„Moi rodzice nie akceptowali moich wybranek. Jedna była za mądra, druga za wysoka. Dzięki nim zostałem starym kawalerem”

samotny mężczyzna fot. Getty Images, OR Images
„Mam prawie czterdziestkę na karku i nie mam rodziny. Wszyscy traktują mnie jak starego kawalera, któremu nie ułożyło się życie. Poczciwego, ale nieco ciapowatego. To przez matkę jestem sam, bo wszystkie moje dziewczyny jej nie odpowiadały”.
/ 25.03.2024 14:30
samotny mężczyzna fot. Getty Images, OR Images

Mieszkam w niewielkiej miejscowości. Zaledwie kilkadziesiąt domów, jeden sklep spożywczy i przystanek autobusowy, z którego jeździ kilka busów na krzyż do pobliskiego miasteczka. W takich miejscach wszyscy wszystkich znają i wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. A ja mam opinię starego kawalera, który jest pod pantoflem mamusi. Takiego poczciwego, ale trochę zdziwaczałego.

Matka rządziła całą naszą rodziną

Moi rodzice przez lata prowadzili gospodarstwo specjalizujące się głównie w uprawie warzyw. Mama dorabiała w miejscowym sklepie, dlatego była na bieżąco ze wszystkimi lokalnymi plotkami. Ludzie przychodzi tam nie tylko po chleb, wędlinę czy piwo, ale i, żeby dowiedzieć się, co nowego słychać u sąsiadów. A mama wszystko wiedziała i chętnie dzieliła się z innymi najnowszymi rewelacjami.

– Nasza pani Jadzia jest lepsza niż miejscowe radio – niejednokrotnie słyszałem, jak któraś z sąsiadek mówiła do innej. – Zawsze trzyma rękę na pulsie i nic nie ukryje się przed jej czujnym okiem.

– Tak, to dobra kobieta, ale bardzo nadopiekuńcza i władcza. To ona rządzi całą rodziną i pozostali niewiele mają do powiedzenia – dodawała inna.

Czy tak było faktycznie? W dużym stopniu tak. Tata odkąd pamiętam był zgodnym człowiekiem. Miał swój sad i szklarnię, gdzie spędzał większość czasu, pilnując upraw, pracując od rana do wieczora i nadzorując sezonowych pracowników, którzy przychodzili do zbiorów, obierania czy pakowania warzyw na sprzedaż.

W dzieciństwie byłem całkiem szczęśliwy i w żadnym stopniu nie przeszkadzał mi nieco apodyktyczny charakter matki. Po prostu wydawało mi się, że tak jest w każdym domu. Dopiero gdy zacząłem dorastać, zdałem sobie sprawę, że ona zwyczajnie przesadza w kontrolowaniu mnie i siostry.

Siostra wyjechała i już nie wróciła 

Emilia szybko zaczęła się buntować. Po maturze wyjechała na studia do K. i coraz rzadziej przyjeżdżała do domu. Ja byłem wtedy w technikum mechanicznym i doskonale pamiętam, że rodzice próbowali namówić siostrę do powrotu.

– Po co masz wynajmować ciasną kawalerkę i płacić krocie obcym ludziom? Tutaj przecież zawsze czeka na ciebie pokój i praca w naszym gospodarstwie. Jest dobrze rozwinięte, warzywa świetnie się sprzedają, jest z czego żyć – przekonywała mama.

Emilia jednak nie dała się jej przekonać. Po obronie magisterki zaczepiła się w jakimś sklepie, później poznała Bartka i razem z nim wyjechała do Anglii. Tam znaleźli pracę, wzięli ślub i zaczęli sobie układać wspólne życie. Mój szwagier jest w porządku i naprawdę lubię, gdy przyjeżdżają do nas w odwiedziny. Te wizyty są jednak naprawdę rzadkie. I teraz myślę, że to wcale nie chodzi o dużą odległość czy brak wolnego w pracy, ale o charakter naszej mamy, która kocha się wtrącać we wszystko.

To właśnie siostra uświadomiła mi, że nasza matka jest naprawdę toksyczna, a ja przez lata pozwoliłem, żeby weszła mi na głowę.

– Musisz się od niej odciąć. Czemu nie wyprowadzisz się gdzieś, nie wynajmiesz mieszkania? Przecież pracę w serwisie samochodowym znajdziesz niemal wszędzie – przekonywała. – Przy niej nigdy się nie usamodzielnisz – dodawała, a ja jedynie śmiałem się z tych jej rad.

Wiem, że Emilka miała rację i dawno powinienem jej posłuchać. Zanim całkowicie zakorzeniłem się w tej wsi, na dobre utknąłem w rodzinnym domu i stałem lokalnym safandułą wywołującym głupie uśmieszki ludzi.

Jestem starym kawalerem

Teraz już mam prawie czterdziestkę na karku i nie mam rodziny. Wiem, w dużym mieście uchodziłbym za wolnego duchem singla, który skupia się na karierze i dobrej zabawie. Tutaj jednak wszyscy traktują mnie jak starego kawalera, któremu nie ułożyło się życie. Jeszcze niedawno podśmiewałem się z tych wiejskich plotek na mój temat. Teraz jednak myślę, że jest w nich ziarnko prawdy.

Chyba się starzeję, bo coraz częściej brakuje mi kogoś bliskiego obok. Z rozrzewnieniem patrzę na siostrzenice, a opowieści kumpli z pracy o domowych obowiązkach, humorach żony czy chorobach dzieci zaczynają mnie wkurzać. Już nie cieszę się, że jestem wolny, niezależny i nie mam takich problemów. Coraz częściej zastanawiam się, jak fajnie byłoby, gdyby czekał na mnie w domu jakiś maluch, którego mógłbym nauczyć grać w piłkę i grzebać przy samochodach.

Zamiast stęsknionej żony i uroczego szkraba czeka na mnie jedynie matka. Już przeszła na emeryturę i przez to zrobiła się jeszcze bardziej nieznośna niż wcześniej.

– Znowu się spóźniłeś. Przecież wiedziałeś, że na obiad jest pomidorowa. Kto to będzie tyle razy podgrzewał? Miałeś pomóc ojcu naszykować drewno na opał i zrobić porządek na podwórku – za każdym razem słyszę marudzenie w podobnym stylu.

Tydzień temu dostałem zaproszenie na wesele młodszej kuzynki. Asię pamiętam jako małą dziewczynkę z kucykami, która podczas wizyt w naszym domu zawsze bawiła się z psem i piszczała na widok kota. I teraz ta dziewuszka wychodzi za mąż. No tak, ma już dwadzieścia trzy lata. Ja jestem starszy dokładnie o piętnaście lat i nadal jestem sam.

Skąd niby mam wziąć osobę towarzyszącą na to jej wesele? Znowu pójdę sam i będę wysłuchiwał gadania ciotek przy stole i wychylał kolejne kieliszki z podstarzałymi wujkami? Właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie, że teraz to mnie ktoś może wziąć za takiego podstarzałego wujka. Na czole zaczęły mi się robić zakola, kondycja też nie ta, co dawniej, a brzuch spowodował, że muszę kupić o dwa numery większy garnitur.

Matce nie odpowiadały moje wybranki

Wreszcie zrozumiałem, że to nie było coś, ale ktoś: moi rodzice. Głównie matka, ale ojciec też jej przytakiwał. Wszystkie moje partnerki im nie odpowiadały. Każdej czegoś brakowało, w czymś była zła i w ogóle niegodna ich synusia.

Z Justyną spotykałem się jeszcze w czasach technikum. Chodziła do szkoły krawieckiej znajdującej się w tym samym budynku, co mój mechanik. Była miła, skromna i urocza. Jednak, gdy przedstawiłem ją matce, ta zaczęła kręcić nosem.

– A co to za tyczka? Przecież ta dziewczyna jest wyższa od ciebie. Jak wy razem będziecie wyglądać? – biadoliła po wyjściu mojej sympatii.

– Justynka jest dokładnie pięć centymetrów niższa ode mnie – zacząłem ją bronić.

– Ale jak założy szpilki, to przewyższy cię o głowę. Wszyscy będą się z was śmiali. Dziewczyna powinna być średniego wzrostu. Na pewno pełno takich w szkole, a ty wybrałeś akurat tę olbrzymkę – dokładnie tak powiedziała.

Jakby te 175 cm wzrostu Justyny było jakimś defektem na urodzie. Już wiem, że to był absurdalny zarzut, którego nawet nie powinienem komentować. Ale wtedy byłem młody i nieco głupi, a zdanie matki bardzo się dla mnie liczyło. Tak byłem nauczony od dzieciństwa. W końcu nasze drogi się rozeszły, a ja doszedłem do wniosku, że może faktycznie do siebie nie pasujemy.

Później poznałem Karolinę. Ja już pracowałem w zakładzie mechanicznym, a Karola była ode mnie nieco młodsza. Studiowała biotechnologię, ale często na weekendy wracała do rodziców. Pewnego razu zaprosiłem ją na niedzielny obiad. Spotykaliśmy się już od dłuższego czasu, dobrze się dogadywaliśmy. Chciałem przedstawić ją rodzicom. I to był poważny błąd. Matka znowu zaczęła wynajdywać wady mojej partnerki, a ojciec jej przytakiwał. Co tym razem okazało się nie tak? Otóż zdaniem mojej rodzicielki Karolina na pewno mnie zostawi, bo jest dla mnie… za mądra.

– Po obronie pracy magisterskiej chciałabym zostać na uczelni. Może uda mi się zrobić doktorat – powiedziała o swoich planach na przyszłość.

Dla matki to było nie do pomyślenia. Wmówiła mi, że Karolina na pewno szybko mnie zostawi.

– Ty skończyłeś jedynie technikum mechaniczne. Co przyszła pani doktor będzie z tobą robić? Pomyśl! Do tego jest taka przemądrzała, wszystko wie najlepiej. Na pewno szybko cię zostawi i złamie ci serce – gderała po swojemu.

Tkwię z toksyczną mamusią

Zamiast zbagatelizować jej słowa, wziąłem sobie je do serca i cały czas analizowałem. W końcu zerwałem z Karoliną, sądząc, że przed nami i tak nie ma żadnej wspólnej przyszłości. Jeszcze po drodze była Ewelina, która zdaniem matki pochodziła z biednej rodziny i leciała jedynie na nasze pieniądze.

I tak minęły lata, a ja zostałem sam. Justynie dobrze ułożyło się życie, ma dwójkę dzieci i męża, który jest od niej… niższy. Karolina w końcu nie zrobiła tego doktoratu, tylko poszła do dwuletniego studium farmaceutycznego. Teraz pracuje w aptece. Jej mężem został daleki znajomy, który skończył jedynie zawodówkę. Super się dogadują, dlatego różnice w wykształceniu chyba jednak nie mają znaczenia. A Ewelina prowadzi salon kosmetyczny w pobliskim miasteczku i dobrze się jej powodzi, bo razem z mężem właśnie wybudowali dom.

Naprawdę żałuję, że słuchałem rodziców i ich głupich uwag na temat moich partnerek. To dzięki nim zostałem sam, a moje życie ogranicza się jedynie do pracy i pomagania im. Ale koniec tego. Postanowiłem, że na pewno je zmienię i teraz będę słuchał jedynie własnej intuicji, a nie głupich rad matki.

Jej jest wygodnie, że może mieć syna przy sobie, dlatego wszystkie potencjalne synowe na starcie dyskredytowała w moich oczach. Siostra miała rację – ona rzeczywiście jest toksyczna.

Czytaj także:
„Mąż kazał mi iść do pracy, a teraz ze mnie kpi, że pracuję w lumpeksie. Bez doświadczenia mogłam pomarzyć o lepszej”
„Spadłam z krzesła, bo dostałam listę prezentów dla 5-latki. Kuzynka życzyła sobie ciuchy i zabawki za kilkaset złotych”
„Bez pardonu zdradzałem żonę, a chętnych mężatek mi nie brakowało. Gustowałem w zajętych, bo trzymały język za zębami”