„Córka zamiast urodzinowego prezentu, zażyczyła sobie, bym pomógł pewnej osobie. Zaniemówiłem”

dumny tata fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„– O rany, podsłuchałam. A właściwie nie podsłuchałam, tylko usłyszałam. Żaliła się przed blokiem dozorczyni. Tato, jak ona płakała… Kredyt nawet chciała wziąć, ale bank jej odmówił. Bo ma za małą emeryturę czy coś… Jak nie zdobędzie pieniędzy, to będzie prawdziwa katastrofa. Tato, trzeba jej pomóc!”
/ 05.07.2023 13:15
dumny tata fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Byłem zaskoczony, gdy moja trzynastoletnia córka Karolina powiedziała, że nie chce na urodziny wymarzonego prezentu. Ale gdy dowiedziałem się dlaczego, to omal nie pękłem. Z dumy! To było dwa dni temu. Właśnie wróciłem z pracy i zamierzałem trochę odsapnąć na kanapie, gdy weszła do salonu i stanowczym głosem oświadczyła, że musi ze mną porozmawiać.

W bardzo ważnej sprawie

– Co to za sprawa? – nadstawiłem ucha.

– No więc chciałabym wiedzieć, czy kupiłeś mi już tego smartfona, którego obiecałeś mi na urodziny… – zaczęła.

– Jeszcze nie. Ale…

Uff, to dobrze. Bo ja już go nie chcę.

– Słucham? Przecież jeszcze tydzień temu twierdziłaś, że nie wyobrażasz sobie innego prezentu. Bo koleżanki już takie mają, bo twój grat zaraz się rozpadnie…

– Tak, ale teraz zmieniłam zdanie.

– No dobrze, to co mam ci kupić?

– Nic. Chciałabym, żebyś w zamian zapłacił za operację kotka.

– Kotka? Jakiego kotka?

Wybałuszyłem oczy zdziwiony. Co ona znowu wymyśliła?

– Pani Halinki. No wiesz, tej miłej staruszki, która mieszka na parterze. Jej Filuś został dziś rano potrącony przez samochód. Jest w klinice u weterynarza. Można go uratować, ale konieczna jest operacja… A tej pani na nią nie stać…

– A skąd ty o tym wszystkim wiesz?

– O rany, podsłuchałam. A właściwie nie podsłuchałam, tylko usłyszałam. Żaliła się przed blokiem dozorczyni. Tato, jak ona płakała… Kredyt nawet chciała wziąć, ale bank jej odmówił. Bo ma za małą emeryturę czy coś… Jak nie zdobędzie pieniędzy, to kotka trzeba będzie uśpić, żeby nie cierpiał.

– Naprawdę chcesz zrezygnować z najnowszego smartfona po to, by ratować pupila sąsiadki? – nie dowierzałem jeszcze.

– Naprawdę. Ja bez tego telefonu mogę żyć. A ona bez Filusia nie. No, to jak będzie? – Karolina patrzyła na mnie wyczekująco.

– A mama wie o twoim pomyśle?

– Wie, powiedziałam jej, zanim wyszła na dyżur. Przytuliła mnie i powiedziała, że jest za. Ale wszystko zależy od ciebie.

– Skoro tak, to w porządku. Zapłacę za tę operację.

– Jesteś kochany! – rzuciła mi się na szyję – Aha, tylko załatw to tak, żeby ta pani nie wiedziała, że to ty zapłaciłeś…

Zdziwiłem się na te słowa

– Nie chcesz, żeby ci podziękowała?

– Po co? Głupio bym się czuła i w ogóle… Zresztą zawsze mi powtarzaliście, że pomaga się z dobrego serca, a nie po to, by ktoś nam dziękował. Najważniejsze, żeby Filuś wyzdrowiał.

– Rozumiem, że mam to załatwić jak najszybciej…

– No, tu każda minuta się liczy – powiedziała i podała mi kurtkę.

Kwadrans później byłem już w klinice weterynaryjnej. Pani w recepcji nie mogła uwierzyć, że chcę zapłacić za operację kota obcej osoby. I to anonimowo. Dopiero gdy podałem jej zwitek banknotów, dotarło do niej, że to nie żart.

– A to się pani Halinka ucieszy… Ona tak bardzo kocha tego kota… Zaraz do niej zadzwonię i powiem, że już nie musi się martwić – chwyciła za słuchawkę.

– Tylko niech pani pamięta, ani słowa o tym, kto zapłacił rachunek – przypomniałem. Obiecała, że będzie milczeć jak grób.

Jestem z niej dumny!

– I co, tato, załatwiłeś? – zapytała Karolina, gdy wróciłem do domu.

– Tak jak chciałaś.

– To super, dzięki. Idę do siebie trzymać kciuki. Żeby się operacja udała – uśmiechnęła się. Normalnie powiedziałbym, żeby wzięła się do odrabiania lekcji, ale tylko mocno ją przytuliłem. Byłem z niej naprawdę dumny.

Następnego dnia przyjechałem w południe do domu, bo zapomniałem zabrać ważne dokumenty. Przed klatką dostrzegłem panią Halinkę i dozorczynię. Dyskutowały o czymś zawzięcie. 

– To cud, mówię pani, to cud. Filuś będzie zdrowy. Dziś po południu odbieram go z kliniki. Błagałam recepcjonistkę, żeby powiedziała mi, kto zostawił pieniądze na jego ratowanie, ale nie zdradziła się nawet słowem – mówiła starsza pani.

Faktycznie cud. Anonimowy darczyńca w dzisiejszych czasach? Kiedy wszyscy tylko o sobie myślą? – dozorczyni pokręciła głową z niedowierzaniem.

– No właśnie. Zaraz lecę do kościoła. Skoro nie mogę osobiście podziękować tej osobie, to chociaż się za nią gorąco pomodlę. I poproszę Pana Boga, by wynagrodził jej wielkie serce  – odparła.

Gdy to usłyszałem, zrobiło mi tak jakoś dziwnie ciepło, a nawet lekko na duszy. A smartfona i tak Karolinie kupię. Na Gwiazdkę. Należy jej się…

Czytaj także:
„Prawie skończyliśmy przygotowania do ślubu, kiedy dostałem zdjęcie mojej narzeczonej z innym, a to był dopiero początek”
„Chciałam udawać odważną, ale bez męża jestem bezbronna jak dziecko. Bycie silną i niezależną kobietą to nie dla mnie”
„Mój pradziadek poznał miłość swojego życia jako kieszonkowiec. W ostatniej chwili zdecydował się oddać skradziony portfel”

Redakcja poleca

REKLAMA