„Jestem załamana. Moi synowie ciągle się kłócą i walczą ze sobą - do tego stopnia, że boję się zostawiać ich samych”

kobieta, której synowie otwarcie walczą ze sobą fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„Franek i Olek walczą ze sobą zupełnie otwarcie. Ostatnio, gdy po tatę przyjechało pogotowie, bałam się jechać do szpitala i zostawić ich samych, by nie doszło do rozlewu krwi. Poważnie bałam się o ich bezpieczeństwo”.
/ 24.12.2021 07:06
kobieta, której synowie otwarcie walczą ze sobą fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Ostatnio nasi synowie nieustannie się kłócili. A właściwie awanturowali… Wyglądało na to, że Olek i Franek się nienawidzą, a my nie wiedzieliśmy, co zrobić. Artur był za wprowadzeniem surowych kar, ja skłaniałam się ku poradzie psychologa. Sytuacja tak się zaogniła, że staraliśmy się nie zostawiać ich samych dłużej, niż to było konieczne.

Nigdy w życiu bym się do tego nie przyznała, ale obawiałam się o ich bezpieczeństwo. Wszystkiego jednak nie da się dopilnować, toteż i u nas nastąpił kryzys. Artur pojechał na zawody wędkarskie, od dawna szykował się na to wydarzenie, kupił nawet nową, piątą z kolei wędkę. Ja zostałam z chłopcami i wszystko grało, dopóki nie zadzwoniła mama, mówiąc, że ojciec źle się poczuł. Bóle w klatce piersiowej nie wyglądały na przejściową niedyspozycję, wezwałam więc karetkę i obiecałam, że zaraz przyjadę. Po czym przypomniałam sobie, że mam dwóch synów, którzy pozostawieni bez nadzoru gotowi się pozabijać.

– Franek, jadę do babci, zostawiam ci brata pod opieką. Nie będzie mnie góra dwie godziny. Jak wrócę, chciałabym zastać was w jednym kawałku, jasne? – zawołałam w kierunku pokoju starszego.
– Mnie to mówisz? – ton Franka świadczył, że dotknęłam go do żywego. – Ustaw do pionu lamusa, niech pilnuje własnych gaci i nie podskakuje.
– Ja nic nie robię! – rozdarł się oburzony pomówieniem Olek. – To on zawsze zaczyna, bezczel jeden.
– Chłopcy, spokój – zaapelowałam do ich sumień.

Nie miałam czasu z nimi dyskutować, musiałam jechać do rodziców.

– Franek, Olek, spójrzcie na mnie. Tylko dwie godziny spokoju, nie proszę o więcej. Muszę zostawić was samych, a taty nie ma.
– A na co mi tata? Nie jestem dzieckiem – zdziwił się Franek.
– Mamo, kiedy wrócisz? – Olek jakby trochę spuścił z tonu. – Będę mógł zapalić wszędzie światło?

Bał się ciemności, nie lubił zostawać sam, ale przecież miał Franka.

– On się nie liczy – synek jakby czytał w moich myślach. – Zresztą pewnie zaraz gdzieś poleci i mnie zostawi.
– Nie donoś, lamusie – syknął przez zęby Franek, autentycznie wkurzony.
– Sam jesteś lamus – natarł na niego Olek.

Nogi się pode mną ugięły, usiadłam, nie patrząc na czym. Co ja mam zrobić?!

Przecież się nie rozdwoję

Coś zachrzęściło, Franek rzucił się do mnie, zatroskany o swój stan posiadania.

– Moje płytki z grami, pożyczyłem od kumpla… – jęknął bardzo poruszony.

Czym prędzej wstałam, a on zaczął oglądać je ze wszystkich stron.

– Synku, ja naprawdę muszę was zostawić i bardzo boję się to zrobić – powiedziałam.
– Jaki problem? – zdziwił się przelotnie, nadal zajęty oglądaniem płyt. – A właściwie dlaczego o tej porze jedziesz do dziadków?
– Babcia dzwoniła i mama wezwała pogotowie – objaśnił młodszy brat, przed którym nic nie mogło się ukryć.
– Serio? To leć, mama, i nie przejmuj się nami. Nie zatłukę smarka, powstrzymam się. A ty melduj, co i jak. Telefon masz naładowany? – Franek niespodziewanie zaczął mówić ludzkim głosem.
– Każ Frankowi, żeby nie zostawiał mnie samego. – wtrącił się Olek, wybijając go z rytmu.
– Galareta, cykor – brat obrzucił go pogardliwym spojrzeniem. – Nie słuchaj go, mama, nic mu nie będzie. Biegnij do babci.

Tak zachęcona, zostawiłam ich, zastanawiając się, czy dobrze robię. Po drodze zadzwoniłam do Artura, ale nie odebrał. Łowiąc ryby, wyciszał dźwięk w telefonie, komórkę chował do chlebaka i ginął dla świata. Chciałam zostawić mu wiadomość, ale zrezygnowałam. Nie było sensu go niepokoić, i tak nie zdążyłby wrócić z łowiska, musiałam zaufać chłopcom i uwierzyć, że wszystko będzie dobrze.

Właściwie dlaczego nie miałoby być? Chyba stałam się przeczulona na punkcie bezpieczeństwa dzieci. Nie to powinno mnie martwić, tylko niechęć, jaką bracia czuli do siebie. Demonstrowali ją na każdym kroku i nic nie wskazywało, żeby nagle mieli się polubić.

Nie mogłam jej zostawić, była cała roztrzęsiona

Mieszkanie rodziców było zamknięte, w drzwiach zobaczyłam zatkniętą kartkę. Zostawiła ją mama, informując, do którego szpitala pogotowie zawiozło tatę. Pojechałam tam, po drodze dzwoniąc do Franka.

– Nic nam nie jest, wszystko gra – usłyszałam zniecierpliwiony głos syna.

W tle pokrzykiwał Olek, dopytując się, z kim rozmawia. Franek kompletnie go zignorował, w skupieniu wysłuchał komunikatu o tym, co się dzieje, i jeszcze raz zapewnił, że obaj mają się dobrze, mam się nie martwić. Po czym ryknął na brata, skutecznie go uciszając. Przeczucie mówiło mi, że mimo zapewnień nie dzieje się w domu dobrze, ale przecież nie mogłam wrócić, musiałam sprawdzić, co się dzieje z ojcem. W ogromnym szpitalu odnalazłam mamę na izbie przyjęć. Przycupnęła na krzesełku, roztrzęsiona i kompletnie zagubiona.

– Wzięli go na badania, nie wiem, gdzie jest – szepnęła, łapiąc mnie kurczowo za rękę.

Zostałam z nią, czekając na wyniki i decyzję lekarzy, a godziny upływały jedna za drugą. O 22 wykonałam ostatni telefon do chłopców, przykazałam im, żeby poszli spać i nie czekali na mnie. O 2 w nocy zabrano ojca na oddział, zawiozłam więc mamę do domu. Nie nadawała się, żeby zostawić ją samą, obiecałam więc, że zostanę do rana, ale nie przestawałam myśleć o chłopcach. Jak sobie radzą?

Nigdy nie zostawali sami na noc. Franek był już duży, ale Olek ciągle bał się ciemności i duchów zaludniających jego dziecinną wyobraźnię. Czasem przychodził do nas w nocy do łóżka. Kto go utuli i uspokoi, kiedy nie ma mamy i taty? Przebierałam nogami, żeby wrócić do domu.

Rankiem zrobiłam rekord trasy i weszłam do cichego mieszkania. Chłopcy spali, z łóżka Franka zwieszała się noga, skotłowana kołdra skutecznie kryła resztę, zarzucił ją sobie na głowę. Nie chciałam go budzić, poszłam do kuchni zrobić kawę i zatrzymałam się jak wryta. Na blacie było pobojowisko, coś się kleiło, coś mazało, w kałuży wody poniewierały się skorupki od jajek. Brudna patelnia i stos talerzy moczyły się w zlewie.

– Mama! – z pokoju Franka wymknęła się drobna figurka, przypadła do mnie i objęła ramionami.

Olek pomaszerował w nocy do brata i ten go nie wygonił?

Nie mogłam w to uwierzyć, ale synek potwierdził. Dowiedziałam się też, że brat zrobił mu jajecznicę, bo on nie lubi twarożku, a tylko to było w lodówce. I że bardzo się cieszy, że wróciłam, bo beze mnie jest jakoś inaczej. Zrobiliśmy sobie śniadanie, Franek spał, ale go nie budziłam. Zasłużył na to, świetnie zdał egzamin na starszego brata. Chyba go nie doceniałam.

Czytaj także:
Miałam być włoską księżniczką, a zostałam workiem treningowym
Moja matka wywołała skandal, bo miała 12 lat młodszego chłopaka
Po powrocie z zagranicy byłem w domu jak zbędny mebel

Redakcja poleca

REKLAMA