„Żona chciała zwiedzać Kanary, lecz mogę zabrać ją jedynie na szparagi do Niemiec. Ma mnie za nieudacznika”

skłócona para fot. iStock, izusek
„– W twoich oczach wszyscy są zazdrośni – Ela weszła mi w słowo. – A wiesz, jaka jest prawda? Prawda jest taka, że ty po prostu jesteś frajerem i fajtłapą”.
/ 25.03.2024 15:30
skłócona para fot. iStock, izusek

– Taaak? No co ty?! Kupiliście jacht? No to gratuluję. Wam to dobrze – słuchałem, jak Ela rozmawia z koleżanką.

Próbowała być miła w stosunku do Klaudii i udawać, że cieszy się jej szczęściem, ale na jej twarzy był wymalowany tak jednoznaczny wyraz zazdrości, że nie była go w stanie ukryć ani przede mną, ani nawet przed obcymi. Zbyt dobrze znam swoją żonę.

Nie chciałem nawet myśleć, co będzie po wyjściu z imprezy. Wiedziałem, że w towarzystwie próbuje jeszcze udawać szczerą koleżankę, która jest pełna uznania dla dorobku przyjaciół, ale gdy tylko zostaniemy sam na sam, nastąpi wiercenie dziury w brzuchu.

Nie myliłem się. Ledwo zatrzasnęły się za nami drzwi przepięknej willi Mniszków, od razu się zaczęło:

– No widzisz, widzisz? Nie dość, że mają piękny dom, to jeszcze kupili sobie jacht nad Morzem Śródziemnym. Boże, gdybym nie była w Saint-Tropez, myślałabym pewnie, że to jakaś mała łódka. Ale pamiętasz te jachty? Toż to pływające luksusowe mieszkania. A my? Czego myśmy się dorobili? Po dziesięciu latach małżeństwa małego domku i dziadowskiego samochodu, harując cały czas we dwoje. A Klaudia żyje sobie jak królowa, niczym się nie musi przejmować i całymi dniami przesiaduje u kosmetyczki.

– Daj spokój, Ela – próbowałem uspokoić małżonkę. – Zawsze będziesz nieszczęśliwa, jeśli nie przestaniesz porównywać się z innymi.

– Oni jadą nad Lazurowe Wybrzeże, a my po raz piętnasty na szparagi. Wiesz, co powiedziała S. na temat naszych wyjazdów do Niemiec? „Kto to widział, aby lekarz grzebał w ziemi”. Widzisz, co ludzie mówią na nasz temat? Śmieją się z nas.

– Uspokój się. Co ty się przejmujesz tym, co powiedziała S.. Zazdrosna jest, że jej dzieci nie są tak zaradne jak my, bo ...

– W twoich oczach wszyscy są zazdrośni – Ela weszła mi w słowo. – A wiesz, jaka jest prawda? Prawda jest taka, że ty po prostu jesteś frajerem i fajtłapą. Inni umieli się urządzić, a ty tylko robisz za doktora Judyma i leczysz staruszków. Bo też nie mogłeś sobie wybrać innej specjalizacji niż ta geriatria. Co z tego masz?

Nie było sposobu, by ją uspokoić

To była cała Ela. Przed innymi udawała szczęśliwą żonę, a gdy tylko zostawaliśmy sami, dostawało mi się za wszystko, co zrobiłem, albo czego nie zrobiłem, a to za marny samochód, a to za brak nowego kompletu wypoczynkowego, a to za wykonywaną przeze mnie specjalizację, na której nie mogłem się tak szybko dorobić, jak inni lekarze. Bo gdybym, na przykład jak Michał był chirurgiem plastycznym, to też mielibyśmy furę pieniędzy i jacht nad Morzem Śródziemnym.

Najdziwniejsze było to, że ja sam z jednej strony buntowałem się przeciwko postępowaniu Eli, a z drugiej strony przejmowałem się jej słowami. Każda taka awantura wywoływała u mnie falę niezadowolenia z siebie i chęć sprostania wymaganiom żony. Nie wiem, czy wynikało to bardziej z miłości do niej, czy z własnych kompleksów. A może przyczyna leżała pośrodku?

Ela była miłością mojego życia. Chodziliśmy ze sobą już w liceum. Na studiach zauroczyła się moim kolegą z medycyny Michałem. Wiem, że gdyby tylko kiwnął palcem, zostawiłaby mnie na lodzie bez dwóch zdań. Od tamtego czasu byłem uczulony na Michała. „Kupiliśmy sobie jacht nad Morzem Śródziemnym” – dźwięczały mi w głowie słowa Klaudii.

Choć nie byłem tak chorobliwie zazdrosny jak Ela, to jednak dotknęło mnie to. „On musi faktycznie robić kokosy na tej chirurgii plastycznej – pomyślałem. – Zdolny jest i ma szczęście. Wyczuł lukę na rynku, no i dobrze wyszedł na współpracy z Rosją. Musi mieć tam niezłą renomę, skoro jeździ tam co miesiąc i ma tylu pacjentów. Praca w prywatnej klinice w Warszawie i nad Morzem Czarnym. Nieźle”.

W domu Ela nadal chodziła jak struta i wytykała mi moją niezaradność, ale w nocy pogodziliśmy się – jak zwykle. Naszeptała mi do ucha, że mnie przeprasza, była jeszcze słodsza niż zwykle i odpłynęliśmy – spojeni namiętnością, a ja po raz kolejny stwierdziłem, że nie mogę żyć bez tej kobiety.

A następnego dnia zacząłem główkować nad tym, czym mógłbym zrekompensować jej brak jachtu nad Morzem Śródziemnym. Postanowiłem, że po sezonie szparagowym pojedziemy na kilka dni do Paryża.

Wyjazd do Niemiec nastąpił tradycyjnie w maju. Co roku obiecywaliśmy sobie z Elą, że to już po raz ostatni, ale jednak co roku pokusa zarobienia dodatkowych kilku tysięcy euro była zbyt silna. Cieszyłem się na spotkanie ze starymi znajomymi, z którymi pracowaliśmy zawsze u Volkera. Mieliśmy już tam swoją stałą paczkę.

Było z nami kilku Polaków, Hakan, dwóch Niemców, a w tym roku dołączyła do naszego zespołu jeszcze Sara – piękna dziewczyna, blondynka, ale o ciemobrązowych oczach.

Wieczory spędzaliśmy wspólnie, popijając piwo i oglądając telewizję, a na noc rozchodziliśmy się do swoich kwater.

– Ty też spędzasz urlop, dorabiając dodatkowo? – zapytałem kiedyś Sarę. – To trochę nietypowe dla osób mieszkających w Niemczech.

– Zbieram pieniądze na operację plastyczną twarzy dla mojej siostrzenicy. Miriam miała wypadek samochodowy. Okrutnie ją zeszpeciło. Teraz cała rodzina szuka sposobów, by jej pomóc. Mamy już uzbierane kilka tysięcy euro i upatrzoną klinikę w Szwajcarii, gdzie ma być operowana.

– Bardzo mi przykro. Wiesz, my mamy znajomego w Polsce, który jest chirurgiem plastycznym. Jak chcesz, mogę ci podać namiary na niego. Myślę, że taka operacja w Polsce taniej by was wyniosła, a jest to bardzo dobry specjalista.

– Och! Byłoby super! – ucieszyła się. – To przynieś mi jutro jego numer telefonu. To faktycznie niezły pomysł.

Od słowa do słowa, rozmawialiśmy ze znajomymi o religii, małżeństwie i związkach. Wymieniłem kilka ciekawych zdań z Sarą. Okazało się, że mamy wiele wspólnego. 

– Gapiłeś się dzisiaj na tę Sarę jak idiota – zarzuciła mi. – Podoba ci się prawda? Podoba ci się, widzę to!

– Ależ co ty opowiadasz, Elu? – próbowałem protestować.

– Gapiłeś się na nią jak sroka w gnat. Przecież nie jestem ślepa. Wiesz, jakie to jest uwłaczające dla kobiety, gdy mężczyzna w jej towarzystwie tak się zachowuje?

– Ależ nic podobnego, to nieprawda.

Na nic zdały się moje protesty

Gdy Ela sobie coś wmówiła, nie było na nią rady.

– A może chciałbyś mieć taką żonę, co? – ciągnęła niestrudzenie.

Pomimo scen zazdrości, jakie mi robiła moja pani, spędzaliśmy codziennie wieczory z Sarą i innymi znajomymi z pracy. Lubiliśmy dyskutować o polityce, różnicach kulturowych i religijnych.

Któregoś wieczoru uradowana Sara oznajmiła, że dostała bardzo dobrą wiadomość. Jakiś bogaty facet zadeklarował się pokryć koszt operacji plastycznej jej siostrzenicy.

Sara urządziła przyjęcie z okazji tego radosnego wydarzenia. Zaprosiła wszystkich do siebie. Podała herbatę i kebab ułożony na kopczykach ryżu z przypieczonymi pomidorami. Gawędziliśmy jak zwykle, a w tle grał cicho telewizor, gdy nagle moją uwagę przykuł podawany właśnie komunikat.

– Cicho! – zawołałem, łapiąc za pilota, żeby podgłośnić telewizor, a wszyscy zamilkli i zwrócili twarze w stronę ekranu.

Spikerka podawała wiadomość:

„Policja wpadła na trop przestępcy podatkowego. Polski lekarz został aresztowany w swojej willi w Warszawie”.

– Ela, przecież to Michał!

Z niedowierzaniem wpatrywałem się w ekran telewizyjny, na którym widać było zakutego w kajdanki naszego przyjaciela, wyprowadzanego przez policję z dobrze mi znanego budynku.

– Sara, to nasz znajomy, to ten lekarz, którego ci polecałem... Taki dobry chirurg. Co on narobił?

Byłem zszokowany i zbulwersowany

„A więc to jest tajemnica jego sukcesów finansowych!”.

Z jednej strony kotłowało mi się w głowie, jak on mógł się czegoś takiego dopuścić, a z drugiej strony – wstyd się przyznać – miałem cichą satysfakcję, że mojemu rywalowi powinęła się noga.

Gdy po przyjęciu wracaliśmy z Elą na kwaterę, rozmawialiśmy na temat przyjaciela. Nie omieszkałem dodać:

– Widzisz! Masz swojego Michała.

– Od razu musisz popadać w skrajności – obruszyła się Ela. – A wiesz, co Edyta dostała na urodziny od Rafała? Futro z norek! A ja od lat chodzę w starych karakułach.

– Oj, przestań, Elka! Pewien filozof powiedział, że porównywanie się z innymi oznacza koniec szczęścia, a początek niezadowolenia z życia.

Byłem zły na moją wiecznie niezadowoloną żonę, ale po chwili już zacząłem się zastanawiać, co by tu zrobić, by poprawić jej humor. „Wiem! Za następną premię kupię jej naszyjnik z turkusami – taki, o jakim zawsze marzyła”.

Czytaj także:
„Do sanatorium wysłałam mamę, a wróciła obca kobieta. W głowie ma teraz potańcówki i flirty”
„Sąsiadce słoma wystawała z butów, a chciała być damą jak ja. Oprócz stylu chciała mi ukraść też męża i córkę”
„Mąż pracował za granicą. Kiedy wrócił do domu, nie poznałam go. To nie jest ten sam mężczyzna, którego poślubiłam”

Redakcja poleca

REKLAMA