„Jestem prostą dziewczyną z prowincji i spotykam się z prezesem firmy. Wszyscy mi mówią, że to nie miłość, a układ”

flirt w pracy fot. Getty Images, Westend61
„Zatelefonowałam do niego z wiadomością, że zaliczyłam testy. On w odpowiedzi spytał, czy chciałabym to jakoś świętować. Właśnie od tamtej nocy wszystko się zaczęło. Byliśmy w ciepłym bistro i oblewaliśmy moje osiągnięcie. Wtedy mi oznajmił, że chciałby ze mną być”.
/ 09.02.2024 14:30
flirt w pracy fot. Getty Images, Westend61

Nie planowałam tego, ale wyszło, jak wyszło. Wszyscy wokół twierdzą, że związek z szefem to zły pomysł, ale ja udowodnię im, że się mylą.

Naprawdę mi się udało!

Pamiętam swoje początki w zawodowym życiu. Było to dla mnie wielkim powodem do radości, że udało mi się znaleźć pracę. Przeprowadziłam się z małej wsi do dużego miasta i czułam strach. Wszystko było dla mnie nowe, poczułam się jak wiejskie zwierzątko samo w wielkim mieście. Dodatkowo dopiero co zaczęłam studiować, nie miałam nawet kiedy zdobyć żadnego doświadczenia zawodowego. Kiedy szłam na spotkanie rekrutacyjne, byłam całkowicie przekonana, że nie dostanę tej pracy. Szczególnie że kobieta, która przeprowadzała ze mną rozmowę, była bardzo chłodna i wyniosła. Ale udało mi się!

Oczekiwałam, że spotkam ją ponownie podczas podpisywania umowy, ale za biurkiem siedział młody mężczyzna. Miałam wrażenie, że na sam jego widok kompletnie mnie zamurowało. Nie chodzi o to, że był przystojny. Po prostu... oczarował mnie. Zakochałam się w nim od pierwszego spojrzenia! Nie wiem, jakie były jego myśli na mój temat i czy dostrzegł moje zakłopotanie. Gdy weszłam, podniósł się, przywitał i wskazał mi krzesło naprzeciwko swojego biurka.

– Witaj w naszej firmie – rzekł z uśmiechem. – Cieszę się, że mogę cię poznać. Oto gotowe dokumenty, tak jak ustalałaś z panią Basią – umowa o pracę na okres próbny i na początek takie wynagrodzenie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to później umowa na czas nieokreślony i podwyżka. Czy wszystko jest tak, jak powinno być?

Spojrzałam na dokumenty i przytaknęłam, mimo że tak naprawdę nie znałam ich treści. Przez cały czas starałam się opanować swoje uczucia. Wydawało mi się, że zaczęłam na nowo kontrolować swoje myśli dopiero gdy opuściłam jego biuro. Kiedy wróciłam do swojego pokoju, koleżanki z pracy zapytały, co się stało.

– Wszystko w porządku – odparłam. – Tak tylko mnie zaskoczyło, że rozmawiałam z mężczyzną…

– Jasne, z szefem. A z kim miałaś rozmawiać? – zdziwiła się Jola, moja bezpośrednia szefowa.

– Myślałam, że z tą panią, która zaoferowała mi pracę… – wzruszyłam ramionami.

– Z Baśką? Nie, ona jest z działu personalnego. Tak ją tutaj nazywamy – wyjaśniła mi. – Zarządza ludźmi, czy coś w tym stylu. Odpowiada za przeprowadzanie rozmów kwalifikacyjnych, szkolenia i takie rzeczy. Ale to szef zatrudnia, on podpisuje umowy.

Zaproponował, że mnie odwiezie

Starałam się dowiedzieć o nim czegoś więcej, udając, że jestem po prostu ciekawa. Mam nadzieję, że nie zdradziłam się rumieńcem na twarzy!

– Jest sympatyczny, choć trochę... zamknięty w sobie – mówiła Jolka podczas śniadania. – Wygląda na samotnika, na pewno nie ma żony. A tak poza tym to bezkonfliktowy człowiek. Nie narzuca się, nie zasypuje ciągłymi wymaganiami, nawet często pozwala sobie na dodatkowe premie dla pracowników.

Kolejną okazję do spotkania z nim miałam około miesiąc później. Byłam w tym czasie sama w biurze, po godzinach, ponieważ nie nadążałam z obowiązkami. On wychodził i zajrzał do środka, bo dostrzegł zapalone światło.

– Czemu pani jest jeszcze tutaj? – zapytał, zakładając płaszcz. – Kończymy, czas wracać do domu.

– O rety! – zdziwiłam się naprawdę. – Ale ja mam jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia!

– Praca to nie wszystko w życiu, nie zniknie – oznajmił szef. – Proszę szybko się pakować, muszę zamknąć firmę.

Zostawiwszy dokumenty, zebrałam swoje rzeczy. Oczekiwał na mnie przy wyjściu.

– Przyjechała pani samochodem? – zapytał, gdy opuszczaliśmy budynek. – Mogę panią podwieźć?

– Nie mam samochodu – odpowiedziałam niepewnie. – W którym kierunku pan jedzie? Jeśli to kierunek centrum, chętnie skorzystałabym z podwózki. Mój dom znajduje się na Ochocie.

– Właśnie tam się wybieram. Chętnie panią podwiozę.

Był dobrym kierowcą. Jechał spokojnie, równo. Był zresztą spokojny cały czas... Przez całą drogę pytał, co robię na co dzień, jak mi się żyje w stolicy i skąd pochodzę. Kiedy dowiedział się, że pochodzę z okolic Dęblina, uśmiechnął się.

– Tam się urodził mój dziadzio – oznajmił. – Pochodził z takiej maleńkiej wioski, Skoki albo Skoków... Nie mogę sobie przypomnieć. Wieczorami uwielbiałem słuchać jego historii.

Czułam się dobrze w tym aucie. Na dworze padało, a tutaj było cieplutko i suchutko. Poprosił, żebym zwracała się do niego po imieniu – Jacek. Opowiadał sporo o swoich bliskich. Jego ton był łagodny, uspokajający. O mały włos a zdrzemnęłabym się!

– A dokąd teraz? – zapytał, kiedy już wjechaliśmy na moje osiedle.

– Spokojnie, dojdę sama, nie ma potrzeby... – poczułam się skrępowana, bo miał mnie tylko podrzucić, a on odwiózł mnie prosto pod dom!

– Po co masz iść?! Strasznie pada, odwiozę cię, to żaden kłopot – odparł.

Zaczęłam przeszukiwać torbę w poszukiwaniu parasolki, ale – niestety – zapomniałam jej z domu. Jacek zgasił silnik, wysiadł i otworzył dla mnie drzwi, trzymając nad moją głową swoją parasolkę.

– Dzięki. Serio – powiedziałam, podając mu rękę na pożegnanie.

– Nie ma sprawy – uśmiechnął się i przez chwilę przytrzymał moją dłoń. – Do zobaczenia jutro.

Być może było to głupie z mojej strony, jednak czułam się taka radosna! To nie tak, że miałam jakieś złudzenia. On po prostu mi pomagał. Ale pomimo to...

Wszystko zaczęło się od księgowości

Od tamtej pory, Jacek często podwoził mnie do domu, zwłaszcza jeżeli zostawałam w pracy do późna. Muszę przyznać, że zdarzało mi się czasami celowo przedłużać pracę... Cieszył mnie każdy raz, kiedy mogłam spędzać czas z nim w samochodzie, rozmawiając o wszystkim i o niczym. W pracy był szefem, a tutaj... Nie jestem pewna. Przyjacielem? Nauczycielem? Mentorem?

Często pytał mnie o moje studia. Pewnego razu przyznałam mu, że mam trudności z rachunkowością. Następnego dnia przyszedł do biura z podręcznikami i notatkami.

– Są moje, jeszcze z czasów studiów – powiedział. – Może ci się przydadzą?

Jak tylko wyszedł, dziewczyny natychmiast rzuciły się na mnie.

– Co się stało? Powiedz – zapytała Jolka.

– Wy coś... tak, między wami...? – dodała Marzena.

– Nie, co wy myślicie?! Zawiózł mnie do domu, pogadaliśmy i wspomniałam, że mam problemy z rachunkowością – odpowiadałam, czując, jak czerwienię się na twarzy.

Uwierzyły mi wtedy. Gdyby jednak znały konsekwencje, które mnie czekały, nie poddałyby się tak łatwo. Po kilku dniach Jacek znowu mnie podwoził i zapytał, czy sobie radzę.

– Nie wszystko jest dla mnie jasne – odpowiedziałam, kiwając głową. – Teoretycznie wszystko umiem, ale gdzieś popełniam błąd... No cóż, egzamin mam w sobotę po południu, więc jeszcze trochę czasu mi zostało.

– A może... – zaczął, brzmiąc nieco niepewnie. – Może mogę ci pomóc?

– Jak to? – zdziwiłam się. – Już mi pomogłeś, twoje notatki są naprawdę dobre.

– Byłem dobry z rachunkowości. Może bym ci to wyjaśnił? Na przykład jutro, po pracy. Dzisiaj muszę już jechać, bo mam umówiony termin u weterynarza dla mojego kota. Ale skoro mówisz, że ogólnie wszystko rozumiesz, to chodzi tylko o znalezienie błędu. Możemy usiąść nad tym wspólnie.

Czekałam z niecierpliwością na ten piątek. Nie chodziło o pracę w księgowości, ale o to, że on miał odwiedzić mnie! Wiadomo, w czwartek wieczorem, zamiast się uczyć, sprzątałam mieszkanie i robiłam ciasto. A piątek w biurze z napięcia nie mogłam usiedzieć w miejscu. „Niech tylko wszyscy pójdą– myślałam. Ale tym razem Jacek zadzwonił na mój służbowy telefon już o 15.00.

– Jeśli nie masz nic, co musisz zrobić na już, to się pakuj – powiedział. – Egzamin jest ważniejszy niż nasze dokumenty, nie marnuj czasu.

Więc podniosłam się i oznajmiłam Jolce, że muszę iść, bo muszę się uczyć.

– Kolejnym razem daj mi znać wcześniej – powiedziała niezbyt zadowolona. – Musisz to odrobić w poniedziałek.

– Okej – czułam się tak radosna, że Jacek będzie ze mną w ten wieczór, że nawet jej protekcjonalny sposób mówienia mi nie przeszkadzał.

To nie była tylko nauka

Te pierwsze chwile, które spędziłam z nim sam na sam, na pewno na długo utkną mi w pamięci... Po pierwsze, okazał się być świetnym nauczycielem. Po drugie, zauważyłam, że naprawdę przejmuje się tym, czy zdam. A po trzecie... Cóż, po trzecie, to kiedy już skończyliśmy naukę, zdecydował się zostać trochę dłużej. Komplementował ciasto, słuchaliśmy razem muzyki i zauważyłam, że nie wydaje się być zainteresowany wyjściem. Dopiero o dość później godzinie podniósł się z fotela, wyraźnie ociągając się.

– Powinnaś iść spać – powiedział. – Będę ci kibicować. Daj mi znać, jak ci poszło.

I... dał mi pożegnalny pocałunek! To było niewiarygodne, że mimo to mogłam się skoncentrować na teście, bo nagle wszystko, co związane z rachunkowością straciło na znaczeniu! Zatelefonowałam do niego, że zdałam egzamin, a on zaproponował, że moglibyśmy to jakoś razem uczcić. Właśnie od tamtego wieczoru wszystko się zaczęło. Nie zdarzyło się nic konkretnego – po prostu siedzieliśmy w nastrojowej kawiarence i świętowaliśmy mój sukces. Ale właśnie wtedy powiedział mi, że chciałby ze mną być.

W pracy ludzie szybko się zorientowali

– Nie chcę ci mącić, ale dobrze przemyśl swoje decyzje – Jolka zagaiła do mnie podczas obiadu. – To twój szef. Jest od ciebie starszy. Na pewno ma więcej doświadczenia w niektórych tematach. Poza tym flirtowanie z szefem nigdy nie jest dobrym pomysłem. Ty jesteś młoda i nie masz dużego doświadczenia.

Moja mama powiedziała mi wprost:

– Kochana, jesteś dziewczyną z wsi, a on to prezes z dużego miasta. Może cię wykorzystać, a potem porzucić. A co gorsza, możesz z tego mieć dziecko!

Nie jestem nierozsądna, nie wierzę w opowieść o Kopciuszku. Ale wierzę w miłość – tę prawdziwą, która nie zważa na nic. I dostrzegam, jak Jacek na mnie patrzy, w jaki sposób mnie traktuje, jak zachowuje się w moim towarzystwie. Nie zmusza mnie do chodzenia z nim do łóżka, nie bawi się mną w żaden sposób. Ja go kocham, on mnie chyba również. Z drugiej jednak strony, życie bywa brutalne... Kto zatem jest w błędzie? Jolka i mama, czy moje serce?

Czytaj także:
„Zostałam kochanką szwagra, gdy siostra była w ciąży. Nasze dzieci są rodzeństwem, ale wiem o tym tylko ja”
„Zostawiłem żonę dla kochanki, a ona mnie zdradziła. W wieku 50 lat musiałem znów zamieszkać z matką”
„Moja matka przez wiele lat skrywała łzy, ale dzieliła się uśmiechem. Przez nałóg ojca jej życie było tragedią”

Redakcja poleca

REKLAMA