„Jestem po 40-tce, ale to nie odstraszyło zwyrodnialca. Ktoś dorzucił mi pigułkę gwałtu, a potem wykorzystał”

kobieta, która została zgwałcona fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„Brzydziłam się sobą. Chciałam zniknąć. Po co w ogóle szłam na tą imprezę?! Mój mąż na pewno nie uwierzy, że nie chciałam... Źle się nam układało, już wcześniej myśleliśmy o rozwodzie. Paliłam się ze wstydu. Już moja córka ma więcej oleju w głowie!”.
/ 08.09.2021 14:52
kobieta, która została zgwałcona fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Uniosłam kołdrę. Nadal byłam w ubraniu z wczoraj. W rozpiętych dżinsach i w bluzce klejącej się do spoconej skóry, założonej tył na przód. Wstałam, przytrzymując się ściany. Aż się cofnęłam na widok własnego odbicia w lustrze. Nie wierzyłam, że to ja…

– Boże – jęknęłam, odgarniając z czoła posklejane pasma włosów.

Z korytarza dobiegły mnie jakieś dźwięki. Uświadomiłam sobie, że w domu są moje dzieci i nagle zrobiło mi się strasznie wstyd. Nie dość, że wyglądałam strasznie, to jeszcze nie potrafiłam utrzymać równowagi.

– Niech to szlag! – mruknęłam pod nosem i zaczęłam skradać się do drzwi.

Nie zdążyłam nacisnąć klamki. W progu stanęła moja córka. Wyraźnie zaskoczył ją widok matki w takim stanie.

– No, no… Ktoś tu ostro zabalował – uśmiechnęła się kpiąco, a ja myślałam, że za chwilę spłonę ze wstydu.

Bez słowa wyślizgnęłam się z pokoju i ruszyłam truchtem w stronę łazienki. Wpadłam do środka i rzuciłam się do muszli klozetowej. Nie miałam, czym wymiotować, więc do bólu głowy dołączył ból gardła i wywracanego na drugą stronę żołądka. Usiadłam, opierając czoło o zimne kafelki. Przyniosło mi to ulgę. Rozbudziłam się na dobre i zaczęłam z trudem sobie przypominać wydarzenia z dnia poprzedniego.

Spotkaliśmy się ze znajomymi z liceum. Dwadzieścia pięć lat po maturze

Wprawdzie nie zaczęły jeszcze kwitnąć kasztany, bo był kwiecień, niemniej to spontaniczne spotkanie miało stanowić preludium do kolejnej imprezy rocznicowej. Tyle że ja miałam poważne wątpliwości, czy powinnam była w ogóle ruszać się z domu.

– Chyba jednak jestem już za stara na takie szaleństwa… – pomyślałam.

Wstałam, przytrzymując się śliskiej ściany. Scenka godna umieszczenia na YouTubie, niech ludziska pękają ze śmiechu. Sama bym się chętnie z siebie pośmiała, gdyby nie przykry fakt, że nic nie pamiętałam z przebiegu wieczoru. Urwał mi się film. Takich przygód nie miewałam nawet jako zbuntowana nastolatka. Jasny gwint! To może być gwóźdź do trumny naszego małżeństwa… Postanowiłam wziąć kąpiel. Odkręciłam kurek. Kłęby pary wypełniły łazienkę... To było jak przeskok iskry na złączach.

Zasnuty oparami alkoholu i dymem papierosowym pub. Głośne śmiechy. Jakieś twarze. Usiłowałam się na nich skupić. Moje koleżanki i jakiś facet. Chyba znajomy. Ciężko powiedzieć kto, wszyscy się pozmienialiśmy, zestarzeliśmy. Nie mogłam sobie przypomnieć niczego więcej. Poczułam jednak coś w rodzaju niepokoju. Zdjęłam ubranie i weszłam do wanny. Namydliłam skórę, by zmyć z siebie nieprzyjemną woń. Wtedy coś przykuło moją uwagę. Niewielki siniak na udzie.

Uniosłam nogę do góry. Tuż obok były dwa kolejne. Nie, trzy siniaki

Przyłożyłam do nich palce. Wyglądało to właśnie tak: jak odciśnięte na skórze opuszki palców. Obejrzałam drugą nogę. Nic. Chwyciłam ręcznik i wyszłam z wanny. Straciłam ochotę na długą kąpiel. I znów uderzyło mnie to nieokreślone uczucie, mieszanina niepokoju i wstydu. Zmyłam resztki makijażu i ochlapałam twarz zimną wodą, by się otrzeźwić.

– Co za cholerna szminka! – z całych sił tarłam wacikiem dolną wargę.

Czerwona plama wychodziła poza kontur ust i dopiero po chwili zorientowałam się, że to nie są pozostałości po szmince. Zerknęłam niżej. Czerwone ślady na szyi nie wróżyły nic dobrego. Poczułam odrazę do samej siebie. Ledwo powłócząc nogami, wróciłam do sypialni. Boże, co się działo poprzedniej nocy? – pomyślałam przerażona i sięgnęłam po smartfona. W galerii znalazłam tylko kilka rozmazanych zdjęć. Włożyłam świeże ubranie i poczułam się nieco lepiej. Potem wymknęłam się z domu i poszłam do mojej sąsiadki, a zarazem przyjaciółki, z którą byłam wczoraj na imprezie. Renia wyglądała całkiem dobrze, w przeciwieństwie do mnie.

– Superimpreza, co? – gestem dłoni zaprosiła mnie do środka. – Chcesz kawy? – zaproponowała. – Właśnie robię…

Weszłyśmy do przytulnej kuchni, wypełnionej aromatem kawy.

– Nie, dzięki… – usiadłam ciężko na taborecie. – Na samą myśl o czymś innym niż woda robi mi się niedobrze. Przyszłam po informacje. Co się wczoraj wydarzyło?
– Co masz na myśli? – odparła Renia. – Nie bardzo rozumiem…
– Rano fatalnie się czułam. I jeszcze te ślady… – Zdjęłam apaszkę z szyi, pokazując jej czerwonawe plamki.
– O cholera! – Renia przysunęła taboret i patrzyła na mnie zatroskana. – Dopóki byłaś z nami w lokalu, nic szczególnego się nie działo. Nie mam pojęcia, skąd te…
– Jak to, „dopóki byłam”? – przerwałam przyjaciółce w pół zdania.
Wyszłaś z Hubertem, nie pamiętasz? Miał cię odprowadzić do domu, bo ledwo trzymałaś się na nogach. – Cholera jasna, nic nie pamiętam!

Wstałam i zaczęłam nerwowo krążyć po kuchni, usiłując przypomnieć sobie jakieś fakty, konkretne obrazy. Nagle przytulna przestrzeń zrobiła się za ciasna. Renata podeszła do mnie i przytuliła, obejmując ramieniem.

– Uspokój się – powiedziała łagodnym tonem. – Co takiego mogło się zdarzyć?

Spojrzałam na nią z paniką w oczach. Miałam ochotę wykrzyczeć, że wszystko! Huberta ledwo pamiętałam z liceum. Zawsze był zamknięty w sobie, cichy, wycofany. Dziwak. Może potencjalny zbok albo psychol? A może w liceum kochał się we mnie skrycie, cholera wie, i teraz skorzystał z okazji, albo kiedyś go uraziłam, czego nawet nie pamiętam, i się zemścił? Czy to jednak nie brzmi jak teoria spiskowa? – pomyślałam spanikowana. – Dlaczego z nim poszłam?

– Ojej, nie wiem – Renia wzruszyła ramionami. – Byliśmy wszyscy pijani. On jeden ogarniał sytuację. – Pociągnęła łyk swojej aromatycznej kawy, a mnie coraz bardziej zbierało się na wymioty.
– Mógł mi coś zrobić…
Chyba nie myślisz, że cię zgwałcił? – parsknęła śmiechem.

Mnie w ogóle nie było do śmiechu.

– Nie wiem, co myślę. Wiem, że obudziłam się rano w swoim łóżku. W niedopiętych dżinsach i źle założonej bluzce. Nic nie pamiętałam i chciało mi się rzygać. Na dokładkę mam siniaki na szyi, udach i przy ustach – zrelacjonowałam jej.
– Grzesiek wie? – Renata spoważniała.

Pokręciłam przecząco głową. Wstydziłam się nawet pokazać mężowi w takim stanie, a co dopiero z nim rozmawiać.

– Co mam mu powiedzieć? Że wyszłam z obcym facetem z klubu, a potem nic nie pamiętam? Rzuci mi pozwem rozwodowym w twarz! – jęknęłam.

Przed oczami stanęły mi wszystkie nasze ostatnie sprzeczki

Od dłuższego czasu nie układało nam się najlepiej. To mógłby być gwóźdź do trumny naszego małżeństwa.

– Co ty wygadujesz? – oburzyła się Renata. – Przecież to nie twoja wina! Jeżeli nic nie pamiętasz, to ktoś musiał wrzucić ci jakieś świństwo do drinka.

Wtedy coś zaświtało mi w głowie. Przypomniało mi się, jak stałam przy barze. Chyba ostatni w miarę wyraźny obraz. Barman przesunął szklankę z kolorowym płynem w moją stronę. Odwróciłam się do kogoś. Śmialiśmy się. Było wesoło, kolorowo, wszystko wokół wirowało… Potem film mi się urwał.

Zbieraj się, jedziemy na policję. – Renata wstała i zarzuciła sweter na ramiona. – Albo nie, najpierw do lekarza. Trzeba sprawdzić, czy… No wiesz!
– Czy mnie nie zgwałcił, tak? – upewniłam się drżącym głosem.

Myśl o takiej ewentualności aż zapierała dech, niemal paraliżowała, ale wiedziałam, że przyjaciółka ma rację. Musiałam poznać prawdę, inaczej będzie mnie to prześladowało. Skoro mój umysł nie chciał ze mną współpracować, nie było innego wyjścia. Kolana miałam z waty, gdy siedziałam w poczekalni pod gabinetem lekarskim. W głowie układałam sobie, co powiem. Wszystko mi się plątało. Czułam się jak nieodpowiedzialna nastolatka i wciąż obwiniałam się za własną lekkomyślność.

Moja córka miała więcej oleju w głowie niż ja. Stara a głupia. Nigdy nie przypuszczałam, że spotka mnie coś takiego. I to w moim wieku! Gdy drzwi gabinetu się otworzyły, myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Zebrałam się jednak w sobie i weszłam. Lekarz wysłuchał mnie uważnie, a potem zbadał. Obawiałam się, że potraktuje mnie obcesowo, ale okazał się wyrozumiały.

– Nie będę owijał w bawełnę. Owszem, mogło dojść do gwałtu… – ginekolog zanotował coś na kartce. – Przyjmuje pani antykoncepcję doustną? – zapytał.

Przez chwilę w gabinecie panowała taka cisza, że słychać było bzyczenie tłukącej się o szybę muchy. Potarłam dłonią czoło.

– Nie…
– Proszę się nie martwić – rzekł uspokajająco. – Wypiszę pani receptę.

Dotarło do mnie wtedy, co mogło się zdarzyć. Kilka dramatycznych scenariuszy przemknęło mi przez głowę. Ukryłam twarz w dłoniach, przytłoczona nadmiarem emocji i ewentualności.

– Muszę zawiadomić policję… – lekarz sięgnął po słuchawkę telefonu.

Kiwnęłam głową oszołomiona. W tamtej chwili było mi wszystko jedno. Całe szczęście, że miałam przy sobie Renatę, bo zabłądziłabym w drodze do samochodu. Niestety rozmowę z policjantem musiałam odbyć w cztery oczy. Było mi tak bardzo wstyd, że nie potrafiłam podnieść wzroku na siedzącego przede mną mężczyznę. Czemu nie dali kobiety?

– Chce pani złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa? – zapytał.
– Chyba tak… chcę – zastanawiałam się, w jaki sposób policja udowodni Hubertowi, że mnie skrzywdził.

Skoro nawet lekarz na sto procent nie mógł tego potwierdzić. Policjant jakby czytał w moich myślach.

– Pigułka gwałtu jest niewykrywalna w badaniu krwi, ale opisane przez panią objawy wskazują, że ktoś najprawdopodobniej dodał ją pani do napoju.

Moje przerażenie i skrępowanie rosło. Nigdy nie przypuszczałam, że spotka mnie coś takiego. I to w moim wieku! Przecież nie byłam już młódką. Jaki psychol bierze na cel stateczną żonę i matkę dobrze już po czterdziestce?

– Przesłuchamy świadków. Sprawdzimy też monitoring z klubu. To powinno wyjaśnić sytuację – zapewnił policjant.

Na koniec młody funkcjonariusz uścisnął mi dłoń.

– Proszę dzwonić, jeśli coś sobie pani przypomni – poprosił.

Powlokłam się do wyjścia. Byłam wyczerpana. Nie tylko fizycznie. Miałam okropnego kaca moralnego, choć właściwie powinnam być wściekła na swojego oprawcę. Renia czekała na mnie w aucie.

– Zawiozę cię do domu. Do Grześka… – oznajmiła i nie czekając na moją reakcję, odpaliła samochód.

Jechałyśmy w milczeniu. Renia zerkała co jakiś czas w moim kierunku. Pokrętłem od radia zmieniała stacje.

– Jak on mógł mi coś takiego zrobić? – jęknęłam.

Emocje zaczęły odpuszczać. Poczułam zbierające się pod powiekami łzy.

– Zawsze był dziwakiem… – westchnęła Renia. – I chyba… tak sądzę, kochał się w tobie, wypytywał mnie kiedyś o ciebie… Spławiłam go, bo wiedziałam, że nie ma u ciebie szans, i zapomniałam, ale on widać nie. Dorwiemy gnojka, nie martw się.

Byłam tak zestresowana, że nie chciałam wysiąść z samochodu, kiedy już dotarliśmy pod mój dom. Bardzo obawiałam się reakcji rodziny, przede wszystkim Grześka. Renata niemal siłą mnie wyciągnęła, a potem to ona wyłuszczyła całą sprawę mojemu mężowi. Siedzieliśmy w trójkę przy stole w kuchni. Za zamkniętymi drzwiami, żeby dzieciaki nie słyszały.

– Cholera jasna, dlaczego nic nie powiedziałaś? – Grzesiek był purpurowy na twarzy.

Zaciskał pięści. Zawsze tak robił, gdy ogarniała go wściekłość.

– Bała się, Grzesiu… – Renata próbowała załagodzić sytuację. – I wstydziła…

Wtedy weszła Tosia, moja córka. Zamarliśmy, a ona po prostu podeszła i mocno mnie przytuliła.

– Jesteśmy z tobą, mamusiu.

Dotknęła dłonią mojego mokrego od łez policzka. Mimo zamkniętych drzwi musiała wszystko słyszeć. Zalała mnie fala wstydu, a jednocześnie dumy z córki. Spojrzałam na męża. Szkliły mu się oczy.

– Damy radę, kochanie – podszedł i objął nas obie.

A jeśli nikt mnie do niczego nie zmuszał? Jeśli to ja postanowiłam pójść na całość?

Kilka dni później odebrałam telefon policji. Od razu pojechałam na komisariat. Udało im się zdobyć monitoring. Na nagraniu widać było, że jakiś facet ciągle się koło mnie kręcił, a potem podał mi stojącego na barze drinka. Widać także moment, w którym wychodzę z nim z lokalu. To był Hubert. Patrzyłam na ekran komputera, jakbym oglądała jakiś film, jakby to nie dotyczyło mnie.

– Dobra wiadomość jest taka, że nagranie pokazuje przebieg zdarzenia. Relacje świadków też potwierdzają, że jakiś podejrzany mężczyzna kręcił się przy barze.
– Ale?
– Dziwna sprawa. Była żona twierdzi, że gość od pół roku mieszka za granicą i nie zatrzymuje się u niej, kiedy wraca do kraju. Matka mówi, że nie widziała go od kilku tygodni – policjant zastukał długopisem w blat biurka. Krew odpłynęła mi z twarzy.
– Każda matka broniłaby swojego syna. Przecież widać go na nagraniu! Może nie widać, jak coś wsypuje do drinka, ale gdy stałam tyłem, mógł to zrobić.

Funkcjonariusz zatknął sobie długopis za uchem.

– Racja. Sęk w tym, że facet jest nieuchwytny. Na sto procent nie ma go teraz w Polsce…
– Musicie go złapać… – odparłam.
– Jak go znajdziemy. Świadkowie nie potwierdzają jego tożsamości. Tylko pani i koleżanka rozpoznały go tego wieczoru.

Policjant przyglądał mi się uważnie i miałam wrażenie, że podejrzliwie. Czyli co? Wymyśliłam sobie ten gwałt? Chwyciłam torebkę i bez słowa wyszłam. Nie mieściło mi się to w głowie. Byłam przekonana, że policja ma wszystko podane na tacy, więc przyskrzyni Huberta przy najbliższej możliwej okazji. Jakim cudem w tłumie ludzi nikt inny nie rozpoznał tego drania? Jak mógł tak po prostu wyparować? Sama już nie wiedziałam, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę. Może to tylko moja wybujała wyobraźnia? Może nic się stało? To akurat byłaby dobra wiadomość. A jeśli nikt mnie do niczego nie zmusił? Jeśli ja sama… Nawet nie chciałam o tym myśleć.

Wróciłam do domu i zrezygnowana opadłam na kanapę. Spojrzałam na stojące na komodzie zdjęcie mojej rodziny. Dotarło do mnie, że to wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej. Sprawa wciąż jeszcze nie została umorzona. Wierzę, że niedługo poznam odpowiedź na dręczące mnie pytania i dowiem się, co tak naprawdę się wydarzyło. A w najbliższym czasie z pewnością będę wybierać zacisze domowego ogniska zamiast szalonych imprez w zatłoczonych klubach.

Czytaj także:
Mój ojciec był katem. To dlatego wmówiłem sobie, że mój biologiczny tata to Stefan
Zostawiłam męża, który ciągnął mnie w dół. Wysłałam do niego tylko kartkę
Wera zniszczyła mi reputację plotkami o romansie. Z zemsty rozpowiedziałam, że jest prostytutką

Redakcja poleca

REKLAMA