Kacper i ja to była miłość od pierwszego wejrzenia. Spojrzeliśmy na siebie, zamieniliśmy kilka słów i już wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Po pierwszym spotkaniu byliśmy parą, po miesiącu się do mnie wprowadził.
Byłam pewna, że spędzimy razem resztę swoich dni…
Gdy poznałam Kacpra, spotykał się jeszcze z jakąś panienką. Przyznał mi się do tego już pierwszego dnia znajomości. Wcale się tym nie przejęłam. Czułam, że teraz to ja jestem dla niego najważniejsza, i szybko zakończy tamten związek. Nie zawiodłam się, kilka dni później oznajmił, że rozstał się z tą Iwoną.
– Jest tylko jeden problem – zająknął się.
– Jaki?
– Iwona jest w ciąży. W trzecim miesiącu.
– O rany! I pozwoliła ci tak po prostu odejść?
– Nie kocham jej, między nami wszystko skończone – odparł. – Obiecałem jednak, że będę jej pomagał, a jak urodzi dziecko, płacił alimenty. Chyba nie masz nic przeciwko temu?
– Oczywiście, że nie! – zapewniłam gorąco.
Cieszyłam się, że jednak wybrał mnie
Kiedy już Kacper przeprowadził się do mnie, myślałam, że będziemy spędzać razem każdą wolną chwilę. Po pracy wyjdziemy do miasta, do znajomych lub po prostu posiedzimy we dwójkę przed telewizorem. Niestety, Iwona nie dawała nam spokoju. Prawie codziennie wydzwaniała do Kacpra i prosiła o pomoc. A to zakupy trzeba było jej przywieźć, a to do lekarza z nią pojechać, łóżeczko dla malucha złożyć… Wymyślała setki powodów, byle tylko się zobaczyć z Kacprem. Doprowadzało mnie to do białej gorączki, ale starałam się trzymać nerwy na wodzy. Nie chciałam uchodzić za jędzę bez serca.
Któregoś dnia jednak nie wytrzymałam. Gdy po raz kolejny Kacper szybko zjadł kolację i oświadczył, że jedzie do byłej, wybuchnęłam.
– Słuchaj, czy ty na pewno zerwałeś z Iwoną? Bo moim zdaniem ciągle jesteście parą! – wrzasnęłam.
– O co ci chodzi? – był zdumiony.
– O to, że spędzasz z nią więcej czasu niż ze mną! Wystarczy, że zadzwoni, zajęczy, że czegoś potrzebuje, a ty już pędzisz do niej na złamanie karku!
– A co w tym dziwnego? Przecież jest w ciąży, nie ma rodziny. Gdybym zostawił ją samą, czułbym się jak ostatnie bydlę. Zresztą uprzedzałem cię, że będę Iwonie pomagał. Pamiętasz? Powiedziałaś, że nie masz nic przeciwko temu. Czyżbyś teraz zmieniła zdanie? – wpatrywał się we mnie.
– Nie, jasne że nie – wykrztusiłam. – Po prostu jest mi przykro, że ciągle cię nie ma.
– Wytrzymaj jeszcze troszkę. Jak maluch będzie już na świecie, wszystko nadrobimy.
Cmoknął mnie w policzek i wyszedł.
Iwona urodziła kilka tygodni później.
Była wezwała go w środku nocy, gdy poczuła, że się zaczyna. Miałam nadzieję, że tylko ją odwiezie do szpitala i zaraz wróci, ale nie, został do końca. Gdy wreszcie zjawił się w domu, z wypiekami na twarzy opowiadał, że przez cały czas był przy Iwonie, wspierał ją i uspokajał, a na koniec przeciął pępowinę. Przyznaję, poczułam ukłucie zazdrości.
– Pięknie, bardzo pięknie. Jak przykładny, dobry, kochający mąż! Wzruszenie odbiera mi głos – wysyczałam.
– O Boże, znowu zaczynasz? Przecież nieraz ci powtarzałem, że kocham tylko ciebie! – wzniósł oczy do góry.
– Niczego nie zaczynam. Po prostu mówię, co myślę! – odparowałam.
– To zamilknij, błagam cię. Kilka godzin temu urodził mi się syn.To najpiękniejszy dzień w moim życiu! Dlaczego do cholery chcesz mi go zepsuć? – popatrzył na mnie z wyrzutem.
Zaczął obdzwaniać kumpli, chwaląc się, że został ojcem
Zamknęłam się wtedy w łazience i ryczałam jak bóbr chyba z godzinę. Bolało mnie, że Kacper myśli tylko o swoim synu i nie liczy się z moimi uczuciami. W pewnym momencie chciałam nawet wybiec z łazienki i wrzasnąć, żeby wracał do Iwony i Kuby, ale się powstrzymałam. Kochałam go i nie chciałam stracić. Otarłam więc łzy i wróciłam do pokoju.
– Gratuluję. Cieszę się, że wszystko poszło dobrze – wykrztusiłam.
– Naprawdę? – ucieszył się.
– Naprawdę. Mam tylko nadzieję, że teraz, gdy mały jest już na świecie, znajdziesz dla mnie trochę więcej czasu.
– Oczywiście, kochanie. Przecież ci to obiecałem. A ja nigdy nie rzucam słów na wiatr – stwierdził i przytulił mnie.
A to cwaniara! Chce sobie ułożyć życie moim kosztem
Kacper dotrzymał słowa. Jeździł do synka najwyżej dwa razy w tygodniu. Jego matka oczywiście wydzwaniała i domagała się częstszych wizyt, ale mój facet grzecznie i stanowczo odmawiał. Uległ tylko raz, kiedy mały zachorował i trzeba go było zawieźć do szpitala. Byłam taka szczęśliwa. W końcu dotarło do mnie, że Kuba i Iwona nie są dla mnie żadnym zagrożeniem, że mój ukochany naprawdę chce być ze mną.
I pewnie pławiłabym się w tym szczęściu do dziś, gdyby nie tamta rozmowa. To było miesiąc temu, w niedzielę. Kacper jak zwykle pojechał w odwiedziny do Kuby. Wrócił bardzo późnym wieczorem. Potwornie zdenerwowany.
– Co się stało? – przestraszyłam się.
– Iwona powiedziała mi, że wyjeżdża na stałe do Australii! – wypalił. – Nic nie wspominałeś, że ma takie plany…
– Bo nie wiedziałem! Dopiero dziś się przyznała. Oświadczyła, że poznała jakiegoś Johna, zakochała się w nim jak wariatka i najdalej za pół roku opuszcza nasz kochany kraj.
– O kurczę, a co będzie z Kubą? Z tego, co wiem, jako jego ojciec musisz wyrazić zgodę na jego wyjazd za granicę.
– Dokładnie. Bez mojego podpisu Iwona nie dostanie paszportu dla małego i nie wsiądzie z nim do samolotu.
– No to masz twardy orzech do zgryzienia. Australia jest bardzo daleko… Nie będziesz go widywał… To pewnie dla ciebie bardzo trudne…
– Wszystko wskazuje na to, że jednak będę widywał Kubusia. I to codziennie – wykrztusił.
– Nie rozumiem… Ty też wyjeżdżasz do Australii? – zamarłam.
– Iwona nie zamierza go ze sobą zabrać!
– Słucham?
– Stwierdziła, że ten jej John nie lubi dzieci, nie chce ich mieć. I w związku z tym ona zostawi Kubę pod moją opieką.
– A to wredna s***! Co z niej za matka!
– Też jej tak powiedziałem. A Iwona mi na to, że nie mam prawa jej oceniać, że przecież przez rok sama zajmowała się małym, a ja byłem tylko niedzielnym tatusiem. Teraz mam szansę się wykazać…
– Chyba się nie zgodziłeś?
– Zgodziłem.
– Żartujesz, prawda?
– Nie żartuję. Przecież to mój syn. Kocham go. Nie pozwolę, żeby trafił do obcych. I mam nadzieję, że ty też nie.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam
Przez dłuższą chwilę tylko wpatrywałam się więc w Kacpra szeroko otwartymi oczami. Kiedy już jednak trochę ochłonęłam, wrzasnęłam:
– Zwariowałeś? Nie możesz mnie stawiać przed faktem dokonanym! Przecież ja nawet nie znam twojego synka!
– To poznasz. Przywiozę go do nas w najbliższy weekend. To naprawdę kochane i słodkie dziecko. Wierzę, że możemy stworzyć razem szczęśliwą rodzinę – odparł Kacper.
Tak mnie przekonywał, tak naciskał, że w końcu się zgodziłam. Nie miałam siły się z nim kłócić. Czułam, że cokolwiek bym powiedziała, on i tak postawi na swoim. Kuba spędził u nas trzy kolejne weekendy. Okazało się, że to rzeczywiście fajne i grzeczne dziecko. Mimo to nie potrafiłam się do niego przekonać. Starałam się być serdeczna, przyjacielska, ale wychodziło mi to bardzo mizernie.
Mały chyba to wyczuł, bo odwracał się ode mnie z płaczem i wtulał w ojca. Kacper pocieszał mnie, że z czasem polubię, a nawet pokocham jego synka, ale było dokładnie odwrotnie. Ten dzieciak coraz bardziej mnie denerwował. Gdy patrzyłam, jak Kacper się z nim bawił, przytulał, czułam ogromną złość i zazdrość. Miałam już dość tej męczarni. Po ostatniej wizycie Kuby postanowiłam porozmawiać z Kacprem.
– Nie przywoź do nas małego w następny weekend – powiedziałam.
– Ale dlaczego? Im częściej się będziecie spotykać, tym lepiej – odparł.
– Wybacz, ale nie chcę go więcej widywać.
– Jak to? Wydawało mi się, że zaczynacie się dogadywać, że ty i moje dziecko…
– Nie, pomyliłeś się – weszłam mu w słowo. – Starałam się, ale nie wyszło. Nie nadaję się na matkę zastępczą. To dla mnie za wiele.
– Wiesz, co to oznacza?
– Że mnie zostawisz?
– Tak… Szkoda. A myślałem, że będziemy razem szczęśliwi – popatrzył na mnie smutno.
Kacper niewiele się do mnie odzywa
Szuka mieszkania do wynajęcia i pakuje swoje rzeczy. Chwilami mam ochotę złapać te jego walizki, wrzucić z powrotem do szafy i błagać, żeby został. Ale wiem, że nie zostanie. Wybrał synka, nie mnie… Cierpię, ale chyba nie mam prawa mieć do niego o to pretensji.
Czytaj także:
Mój syn ma 23 lata i nie rozumie, że ma jeszcze czas na amory
Moja córka ma 3 dzieci. Nie poświęca im uwagi, bo ciągle siedzi w telefonie
Mam 4 synów. I dzięki Bogu, bo z córkami to tylko problemy