„Jolka dała córce palec, a ta zrobiła z niej niewolnicę. Siedzi w domu jak w więzieniu i zajmuje się ryczącym dzieciakiem”

Przemęczona kobieta fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Nie dziwiłam jej się, lecz szczerze mówiąc, uważałam, że sama sobie jest winna. Ja rozumiem, że dzieciom trzeba pomóc, ale ile można?! Jeżeli ich nie pogoni, nie zmusi, żeby się wyprowadzili, to ta kobieta się wreszcie wykończy! Jej mąż zresztą też”.
/ 24.05.2022 09:30
Przemęczona kobieta fot. Adobe Stock, Syda Productions

Miałam okropną ochotę na grilla, no to Irek powiedział, żebyśmy zaprosili znajomych. Lubię ich, więc oczywiście natychmiast zadzwoniłam. Ale oni, po raz kolejny zresztą, odmówili. Nie mogą przyjść, stwierdzili, bo muszą wnuczka niańczyć. Odłożyłam telefon zawiedziona.

Wnusio naszych znajomych ma prawie trzy lata i odkąd się urodził, to oni głównie się nim zajmują. Może gdyby ich córka już się wyprowadziła na swoje, to byłoby inaczej. Ale na razie i Mirka, i jej mąż siedzą razem z Bolkiem i Jolką, niemal na ich garnuszku.

Nie dziwie się jej, ale jest sama sobie winna

Chałupa młodych już co prawda stoi na drugim końcu wsi, tylko że w środku jeszcze niewykończona, bo nie mają kasy. Jolka skarżyła mi się ostatnio, że ta jej córka i zięć są całkiem bez inwencji.

– Zobacz, daliśmy im ziemię, Bolek materiały kupił, sam dom postawił, a oni tylko mieli go wyposażyć. I co? Narzekają, że pieniędzy nie mają, kredyt by musieli wziąć. A co oni sobie wyobrażają? Że my im wszystko damy? Albo że będą teraz u nas przez dziesięć lat mieszkać, aż coś sobie odłożą? – skarżyła się Jola.

– Ja i tak już chora jestem, gdy słyszę ich kłótnie. Wiem, w młodym małżeństwie to normalne, tylko czy muszę być świadkiem tego docierania się? No a poza tym czasami mam ochotę tego swojego zięciunia ukatrupić. Przyjdzie po pracy, zwali się na kanapę i nic go nie obchodzi. Mirka po południu w pracy, a on nawet dzieciakiem się nie zajmie. Mówię ci, kochana, dosyć mam czasami…

Nie dziwiłam jej się, lecz szczerze mówiąc, uważałam, że sama sobie jest winna. Ja rozumiem, że dzieciom trzeba pomóc, ale ile można?! Przecież władowali już w Mirkę i Pawła tyle kasy, a ci nawet palcem nie kiwnęli, żeby dać coś z siebie.

Owszem, oboje pracują, coś tam niby się dokładają do wspólnego gospodarstwa, ale żeby pomyśleli o swojej przyszłości, to już nie. W dodatku ciągle dziadkom dzieciaka podrzucają. Przecież jak są w pracy, to Jolka małym się zajmuje.

Mirka pracuje na zmiany, często bywa, że na popołudnie idzie, a jej mąż, zamiast zająć się wtedy własnym dzieckiem, to telewizję ogląda albo przy swoim starym motorze dłubie. I nie obchodzi go, że teść po pracy zmęczony, a musi się jeszcze wnukiem zająć, spać go położyć.

I to ma być odpoczynek po pracy?

Albo jak teraz, gdy weekend przychodzi! Ja rozumiem, że młodzi są, chcą się zabawić, ale w każdą sobotę? Nie pamiętam już, kiedy Jolka z Bolkiem byli u nas na grillu! Co zadzwonię, to wnuka na głowie mają.

Zapraszają do siebie, bo oni się ruszyć nie mogą. Kilka razy u nich byliśmy, jednak, szczerze mówiąc, to żaden wypoczynek. Mały Tomeczek ciągle z babcią chce być, więc sobie z Jolą nawet nie pogadam. A uśpić go też trudno, bo przyzwyczajony, że późno chodzi spać, a jak jeszcze goście są, to już w ogóle.

Tak naprawdę więc wizyty u nich oznaczają ciągłe słuchanie, jak mały marudzi, a oni na zmianę próbują go uspokoić albo ułożyć do snu. I to ma być odpoczynek po pracy? Już wolę, żeby przyszli do nas, tylko co wtedy z małym? No po prostu błędne koło!

– Musisz pogadać z Mirką i tym jej Pawełkiem – perswadowałam Jolce nieraz. – Do czego to podobne, żebyście nie mieli nawet chwili dla siebie! Zobacz, twój Bolek po pracy wraca padnięty i zamiast odpocząć, jeszcze małego musi na barana nosić. A przecież on na budowie robi, i tak się przez cały dzień nadźwiga. Wysiądzie mu kiedyś kręgosłup i dopiero będziecie mieli. Ty zresztą też! Cały dzień w obejściu latasz z Tomeczkiem na rękach albo uczepionym twojej spódnicy. Nawet do fryzjera nie masz kiedy iść.

Jolka niby przytakiwała, zgadzała się ze mną, ale tylko wzdychała, i tyle.

– A jak ty to sobie wyobrażasz? – pytała. – Mirka wychodzi do pracy, a zięć dzieciaka nie weźmie. To co, mam go samego zostawić?

– Zaprowadź małego do ojca, i już – wzruszyłam ramionami.

– Myślisz, że tak nie robiłam? – zaśmiała się gorzko. – Ale jak potem słyszałam, że mały przez pół godziny ryczy, to wreszcie szłam po niego, żal mi się go robiło.

No tak, sytuacja wygląda na patową

Ręce mi opadły. Co prawda, ja na ich miejscu po prostu zapowiedziałabym, że wieczorem wychodzę i nic by mnie nie obchodziło, że młodzi już umówieni. Niestety, Jolka ma chyba za miękkie serce.

Wygląda na to, że co najmniej przez kolejny rok nic się nie zmieni. Tomka nie przyjęli do przedszkola – bo jest jedno na osiem wsi, więc miejsc nie ma.

Jolka musi im pomóc. A to oznacza, że będzie znowu uwiązana od rana do nocy. Ale jeżeli ich nie pogoni, nie zmusi, żeby się wyprowadzili i zaczęli żyć odpowiedzialnie jak rodzice, to ta kobieta się wreszcie wykończy! Jej mąż zresztą też. Niby nie moja sprawa, ale ich lubię, więc się martwię. Tylko co ja mogę?

Czytaj także:
„Nastoletni syn więcej wyciągał w tydzień, niż ja przez cały miesiąc. Naprawdę w dorywczej pracy można zarobić na plazmę?”
„Kochanemu synkowi teściowa daje w prezencie iPhony, ja dostaję same śmieci. Niedługo jej urodziny, zemsta będzie słodka”
„Zaintrygowała mnie koszulka kolegi. Zamówiłem taką samą. Okazało się, że zostałem członkiem niebezpiecznej sekty”

Redakcja poleca

REKLAMA