„Już jedną nogą stałam na ślubnym kobiercu, gdy córka odbiła mi kochanka. Zamiast płakać w bieli, łkałam sama w kąpieli”

zdradzona kobieta fot. iStock, JulPo
„Oniemiałam. To był tak okropny cios, że przez dłuższą chwilę nie mogłam wykrztusić z siebie słowa”.
/ 26.03.2024 16:30
zdradzona kobieta fot. iStock, JulPo

Jestem kobietą po przejściach, jakiś czas temu przekroczyłam magiczną granicę czterdziestu lat. Moje życie do tej pory nie układało się szczególnie szczęśliwie, rozwiodłam się i przez długi czas jedynym szczęściem była dla mnie córka, Małgosia.

Moja mama wciąż namawiała mnie, abym się za kimś rozejrzała. Tymczasem walkę o męża przegrałam z dużo młodszą i ładniejszą kobietą, a to zniechęciło mnie do jakichkolwiek poszukiwań.

Nie chciałam zostać sama

Córka jednak rosła i któregoś dnia uświadomiłam sobie, że jeszcze trochę, a wyfrunie z gniazda i zostanę sama. To skłoniło mnie, aby posłuchać mamy. Co nie znaczy, że na gwałt zaczęłam szukać jakiegoś kandydata na męża.

Ale przynajmniej nie byłam już tak negatywnie nastawiona do płci przeciwnej, jak kilka lat wcześniej... Jestem kobietą raczej przeciętnej urody, ale dbam o siebie, regularnie chodzę do fryzjera i kosmetyczki. Zatem nietrudno mi było znaleźć chętnego mężczyznę.

Huberta poznałam na spotkaniu biznesowym. Okazał się miłym, kulturalnym mężczyzną. W moim wieku, chyba trudno o miłość od pierwszego wejrzenia, niemniej jednak dobry początek został zrobiony. Spotykaliśmy się od czasu do czasu i dobrze nam się z sobą rozmawiało.

Mój nowy partner był trochę młodszy ode mnie. Przez jakiś czas tkwił w nieformalnym związku z kobietą, która ostatecznie od niego odeszła. Też przez jakiś czas nie miał ochoty na nawiązywanie nowych znajomości. Podobało mi się w nim to, że nie próbował od razu zaciągnąć mnie do łóżka. Widocznie i on, i ja potrzebowaliśmy na to czasu.

Zaprosiłam ukochanego do domu

Po pół roku spotkań zdecydowałam, że zaproszę Huberta do domu. Przedtem spotykaliśmy się jedynie na mieście, w kinie, czy na koncertach. Trochę obawiałam się tej wizyty ze względu na Małgosię. Opowiadałam jej o Hubercie, ale nigdy jako o mężczyźnie, z którym wiążę plany na przyszłość. Dla niej był tylko kimś, z kim się spotykam bez zobowiązań.

Mogłam się spodziewać, że Małgosia go nie zaakceptuje, że nie przypadnie jej do gustu, ale nigdy nie pomyślałabym, że… moja ukochana córka zabierze mi Huberta. Potem gdy analizowałam wszystko po kolei, uznałam, że nieśmiałe sygnały rodzącego się między nimi uczucia były widoczne od razu, na naszym pierwszym spotkaniu we troje. Ja jednak albo nie chciałam, albo nie potrafiłam ich dostrzec...

Po tej kolacji sporo się zmieniło między mną a Hubertem. Przedtem zawsze miał czas i ochotę na spotkanie, potem, raz i drugi, wykręcał się, przekładał terminy... Jednak początkowo jakoś szczególnie się tym nie przejmowałam.

Feralne urodziny

Pamiętam, to była końcówka lata... Zbliżały się moje urodziny i postanowiłam zorganizować skromne przyjęcie przy grillu dla najbliższych. Zaprosiłam Huberta, lecz zadzwonił w ostatniej chwili, że mu coś nagle wypadło i nie przyjdzie.

Było mi przykro. Chwilę później zadzwoniła także Małgosia i przeprosiła, że jakaś przyjaciółka bardzo pilnie potrzebuje jej pomocy i ona nie ma serca jej odmówić, więc się spóźni. Poryczałam się wtedy ze złości nad michą sałatki.

Nigdy nie przypuszczałam, że to z mojego powodu i jedno, i drugie, niezależnie od siebie, postanowiło nie przyjść na tego grilla, aby się nie spotkać. Nie wiem, jak długo tkwiłabym w nieświadomości, gdybym nie zauważyła zmiany w zachowaniu Małgosi.

Od jakiegoś czasu była wyraźnie smutna, unikała rozmów ze mną, wracała późno i najczęściej kładła się od razu do łóżka. Pomyślałam, że to sprzeciw wobec Huberta. Podczas tamtej kolacji oboje niewiele mówili, ale sądziłam, że ostatecznie nie wszyscy muszą od razu przypaść sobie do gustu.

Nawet zamierzałam zapytać ją o to, ale ona mnie uprzedziła. Któregoś popołudnia przyszła do mnie do pokoju i zakomunikowała, że nazajutrz wyjeżdża. Trochę się zdziwiłam, gdyż do końca września zostało jeszcze trochę czasu. Sądziłam, że po prostu przyśpieszyła swój wyjazd do Warszawy.

Dopiero po chwili zauważyłam, że Małgosia trzyma w ręce bilet lotniczy. Cóż, miała swoje oszczędności, sporo dostała od babci za pięknie zdaną maturę, pomyślałam więc, że leci na parę dni na wakacje. Nawet się ucieszyłam, że odpocznie, bo wyglądała, jak zwiędnięty kwiat. Małgosia tymczasem oświadczyła, że zmieniła plany i nie będzie studiować. Leci do Szkocji i tam będzie na razie pracować, a może i dalej się uczyć.

Oniemiałam. To był tak okropny cios, że przez dłuższą chwilę nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. A potem ona zamilkła, siedziała w fotelu i paliła papierosy, czego przedtem nigdy nie robiła. Już wiedziałam, że coś się stało.

Długo trwało, zanim wyciągnęłam z niej prawdę. Okazało się, że… zakochali się w sobie z Hubertem. Nie umiała powiedzieć, jak to się stało. Po prostu zaiskrzyło i już. Nie chce mnie skrzywdzić. Nie może sobie z tym poradzić, więc postanowiła wyjechać i tam poukładać sobie życie. Myślałam, że śnię. Natychmiast poskładałam wszystkie elementy łamigłówki. Czułam się tak, jakby ktoś walnął mnie w głowę. Boże, przecież dzieliło ich osiemnaście lat! Nie mogłam w to uwierzyć.

Płakałyśmy z Małgosią przez całą noc

Opowiadała mi, jak próbowała poradzić sobie z uczuciem, którego nie chciała, a które jednak było silniejsze od niej. I jak bardzo oboje z Hubertem próbowali być w porządku w stosunku do mnie.

Ten wyjazd do Szkocji to był jej pomysł. Nawet Hubert o nim nie wiedział... Najłatwiej byłoby przyklasnąć pomysłowi. Serce matki podpowiadało mi, że ten związek to absurd. Nie wierzyłam w miłość między ludźmi z tak ogromną różnicą wieku, ale z drugiej strony… Nie mogłam pozwolić, żebyśmy wszyscy troje byli nieszczęśliwi.

Przekonałam córkę, żeby dała szansę swojemu uczuciu do Huberta. Jeśli to naprawdę miłość, to musi przetrwać. Skłamałam, że tak naprawdę nie jestem pewna swoich uczuć do niego i chyba przez ostatnie lata po prostu oduczyłam się kochać. Już wiedziałam, że nigdy nie będę z Hubertem... Wolałam stracić jego niż ukochaną córkę.

Po cichu liczyłam, że ich związek umrze śmiercią naturalną. Jednak nie umarł. Pobrali się rok temu i są bardzo szczęśliwi. Mieszkają w Warszawie, Małgosia studiuje. Przyjeżdżają do mnie rzadko. Być może musi minąć jeszcze trochę czasu...

Nigdy nie zapomnę ich ślubu. Przez cały czas wyobrażałam sobie, że jestem na miejscu Małgosi… Nie miałam i nie mam jednak żalu. Widać tak musiało być. Widocznie to coś między mną a Hubertem, to nie była prawdziwa miłość. Tylko nie wiem, czy jeszcze kiedyś odważę się poszukać swego szczęścia?

Czytaj także:
„Żona chciała zwiedzać Kanary, lecz mogę zabrać ją jedynie na szparagi do Niemiec. Ma mnie za nieudacznika”
„Mąż porzucił mnie dla kochanki w Wielkanoc. Na stare śmieci chciał wrócić, gdy tamta skończyła na cmentarzu”
„Moi rodzice nie akceptowali moich wybranek. Jedna była za mądra, druga za wysoka. Dzięki nim zostałem starym kawalerem”

Redakcja poleca

REKLAMA