i miałem wrażenie, że dla wszystkich jest tu obca. Zdecydowałem się do niej zagadać i rozmawiało się tak dobrze, że spędziliśmy razem większość imprezy. Wyszło na jaw, że obydwoje zajmujemy się reklamą, więc gadka szła nam jak po maśle i ciągle mieliśmy o czym mówić.
– Słuchaj, jak ona sobie ubzdura, że chce jakiegoś gościa, to zrobi wszystko, żeby go zdobyć. Nic ją nie powstrzyma. Lepiej się zmywaj, dopóki masz okazję – szepnął mi gospodarz imprezy, kiedy podszedłem do barku po kolejne napoje.
Nie uwierzyłem mu
– Daj spokój, gadasz głupoty – machnąłem lekceważąco ręką.
Przecież rozmawialiśmy sobie po koleżeńsku. Nic więcej. Kiedy impreza dobiegała końca, jak to zazwyczaj ma miejsce, daliśmy sobie nawzajem swoje numery telefonów. Sądziłem, że na tym zakończy się nasza relacja. Tydzień później zadzwonił telefon. Nie rozpoznałem jej od razu. Dopiero jak napomknęła o tej imprezie, to mi się przypomniało.
– Cześć, co u ciebie? – zagadnąłem.
– Słuchaj, mam kłopot. Robię jedną reklamą i coś mi nie idzie. Może mógłbyś mi pomóc?
– Czemu dzwonisz właśnie do mnie? – zaskoczony zapytałem.
– Trochę się o tobie dowiedziałam. Ludzie z branży mówią, że podobno jesteś jednym z tych najlepszych w swoim fachu.
– Serio? No to zobaczę, co da się zrobić – odpowiedziałem.
Słysząc takie słowa, nie mogłem odmówić. Spotkaliśmy się w małej kafejce. Na początku rozmawialiśmy o pracy, ale później przerzuciliśmy się na bardziej osobiste tematy. Kasia chciała dowiedzieć się o mnie dosłownie wszystkiego – jakie potrawy lubię, co mnie pasjonuje, jakie mam nawyki.
Czułem się mile połechtany jej zaciekawieniem moją osobą, więc wyjawiłem jej niemal każdy szczegół mojego życia, niczym na spowiedzi. Ona zaś chłonęła każde moje słowo z ogromną ciekawością. Gdy po trzech godzinach zacząłem szykować się do wyjścia, wcale nie wyglądała na zadowoloną tą perspektywą.
– Wiesz, tak się miło gada, a ty już musisz lecieć? Szkoda – westchnęła, robiąc nieszczęśliwą minę.
– Wybacz, ale niestety tak. Ewelina i tak da mi popalić. Wiecznie narzeka, że w ciągu tygodnia ledwo mnie widzi.
– Ach, faktycznie… Wyleciało mi z głowy, że masz żonę. A gdybym potrzebowała jeszcze jakiejś rady w pracy, to mogę do ciebie zadzwonić?
– Jasne, chętnie ci pomogę.
Byłem wtedy szczery. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to mogłoby przerodzić się w romans. Po pierwsze, kochałem żonę, a po drugie, Kaśka zupełnie nie była w moim typie. Jednak jej zaciekawienie moją osobą i słowa uznania mile połaskotały moje samcze ego. Pomyślałem, że od czasu do czasu przyjemnie będzie usłyszeć parę ciepłych słów na własny temat.
Zabieraj te ręce! Muszę już wracać
Wydzwaniała do mnie non stop. Najpierw niby w kwestiach zawodowych, a potem ot tak, po prostu zapraszała na kawę. Odwdzięczałem się, zapraszając ją w to samo miejsce. Zawsze szliśmy do tej samej kawiarni. Ani słowem nie wspominałem o tym Ewelinie.
Choć sumienie miałem czyste, doskonale wiedziałem, jak to zazwyczaj bywa. Niewiele kobiet wierzy, że przyjaźń między mężczyzną a kobietą jest możliwa. Zdecydowana większość od razu doszukuje się w tym czegoś podejrzanego, węszy jakieś matactwo. Doszedłem zatem do wniosku, że najlepiej będzie nie zdradzać żonie faktu, że kumpluje się z Kasią.
Za każdym razem, kiedy małżonka dopytywała, czemu wracam do domu sporo po czasie, kłamałem jak z nut, że albo prezes zarzucił mnie jakąś pilną robotą i musiałem być na posterunku dłużej, albo że miałem nieplanowane, ale ważne spotkanie z kontrahentem. W głębi duszy byłem przekonany, że dobrze robię i w tej konkretnej sytuacji lepiej trochę nagiąć rzeczywistość niż powiedzieć całą prawdę. Po co niepotrzebnie denerwować moją kobietę?
Kaśka i ja spotkaliśmy się już wiele razy w kawiarence, aż pewnego dnia otrzymałem od niej zaproszenie na kolację do jej mieszkania. Nie zastanawiając się długo, zgodziłem się. Możecie być pewni lub nie, ale przysięgam, że kompletnie nie przyszło mi do głowy, że może coś knuć. W końcu była świadoma mojego małżeństwa.
Spodziewałem się, że jak zawsze zjemy smaczną kolację, pogawędzimy trochę i na tym zakończy się ten wieczór. Kupiłem butelkę porządnego wina i stawiłem się u niej w domu o ustalonej porze. Z początku nic nie zapowiadało żadnych niespodzianek. Jedliśmy, prowadząc przyjemną rozmowę. Jednak kiedy zacząłem szykować się do wyjścia, Kaśka ni stąd, ni zowąd zaczęła zachowywać się inaczej niż zwykle.
– Hola, hola, mój drogi. Nigdzie się stąd nie ruszysz. Chyba nie planujesz zrujnować tego wspaniałego wieczoru? – powiedziała, zastawiając mi przejście.
– Wybacz, ale robi się naprawdę późno. Ewelina pewnie się martwi… – odpowiedziałem. Kaśka zrobiła się cała purpurowa.
– A co mnie interesuje ta cała Ewelina? Ani mi się waż więcej o niej gadać! – wydarła się.
– Słucham? O co ci teraz chodzi? – zaskoczyła mnie ta niekontrolowana reakcja.
– No weź, nie udawaj głupa… Oboje zdajemy sobie sprawę, że ty i twoja żona kompletnie do siebie nie pasujecie. Gdyby było inaczej, to byś się ze mną tak często nie widywał i nie okłamywał żonki, że siedzisz na jakimś firmowym zebraniu! – odrzekła i wtuliła się we mnie.
Ta sytuacja mocno mnie zaniepokoiła
– Odpuść sobie... Jesteś naprawdę bardzo atrakcyjną dziewczyną, jednak... Jak pewnie wiesz, jestem zakochany w swojej żonie. I serio muszę się zmywać – wyrwałem się z jej ramion i skierowałem się do wyjścia. Chwyciła mnie za dłoń.
– Jeżeli w tej chwili opuścisz to miejsce, to srogo tego pożałujesz. Nie znoszę, gdy ktoś się ze mną bawi w kotka i myszkę – wycedziła, zaciskając zęby.
Uwolniłem rękę z jej uścisku i chwyciłem za klamkę.
– Daj spokój, nie rób z siebie pośmiewiska. Niby co mi zrobisz? – parsknąłem śmiechem i ulotniłem się.
Po powrocie do mieszkania usunąłem z komórki kontakt do Katarzyny. Nie planowałem już się z nią spotykać. Liczyłem, że ona również wyrzuci mnie z pamięci. Niestety, sprawy potoczyły się inaczej.
Parę dni od tego pechowego wieczoru, gdy wróciłem do domu kompletnie padnięty po ciężkim dniu w robocie, bo mieliśmy tam totalny młyn, przekroczyłem próg mieszkania i... zobaczyłem Ewelinę, która pakowała swoje rzeczy do torby.
– Co robisz? Dokądś się wybierasz? – zapytałem ze zdziwieniem, na co podniosła wzrok.
Dostrzegłem, że jej oczy są spuchnięte.
– To nie ja, ale ty – odpowiedziała.
– Ja? Nigdzie się nie wybieram… Hej, czy ty płakałaś?
– Tak. Płakałam. Tyle łez wypłakałam, że teraz już nie mam czym płakać.
– Ale dlaczego?
– Ponieważ wyszło na jaw, że mój kochany mąż, któremu ślepo wierzyłam, to w rzeczywistości skończony drań, kłamca i zdrajca!
– Słucham?!
– Odwiedziła mnie pani Katarzyna.
– Kto? – wytrzeszczyłem gały.
– Pani Katarzyna. A nie, przepraszam, twoja Kasia… Pogadałyśmy ze sobą dłuższą chwilę i wyjawiła mi prawdę jak na spowiedzi.
– Jaką prawdę?
– Nie udawaj, że nie wiesz. Że od jakiegoś czasu regularnie się widujecie, nie potraficie bez siebie żyć i planujesz mnie zostawić. Więc postanowiłam ci to ułatwić – domknęła bagaż i umieściła go obok wyjścia.
– Ale to totalne kłamstwo!
– Naprawdę? Chcesz mi wmówić, że jej nie znasz i nigdy w życiu jej nie spotkałeś?
– Owszem, znam ją i parę razy umówiliśmy się w kawiarni, żeby przedyskutować kwestie zawodowe. Nic poza tym!
– Jedynie w kawiarni? Bo dotarły do mnie słuchy, że ostatnio byłeś zaproszony do niej na romantyczną kolację ze świecami.
– Słuchaj, faktycznie tam byłem, przyznaję. Ale tylko na chwilę, coś przekąsiłem i od razu się zmyłem, daję słowo.
– I ja mam w to uwierzyć?
– Mówię ci jak było! Prawda jest taka, że Kaśka próbowała mnie poderwać. Ale spławiłem ją, mówiąc wprost, że nic z tego i się zmyłem. Od tego czasu nie mieliśmy ze sobą kontaktu.
– Doprawdy? Bo ona opowiada zupełnie inną wersję!
– Plecie trzy po trzy. Dałem jej kosza, więc teraz próbuje się odegrać. Nie dostrzegasz tego? – pytałem podniesionym głosem, nie mogąc zapanować nad emocjami.
Chwilę się zamyśliła.
– Nie. I wiesz czemu? Gdyby to faktycznie były niewinne spotkania, to byś mi po prostu o nich powiedział, a nie wymyślał jakieś brednie o firmowych naradach. Skoro wolisz dalej mnie okłamywać, to lepiej idź już do tej swojej Kasi – oznajmiła stanowczo.
– Ty tak na serio? – nie docierało do mnie, że to wszystko dzieje się w rzeczywistości.
– Jak najbardziej – odrzekła i wypchnęła mnie za drzwi na klatkę schodową.
Nim się obejrzałem, już trzasnęła drzwiami i przekręciła klucz w zamku. Dobijałem się jak oszalały, ale nic to nie dało. Nie pojechałem do Kaśki. Jakbym wtedy wpadł na tę zołzę, to chyba bym ją stłukł na kwaśne jabłko.
Postanowiłem zatrzymać się u kolegi. Miałem w planach zostać u niego jedną noc, maksymalnie dwie i wrócić do domu. Byłem przekonany, że gdy Ewelina poukłada sobie wszystko w swojej głowie, to dotrze do niej, że mówiłem prawdę. I przybiegnie do mnie, żeby mnie przeprosić. Ale już minęły dwa tygodnie, a ona jakoś nie kwapi się z tymi przeprosinami.
Co więcej, nie chce mnie widzieć. Mówi, że rozwód to jedyne wyjście. A jakby tego było mało, to jeszcze Kaśka non stop do mnie wydzwania i ględzi, że teraz, gdy między mną a Eweliną wszystko skończone, to możemy zacząć wszystko od nowa. Razem! Ale ja wcale nie mam ochoty na jakieś durne nowe początki. Ja po prostu chcę z powrotem do domu. Tylko kompletnie nie mam pojęcia, co zrobić, żeby żona wreszcie uwierzyła, że dla mnie liczy się tylko ona…
Marek, 35 lat
Czytaj także:
„Myślałem, że spotkałem idealną kobietę, a ja byłem dla niej chodzącym portfelem. Babki kochają tylko pieniądze”
„Żona nie wie, że kłamię jak najęty, a moje nadgodziny mają długie nogi, którym nie mogę się oprzeć”
„Chłopak na urodziny podarował mi środkowy palec. Nie płakałam zbyt długo, bo słone łzy ocierał mi kochanek z pociągu”