„Gdyby nie metamorfoza, Karolina wciąż byłaby szarą myszką. Dzięki zmianie, świat padł jej do stóp”

metamorfoza kobiety fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Nie chodziło tylko o asymetryczną fryzurę, w której wyglądała zadziornie i seksownie. Cała się zmieniła”.
/ 15.10.2023 10:30
metamorfoza kobiety fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

W drzwiach pojawiła się Karolina. Punktualnie jak zwykle. Przychodziła do mnie od wielu lat, zawsze w sobotę. Na mycie głowy. Prozaiczna czynność, nie na miarę mistrza fryzjerskiego. Nie w tym konkretnym wypadku.

Jej włosy budziły zachwyt

– Witaj Karolinko, rozgość się – powiedziałem do niej z uśmiechem.
Miała dwadzieścia sześć lat, ale wciąż wyglądała jak nastolatka.

– Dzień dobry – odparła i skierowała się w stronę fotela przy umywalce.

Musiała ominąć chłopaka z dredami, bo zamarł pośrodku lokalu, gapiąc się na nią, a raczej na jej włosy.

Na co dzień Karolina nosiła warkocz, gruby u nasady jak nadgarstek. Teraz gęste, rozpuszczone ciemnoblond sploty sięgały kolan. Pyzata Karolinka nie była może specjalnie ładna i brakowało jej ikry, jak twierdziła Mariola, moja pracownica, ale miała najpiękniejsze włosy, jakie w życiu widziałem.

– Ja cię kręcę, ale pióra! – Chyba od przedszkola je hodowałaś? – westchnął z podziwem chłopak, patrząc, jak dziewczyna owija włosy wokół przedramienia, a potem siada i zsuwa je do umywalki. Wypełniły całą przestrzeń ceramicznej misy. 

– Właśnie tak – mruknęła.

Przywykła do zachwytów pod adresem swoich włosów. Chłopak jednak zaskoczył nas oboje.

– I co, nie znudziły ci się? – spytał. – Tyle lat w jednej fryzurze… Nie kusiło cię, by je ściąć?

– Czy mnie kusiło? – powtórzyła wolno Karolina, zerkając na mnie, a ja poczułem przykre ukłucie wyrzutów sumienia.

– Owszem, raz, ale mi odradzono. Pewnie słusznie, choć są kłopotliwe i czasochłonne w pielęgnacji. Dlatego od lat przychodzę do pana Staszka na mycie, podcinanie i suszenie. Jednak ściąć zupełnie…? Nie wiem, czułabym się bez nich jakby naga. – westchnęła.

Mogła na nich zarobić

– No, na pewno lżejsza! – parsknął chłopak. – Wiem, że włosy nie są specjalnie ciężkie, ale twoje z półtora kilo ważą jak nic! Mogłabyś zarobić ładny grosz, zdajesz sobie sprawę?

– Zarobić? – zaciekawiła się Karolinka. – To prawda, panie Staszku?

– Tak – zgodziłem się niechętnie, podchodząc do umywalki i sięgając do kranu. – Ładne, niefarbowane włosy są w cenie. Znam parę firm, które je skupują. Im dłuższe i zdrowsze, tym więcej płacą. Ale ty chyba nie musisz zdobywać gotówki w ten sposób?

Karolinka była technikiem dentystycznym i pracowała w prywatnym zakładzie ortodontycznym.

– No niby nie muszę… – potwierdziła, odchylając głowę do tyłu.

Była dziwnie milcząca

Odkręciłem wodę, co ucięło dalsze spekulacje i natrętny młodzian wreszcie sobie poszedł. Niestety, sympatyczną atmosferę cotygodniowych spotkań diabli wzięli. Karolina zamknęła oczy i pogrążyła się w myślach. Jakby rozważała jego słowa…

Zwykle w trakcie półtoragodzinnych zabiegów rozmawialiśmy o tym i owym, jak to u fryzjera. O jej pracy, dobrze płatnej, ale średnio inspirującej, więc chciała wymyślić sobie jakieś ciekawe hobby. O jej nerwowej matce, którą hałaśliwy pies nowych sąsiadów doprowadzał do szału, o przeciągających się poszukiwaniach własnego mieszkania, bo to nieładne, a tamto za drogie i o narzeczonym, zwlekającym ze ślubem, gdyż najpierw awans i podwyżka. A nawet o wymarzonych wakacjach, gdzieś daleko, za granicą, ale pewnie guzik z tego wyjdzie, skoro nawet do rajdu wokół Polski nie umiała się zmobilizować.

„Taka ze mnie podróżniczka, palcem po mapie” – żartowała. Nie żaliła się na swój los, wszak zawsze mogłoby być gorzej, i starała się cieszyć z tego, co ma. Zwykle jej wierzyłem, dziś chyba by mi się nie udało. Więc może lepiej, że milczała.

To przeze mnie nie ścięła włosów

Po jej wyjściu Marcelina wywróciła oczami i skomentowała:

– W życiu się nie zdecyduje. Za żadne pieniądze! Nie zaryzykuje takiej odmiany. A szkoda. Do jej okrągłej jak naleśnik twarzy długie włosy nie pasują. Pan uważa je za ósmy cud świata, ale lepiej by jej było w krótkich. Jakaś fikuśna grzywka, wycieniowany tył, boczki  nachodzące na policzki. Od razu dziewczyna nabrałaby charakteru, bo teraz panna Karolinka jest tylko dodatkiem do swoich pięknych włosów. Powinno być na odwrót, no nie? Naprawdę kiedyś chciała je obciąć? Szkoda, że się rozmyśliła… Może nie tylko ona, ale też jej nudnawe życie inaczej by wyglądało.

Tym ostatnim zdaniem uderzyła w sedno moich rozterek. Bo to ja odwiodłem ówczesną nastolatkę od obcięcia włosów. Nie znałem jej, dopiero co sprowadziła się z matką w tę okolicę. Weszła do zakładu pod wpływem impulsu i kazała ciąć.

– Ale… dlaczego? – spytałem, ważąc w dłoniach gruby warkocz.

– Bo mam dosyć tych kłaków! Kupa z nimi roboty. Lubię chodzić na pływalnię, a zakładanie czepka to koszmar. Nie mieszczą się przeklęte kudły! Wysuszyć porządnie też się ich nie da, więc wciąż się przeziębiam. Potem matka marudzi…

– A nie będzie marudzić, jak je zetniesz? – zdziwiłem się.

– Będzie. Uważa je za mój jedyny atut, bo urodę i charakter odziedziczyłam po tacie, co ostatnio wciąż podkreśla. Rozumiem, że odreagowuje stres, ale czemu na mnie? Zresztą, to moje włosy! Mogę z nimi zrobić, co chcę! Oni też mnie nie pytali o zdanie, gdy się rozwodzili i zamieniali mieszkanie na dwa mniejsze.

Żal mi było rozgoryczonej dziewczyny, ale jej włosów bardziej.

– Zastanów się – powiedziałem. – Porozmawiaj z mamą, i jak wciąż będziesz pewna swego, wtedy…– wzruszyłem ramionami. – Choć moim zdaniem to zbrodnia ścinać takie piękne włosy. Zwłaszcza na złość rodzicom. Przemyśl sprawę, żebyś potem nie żałowała.

Może źle zrobiłem?

Udało mi się ją przekonać. Na tyle skutecznie, że nigdy więcej do kwestii ścięcia włosów nie wracaliśmy. Byłem z siebie bardzo zadowolony. Uratowałem wspaniałe włosy i zyskałem nową klientkę, bo odtąd dziewczyna regularnie do mnie przychodziła. Poczucie winy pojawiło się później, gdy po kolejnym wiosennym zapaleniu oskrzeli Karolinka ostatecznie zrezygnowała z pływalni.

Obawiałem się, że tłumiąc jej młodzieńczy bunt w zarodku, zdusiłem także jej ducha walki. Z biegiem lat stawała się coraz bardziej ostrożna i zachowawcza. Unikała zmian lub je odwlekała, bo wcale nie musiały się okazać zmianami na lepsze. Niestety, w kwestii włosów Marcelina miała rację. Patrząc bez sentymentów, obiektywnym fryzjerskim okiem, sam wiedziałem, że dorosłej Karolinie zdecydowanie lepiej byłoby w krótkiej czuprynie.

Marcelinę kompletnie zatkało, gdy dwa dni później, nie czekając do kolejnej soboty, Karolina siadła na moim fotelu i powiedziała krótko:

– Tniemy!

– Czyli jednak się zdecydowałaś? – spytałem spokojnie.

– Tak. Naprawdę mam ich dość. Tym razem nikt nie odwiedzie mnie od postanowienia. I wcale nie chcę ich sprzedawać. Może Pan z nimi zrobić, co chce.

– Naprawdę? – musiałem się upewnić.

– Nie, to tylko pretekst. Chcę być… lżejsza – uśmiechnęła się.

Stała się inną kobietą

Spotkałem ją znowu dopiero siedem miesięcy później. Wynajęła mieszkanie i przeprowadziła się na drugi koniec miasta. Tego dnia odwiedziła mnie, by osobiście wręczyć zawiadomienie o swoim ślubie i pochwalić się nową, awangardową fryzurą.

Dawna Karolina pewnie bałaby się mnie urazić, prezentując dzieło innego mistrza. Ta obecna nie miała takich oporów. A ja się wcale nie obraziłem, bo aż miło było na nią popatrzeć. Nie chodziło tylko o asymetryczną fryzurę, w której wyglądała zadziornie i seksownie. Cała się zmieniła – jej strój, dorosły makijaż, sposób, w jaki się poruszała i mówiła.

W oczach miała iskry, gdy opowiadała, że w podróż poślubną wybierają się nad Morze Czarne, gdzie zamierza przetestować swoje nowe umiejętności i zrobić kurs nurkowania. Zuch dziewczyna! Nie, przepraszam – kobieta. Młoda, ładna, otwarta na nowe możliwości. Pozbywając się warkocza, Karolina naprawdę stała się lżejsza i… pofrunęła. Jestem fryzjerem starej daty, ale wiem, że zawsze kobieta od zmiany fryzury zaczyna zmiany w życiu. I tak się stało tym razem.

Czytaj także: „Moja babcia namówiła narzeczonego, by mi się oświadczył. Po ślubie szybko wyszło na jaw, że nic nas nie łączy” „Wpadłem w pachnące drogimi perfumami bagno pożądania. Ta kobieta bawiła się mną i czułem, że to nie przypadek”
„Po zdradzie byłej żony, wszędzie węszyłem zdradę. Wpadałem w szał, gdy jakiś chłop łypał okiem na moją partnerkę”

Redakcja poleca

REKLAMA