„Zostawiłem żonę dla kochanki, a ona mnie zdradziła. W wieku 50 lat musiałem znów zamieszkać z matką”

załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, tetxu
„Myślałem, że matka zaraz zacznie skakać z radości, gdy obwieściłem, że muszę wrócić do swojego starego pokoju. Mnie za to daleko było do takiego entuzjazmu. Zostałem sam, bez domu i kobiety. Romansu i rozwodu mi się zachciało, to teraz miałem. Czułem się przegrany”.
/ 04.02.2024 18:30
załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, tetxu

Z Malwiną nam się od dawna nie układało. Nasze małżeństwo to było jakieś nieporozumienie. Ona zapatrzona w tę swoją karierę, ja żyjący w zupełnie innym świecie. Byłem grafikiem, jednak przede wszystkim zajmowałem się tworzeniem ilustracji do książek. Właśnie dlatego większość dnia spędzałem w domu, a godzinę lub dwie poświęcałem na samotne spacery w poszukiwaniu natchnienia.

Moje małżeństwo był pomyłką

Dlaczego w ogóle wzięliśmy ślub i wytrzymaliśmy w związku ponad dwadzieścia lat? Sam czasem się nad tym zastanawiałem. Cóż, głównym powodem była pewnie przyjaźń naszych matek.

Obie żyły w przekonaniu, że powinniśmy być razem, bo świetnie się uzupełniamy – ona twardo stąpając po ziemi, a ja wiecznie bujając w obłokach. Właściwie nie miałem wtedy jakichś wygórowanych planów na przyszłość. Związki mnie za bardzo nie obchodziły: wolałem zamknąć się u siebie w pokoju i rysować. Kiedy więc matka zaczęła mi truć o „tej pięknej, mądrej i wciąż wolnej Malwinie”, nawet nie protestowałem. Wykorzystałem fakt, że i jej najwyraźniej było wszystko jedno, a potem się oświadczyłem.

Przeżyliśmy sporo, bo po prostu nie wchodziliśmy sobie w drogę. Mam wrażenie, że ona czasem próbowała mnie zagadywać, ale gdy nie podejmowałem jakiegoś tematu, szybko odpuszczała. Może i jej się podobałem albo trochę się do mnie przywiązała, ale sam nie czułem do niej nic wielkiego. Na pewno nie było między nami miłości.

Kaja mnie oczarowała

Kiedy któregoś popołudnia znów zapragnąłem się przejść i wybrałem się na spacer, a w parku spotkałem przemiłą kobietę. Podczas spaceru próbowała pozbierać myśli po pracy. Przedstawiła się jako Kaja. Opowiadała mi, że w głębi serca jest pisarką, ale póki co pisze do szuflady.

Oczywiście, chciała się pokazać światu, ale jej propozycje wydawnicze pozostawały bez odpowiedzi, chociaż rozsyłała je do wielu wydawnictw. Mówiła, że się nie zraża i wciąż pracuje nad kolejnymi powieściami, ale niestety nie ma na pisanie tyle czasu, ile by chciała. Na co dzień pracowała w korporacji, mierzyła się z przyziemnymi problemami i nienawidziła swojego życia zawodowego.

– Ile bym dała, żeby ktoś mnie zauważył – skarżyła się. – Ale wiesz, co wyślę jakiś tekst, to zwykle nawet odpowiedzi nie dostaję. Czasem zdarzy się tylko jakaś konkretna odmowa. 

Współczułem jej. Znałem wydawnicze realia i wiedziałem, że sprzedają się głównie banalne romansidła i historie o zakochanych mafiosach. Ona, z tego, co mówiła, nie pisała książki, która wpisywała się w obecne trendy. Interesowała ją fantastyka. Taka typowo epicka, a z tym rzeczywiście trudno się było przebić.

Była pełna pasji tak jak ja

Kaja z miejsca mnie zafascynowała. O swoim pisaniu mówiła z wielką pasją, tak samo jak ja o rysowaniu. Tym samym ani razu nie nazwała mnie dziecinnym, co często robiła moja żona. No tak, ona – wielka pani w wielkiej firmie, a ja jakiś nieudolny ilustrator zarabiający grosze. Bardzo mnie tym wkurzała, ale na szczęście nie rozmawialiśmy o pracy zbyt często.

Z Kają od razu wymieniliśmy się numerami telefonu i obiecaliśmy sobie, że jeszcze się spotkamy. I oczywiście, tak było. Odkąd ją poznałem , mój plan dnia uległ zmianie. Teraz uwzględniałem też spotkania i spacery z moją nową przyjaciółką.

Malwina nie zapytała mnie ani razu, gdzie chodzę ani czemu nie ma mnie w domu, gdy do niego wraca. Najwyraźniej jej to nie interesowało albo była tak zmęczona, że zwyczajnie nie zauważała mojej nieobecności.

Z Kają robiliśmy wiele rzeczy. Najpierw całkiem przyzwoitych i nikomu nieszkodzących. Z czasem jednak mocno się do siebie zbliżyliśmy. Coraz częściej zapraszałem ją do siebie w godzinach pracy Malwiny, a ona zachwycała się moimi ilustracjami.

– Są świetne, Adam! – mówiła za każdym razem. – Chciałabym takie w swojej książce.

Nierzadko wpadałem też do niej. Raz nawet wmówiłem żonie, że idę na noc do kolegi, a tak naprawdę spędziłem upojne chwile z Kają w jej mieszkaniu. Staliśmy się nierozłączni. A ona… ona była jedyną kobietą, na widok której wszystko we mnie krzyczało, że nie mogę jej stracić. Choćby nie wiem co!

Odszedłem bez żalu

W końcu uznałem, że nie ma po co dłużej ciągnąć mojego małżeństwa. W końcu i tak byliśmy razem tylko na papierze. Nie chciałem tego przedłużać i brnąć w jakieś kłamstwa. W sumie, chociaż tyle jej się należało. Poczekałem, aż Malwina wróci do domu, a w międzyczasie spakowałem walizki. Kaja miała na mnie czekać u siebie.

Malwina była mocno zaskoczona, gdy wyjaśniłem jej, że nasz związek nie ma sensu i chcę się rozwieść. Zaczęła wciskać mi kit, że niby jeszcze możemy zawalczyć o naszą relację i takie tam. Kiedy jednak przyznałem, że kogoś mam, dostała histerii. Zaczęła się na mnie wydzierać, wyzywać mnie od podłych drani, którzy nie potrafią być nawet wdzięczni za to, że się ich utrzymuje. Wtedy mnie wkurzyła – bo przecież nigdy nie chciałem jej pieniędzy. Sam pracowałem, czego nigdy nie zauważała.

Rozstaliśmy się w gniewie, choć spodziewałem się, że załatwię wszystko na spokojnie. Cieszyłem się jednak, że ten etap życia mam już za sobą i jego resztę spędzę z kobietą moich marzeń.

Szczęście trwało chwilę

Rozwód przebiegł naprawdę sprawnie. Ja, co prawda, nic z naszego małżeństwa nie wyniosłem, bo mieszkanie było żony, a ja nie miałem żadnych oszczędności. Nie przejmowałem się tym jednak, bo mieszkałem z Kają i moje życie kompletnie się zmieniło.

Z początku wciąż gdzieś razem wychodziliśmy, a nasze wspólne noce były bardzo upojne, czego nie mogłem niestety powiedzieć o tych, które spędzałem wcześniej z Malwiną. Potem natomiast doszliśmy do wniosku, że powinienem jej przygotować ilustracje do książki. Tak się w to wciągnąłem, że zapomniałem o całym świecie. Ani się obejrzałem, a zleciało kilka tygodni.

Dopiero wtedy zorientowałem się, że Kai jakoś często nie ma w domu. Kiedy zacząłem się nad tym zastanawiać, doszedłem do wniosku, że nawet bardzo często. Trochę zdumiony, napisałem do niej SMS-a, a ona nie odpisała. Czekałem na nią do późnej nocy, a kiedy się zjawiła, była nietrzeźwa.

Niestety, żeby z nią porozmawiać, musiałem poczekać do rana, a właściwie do południa.

Byłem w szoku

Zdobyła się na szczerość. Taką, która wywróciła moje życie ponownie do góry nogami.

– Wiesz, Adam, to nie może dłużej trwać – oświadczyła z jakimś wyjątkowym opanowaniem, o które w ogóle jej wtedy nie podejrzewałem. – Było fajnie, ale się skończyło. Byłabym wdzięczna, jakbyś się wyprowadził jeszcze w tym tygodniu.

Tak, to nie był żart. W ostatnim czasie Kaja poznała jakiegoś redaktora, któremu podobno bardzo spodobał się ostatni z jej tekstów. Całymi dniami siedzieli nad nim i wprowadzali wspólnie poprawki, by był jeszcze lepszy. On miał ją też polecić w jakimś wydawnictwie. Wtedy, gdy wróciła tak późno, podobno opijali ich wspólny sukces, mimo że dopiero nadchodził.

Otwarcie przyznała, że mnie zdradziła. Ja byłem dla niej tylko chwilową zabawą. Przystankiem. Mogłem się tego domyślić – w końcu była ode mnie młodsza o 15 lat. Może po prostu poleciała na jego klatę, a może na kasę?

Zostałem z niczym

Nie miałem wyjścia i z podkulonym ogonem musiałem wrócić do rodzinnego domu. Było mi wstyd. Matka się ucieszyła. Myślałem, że  zaraz zacznie skakać z radości, gdy obwieściłem, że muszę wrócić do swojego starego pokoju. Mnie za to daleko było do takiego entuzjazmu. Zostałem sam, bez domu i kobiety. Romansu i rozwodu mi się zachciało, to teraz miałem. Czułem się przegrany.

Czasem myślałem o Malwinie. O tym, że w sumie nie było mi z nią tak źle. Gdybym dalej siedział cicho, zajmując się swoimi ilustracjami, pewnie wszystko by mi się układało. A teraz? Zostałem kompletnie z niczym. Myślę nawet o podjęciu jakiejś dodatkowej pracy. Ale w tym wieku? Chyba że matka mi coś załatwi – ma w końcu sporo znajomości. I to nie byle jakich. Może przy okazji znajdę też sobie nową żonę? Bo kto powiedział, że po pięćdziesiątce nie można zacząć nowego rozdziału?

Czytaj także: „W aplikacji randkowej poznałam faceta marzeń. Zdębiałam, gdy miesiąc później udzielał ślubu mojej siostrze” 
„Rodzice wbijali nam do głowy, że rodzeństwo, nawet przyrodnie, powinno się kochać. No to się pokochaliśmy. Dosłownie”
„Mąż zarabiał mniej, więc dawałam mu kieszonkowe. Nie chciał żyć pod dyktando żony, więc znalazł sobie kochankę”

 

Redakcja poleca

REKLAMA