Jakoś nigdy nie miałam szczęścia w miłości. Poznałam sporo chłopaków, szybko zresztą uznawałam, że są fajni, a potem gorzko się rozczarowywałam. Nie miałam wygórowanych wymagań – chciałam znaleźć kogoś miłego, kto chciałby spędzić ze mną resztę życia. Zakładałam, że będzie nam się dobrze gadać, a w jego towarzystwie coś takiego jak nuda po prostu przestanie istnieć.
Choć nie traciłam zapału do swoich poszukiwań, musiałam przyznać się do szeregu porażek. Co przedstawiłam rodzicom jakiegoś chłopaka, zaraz okazywało się, że w rzeczywistości miał jeszcze drugą dziewczynę, właśnie zdradził mnie z koleżanką z roku lub szybko nudził się związkami. Zazdrościłam tym, którym udało się znaleźć faceta na stałe, w tym także mojej starszej siostrze, Pauli. Ona z kolei też patrzyła na te moje podboje z coraz większym powątpiewaniem.
Paula i matka wymyśliły plan
Zaniepokoiłam się trochę, gdy po powrocie do domu zastałam matkę i Paulę w salonie. Obie miały klucze, więc to nawet nie było zaskakujące, ale zastanowiły mnie ich poważne miny.
– Coś się stało? – spytałam. Zachichotałam nerwowo. – Ktoś umarł?
Matka posłała mi karcące spojrzenie.
– Ty się tu nie śmiej, Milena – rzuciła. – My tu z twoją siostrą myślimy o twojej przyszłości!
Paula energicznie pokiwała głową.
Przestąpiłam z nogi na nogę.
– Przyszłości? – powtórzyłam w zdumieniu. – Ale… co nie tak z moją przyszłością?
Miałam dobrą pracę, mieszkanie, więc zupełnie nie wiedziałam, co obie mają na myśli.
– Wszystko! – zawołała z przekonaniem Paula. – Szukasz faceta w złym miejscu!
– Właśnie – poparła ją matka. Spojrzała na mnie krytycznie. – Jesteś ładna i w ogóle tego nie wykorzystujesz. Zakręciłabyś się koło jakichś bogatych facetów i miałabyś życie jak z bajki! Któryś na pewno by cię zauważył.
Przez chwilę gapiłam się na nie bez słowa, zupełnie zbita z tropu.
– No nie wiem… – mruknęłam z powątpiewaniem.
– A co, wolisz skończyć tak jak ja? – burknęła moja siostra. – Z robolem i dwójką dzieci? Wiecznymi długami i pożyczkami? A może sama?
Westchnęłam ciężko.
– A gdzie ja takiego bogacza niby znajdę? – zaczęłam. – W pracy? Na zakupach?
– Na zakupach! – Matce zaświeciły się oczy. – Kojarzysz tę bogatą dzielnicę obok centrum, nie? No właśnie! Będziesz odwiedzać tamtejsze sklepy i spacerować po okolicy, a na pewno kogoś znajdziesz!
Roześmiałam się, kręcąc głową.
– I skąd wezmę pieniądze, żeby coś tam kupić, hm? – spytałam.
– A kto mówi o kupowaniu? – Paula uśmiechnęła się przebiegle. – Będziesz wybierać, oglądać i wybrzydzać. Kupi ci się tylko jakiś jeden drogi strój, na który wszystkie się złożymy i w nim będziesz paradować.
Łażąc tam, czułam się jak głupia
Myślałam, że ta cała rozmowa to jakiś głupi żart, ale nie – Paula i matka mówiły śmiertelnie poważnie. I naprawdę kupiły mi pociętą, elegancką kieckę w krwistoczerwonym kolorze, a do tego pasującą garsonkę oraz szpilki. Kiedy zobaczyłam ceny tych wszystkich ciuchów, poczułam autentyczne zawroty głowy. Oszalały, pomyślałam. Po prostu oszalały!
Bogata dzielnica, do której mnie wysłały, wydawała mi się dziwnie obca. Wcale nie chodziło tam zbyt wiele osób, a wszystkie, które mijałam, były albo zupełnie pochłonięte swoimi sprawami, albo niemożebnie napuszone. Nie miałam pojęcia, kto spośród z nich miałby w ogóle zwrócić na mnie uwagę, a sama jakoś nie potrafiłam ot tak, zagadać.
Łażenie po super drogich sklepach też mało mnie bawiło. Nawet w tych bajecznych ciuchach czułam się tam trochę jak intruz, a szczebioczące ekspedientki tylko potęgowały to wrażenie. Choć nie mogły mnie chyba podejrzewać o brak pieniędzy, i tak wydawało mi się, że pilnują, czy aby nie próbuję nic ukraść.
Przymierzanie kolejnych pięknych strojów też zresztą przyprawiało o zawał – bo co by było, jakby coś się podarło albo poplamiło? Tak, zdecydowanie te bezsensowne wycieczki kosztowały mnie zbyt wiele nerwów.
On jeden mi pomógł
Po czwartej takiej przebieżce miałam serdecznie dość. Cieszyłam się, że chociaż się rozpogodziło i nie muszę wracać w deszczu. Idąc, uważałam na buty, by przypadkiem ich nie zniszczyć na ubłoconym chodniku.
Chyba właśnie dlatego, że patrzyłam przede wszystkim pod nogi, nie zwróciłam uwagi na nadjeżdżające z naprzeciwka sportowe auto. W środku siedziały jakieś dzieciaki, rozkrzyczane i wyraźnie rozbawione. Ich radość stała się jeszcze większa, gdy wjechały w ogromną kałużę, oblewając mnie od stóp do głów. Nim w oszołomieniu zdążyłam jakkolwiek zareagować, odjechały z piskiem opon.
– Smarkacze! – rzucił ktoś z oburzeniem. – Proszę pani, w porządku?
Wolno uniosłam głowę i zobaczyłam najprzystojniejszego faceta, jakiego kiedykolwiek widziałam. W dodatku był świetnie ubrany i uczesany – jakby dopiero wyszedł od fryzjera lub stylisty.
– Tak mi przykro – mruknął. Brzmiał naprawdę szczerze.
Stałam i gapiłam się na niego jak głupia. Woda skapywała mi z włosów, spływała po twarzy i tym super drogim ubraniu. Wyglądałam okropnie, cała brudna, mokra, z rozmazanym makijażem i czerwonymi policzkami, a on, zamiast patrzeć na mnie z litością czy obrzydzeniem, chyba naprawdę się przejmował. I chciał pomóc.
Marek był dla mnie zbyt dobry
Napotkany przystojniak zaproponował mi, że podprowadzi mnie do siebie (a mieszkał tuż obok), żebym chociaż mogła się osuszyć. Na imię miał Marek. Choć zawstydzona odmówiłam, uparł się, że przynajmniej zamówi mi taksówkę, skoro nie chcę jechać jego samochodem, co tłumaczyłam faktem, że na pewno zniszczę mu teraz tapicerkę.
Jednocześnie wcisnął mi swój numer i kazał zadzwonić, jak dojdę do siebie. No i okazało się, że rzeczywiście chciał mnie zobaczyć. Z jednego spotkania zrobiło się kolejne, a potem jeszcze następne. Miałam problem z doborem garderoby, bo niestety mój wyjściowy strój został bezpowrotnie zniszczony, a sama nie miałam za wiele efektownych ubrań. A już na pewno nie takich, które wyglądałyby drogo.
Poratowała mnie Paula. Nie mam pojęcia, skąd wytrzasnęła kreacje, które mi pożyczyła, ale Marek, kiedy zobaczył, jak wyglądam, był wyraźnie zachwycony. Mnie było z kolei głupio, bo stale gdzieś mnie zabierał, rozpieszczał i kupował liczne prezenty. A ja nie wyprowadzałam go z błędu, gdy był przekonany, że jestem wyjątkowo majętna.
W sumie plan się powiódł
Wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka. I chociaż matka z Paulą krzyczały na mnie, kategorycznie zabraniając pochopnych kroków, postanowiłam przyznać się do wszystkiego. Opowiedziałam Markowi o tym całym poronionym planie i moich równie mądrych przebieżkach po luksusowych sklepach.
Wspomniałam, że moja rodzina nigdy nie była zamożna, a moja matka i siostra, rozgoryczone brakiem powodzenia w moim życiu uczuciowym, wymyśliły coś tak głupiego. Jednocześnie przyznałam też, że obie chciały mnie uchronić przed zmarnowaniem sobie najpiękniejszych lat.
Ku mojemu zdumieniu, Marek serdecznie się roześmiał. Potem natomiast zaproponował spotkanie z moją matką i Paulą, a na nim podziękował im, bo jego zdaniem, to za ich sprawą w ogóle się poznaliśmy. A on podobno od początku bardzo poważnie myślał o mnie i naszym związku. Nawet wtedy, kiedy ja jeszcze nie podejrzewałam, że w ogóle się mną zainteresuje.
Bo jesteśmy razem. On uważa, że mój status społeczny nie jest istotny, bo on świetnie nadrabia wszelkie braki finansowe. Co więcej, wciąż nalega, żebym przeprowadziła się do jego domu, które zdecydowanie bardziej przypomina pałac niż mieszkanie. Upiera się też, że właściwie nie muszę pracować, jeśli nie sprawia mi to przyjemności.
Ponadto odnoszę dziwne wrażenie, że coś szykuje, bo ostatnio zrobił się strasznie tajemniczy, a te dwie intrygantki, co rusz posyłają mi znaczące uśmiechy. Może chodzi o zaręczyny? Tak czy inaczej, wydaje mi się, że dopięły swego. Skoro plan się powiódł, mogły już z zadowoleniem opijać swoją wygraną.
Czytaj także:
„W leśniczówce przeżyłam romans życia. Leśniczy mnie upolował i pod sosną pokazał swoją dziką naturę”
„Najpierw przyjaciel odbił mi dziewczynę, potem ja mu żonę. Roksana sama wlazła mi do łóżka, nie przepuściłbym takiej okazji”
„Mąż wygrał niezłą sumkę, spakował walizki i uciekł. Zostawił mnie z niemowlakiem, długiem i pustą lodówką”